Strony

poniedziałek, 16 października 2023

"Podróż do krainy zeków" Julius Margolin - W królestwie Smoka, gdzie wszystko dzieje się na opak

Julius Margolin

Podróż do krainy zeków

Tytuł oryginału: Путешествие в страну Зэ-Ка
Tłumaczenie: Jerzy Czech
Wydawnictwo: Czarne 
Liczba stron: 699
Format.epub
 
 
 

Niebo z nagła się zachmurzyło. Zadęło, zaszeleściło i ciemność zasnuła ziemię. Błysnęło. Rozległ się grzmot, po którym dało się słyszeć potężny głos: Upadła, upadła Moskwa, wielka stolica. I stała się siedliskiem czerwonych demonów i kryjówką ducha krwiożerczego, i kryjówką wszelkiego plugastwa nieczystego i budzącego wstręt, bo winem paranoi i bezwzględności napojeni zostali jej władcy. Zszokowani ludzie rozdziawili w zaskoczeniu usta, do ich umysłów nie doszło jeszcze w pełni znaczenie zasłyszanych słów, gdy donośny głos raz jeszcze zabrzmiał: Ludu mój, uchodź z niej; byście nie mieli udziału w jej grzechach i żadnej z jej plag nie podlegali, bo grzechy jej narosły – aż do nieba! Jak jednak uciekać od zła na tyle wszechpotężnego, że zdolne jest ono do przesuwania państwowych granic? Dokąd zresztą się udać, kiedy z przeciwległej strony nadciąga brunatny terror, równie okrutny i bezwzględny co ten czerwony? Po 17 września 1939 roku, kiedy wschodnia część II Rzeczpospolitej zaczyna być „wyzwalana” przez Armię Czerwoną, trudno w Polsce o dobry wybór. Z jednej strony III Rzesza, z drugiej ZSRR – ci, którym nie udaje się umknąć przez granicę rumuńską, muszą podjąć wybór czy okupację spędzić pod jarzmem niemieckim czy rosyjskim. Julius Margolin (1900 – 1971) decyduje się na opuszczenie Łodzi i udaje się do rodzinnego Pińska – nowa władza, z racji odmowy przyjęcia radzieckiego paszportu, wkrótce uznaje go za element niepożądany i wysyła na reedukację do łagrów. Długi, pięcioletni pobyt w sieci radzieckich obozów opisany zostaje w biograficznej książce Podróż do krainy zeków.

Doktor Julius Margolin, niezależny dziennikarz, ojciec rodziny, człowiek zdrowy, obywatel polski na stałe mieszkający w Palestynie, który nie miał nic wspólnego ze Związkiem Radzieckim ani też niczym wobec niego nie zawinił, został we wrześniu 1939 roku zaskoczony przez Armię Czerwoną na terenie Polski w chwili, kiedy wracał do domu, do Tel Awiwu. Wszystkie dokumenty, paszport, wizy miał w całkowitym porządku. Co wtedy powinno było nastąpić? Należało oczywiście najpierw skontrolować dokumenty kogoś takiego i upewnić się, że nie jest szpiegiem, złodziejem lub mordercą, a następnie pozwolić mu wrócić w domowe pielesze. Książka ta wówczas nie zostałaby napisana, a doktor Julius Margolin do końca swoich dni pozostawałby w miłym przeświadczeniu, że Związek Radziecki jest państwem kroczącym w awangardzie rewolucyjnej demokracji. Co zaś nastąpiło? [1]. Najpierw Margolin trafia do aresztu, gdzie przez kilka miesięcy, razem z innymi osadzonymi, oczekuje wyroku, choć na dobrą sprawę nie zna swej przewiny. Kiedy „przestępstwo” zostaje ustalone (brak radzieckiego paszportu), bohater skazany zostaje na pobyt w obozie pracy przymusowej, co nieomal doprowadza go do śmierci. Po wydostaniu się z ZSRR, w 1947 roku Margolin przelewa na papier swoje świadectwo pobytu w łagrze, tak by uzmysłowić decydentom z państw Zachodu, jak wyglądają realia w Związku Sowieckiego pod rządami Stalina: Uważam, że walka z niewolniczym, terrorystycznym i nieludzkim reżimem, który tam panuje, stanowi pierwszy obowiązek każdego uczciwego człowieka na całym świecie [2].

Lektura dzieła Margolina to podróż do specyficznego miejsca, bowiem: Kraina zeków nie została naniesiona na mapę Związku Radzieckiego, nie ma jej w żadnym atlasie [3]. Tymczasem sieć obozów pracy przymusowej tworzących tytułowe terytorium, ciągnie się (…) od wysp na Morzu Białym po brzegi Morza Czarnego; od kręgu arktycznego po równiny Azji Centralnej; od Murmańska po Workutę i Kazachstan; od centrum Moskwy po przedmieścia Leningradu [4]. Jest to więc integralna, a przy tym niemała część Związku Radzieckiego, która cechuje się własną specyfiką, kulturą, historią i prawami. Poznanie krainy zeków i jej smutnej codzienności jest nieodzowne, by zrozumieć istotę radzieckiego komunizmu.

Spojrzenie na łagrową rzeczywistość jakie proponuje Margolin jest o tyle interesujące, że narrator to typowy obywatel świata. Urodzony jeszcze w Imperium Rosyjskim, mieszkający w II Rzeczpospolitej, a następnie w Palestynie, wykształcony w Niemczech (doktorat z filozofii uzyskał na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie), to człowiek, który do krainy zeków wkracza nie mając o niej żadnej wiedzy, ba, nie zdając sobie dotychczas sprawy z jej istnienia. Margolin nie wie również niczego o Kraju Rad, znając go jedynie z plotek czy propagandowych haseł, stąd szkoła życia, jaką przechodzi w łagrze jest jeszcze bardziej brutalna i bezwzględna. Równie okrutna jest diagnoza, jaką Margolin wystawia obozowemu światu, który jest siedliskiem wszelakiej maści wynaturzeń i patologii, dotykających wszystkich nieszczęśników stykających się z łagrami: W strasznych obozowych warunkach każdy ulega deformacji. Nikt nie zachowuje swojej pierwotnej postaci. Trudność obserwacji polega na tym, że sam obserwator też jest zdeformowany, też jest nienormalny. Żeby właściwie ocenić wszystko, co się dzieje, musiałby przede wszystkim uwzględnić radziecką nienormalność. W obozie nie ma takich, którzy by nie byli okaleczeni. Wszyscy są ofiarami, wszyscy włożyli przydziałowy buszłat nie tylko na ciało, ale i na duszę [5].

W ujęciu Margolina cały system zarządzany przez GUŁag (ros. Главное управление исправительно-трудовых лагерей и колоний, pol. Główny Zarząd Poprawczych Obozów Pracy) to gniazdo absurdów i alogiczności, gdzie sprzeczności czają się na każdym rogu: Żyliśmy w królestwie Smoka, gdzie wszystko działo się na opak. Głodni inwalidzi ładowali zgniłe kartofle do dziurawych worków. Nie wagony wiozły tutaj ludzi, a ludzie ciągnęli wagony. Niepiśmienni uczyli tutaj ludzi wykształconych. Przestępcy rządzili niewinnymi. Zdrowi posyłali chorych do pracy. Kłamcy i kretyni kontrolowali każdej słowo i myśl. Śnieg padał w czerwcu. Kobiety klęły po męsku. Dzieł Lenina nie wyjmowano z szafy, żeby nie poszły na skręty. Kart z książek używano jako bibułki do papierosów. Na adresy zmarłych przychodziły listy, ale żyjący nie mieli prawa dać znać o sobie innym żyjącym. Milionów ludzi pilnowano z psami, żeby się nie rozbiegli. Nikt nie mieszkał tam, gdzie chciał, nie mówił tego, co myślał, i nie robił tego, co umiał [6]. Ta irracjonalność idzie jeszcze dalej, kiedy uzmysłowimy sobie, że łagier okazuje się być najbardziej klasowym tworem w bezklasowym radzieckim społeczeństwie, bowiem: Nierówność społeczna nigdzie nie występuje w Związku Radzieckim tak jawnie jak właśnie w obozie, gdzie różnica między szefem kuchni czy innym kierownikiem a zwykłym zekiem, którego co ranka wyganiają do robót w lesie, jest większa niż między milionerem a pucybutem w Nowym Jorku [7]. Bycie w łagrowej elicie czy arystokracji nie daje gwarancji bogactwa, za to znacząco zwiększa szanse na przetrwanie, które w przypadku pospolitych zeków jest bardzo trudne. Teoretycznie, by przeżyć, należy pracować. Tyle, że żywność otrzymywana jako zapłata za wykonaną robotę, nijak ma się do poniesionego wydatku energetycznego. W rezultacie ujemnego bilansu kalorycznego, osadzeni skazani zostają na powolną, rozciągniętą w czasie śmierć głodową (Głód, który dręczył nas pospołu z lipcowym upałem i kurzem, nie był głodem indywidualnym, ale zbiorowym, powszechnym uczuciem zeków. (…) Wszystko było w nas rozpalone, rozjątrzone, napięte jak struna [8]). Swoją rację żywnościową można zwiększyć, poprzez przekraczanie wyznaczanych norm, jednak te są tak wyśrubowane, że próby sprostania im oznaczają jeszcze szybsze doprowadzenie się na krawędź zagłady: Wyrąb lasu prędzej czy później zabija każdego, kto robi efemeryczną karierę rekordzisty obozowego. Każdy kończy z chorobą serca i inwalidztwem. Łagry są pełne „byłych gwiazd”, ludzi, którzy podpierając się kijkiem, opowiadają, jak to jeszcze niedawno mieli siłę niedźwiedzia i dokonywali prawdziwych cudów [9]; Nie liczą się dawne rekordy inwalidów pracy przymusowej. Jak wyciśniętą cytrynę ciska się ich w najdalszy kąt olbrzymiego śmietnika razem z milionami „dochodiagów” [10]. Zatem mitem jest obietnica dana przez radziecką władzę, że poprzez pracę przymusową można zostać zreedukowanym, odkupić swoje przewiny i wrócić na łono cywilizacji. Radziecka reedukacja poprzez pracę przymusową, której towarzyszy ustawiczne niedojadanie, jest w istocie procesem dehumanizacji: A zatem praca ponad siły i nędza to dwie metody, jakimi odczłowieczony zostaje homo sapiens, który trafi do radzieckiego łagru. Miliony ludzi zmuszane są do pracy, która nie jest ich zawodem [11]. Wydaje się, że podstawowym celem łagrów jest zniszczenie wszelkich okruchów człowieczeństwa, zabicie ludzkiej indywidualności, uświadomienie jednostce, że jest marnym puchem, jednym z wielu trybików, który – gdy tylko pojawi się cień podejrzenia o brak utylitarności – można bez ostrzeżenia zastąpić oraz który poddawany jest ciągłej inwigilacji: Uczucie własnej godności – ten późny i delikatny owoc kultury europejskiej – tępi się u więźnia i depcze, jeszcze zanim się go przywiezie do obozu [12]; Przez lata każdy zek przywyka do poniżającego policyjnego rytuału przeszukań i oględzin, do niedrzemiącego oka i nieustannej obserwacji, do tego, że państwo grzebie w jego bieliźnie i w jego myślach, w jego rzeczach i duszy, jakby to była szuflada biurka, zawsze dostępna do policyjnej kontroli [13]. Idealny zek to człowiek wyprany z emocji, bezwolny, apatyczny, bierny i akceptujący los, który zostaje mu wyznaczony przez państwo poprzez aparat lokalnej, obozowej władzy: Na tym właśnie polega „wychowanie” w obozie. Opiera się ono na założeniu, że myśli, uczucia i przekonania człowieka, niewyjawiane przez lata, powinny ostatecznie także w jego wnętrzu wygasnąć i obumrzeć. Inteligencja, która niezdolna jest przejść tej drogi do końca, w łagrze w dziewięćdziesięciu procentach wymiera. Wszyscy pozostali zapadają na atrofię świadomości i marionetyzację ducha [14]. Następstwem tego procesu jest stupor, letarg, z którego wyrwać mogą osadzonego jedynie jakże rzadkie przebłyski normalności (Człowiek, który przez lata obozu obserwuje istną Niagarę nieszczęść, niezliczenie wiele ludzkich losów, stopniowo przestaje reagować na otaczającą go nienormalność tak ostro jak w pierwszych miesiącach. Początkowo wszystkiemu się dziwi, wszystkim jest wstrząśnięty. Potem przestaje. Już nie zauważa nienormalności tego, co nienormalne. Przeciwnie: wrażenie robi na nim to, co normalne [15]). Pokłosiem dehumanizacji jest też racjonalny egoizm, nakazujący dbać o własny interes, interesować się swoim przetrwaniem: W obozie nikt nie miał ani ochoty, ani możliwości, by ratować ginących. Każdy był zajęty sobą. Rzadkie wyjątki w niczym nie zmieniały obozowej atmosfery. Filantropia w łagrze byłaby tym, czym woda kolońska w rzeźni [16]. To wyplenienie altruistycznych postaw jest o tyle istotne, iż zminimalizowane zostaje ryzyko współdziałania, solidarności czy zjednoczenia, bez czego trudno u skuteczny bunt.

Julius Margolin, podobnie jak inni piszący o łagrach, zauważa jednak drugą stronę medalu hartowania człowieka radzieckiego. Postępujące odczłowieczenie doprowadza do sytuacji, w której więzień, wbrew założeniom, absolutnie nie może być traktowany jako pełnoprawna siła robocza. Osobnik poniżany, głodzony i zastraszany, mający w dodatku świadomość, że jakakolwiek nadmiarowo wydana kaloria to ryzyko rychłej śmierci, koncentruje się jedynie na kilku aspektach swojej egzystencji, do których zaliczają się unikanie pracy oraz poszukiwanie strawy (lub czegoś, co można na nią wymienić): W warunkach masowego i chronicznego niedojadania nadużycia są nieuchronne. Kradnie każdy mający dostęp do dóbr materialnych [17]. Oszukiwanie władzy staje się domeną wszystkich, niezależnie od wyznawanych wcześniej wartości, bo to jedyna strategia dająca nadzieję (choć nie gwarancję) na przeżycie: W kradzieży państwowych ziemniaków i kapusty brali udział ludzie, którzy w minionym życiu ani razu nie zgrzeszyli przeciwko cudzej własności: adwokaci, nauczyciele, sędziowie. Tutaj kradzież była aktem samoobrony, skoro państwo, które przywróciło niewolnictwo, otwarcie stosowało wobec nas przemoc. Nie filozofując, wiedzieliśmy, że moralność jest jedna i niepodzielna, a prawa wspólnoty obowiązują ofiary bardziej niż kata [18]; Naczalstwo oczywiście wiedziało, że kierownik magazynu podjada kartofle, ale mimo wszystko surowo go kontrolowało, obawiając się, że w przeciwnym razie mógłby przekroczyć granice przyzwoitości. Obserwowało się więc kierownika, kierownik obserwował nas, a kradliśmy wszyscy bez wyjątku. Nawet wartownik wstępował do piwnicy na chwilę, żeby napełnić kieszenie [19]; W systemie, który skazuje milionowe masy na podporządkowanie się bez szemrania i niedojadanie, nie da się położyć kresu uniwersalnym nadużyciom [20].

Z punktu widzenia człowieka pochodzącego z kraju cywilizowanego, to, co wyprawia się w Związku Radzieckim jest niemożliwe do wytłumaczenia i pozbawione racjonalności: Tego, co się dzieje z rozgromionymi ludźmi, nie można nazwać nawet tragedią, do tego stopnia bowiem pozbawione to jest sensu i usprawiedliwienia. Tego wszystkiego mogłoby nie być, gdyby władza radziecka nie opierała się na systemie przemocy, wynikającym z fałszywych przesłanek teoretycznych [21]. GUŁag nie jest w stanie efektywnie zarządzać siecią obozów, więc nie przynoszą one zysków: Mowy być nie mogło o ekonomicznym uzasadnieniu istnienia obozów w owym czasie. Olbrzymia ich część składała się z pseudorobotników, dochodiagów, obsługi, z nieprodukcyjnych elementów nie tylko wśród zeków, ale i wśród osób wolnych, zatrudnionych w straży i administracji. Wszyscy ci ludzie nie zarabiali na własne utrzymanie i byli tylko niepotrzebnym balastem dla gospodarki obozu [22]. Jedynym wyjaśnieniem powszechności łagrów w ZSRR jest ich immanentność – obozy są konieczne, bowiem są częścią komunistycznej idei, jej nieodrodnym dzieckiem. Masowy terror, groźba zesłania do łagru wisząca nad każdym dzień i noc, rozbudowany aparat represji to jedyny sposób utrzymania komunistycznego aparatu władzy. Ustrój sowiecki oparty na koncepcji walki klas zawsze będzie potrzebował wrogów, by uzasadnić swoje istnienie, a licznych oponentów (tych rzeczywistych jak i wyimaginowanych czy potencjalnych) trzeba gdzieś przetrzymywać, przy okazji minimalizując koszta ich utrzymania: System pracy przymusowej jest logiczną konsekwencją komunizmu. Nie do pomyślenia jest komunizm w skali ogólnonarodowej, którego istotną nie byłaby okrutna władza centralna, używająca brutalnego przymusu, by zrealizować plan gospodarczy. Nie ma bowiem komunizmu bez państwowego planowania produkcji. Nie ma planowania bez przymusu pracy. I nie ma przymusu pracy bez sankcji w postaci obozu [23]. Wypadkową takiej logiki jest stworzenie warunków, w których człowiek pokazuje się od jak najgorszej strony, udowadniając, jak przeraźliwym oprawcą potrafi być dla swojego bliźniego (Mój stosunek do władzy radzieckiej teraz łatwo określić. Jest nim strach. Dopóki nie przybyłem do tego kraju, nie bałem się ludzi naprawdę. Rosja radziecka nauczyła mnie bać się ludzi [24]).

Bezosobowa breja, w którą zmieniani są ludzie to skuteczna metoda walki z niepokorną, samoświadomą jednostką, przejawiającą tendencje do buntu czy oporu wewnętrznego. Wszelkie ogniki samodzielności myślenia czy protestu zostają bezwzględnie zdławione (Ta właśnie niezależność i świadomość, że mam niepisane prawo do osądzania swojego sędziego, były moim prawdziwym przestępstwem [25]) – człowiek musi pozostać częścią kolektywu, ale kolektywu bezwolnego i posłusznego, któremu mówi się, co ma robić i co o tym myśleć, który nie odważy się  zjednoczyć i wspólnie działać przeciwko swoim oprawcom ((…) powiedzieć „my” znaczyło wziąć na siebie odpowiedzialność za wystąpienie kontrrewolucyjne, bo w Związku Radzieckim prawdo do organizowania masy i mówienia w jej imieniu ma tylko partia i jej organy [26]).

Choć większość Podróży do krainy zeków poświęcona jest tułaczce po gułagowym archipelagu, w książce, w jej pierwszych rozdziałach, można znaleźć również sporo spostrzeżeń na temat II Rzeczpospolitej, ze szczególnym uwzględnieniem Kresów Wschodnich. Autor odmalowuje przed nami napięcia, jakie panują na tych ziemiach pomiędzy ludnością autochtoniczną (Ukraińcami czy Białorusinami), a ludnością polską; kotłujący się pod powierzchnią antysemityzm, czekający na odpowiednie warunku, by się rozplenić; wreszcie powszechne ubóstwo. Młoda II Rzeczpospolita jest krajem trapionym wewnętrznymi niepokojami, borykająca się z nierównościami społecznymi, musząca radzić sobie z etnicznym bulgotaniem. Co ciekawe wszystkie te bolączki okazują się raczej skromnych rozmiarów, kiedy przyłoży się do nich radziecką miarę – ZSRR, w miarę procesu sowietyzacji, niszczy tkankę kulturową w postaci inteligencji bez oglądania się na narodowość (do obozów trafiają zarówno Polacy, Ukraińcy, Białorusini, Litwini jak i Żydzi); w Kraju Rad antysemityzm (którego oficjalnie nie ma) jest jeszcze bardziej agresywny niż na polskich ziemiach; zaś dobytek tych, którzy w II RP uchodzą za nędzarzy, w Związku Sowieckim jest atrakcyjnym łupem dla rosyjskich urków (łagierników osadzonych za przestępstwa kryminalne).

Podróż do krainy zeków to jeszcze jedna, bardzo ważna pozycja traktująca o radzieckich (czy też rosyjskich) obozach pracy przymusowej. Książka to dzieło wspomnieniowe, podobnie jak choćby Moja Kołyma Janusza Siemińskiego, ale z racji swojej kompleksowości i złożoności ma charakter bardziej zbliżony do monumentalnego opracowania Gułag pióra Anne Applebaum. Analiza upodlenia następującego w odczłowieczających, radzieckich warunkach jest bardzo zbieżna z wiwisekcją, jaką przeprowadza Stanisław Asiejew w swojej Świetlanej drodze. Z kolei lekkość pióra Margolina, jak i ciężar oskarżeń kierowanych pod adresem radzieckich przywódców, upodobnia Podróż do krainy zeków do znakomitej powieści Wszystko płynie autorstwa Wasilija Grossmana. Połączenie tak wielu aspektów (grzechem byłoby nie wspomnieć, choćby w tych końcowych zdaniach, interesujących rozważań dotyczących nienawiści czy dygresji poświęconych Dostojewskiemu, z którego nihilistycznego proroka – według Margolina – uczyniła carska katorga, opisana zresztą we Wspomnieniach z domu umarłych) sprawia, że Podróż do krainy zeków to literatura ogromnie wartościowa. Opisuje ona losy człowieka, który zesłany zostaje do sowieckiego piekła – ów nieszczęśnik stara się to piekło nie tylko przetrwać, ale opisać i zrozumieć, co staje się przyczynkiem do dociekań na temat komunizmu w wykonaniu radzieckim czy rosyjskości. Rzecz zdecydowanie godna polecenia, szczególnie, gdy za naszymi granicami Rosjanie nie po raz pierwszy usiłują zaprowadzić swój русский мир.

 

  

P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df


------------------------------

[1] Julius Margolin, Podróż do krainy zeków, przeł. Jerzy Czech, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s. 538

[2] Tamże, s. 12

[3] Tamże, s. 24

[4] Anne Applebaum, Gułag, przeł. Jakub Urbański, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2018, s. 12

[5] Julius Margolin, Podróż do krainy zeków, przeł. Jerzy Czech, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s. 488

[6] Tamże, s. 341

[7] Tamże, s. 166

[8] Tamże, s. 361

[9] Tamże, s. 244

[10] Tamże, s. 246

[11] Tamże, s. 219

[12] Tamże, s. 230

[13] Tamże, s. 310

[14] Tamże, s. 233

[15] Tamże, s. 487

[16] Tamże, s. 323

[17] Tamże, s. 390 – 391

[18] Tamże, s. 378

[19] Tamże, s. 588

[20] Tamże, s. 599

[21] Tamże, s. 502

[22] Tamże, s. 428

[23] Tamże, s. 539

[24] Tamże, s. 344

[25] Tamże, s. 118

[26] Tamże, s. 378

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)