Strony

poniedziałek, 19 czerwca 2023

"Dziennik wojenny. Listy Jacka Hamesha" Ingeborg Bachmann - O usuwaniu gruzów duchowych i moralnych

Ingeborg Bachmann, Jack Hamesh

Dziennik wojenny. Listy Jacka Hamesha

Tytuł oryginału: Kriegstagebuch: Mit Briefen von Jack ­Hamesh an Ingeborg Bachmann
Tłumaczenie: Małgorzata Łukasiewicz
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 88
Format: papier
 


Dwoje młodych ludzi wywodzących się z tego samego kraju, za sprawą pokolenia ojców jednego z nich, staje po dwóch stronach barykady. Spotykają się w chwili, gdy bitewny kurz prawie opada. Wiadomo już, kto znajdzie się pośród pokonanych, a kto będzie wśród zwycięzców. Początkowa nieufność zostaje szybko przełamana za sprawą – a jakże inaczej, skoro wzmianka o tym fakcie pojawia się na naszym blogu – literatury. Zawiązana zostaje uczuciowa nić – choć mocna, to jednak wichry są wyjątkowo kapryśne i silne. Strzępi się. Lada moment się zerwie? Być może, ale nawet jeśli, to atrament już wsiąkł. Pozostał ślad i to nie byle jaki. Jeden z najtrwalszych – słowa. O ich mocy przypomina nam cieniutka książeczka austriackiej pisarki Ingeborg Bachmann (1926 – 1973) opatrzona tytułem Dziennik wojenny. Listy Jacka Hamesha.

Opublikowane przez Wydawnictwo Czarne dzieło składa się z 2 części. Pierwsza z nich to wyimki z dziennika Ingeborg Bachmann (autorki takich dzieł jak Malina czy Symultanka) pisane w ostatnich miesiącach II wojny światowej oraz kilka tygodni po tym, gdy do Austrii wkraczają wojska aliantów. To właśnie na początku brytyjskiej okupacji Austrii niespełna 19-letnia Bachmann poznaje 25-letniego Jacka Hamesha, brytyjskiego oficera, który okazuje się być wiedeńskim Żydem, zbiegłym w 1938 roku do Anglii przed nazistowskim reżimem. Młodzi szybko znajdują wspólny język – razem spędzone lato sprawia, że Jack zostaje przyjacielem nie tylko Ingeborg, ale całej rodziny Bachmannów. W 1946 roku Jack kończy swoją kilkumiesięczną pracę w biurze aliantów ds. ludności cywilnej w Klagenfurcie i wyjeżdża do Palestyny, z której śle liczne listy do bliskiej mu Ingeborg. Owe epistolarne ustępy stanowią drugą część książki.

Fragmenty dziennika Ingeborg Bachmann to interesujące spojrzenie na Austrię z przełomu II wojny światowej i powojnia z punktu widzenia osoby wkraczającej w dorosłość, otoczonej przez nazistowską ideologię, choć jej nie popierającej (mówić można jednak wyłącznie o wewnętrznym, biernym oporze). Z migawek, jakimi raczy nas Bachmann, widać że nawet u schyłku panowania popleczników Hitlera w Austrii, niemal każdy aspekt rzeczywistości jest kontrolowany przez reżim – już na pierwszej stronie dowiadujemy się, że Ingeborg rezygnuje ze studiów i wstępuje do seminarium nauczycielskiego po to, by uniknąć służbowego przydziału do Polski lub szkolenia przeciwpancernego: Wiedziałam tylko, że trzeba podpisać formularz oświadczenia o nieodwołalnej rezygnacji ze studiów. Przez chwilę się wahałam, a potem podpisałam. Nie, jestem pewna, w tym kraju nie będę już studiować, nie w czasie wojny. Co za obłęd, żeby się choć chwilę wahać! [1]. Ów sypiący się świat, pełen alianckich nalotów, zrzucanych z samolotów bomb, plotek o nadciągających Rosjanach i zbrodniach, jakich się dopuszczają oraz fanatycznych nazistowskich działaczy, którzy nieustannie przypominają o konieczności walki do ostatniej kropli krwi, staje się coraz bardziej wrogi i obcy: Nie, z dorosłymi nie da się już rozmawiać [2]. Ingeborg buntuje się i porzuca nauczycielskie obowiązki. Tyle, że podmiotem protestu nie są wyłącznie przełożeni – dziewczyna rzuca również wyzwanie wszechobecnej entropii i związanej z nią destrukcji oraz zniszczeniu. Jedyną słuszną odpowiedzią na narastający chaos wydaje się być alogiczność, absurd, nierozważność: Nie wchodzę już do bunkra. Tschörnerowie zginęli. Ali zmarł następnego dnia. Nasz Ali. Na ulicach nie ma teraz żywego ducha. Dni są takie słoneczne. Ustawiłam krzesło w ogrodzie i czytam. Z całą mocą postanowiłam sobie czytać dalej, gdy nadlecą bomby. Księga godzin jest już całkiem wymięta i pobrudzona [3].

Kiedy huk wybuchów ustaje, zaś kraj – wyzwolony spod nazistowskiej władzy, ale okupowany przez siły aliantów – z wolna podnosi się z gruzów, sytuacja ulega nieznacznej poprawie. Nadal panują strach, niepewność oraz ogólny rozgardiasz: Dlaczego akurat wuj Christl trafił do obozu, podczas gdy najokropniejszymi nazistami byli G. i M., nie wiem; wszyscy uważają, że stoją za tym G., którzy zawsze chcieli być lepsi, a teraz w ogóle każdy na każdego donosi, a zwłaszcza naziści na siebie nawzajem, bo każdy myśli tylko, jak się samemu wykręcić [4]. W trakcie tego konstytuowania się powojennego ładu, gdy stare jeszcze dygocze (młodej Ingeborg spacerującej z Jackiem zdarza się usłyszeć, że: „Chodzi z Żydem” [5], zaś sam Jack stwierdza, iż: O wiele trudniej bowiem jest uprzątnąć gruzy duchowe i moralne (…) [6]), a na horyzoncie nieśmiało maluje się nowe, zawiązują się relacje, które jeszcze kilka lat temu były nie do pomyślenia – jak ładnie ujmuje to Jack w liście z listopada 1946 roku pisanym z Tel Awiwu: Wtedy gdy wszyscy inni nie mogli wyzwolić się od wzajemnej nienawiści, my dwoje się rozumieliśmy [7].

Korespondencja Jacka do Ingeborg to dodatkowa perspektywa na powojenne realia, które zarysowane są z punktu widzenia jednego z wielu ocalonych Żydów próbujących znaleźć szczęście w Ziemi Obiecanej. Listy do Ingeborg Bachmann to z jednej strony zapis duchowych rozterek trapiących Jacka (Moja przyszłość ukazuje mi się jak straszliwy labirynt, z którego nie ma wyjścia. Ale nawet w ciężkich chwilach które nadejdą a już wyraźnie je widzę, będę myślał o Tobie wtedy z pewnością łatwiej przyjdzie mi pokonywać przeszkody [8]), z drugiej zaś to interesujące spojrzenie na Brytyjski Mandat Palestyny, który lada moment przekształci się w niepodległe państwo Izrael: Narodowy honor, państwo żydowskie. Jedyne rozwiązanie Palestyna, ocalenie 100 000 uchodźców, odbudowa, i postęp kultury, misja narodu żydowskiego, przykład itd. [9] to hasła, które słychać na co dzień, choć stan faktyczny mocno różni się od tego pożądanego: Nie ma mieszkań, nie ma pracy, nie ma widoków na poprawę [10]. Entuzjazm pionierów przeplata się tutaj ze zwątpieniem, które jest naturalne w obliczu wyzwań, jakie stają przed żydowskimi osadnikami – Jack sygnalizuje liczne przeszkody, z jakimi trzeba się mierzyć, choć ogrom włożonej pracy sprawia, że nawet efekty cząstkowe są imponujące: Rolnictwo jest nowoczesne, zmechanizowane, wieś jest o wiele bliższa miastu niż w Europie. Ludność wiejska nie jest zacofana, składa się przeważnie z byłych studentów stanu średniego i intelektualistów. (…) Drzewa sadzi się w glebie przez tysiąclecia leżącej odłogiem. Szkoły, biblioteki, kursy wieczorowe, organizacje studiujących robotników, związki zawodowe, konserwatoria, uniwersytet, uczelnie techniczne, wszystko czego potrzeba w nowoczesnym świecie powoli ale niezawodnie się rozwija [11]. Bardzo ciekawe są również uwagi poświęcone położeniu ludności arabskiej, uwagi raczej podkoloryzowane, nasycone poczuciem wyższości i dające dość dobre pojęcie o panujących obecnie napięciach i tarciach na linii Palestyńczycy-Izraelici: Życiowy standard Arrabów podniósł się stokrotnie i kłamią ci co opowiadają że Żydzi wyzuli ich z ziemi. Jeszcze żaden Arrab nie musiał porzucić swojej ziemi. Przeciwnie, od czasu imigracji Żydów, Arrabowie się tutaj pomnożyli, szpitale, urządzenia higieniczne, opieka nad matką i porodem, wszystko to jest pionierskim dziełem niegdyś pozbawionych ojczyzny wygnanych znienawidzonych Żydów [12].

Dziennik wojenny. Z listami od Jacka Hamesha to także fascynujące narzędzie dla tych, którzy znajomość biografii Ingeborg Bachmann traktują jako klucz do interpretacji i zrozumienia jej twórczości (twórczości, w której niemało jest zawoalowanych odniesień do różnych rozdziałów jej żywota). Na metafizyczne perypetie Ingeborg patrzymy w dwójnasób – pozytywem są karty z dziennika protagonistki, zaś negatywem listy Jacka, gdzie znajdują się komentarze dotyczące tych wiadomości otrzymywanych od Ingeborg, których jak dotąd nie odnaleziono. Tym samym Jack staje się przewodnikiem po nieznanym terytorium życiorysu austriackiej autorki.

Wypadkową tej dualistycznej konstrukcji jest wartościowe dzieło, które pozwala spojrzeć na nazistowski reżim oraz austriackie powojnie z jeszcze jednej perspektywy (a właściwie z dwóch perspektyw). Relacja młodej kobiety nieprzychylnie nastawionej do nazistowskich władz przeplata się z historią chłopaka pochodzącego z Austrii, który w mundurze brytyjskim wraca w rodzinne strony, naznaczone krwią pobratymców masowo mordowanych przez hitlerowskich oprawców. Jednocześnie, dzięki listom Jacka, książka to opowieść o obcości i wykorzenieniu, o krzywdzie wyrządzonej Austriakom, Niemcom czy Polakom o żydowskich korzeniach, z których zrobiło się bezpaństwowców, osobników, którym rodzinne strony kojarzą się z cierpieniem i śmiercią. Rzecz równie krótka, co frapująca.


Ambrose
 
 
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df
 

 ------------------------------------

[1] Ingeborg Bachmann, Dziennik wojenny w: Dziennik wojenny. Z listami od Jacka Hamesha, przeł. Małgorzata Łukasiewicz, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015, s. 10
[2] Tamże, s. 13
[3] Tamże, s. 11
[4] Tamże, s. 15
[5] Tamże, s. 19
[6] Jack Hamesh, Listy do Ingeborg Bachmann w: Dziennik wojenny. Z listami od Jacka Hamesha, przeł. Małgorzata Łukasiewicz, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015, s. 41
[7] Tamże, s. 38
[8] Tamże, s. 26
[9] Tamże, s. 31
[10] Tamże, s. 34
[11] Tamże, s. 54
[12] Tamże, s. 54 55

12 komentarzy:

  1. A czy ta książka została wzbogacona jakimś posłowiem albo przedmową? Widzę, że przeczytałeś już prawie wszystko tej autorki, co wydano na język polski. Ja znam ją tylko z nieukończonej powieści „Przypadek F.”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, książka posiada b. ciekawe posłowie autorstwa Hansa Höllera. Heh, a prozy Bachmann nie wydano u nas zbyt wiele, stąd nie tak wiele jest do przeczytania. A "Przypadek F." dopiero przede mną ;)

      Usuń
  2. Książka wydaje się bardzo interesująca. Czytałam tylko jeden tom wierszy Bachmann, który ogromnie mi się podobał. "Malina" dalej czeka na półce. Czy warto przed lekturą tej ostatniej przeczytać właśnie "Dziennik wojenny"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, jak dotąd, czytałem tylko prozę Bachmann. Jej liryka dopiero przede mną. "Malina" jest dość specyficzna, stąd lektura "Dziennika wojennego" to całkiem niezły pomysł, szczególnie z racji ciekawego posłowia, w którym zwrócono uwagę na relację Ingeborg z ojcem.

      Usuń
  3. Gdy czytam, co napisałeś o tej książce, wydaje mi się, że ma ona o wiele więcej stron! Już żałuję, że jest taka krótka i żałuję także, że nie usłyszałam o niej podczas mojej fazy na literaturę austriacką. Rzeczywiście mogłoby to być wprowadzenie do twórczości Bachmann, po którą ostatecznie jeszcze nie sięgnęłam. Niesamowita osobowość - "czytać książki kiedy lecą bomby.." - trzeba mieć odwagę buntowniczki. Wątek palestyński bardzo mnie interesuje - początki państwowości żydowskiej. A ponieważ niedługo chcę literacko wybrać się do Izraela, może zaopatrzę się w "Dziennik wojenny".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznałem już nieco prozę Ingeborg Bachmann, czytam aktualnie sporo literatury około wojennej, no i same notatki Bachmann są równie lakoniczne, co pojemne w treść, stąd mój tekst nieco spuchł ;)

      Jeśli postanowisz zmierzyć się z dorobkiem Bachmann, to wg mnie faktycznie, ten dziennik może być ciekawym wprowadzeniem.

      A do tytułów związanych z początkami państwowości żydowskiej, oprócz tego omawianego, podrzucę jeszcze "Marzenia są drogie" Arnolda Zweiga.

      Usuń
  4. Brzmi ciekawie, już notuję tytuł, choć może nie z etykietką „poza kolejką” :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka to gratka dla miłośników twórczości Ingeborg Bachmann, albo ciekawostka na temat powojennych realiów w Austrii, chociaż w tym kontekście dzieło jest króciutkie i raczej szczątkowe.

      Usuń
  5. Wiem, że to komentarz nieco od czapy, ale zawsze gdy widzę "Jacka" to nie wiem, czy czytać go z polska, czy z angielska. Może to przez (nie)sławną dyskotekę :P

    OdpowiedzUsuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)