Strony

poniedziałek, 6 marca 2023

"Moja Kołyma" Janusz Siemiński - Mroczne aspekty russkowo mira

Janusz Siemiński

Moja Kołyma

Wydawnictwo: Fundacja Ośrodka Karta 
Liczba stron: 122
Format: papier
 
 
 
 

13 listopada 1931 roku do istnienia powołany zostaje Dalstroj (ros. Дальстрой), czyli Zjednoczenie Budownictwa Dalekiej Północy (ros. Tрест строительства Дальнего Севера), podległe NKWD (ros. Народный комиссариат внутренних дел, czyli Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych) przedsiębiorstwo, zajmujące się budową dróg i infrastruktury wydobywczej surowców na rosyjskim Dalekim Wschodzie, w regionie Magadanu-Czukotki, na obszarze Górnej Kołymy. Na barkach tej instytucji złożony zostaje także ciężar eksploatacji bogactw naturalnych (węgla, platyny, złota, uranu, cyny, ołowiu, molibdenu, ropy naftowej) w trudnych, syberyjskich warunkach. Proces ten odbywa się w oparciu o system obozów pracy przymusowej, zwanych łagrami. Sieć miejsc odosobnienia wykorzystujących tanią siłę roboczą osadzonych oplata cały Związek Socjalistyczny Republik Radzieckich, ale to właśnie kołymskie łagry uchodzą za jedne z najcięższych, z których bardzo trudno jest powrócić żywym. Jednym ze szczęśliwców, którym udaje się dokonać tej niezwykłej sztuki jest Janusz Siemiński (1927 – 1997), żołnierz Armii Krajowej, powstaniec warszawski, będący w kołymskiej niewoli przez 9 lat. Jego wspomnienia, spisane przez Małgorzatę Giżejewską, opublikowano na łamach Fundacji Ośrodka Karta pod tytułem Moja Kołyma.

Opowieść Siemińskiego to historia młodego chłopaka (w 1945 roku, gdy jako polski partyzant, już po przejściu pierwszej i drugiej linii frontu wschodniego, zostaje zatrzymany przez oddziały sowieckiego kontrwywiadu SMIERSZ, bohater ma dopiero 18 lat), który przez NKWD uznany zostaje za (…) burżuazyjny pomiot, faszystę [1]. Posądzany o wykańczanie i gnębienie Rosjan oraz Żydów, Siemiński zostaje skazany na (…) piętnaście lat dalnowostocznych isprawitielno-trudowych łagieriej, z artykułu 58 paragraf 9 (dywersja) [2]. Przedmiotem książki jest wyczerpująca podróż na daleką Syberię, żywot w sowieckiej niewoli sprowadzający się do katorżniczej pracy oraz przybycie do jakże odmienionej, PRL-wskiej ojczyzny.

Świadectwo Janusza Siemińskiego to jeszcze jeden rozdział z wielkiej księgi tragedii, jaką stanowią przeżycia związane z pobytem w sowieckich łagrach. Łagrach będących zarówno kwintesencją obsesji Józefa Stalina na punkcie niewolniczej pracy, mającej stanowić ekonomiczny fundament gwałtownie przeobrażającego się Związku Socjalistycznego Republik Radzieckich, jak i podstawowym narzędziem opresji, służącym do kształtowania nowej ludzkiej jednostki (przez rosyjskiego intelektualistę i historyka Michaiła Hellera określanej mianem Homo sovieticus). Łagry uznać można za specyficzny, ale i bardzo przekrojowy wycinek sowieckiego społeczeństwa, stąd obserwacja zachowań osadzonych (zwanych zekami), jak i panujących w niewoli realiów, pozwala dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy na temat sowieckiego państwa oraz jego funkcjonowania. Wydaje się, że celem nadrzędnym aparatu władzy (nie tylko za czasów Stalina, ale także jego następców) jest stłamszenie wszelkich ognisk oporu, atomizacja ludzkiej gromady oraz zasianie terroru tak wielkiego, iż człowiek czuje się niepewny, bezradny i wyalienowany, absolutnie nieufny wobec innych: Z dnia na dzień wszystko się zmieniało, nikt nie wiedział, co przyniesie następna godzina, następny dzień. W życiu zeka nic nie było stałe. Więzień na nikogo nie mógł liczyć, zawsze samotny w swej walce o przetrwanie [3]. Jednocześnie wytworzone zostają okoliczności na tyle bezlitosne i okrutne, że ich następstwem jest postępująca dehumanizacja – wyzbycie się ludzkich odruchów, które w walce o przetrwanie stanowią rodzaj balastu, prowadzi do zezwierzęcenia, które jest o tyle nieuniknione, że alternatywą dla niego jest śmierć: Czuliśmy się zaszczuci i osamotnieni w nieszczęściu. Ekstremalne warunki nie sprzyjają postawom jednoczącym ludzi, przeciwnie – wywołują potrzebę indywidualnej samoobrony. To nie był jednorazowy kataklizm łączący ludzi. Tu każdy miał w perspektywie długie lata walki o każdy dzień [4].

Autor zauważa i podkreśla znamienny fakt, który niejednokrotnie umyka ludziom nie zmuszonych nigdy do podejmowania niełatwych wyborów w sytuacjach wymykających się skromnemu, człowieczemu postrzeganiu i doświadczeniu, i przez to zbyt łatwo ferujących wyroki na temat tego, co godne jest absolutnego potępienia czy bezbrzeżnej pogardy, tzn., że to jak odpowiemy na dany (w tym przypadku negatywny) bodziec nie zależy wyłącznie od człowieka, który jest nań narażony. O tym, czy postąpimy moralnie czy niemoralnie decyduje też kontekst, który może w tak znacznym stopniu limitować nasze reakcje, iż skala tego, co właściwie, a co nie, jaką stosujemy w codziennym życiu, zdecydowanie traci na aktualności: Wepchnięto nas w to bagno i każdy chciał się z niego wydostać, nie jako bohater, ale jako żywy człowiek. To nie znaczy, że na zawsze traciliśmy cechy ludzkie. Kiedy warunki zmieniały się choć trochę na lepsze, i my stawaliśmy się ludźmi. Pomagaliśmy innym, dzieląc się tym, czego mieliśmy więcej [5]. Sam Siemiński nie ukrywa przed nami własnej demoralizacji, wyznając do jakiego stopnia został upodlony i odczłowieczony: Tu nie było miłosierdzia, litości dla starszych czy słabszych. Każdy walczył, żeby zdobyć jedzenie i napełnić brzuch [6]. Tym samym autor przypomina nam, że dramat wszelakiej maści totalitaryzmów zasadza się w tym, iż jego przedstawiciele z reguły nie zadowalają się władzą absolutną. Paranoidalny lęk przed utratą swej potęgi nakazuje gnębić, nękać i zastraszać – każdy jest podejrzany, nikt nie może czuć się bezpiecznie, a co gorsza, nikt nie może pozostać niewinny, nieskażony, czysty. Totalitarni dysydenci współtworzą środowisko, w którym niemal niemożnością jest nie uczestniczenie (choćby w minimalnym stopniu, jedynie pośrednio poprzez przemilczenie czy nie reagowanie na niesprawiedliwą krzywdę) w gnębieniu i prześladowaniu innych – ofiary stają się równocześnie oprawcami, co zapewnia trwałość systemu o tyle, że coraz mniej jest chętnych do jego obalenia, bowiem wraz z jego zniszczeniem, na jaw mogłyby wyjść niewygodne fakty.

Moja Kołyma jest więc dowodem na sprawność radzieckiego systemu w gnębieniu obywateli swoich oraz tych pochodzących z krajów, które po II wojnie światowej znalazły się w orbicie wpływów Związku Sowieckiego. Ale zarazem książka Janusza Siemińskiego to jeszcze jedno potwierdzenie niewydolności łagrów, traktowanych w kategoriach taniej siły roboczej. Autor w swojej relacji potwierdza zagadnienie, które bardzo szeroko omawia Anne Applebaum w swojej monumentalnej pozycji Gułag, tzn., że radzieckie obozy pracy przymusowej nie przynoszą spodziewanych dochodów, ponieważ cechują się tragiczną wydajnością, wynikającą z wszechobecnego oszustwa i mataczenia. Praca, za którą nie otrzymuje się wynagrodzenia, a jedynie porcje pożywienia (czy jego kiepskich substytutów) nie pokrywającego wydatku energetycznego, koniecznego do wyrobienia zakładanej normy, to najkrótsza droga do pobudzenia ludzkiej wyobraźni i kreatywności, by wywiązać się (albo raczej: wyłgać się) ze swoich obowiązków jak najmniejszym kosztem: Norma dzienna przypadająca na jednego więźnia z siekierą wynosiła sześć metrów sześciennych drewna, z piłą – dwa razy więcej. Żeby ułatwić sobie pracę i szybciej wykonać normę, więźniowie do składania sągów wybierali jakąś górkę czy choćby wzniesienie i okładali je ściętymi klocami, tak żeby nie spostrzegł tego normirowszczyk – wolnonajemny odpowiedzialny za sprawdzanie wykonanej normy [7]; Teren, który miał być w przyszłości odkryty i zerwany, był przebadany kontrolnymi szurfami przez specjalne ekipy. Jeśli mimo wszystko znalazło się potem jakiś większy, uszkodzony, rozerwany wybuchem samorodek, trzeba go było schować albo wyrzucić; zdać go nie było można, bo dostałoby się dodatkowy wyrok za umyślne uszkodzenie. Wszystkie szurfy były sprawdzane i mierzone przez wolnego, geologa-normirowszczyka, odpowiedzialnego za dokładność wykonanej pracy. Te pomiary także były także potrzebne do wyliczenia normy wykonanej przez brygadę. Brygadzista dogadywał się z nim, za złoto, by dopisał więcej. I tak przecież to wszystko szło w powietrze [8]; Więźniowie, którzy drewnianymi grabiami przegarniali koryto też mogli ukraść jakiś samorodek. Kradło się, gdzie się tylko dało, zawsze i wszędzie. Byle konwojent nie zauważył [9].

Dodając do tego opis obozowych zasad i realiów, uwagi poświęcone więźniom kryminalnym i politycznym oraz panującym między nimi stosunkom, wreszcie perypetie związane z powrotem do ojczyzny i trudności związane z piętnem łagiernika, okazuje się, że dzieło Siemińskiego, choć bardzo krótkie, jest niezwykle treściwe. Jego uzupełnieniem jest bardzo faktograficzny esej Dalstroj, autorstwa Mirona Etlisa i Anatolija Szyrokowa, poświęcony historii Dalstroju. Obie te pozycje, składające się na Moją Kołymę, tworzą bardzo ciekawe dzieło, które w świetle wydarzeń rozgrywających się za naszą wschodnią granicą (trwająca od 2014 roku rosyjska okupacja Krymu i towarzyszące jej rozpalenie Donbasu, pełnoskalowa inwazja putinowskich sił zbrojnych na Ukrainę z 24 lutego 2022 roku, pojawiające się relacje pokroju Świetlana droga Stanisława Asiejewa), okazuje się zaskakująco aktualne, pozwalające zrozumieć, czym jest tak wychwalany przez prorosyjskie środowiska ruski świat (ros. русский мир). Róbmy więc wszystko, by nie dane nam było go zakosztować i (nadal) pomagajmy Ukraińcom, walczącym z rosyjskim najeźdźcą i oprawcą.
.

 

P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df


------------------------------

[1] Janusz Siemiński, Moja Kołyma, Fundacja Ośrodka Karta, Warszawa 1995, s. 13

[2] Tamże, s. 14

[3] Tamże, s. 29

[4] Tamże, s. 5

[5] Tamże, s. 7

[6] Tamże, s. 30

[7] Tamże, s. 24

[8] Tamże, s. 57

[9] Tamże, s. 67

6 komentarzy:

  1. A czy autor dokładnie opisuje, czym żywił się w łagrze, jakie były dzienne racje żywnościowe i co wchodziło w ich skład?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomina, że dieta oparta była na wodnistej zupie i chlebie gorszej lub najgorszej jakości. Mięso jadł 2 razy - raz potajemnie zabił kota żony komendanta obozu, a za drugim razem, wraz z innymi zekami upolował psa, który oddalił się z pobliskiej wioski. Gdy był umierający (dochodiaga), to zdarzało mu się grzebać w odpadkach.

      Usuń
    2. Biedny kot i biedny pies... Ale głód nie zna litości, kto umiera z głodu, staje się bezlitosny dla wszelkich stworzeń. Skoro już jesteśmy przy psach i kotach, w „Zabić głodem” Miron Dolot opisuje, jak w czasach Hołodomoru w jego wsi aktywiści zastrzelili wszystkie koty i psy – po to tylko, by pozbawić rolników nadziei na to ostatnie źródło pożywienia. Martwe zwierzęta leżały na stosie i gniły, a po tygodniu takiego gnicia wartownicy zaczęli rozdawać je tym ludziom, którzy mieli chęć zjeść takie mocno nieświeże mięso.

      Usuń
    3. Niestety, ale zwierzęta także stają się ofiarami systemów totalitarnych, które starają się kontrolować ludność za pomocą ograniczania dostępu do żywności. A w Hołodomorze to właśnie było najstraszniejsze - propaganda tak mocno odczłowieczyła, zdehumanizowała ukraińskich chłopów (których przemianowano na "kułaków"), że przyjezdni aktywiści nie traktowali ich jak ludzkich istot, stąd łatwiej było o takie złośliwości, podłości, o jakich piszesz (wspomina o tym Wasilij Grossman w powieści "Wszystko płynie" - będzie o niej długo).

      Usuń
  2. Super! No i kolejna pozycja na półki must read :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ta ma jedną niewątpliwą zaletę - jest bardzo krótka, więc nawet jeśli wepchnie się ją do kolejki, to inne książki nie powinny być zbytnio oburzone :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)