Claudia Piñeiro
Katedry
tytuł oryg. Catedrales (2020)przetłumaczył: Tomasz Pindel
audiobook
czytają:
Maria Seweryn i Wojciech Stagenalski
długość nagrania 10 godz. 3 min
wydawnictwo Sonia Draga 24 listopada 2021
ISBN: 978-83-8230-289-9
Sięgając po Katedry w wersji audio, której głosów użyczyli Maria Seweryn i Wojciech Stagenalski, o autorce dzieła nie wiedziałem niczego kompletnie. Dopiero po odsłuchaniu całości doczytałem, iż Claudia Piñeiro jest współczesną (ur. 1960) argentyńską pisarką, dziennikarką, autorką scenariuszy telewizyjnych i sztuk teatralnych. No, ale to było potem – najpierw zacząłem słuchać.
Trzy dekady temu zwłoki Anny, najmłodszej z trzech sióstr Sarda mieszkających w prowincjonalnej argentyńskiej mieścinie, poćwiartowane i spalone, zostały znalezione na opuszczonej parceli służącej starszym za dzikie śmietnisko, zaś młodszym za nieoficjalne boisko. Sarda to rodzina może w okolicy nie najbogatsza, ale znana jako porządni ludzie i dobrzy katolicy. Co mogło doprowadzić do tej tragedii? Po trzydziestu latach nadal nie wiadomo, kto był jej sprawcą i jak do niej doszło…
Wydaje się, że będziemy mieli oto do czynienia z klasycznym kryminałem lub thrillerem, zależnie od tego, jak autorka uznała za stosowne rozłożyć akcenty w kompozycji dzieła. Okazuje się jednak, że absolutnie nie jest to thriller, ani nawet kryminał, choć jest i trup, i śledztwo, zarówno oficjalne, jak i prywatne dociekania na temat tożsamości sprawców oraz ich motywów.
W powieści kryminalnej kluczową postacią jest zwykle ktoś, najczęściej policjant lub detektyw, kto usiłuje wykryć sprawcę przestępstwa będącego centralnym punktem fabuły, i większość uwagi pisarza, a potem czytelnika, jest poświęcona mniej lub bardziej realistycznemu opisowi procesu wykrywczego. Z reguły więc narrator jest przywiązany do prowadzącego śledztwo. Katedry takie nie są. Na uwagę zasługuje bardzo ciekawa konstrukcja powieści – narrator jest pierwszoosobowy, ale zmienny; Claudia Piñeiro po kolei oddaje głos różnym osobom związanym ze sprawą, z ofiarą. Siostry, przyjaciółka, ojciec i inni… Dzieło w całości składa się tylko i wyłącznie z przypominających spowiedź opowieści kolejnych, niemal równoważnych co do powieściowej roli, bohaterów. I Bynajmniej nie mówią oni tylko o przedmiotowej tragedii. Zmienny narrator wypowiadający się w pierwszej osobie to wyższa szkoła jazdy i niewielu z tych pisarzy, którzy się na to decydują, jest w stanie w pełni stanąć na wysokości zadania, jakim jest taki zabieg. Argentyńska autorka pokazuje tutaj prawdziwy kunszt sięgając po narrację z perspektywy wszystkich postaci mających swoje znaczenie dla konstrukcji intrygi i wykorzystuje do maksimum zalety tego sposobu narracji.
Jak pisze redaktor notki wydawniczej, Katedry to bezkompromisowa i przejmująca wiwisekcja rodzinnych więzi i społecznych przesądów, a śmierć Anny jest gdzieś w tle. W tle, co nie znaczy, że na drugim planie. Jak kamień rzucony na gładką wodę wywołuje rozchodzące się daleko kręgi, które odbijają się od przeszkód na jej powierzchni, tak ta tragedia dramatycznie wpływa na losy wielu osób i jednocześnie jest impulsem do analizy ich zachowań, postaw, motywów oraz procesów decyzyjnych.
Argentyńska pisarka objawiła się jako mistrzyni genialnej, niespiesznej narracji, zarazem wyważonej i kipiącej emocjami. Wielokrotnie przez dłuższe fragmenty w świecie przedstawionym nie za wiele się dzieje, niemal nie ma akcji, ale za to aż gotuje się w duszach bohaterów.
Katedry to nie powieść akcji, to nie tylko powieść psycho~ i socjologiczna, ale i krytyczna analiza różnych rodzajów bycia. Bycia człowiekiem, bycia osobą. Poddaje niezwykle głębokiemu oglądowi takie kardynalne filozoficznie elementy ludzkiego bytu jak wiara, myślenie, prawda, manipulacja i hipokryzja. Bierze pod lupę jako przeciwstawne siły wiarę i wolność myśli, konfrontuje je ze sobą i ukazuje korzyści oraz cenę, jaką się płaci za dokonanie wyboru między nimi, niezależnie od tego, czy to decyzja świadoma i aktywna, czy bierna. I podkreśla, że niezależnie od tego, jakiego wyboru dokonamy i który zestaw korzyści wybierzemy, zawsze zapłacimy odpowiednią cenę, świadomie lub nie.
Jak się zorientowałem, większość czytelników, również wydawca, uważają, iż Katedry są ostrą, porażającą krytyką fanatyzmu religijnego, w tym wypadku katolickiego. Nie wiem jaki był zamiar twórczyni dzieła, ale dla mnie można je interpretować dużo szerzej – to pokazanie różnicy między nieskrępowanym, samodzielnym, dociekliwym myśleniem z jednej, a wiarą z drugiej strony. Niekoniecznie wiarą w Boga, takiego czy innego – wiarą w cokolwiek. Wiarą w ideologie, w teorie rasowe, spiskowe, nawet w naukę. Szkoda, że w przekonaniach żadnej z postaci Claudia Piñeiro nie zauważa, że przeświadczenie, iż Boga nie ma, też jest rodzajem wiary. To jednak tylko szczególik nie zmieniający faktu, że genialnie pokazuje korzyści, które daje wiara i które do różnych jej rodzajów przyciągają całą masę ludzi, ale i niebezpieczeństwa, jakie za tym wyborem idą. Po przeciwnej stronie jest droga rozumu i indywidualności, kreowania siebie samego, przedstawiona z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli także z ceną, jaką trzeba zapłacić za podążanie nią. Ceną, która wielu przeraża, a innych po prostu zniechęca.
Nie jest prawdą, co twierdzi wydawnictwo i wielu krytyków, że autorka piętnuje bierność wierzących, która pozwala szerzyć się złu. Jedna z głównych postaci, która wręcz samobiczuje się ze względu na skutki swej bierności, nie jest wierząca, więc chyba według Claudii Piñeiro bierność jest problemem ludzi niezależnie od ich zapatrywań religijnych, politycznych czy innych, i ja się z nią w pełni zgadzam.
Im więcej człowiek wie, tym lepsze pytania umie postawić, ale ten cytat można rozumieć dwojako. W konkretnym, dosłownym, użytym w powieści znaczeniu, wiedza jest pozytywem, gdyż stawiając kolejne, coraz lepsze pytania, dochodzimy do prawdy, do wiedzy (na przykład o tym, kto jest sprawcą przestępstwa). Jednak wiedza może też przynieść ból, gdy odpowiedzi okażą się inne, niż przypuszczaliśmy, a ponadto, w drugim znaczeniu, którego niestety w powieści zabrakło, wiedza sprawia, że im więcej wiemy, coraz więcej jest tego, czego jeszcze nie wiemy, a my coraz bardziej jesteśmy świadomi rosnącego lawinowo obszaru naszej niewiedzy i ograniczoności wiedzy oraz tego, iż kolejne odpowiedzi przyniosą tylko jeszcze więcej, jeszcze trudniejszych pytań. Na innym poziomie wiedzy, ale zawsze…
Kluczowe jest jednak, by każdy mógł sam zadecydować, czy chce prawdy, czy też nie, i jakiej prawdy chce, bowiem Prawda, której się nam odmawia, boli aż do ostatniego dnia.
Katedry to również rozważania na temat tego, co to znaczy być. Napisano już o tym całe biblioteki, ale jak widać i tak można zawsze odkryć coś nowego, co dotąd uciekało i Piñeiro się to udało. Odkryła pamięć. Pamięć – bez tego nie ma nas, nie ma niczego.
W powieść wplecione jest mnóstwo interesujących wątków i ciekawostek różnego kalibru, jak mechanizmy racjonalizowania decyzji po fakcie, niepamięć następcza, syndrom Stendhala, ciemna strona natury Wita Stwosza czy bardzo cenne uwagi na temat na temat wybiórczego czytania Pisma Świętego prowadzące do manipulacji wiernymi choćby w sprawie roli kobiet w rodzinie i społeczeństwie. Argentynka przepięknie pisze o słowach, o ich roli i znaczeniu, w tym o przewadze listu tradycyjnego nad innymi formami komunikacji.
Faktycznie, widać i wręcz czuć, że sama bardzo dużą wagę przykłada do słów. Styl jest niezwykle oryginalny, lecz nie jest to żonglowanie czy zadziwianie słowami, ale mistrzowskie, powolne, przemyślane, wycyzelowane ich użycie sprawiające, że narracja jest po prostu genialna i nie tyle nawet wciąga, co uwodzi i hipnotyzuje czytelnika. Jedyne, czego mi zabrakło, to być może większe zróżnicowanie stylu formułowania myśli przez poszczególnych bohaterów i stylu języka, jakim operują. Może autorka świadomie tak uczyniła (na przykład, by podkreślić podobny poziom umysłowy bohaterów, by nie było wątpliwości, że „potencjalnie”, „wyjściowo” byli takimi samymi ludźmi), albo też jest to sprawką tłumacza, który nawiasem mówiąc i tak sprawił się po mistrzowsku. To jednak jedyne, co mogłoby być inaczej, choć chyba tak jak jest i tak jest niesamowicie. Narratorzy również sprawili się na piąteczkę, więc wersja w postaci audiobooka jest kuszącą alternatywą dla druku. A Katedry to dzieło niemal perfekcyjne, które chyba w każdym czytelniku, niezależnie od przekonań, światopoglądu i preferencji czytelniczych, pozostawi głęboki ślad. Gorąco polecam
Wasz Andrew
P.S. Nie pozwólmy, by wojna na Ukrainie nam spowszedniała, by nas zmęczyła. Trzeba żyć normalnie, robić swoje, ale nie wolno zapominać o tych, którzy walczą i umierają również za to, byśmy mogli żyć normalnie. Trzeba ich wciąż wspomagać. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! zrzutka.pl/adr4dn.
Ostatnio kupiłam obie niedawno wydane książki Claudii Piñeiro - "Katedry" i "Elena wie". Cieszę się, że mogę spodziewać się tak świetnej książki - o misternej konstrukcji i kunsztownym języku, z głęboką warstwą psychologiczną. Myślę, że wrócę jeszcze do Twojej recenzji po przeczytaniu książki, do czego bardzo mnie zachęciłeś.
OdpowiedzUsuńChętnie się przekonam, jak Ty ją odbierzesz. Sam też będę się rozglądał za czymś jeszcze tej pisarki.
UsuńPoszukam tego audiobooka w swojej bibliotece!
OdpowiedzUsuńGdyby nie było, to może mają akcję taką jak u nas - „poleć książkę” - i może zakupią :)
Usuń