Wasyl Słapczuk
Księga zapomnienia
Bohater powieści Księga zapomnienia stwierdza z nutą goryczy w głosie: Teraz moje życiowe procesy toczą się w spowolnieniu. Powoli myślę, powoli piszę… Przede mną nic nie wybucha, znajduję się poza walką. Szybki jest jedynie czas. Szybki i bezlitosny jak wybuch [1]. Egzystencja po tak traumatycznym, a zarazem pełnym najintensywniejszych doświadczeń zdarzeniu, jakim jest wojna to dla wielu weteranów nie lada wyzwanie. Powrót na łono społeczeństwa i bytowanie w warunkach pokoju może być dla nich procesem długotrwałym, wymagającym nie mniejszego nakładu sił niż tego, jaki jest konieczny, by przetrwać wojenną zawieruchę. Tę prawdę bardzo ciekawie przybliża nam autor rzeczonej Księgi zapomnienia, tj. Wasyl Słapczuk (ur. 1961), ukraiński pisarz, poeta i krytyk literacki, uczestnik radzieckiej interwencji w Afganistanie w 1981 roku.
Dzieło Słapczuka to proza interesująca, a przy tym bardzo oryginalna z racji formy, jaką przyjmuje. Głównym bohaterem utworu, a zarazem pierwszoosobowym narratorem jest bezimienny mężczyzna zajmujący się szeroko rozumianym pisarstwem. Na chleb zarabia tworząc teksty reklamowe czy prospekty, natomiast po godzinach usiłuje przelać na papier swoje wspomnienia z odległej przeszłości – które podobnie jak ma to miejsce w przypadku Słapczuka – wiążą się ze służbą wojskową w trakcie wojny afgańskiej (trwającej w latach 1979 – 1989). Literatura pełni rolę terapeutyczną, pozwalając uporządkować (nie zawsze chwalebne) epizody, których uczestnikiem jest protagonista oraz pogodzić się z zaznanymi stratami (te, związane m.in. z aspektami fizycznymi, także pokrywają się z brakami, z jakimi musi borykać się Słapczuk, i które to niełatwo jest zaakceptować). Kuracją jest powieść o roboczym tytule Porażka przedstawiająca losy Mykoły Koli Korneluka, chłopca z chutoru i wnuka zootechników, którego wichry kapryśnej fortuny rzucają w niegościnne, górskie rejony Afganistanu – Mykoła, wzorem Słapczuka oraz bezimiennego narratora Księgi zapomnienia zostaje wojownikiem internacjonalistą i również płaci za to ogromną cenę. Cała ta misterna konstrukcja – to zapętlanie się i rekurencja, czyli odwoływanie się funkcji (a tutaj książki) do samej siebie – zdaje się być próbą odpowiedzi na pytanie czym jest wojna i w jaki sposób jednostka, może poradzić sobie z ogromem bodźców, jakie ona indukuje.
Ta część dzieła, w której występuje pierwszoosobowy narrator, z dużą dozą prawdopodobieństwa będący alter ego Wasyla Słapczuka, odznacza się eseistycznym charakterem. Mężczyzna, mąż i ojciec, relacjonuje postępy nad swoją pracą, okraszając je licznymi dygresjami i przemyśleniami orbitującymi wokół walk (sankcjonowanych wszelakiej maści powodami), przy czym prowadzona aktywność pisarka osadzona jest w środowisku domowych pieleszy. Jest to zabieg o tyle ciekawy, że świadkiem okołowojennych rozważań jesteśmy nie tylko my, czytelnicy, ale również małżonka naszego anonima, bardzo krytycznie podchodząca do omawianych zagadnień i tym samym pełniąca rolę advocatus diaboli. A przyznać trzeba, że jest o czym dyskutować, bowiem protagonista zasypuje nas ogromem cytatów i wyimków poświęconych konfliktom – ich naturze, przyczynom czy skutkom. Przywołane zostają sentencje bądź większe ustępy (ale i konkretne postawy przyjmowane w obliczu wojny) autorstwa filozofów, teologów, naukowców, wojskowych, pisarzy oraz polityków, usiłujących pochwycić sedno wojny w karby słów. Friedrich Nietzsche, Jean-Paul Sartre, Siergiej Bułgakow, Jewgienij Nikołajewicz Trubiecki (Trubieckoj), Lao-tse, Sun-zi, Milorad Pavić, Andrzej Stasiuk, Czesław Miłosz, Mario Vargas Llosa, Fiodor Dostojewski, Aleksander Błok, Nikołaj Gumilow, Jurij Łotman, Ernest Hemingway, Jerome David Salinger, William Faulkner, Kurt Vonnegut, Robert Greene, Henry de Montherlant, André Gide, André Malraux, Georges Bernanos, Charles Baudelaire, Erich Maria Remarque, Ernst Jünger, Max Frisch, Yukio Mishima, Jun'ichirō Tanizaki, Reginald Horace Blyth, Alessandro Baricco, Umberto Eco, Roman Gary, Oksana Zabużko, Winston Churchill, Adolf Hitler, Charles de Gaulle, David Hackworth, Albert Einstein czy Andriej Sacharow to długa, aczkolwiek niekompletna lista nazwisk, do jakich odwołuje się narrator.
Mnogość odniesień i rzetelny przegląd owocują szeregiem spostrzeżeń, z których skomponować można kompleksowy obraz wojny. Wśród tych licznych obserwacji na uwagę zasługuje silnie zaakcentowanie faktu, że udział w boju to przeżycie wysoce zindywidualizowane, wywołujące spektrum różnorodnych reakcji – i o ile z zewnątrz, wojna to niemal zawsze brutalna kakofonia destrukcji i agresji, o tyle z punktu widzenia jej uczestnika nie można mówić o jednym, spójnym sposobie odbioru i postrzegania tego zjawiska (przywołując słowa Jurija Łotmana: (…) pisać o wojnie jest tak samo trudno, „jak opisywać ogromną przestrzeń, która nie ma dokładnych granic i nie ma wewnętrznej spójności” [2]). Na kartach utworu przywołane zostają świadectwa tych, dla których bitewna kurzawa to rodzaj katharsis, szansa, by sprawdzić, gdzie znajdują się nasze wewnętrzne granice humanitaryzmu czy okazja, by wykazać się męstwem. Przeciwieństwem tych romantycznych (i chyba naznaczonych niemałą dozą naiwności) wizji jest ujęcie zakorzenione zarówno w statystyce jak i w psychologii, tj. podkreślenie, że wojna to okres chaosu i dezintegracji, kiedy katalizowane są zachowania skrajne i niezwykle trudne do przewidzenia: Człowiek jest nieokreślony i zmienny, a wojna to jedynie ekstremalne okoliczności, które tę ludzką nieokreśloność i zmienność wyzwalają w pełnej okazałości, unaoczniając je i pozwalając wyrazić [3]. Ten dualistyczny charakter wojny (szlachetność i moralny brud, wzniosłość i podłość, wielkość i małość) to wg narratora pokłosie wyobrażeń, jakie na jej temat żywi wielu z tych, którzy nie zetknęli się z nią w praktyce: A prawda polegała (i polega) na tym, ze są dwie wojny: zmyślona i prawdziwa. Zmyślona wojna została stworzona przez teoretyków strategii wojennych działań, z poetyckimi opisami walk, oficjalnymi komunikatami i nawet relacjami naocznych świadków. A prawdziwa wojna to suma brudu i krwi, zwierzęcy strach, potworność, całkowita niedorzeczność… [4]. Ta faktyczna, bardzo turpistyczna natura konfliktu bywa mocno pudrowana, bowiem gdyby jego brzydota, okrucieństwo i bezsens były widoczne w całej rozciągłości, to niełatwo byłoby znaleźć chętnych do umierania za prozaiczne cele, udekorowane odpowiednio szumnymi hasłami: Zrozumiałe, że w swym najprawdziwszym znaczeniu wojna jest antyestetyczna, ale czy całe to błoto, ten smród, cała ta niehigieniczność nie są przyozdobione (podmalowane) różnymi galowymi sznurami, orderami, kokardami i naszywkami? [5].
W kontekście tego ogromu dywagacji i rozmyślań poświęconych marsowemu rzemiosłu, pisana przez narratora powieść Porażka może zaskakiwać swoją zawartością, bowiem mamy w niej do czynienia jedynie z odpryskami wojny – brak tutaj dynamicznych opisów walk, ryku zwycięzców, jęku pokonanych, sparszywienia i dehumanizacji czy owego poczucia, że stykamy się z czymś wielkim i niezmierzonym, a przy tym niekontrolowanym jak ma to miejsce w przypadku żywiołu czy kataklizmu. Alter ego Słapczuka uświadamia, że wystarczy muśnięcie wojny, otarcie się o nią, by zostać skazanym na ogromne niebezpieczeństwo, z jakim mogą wiązać się tragiczne konsekwencje (zmagają się zresztą z nimi Wasyl Słapczuk, bezimienny narratora jak i Kola): Zamierzam pokazać, jak śmiertelne może być jedynie samo dotknięcie wojny. Mówiąc obrazowo, jeśli wojna to kamień, który rzucono do wody, to mnie interesuje nawet nie ten zrodzony z uderzenia plusk, lecz fale, które się rozchodzą i rozchodzą, w dalszej kolejności uruchamiając jakieś następne mechanizmy (…); te fale-kręgi przypominają tarczę strzelniczą – nie stawiam przed sobą jakichś globalnych zadań, chcę jedynie półgłosem powiedzieć, że kiedy zaczyna się strzelać, to nawet jeśli trafia się w białe pole poza tarczą, w „mleko”, boli tak samo jak wtedy, kiedy trafia się w sam środek, w „jabłuszko” [6]. Jednocześnie wojna zaprezentowana zostaje jako czas, kiedy świat wartości moralnych staje się niezwykle względny i płynny – niezwykłe okoliczności wydają się uprawomocniać postępowanie i czyny, jakie w okresie pokoju uchodzą za niedopuszczalne czy niegodne: Wojna przesuwa, rozmywa granice tego, co dozwolone. Na wojnie wolno zabijać. Wrogów, oczywiście. A kiedy broń do rąk bierze kobieta, dziecko? A jeśli nawet broni nie mają, ale ty uważasz ich za swoich wrogów? [7].
I o ile wyrywki z biografii Koli to ukazanie wojny i jej następstw z perspektywy szeregowego żołnierza, nierzadko i niebezpodstawnie określanego często mianem mięsa armatniego, o tyle konstatacje bezimiennego narratora to usiłowania spojrzenia na wojnę przez pryzmat tych, którzy ją rozpętują. W tym ujęciu wojna ukazana jest jako środek do realizacji określonych celów, przy czym Słapczuk zdaje się sugerować, że aby wyeliminować tego typu podejście, konieczna jest zdecydowana postawa międzynarodowych środowisk politycznych, które muszą działać zniechęcająco poprzez jasne i wyraźne sygnalizowanie, że jest to środek złudny i fałszywy: Wojna to narzędzie. I dopóki człowiek będzie chciał tego, co tym narzędziem może osiągnąć (albo tylko będzie sądził, że osiągnie), dopóty groźba wojny pozostaje codzienną rzeczywistością [8]. Zapobieganiu wojny sprzyja też rozprawianie się z resentymentami, których kulawość warto obnażać i demaskować, bowiem: Narody, jak i poszczególne jednostki, mają tendencję do szukania przyczyn swoich porażek i niepowodzeń w działaniach wroga, do zwracania spojrzenia nie do środka, ale na zewnątrz [9].
Księgę zapomnienia trudno czytać w oderwaniu od tego, co stało się 24 lutego 2022, kiedy to wojska Federacji Rosyjskiej dokonały inwazji na terytorium Ukrainy. Napisany w 2013 roku utwór, a więc tuż przed rozpoczęciem wojny w Donbasie, która wybuchła 6 kwietnia 2014, zaznacza newralgiczne położenie Ukrainy na mapie Europy, bowiem to tutaj krzyżują i ścierają się wpływy świata Zachodu oraz Rosji: Nietrudno zrozumieć stanowiska i interesy Ameryki i Rosji (im o Ukrainę wcale nie chodzi, Ukraina jest dla nich jedynie miejscem, pustym miejscem, przez które przechodzi front), ale kto mi pokaże Diogenesa, który znajdzie na Ukrainie obrońcę interesów Ukraińców? [10]. Racząc się Księgą zapomnienia blisko 10 lat po jej wydaniu, widać, że dla Słapczuka konflikt na linii Rosja-Ukraina jest w zasadzie nieunikniony, a jego praźródeł można doszukiwać się w ideach prawosławnych teologów rosyjskich z początku XX wieku (przytoczone zostaję słowa m.in. Siergieja Bułgakowa), którzy w wielkich wojnach upatrywali możność zjednoczenia i odnowy duchowej swojego narodu: Wojna światowa oprócz wszystkich swoich niezliczonych konsekwencji oznacza nowy, wielki etap w historii rosyjskiej tożsamości, a szczególnie w mentalnym wyzwoleniu rosyjskiego ducha od zachodniego kłamstwa ideologicznego, wielkim upadku bożków, nowej i wielkiej wolności [11]. Narrator niezwykle celnie puentuje te wielkoruskie, intelektualne miazmaty: (…) ich religią jest Rosja, a wojna – jedynie sposobem na adorację i uwielbienie [12]. Podobną koncepcję zdaje się wyznawać Władimir Putin, który dzięki starannie prowokowanym pożogom (Czeczenia, Gruzja, Mołdawia, Ukraina), legitymuje rozszerzanie swojej władzy i wynikających z niej uprawnień, co w rezultacie coraz mocniej przybliża Rosję do dyktatury totalitarnej.
Co interesujące, w Księdze zapomnienia nie brak zgryźliwych komentarzy pod adresem Ukraińców. Wasyl Słapczuk nie ma zbyt dobrego zdania o swoich rodakach, przypisując im bogaty wachlarz słabostek i wad. Punktowana jest choćby nieumiejętność świętowania sukcesów i zbyt mocne przywiązanie do wydarzeń historycznych naznaczonych klęską. Klęską, którą się hołubi, która staje się żyzną glebą dla martyrologicznego samoudręczania się (przy tych fragmentach trudno nie doszukać się podobieństw do polskich realiów). Zaznane porażki celebruje się i świętuje, ale nie wyciąga się z nich należytych lekcji oraz wniosków, co owocuje cyklicznym ich powtarzaniem (Nie twierdzę, że Ukraińcy mają obowiązek fetować zwycięstwa. Nie, ale zdecydowanie potrzebujemy umiejętności spożytkowania tak zwycięstw, ja i porażek. Każda wygrana i każda klęska powinny być kolejnym etapem w procesie doskonalenia [13]). Słapczuk gani też swych rodaków za trwanie w zawieszeniu i próżni, za brak zdecydowanego głosu w siłowaniu się kultur prodemokratycznego Zachodu i postsowieckiego Wschodu: (…) prawie dwie dekady drepczemy w miejscu, niezdatni ani do wojny, ani do pokoju… [14].
Ostatnią składową Księgi zapomnienia, nad którą warto się pochylić jest styl, w jakim jest utrzymana. Wasyl Słapczuk tworzy prozę przesyconą autotematyzmem – narrator niejednokrotnie zwraca się bezpośrednio do czytelnika, zdradza tajniki swojego warsztatu, dzieli się rozterkami towarzyszącymi kolejnym etapom powstawania dzieła. Nie brak również autoironii czy drobnych złośliwości pod adresem po fachu. Wszystkie te elementy dobrze uzmysławiają nam, ile energii trzeba poświecić, by spłodzić książkę rzetelną i solidną. A przyznać trzeba, że ta sztuka Słapczukowi udała się znakomicie, bowiem Księga zapomnienia to wciągająca opowieść weterana radzieckiej interwencji w Afganistanie, to piękna historia o sile miłości, która potrafi wyleczyć nawet najgorsze rany, wreszcie to kompendium wiedzy na temat wojny oraz zniszczeń, do jakich ona prowadzi. Słapczuk przekonująco ukazuje jałowość i zgubność wojny, która zawsze wiąże się z krzywdą, cierpieniem i niesprawiedliwością, a która (odpowiedzialnym za jej rozpętanie) nierzadko przynosi efekty odwrotne od zamierzonych. Szkoda, że wielu ludzi nie potrafi zrozumieć tych prawd.
P. S. W świetle putinowskiej inwazji szczególną uwagę przykuwają wspomnienia dotyczące standardów panujących w radzieckiej armii, które – ujmując rzecz bardzo oględnie – nie są zbyt wysokie. Powszechna demoralizacja i zdziczenie, kiepskie wyposażenie, ogromna samowola, nieliczenie się z ludzkim życiem, brak szacunku dla weteranów, niesubordynacja, przemoc psychiczna i fizyczna wobec żołnierzy młodszych stopniem po części wyjaśniają, dlaczego radziecka interwencja w Afganistanie zakończyła się fiaskiem. Śledząc doniesienia z frontu ukraińskiego, można odnieść wrażenie, że mimo upływu czasu, pozycja szeregowego sołdata oraz wzorce funkcjonowania rosyjskiej armii niewiele się zmieniły. Miejmy nadzieję, że Ukraina będzie dla Federacji Rosyjskiej równie bolesną i brzemienną w skutkach lekcją, co Afganistan dla ZSRR. Слава Україні!
P. S. 2 Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym, prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
------------------------------------
Nie wiedziałem, że to aż takie interesujące. Przesuwam na górę listy :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że i mnie ta książka bardzo pozytywnie zaskoczyła. Pozycja wydana została na naszym rynku już kilka lat temu, ale w ogóle o niej nie słyszałem, a tymczasem to bardzo wartościowa literatura. O powieści przypomniała inicjatywa ArtRage - nie tak dawno można było nabyć "Księgę zapomnienia" w formie ebookowym, a dochód ze sprzedaży przeznaczony został na pomoc Ukrainie.
UsuńJa już miałem ją na liście od jakiegoś czasu, ale oceny nie były aż tak zachęcające, by się przepchnęła. Teraz co innego. A akcja z dochodem zacna.
UsuńPs. W moim motcie świadomie pominąłem przecinek pomiędzy "jedynym" i "prawdziwym". Z przecinkiem znaczenie jest nieco inne niż bez.
Ha, tak to z tymi ocenami bywa. Zaraz kiedy rozpocząłem lekturę, też rzuciło mi się w oczy, że książka nie cieszy się zbytnią sympatią czytelników, a tymczasem mnie mocno wciągnęła. W tym konkretnym przypadku może chodzi o styl, który początkowo nie ułatwia procesu czytelniczego.
UsuńP.S. Ok, przyjąłem.
Nie lubię, kiedy autor wychwala swoich rodaków i przypisuje im same dobre cechy, ale kiedy ich za dużo krytykuje, też mi się to nie podoba. Krytyka i pochwały muszą być wyważone. Czy nie miałeś wrażenia, że w tej książce jest za dużo krytykowania?
OdpowiedzUsuńNo tak, granica pomiędzy rzetelną oceną a uogólnieniem i stereotypem jest bardzo cienka. Ale akurat w tym wypadku, krytyki nie jest aż tak dużo - pojawia się w kilku fragmentach, które zebrałem w jeden akapit i może stąd wrażenie nadmiarowości. Bo wg mnie ilość (i poziom) krytyki jest jak najbardziej akceptowalna. No i pozwala zrozumieć to, co dzieje (i działo się) na Ukrainie, gdzie proces wykuwania się poczucia tożsamości narodowej przebiega nieco inaczej niż w naszym kraju.
UsuńNo - delikatnie mówiąc. Nigdzie chyba proces skurwiania narodu przez ruskich komunistów nie był tak brutalny.
Usuńdopowiadając - skurwianie to termin użyty po raz pierwszy bodajże w książkach Suworowa, zaś zaczerpnięty z nomenklatury samych rosyjskich komunistów. Przyjąłem, bo idealnie oddaje i główne cechy, i wszelkie niuanse działań, jakie wobec podbitych narodów stosował Stalin.
Usuń"Władza skurwia, a władza absolutna skurwia absolutnie"? ;)
UsuńAleż się tu awrukopochodnych namnożyło ;)
Usuń