Mieczysław Gorzka
Martwy sad
seria: Cienie przeszłości #1
audiobook
czyta: Filip Kosior
wydawnictwo: Bukowy Las 2019
ISBN: 9788380742444
Wachmistrz Krzysztofa Bochusa na tyle zatarł me wcześniejsze złe doświadczenia ze współczesnymi polskimi, niesprawdzonymi twórcami kryminałów, iż postanowiłem zaryzykować kolejnego nowego dla mnie autora. Padło na Mieczysława Gorzkę (jeśli się nie odmienia, to przepraszam), Dolnoślązaka rocznik 1970, z wykształcenia ekonomistę. Martwy sad, jego debiut powieściowy z 2019, otwiera cykl kryminalny z wrocławskim komisarzem policji Marcinem Zakrzewskim jako główną postacią.
By the way - jeśli autor przełożył część własnych przekonań i sposób oceny rzeczywistości na swojego protagonistę, to znaczy, że jest mi dość bliski duchowo. No i ta słabość do pączków z adwokatem... To jednak tylko taka osobista dygresja była...
Na peryferiach Wrocławia dochodzi do makabrycznego zabójstwa. Na miejsce zbrodni udaje się oczywiście ekipa policyjna wraz z naszym dzielnym komisarzem. Zakrzewski pieszo podejmuje w ciemnościach pościg za sprawcą i zostaje przez niego obezwładniony. Morderca pozostawia jednak komisarza przy życiu, ale przed odejściem szepcze mu do ucha Widziałem, jak diabeł chodzi tam na palcach. To samo zagadkowe zdanie Marcin usłyszał trzydzieści lat wcześniej z ust swego brata bliźniaka, który potem zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Co dalej tradycyjnie nie będę zdradzał. Spojlerowanie kryminału to jedna z gorszych rzeczy, jakie można zrobić czytelnikowi.
Powiem od razu, że rzecz jest niesamowicie klimatyczna, wciągająca i trzyma w napięciu, mimo wielkich, rażących wręcz niedociągnięć. Styl daleki jest od doskonałości. Zdarzają się sporadyczne powtórzenia i inne takie, zauważalne nawet w wersji audio, ale kwadrat o boku jednego metra kwadratowego to już wstyd i hańba. Szkoda, że Gorzka nie zwrócił się do jakiegoś rzetelnego recenzenta przed wydaniem powieści, bo te babole tak łatwo przecież było usunąć.
Fabuła w założeniu nie była zła, pomysł na samą intrygę kryminalną nawet niezły, ale potem… Autor zdecydowanie przedobrzył - główny bohater, niby inteligentny, doświadczony detektyw, policjant, w ogóle łebski facet, a przez całą książkę nie potrafi skojarzyć czegoś, co czytelnikowi od razu przychodzi do głowy jako jedna z pierwszych hipotez - nie powinno się tak pisać. I nie mówię o tym, co często można przeczytać u różnych recenzentów, i co moim zdaniem nie świadczy o nich zbyt dobrze, mianowicie o tym, że „wiedziałem”, bo nie ma czegoś takiego ani w śledztwie, ani w powieści, że się wie - mówię o możliwościach, które się same nasuwają jako wymagające sprawdzenia. Czytelnik od razu widzi tę pominiętą opcję i nie może znaleźć w tekście żadnego powodu, dla którego ani jeden z powieściowych policjantów jej nie widzi.
Bardzo naciągane jest też, że policjanci, delikatnie mówiąc, nie od razu sprawdzają najbardziej oczywiste miejsca ukrycia zwłok, jak na przykład nie zaglądają do nieczynnej studni, nawet gdy wraz z archeologiem przekopują całe podwórko, na którego środku ta studnia sterczy. No, ale z drugiej strony, może to akurat jest realne, jeśli się popatrzy na działania policji i „wyniki” najgłośniejszych polskich śledztw. Albo na dokumenty o sprawach w USA czy innych krajach.
Sprawa z planem, na którym są krzyżyki, to już porażka. Super inteligentni gliniarze, a nie wiedzą tego, co im powie każde dziecko – jeśli na mapce są krzyżyki, to wskazują albo na skarby, albo na trupy. Ta ślepota na sprawę krzyżyków jest dla mnie tak sztuczna, i trwa tak długo, że denerwowała mnie przez większą część książki.
Czytałem wiele negatywnych głosów na temat warstwy obyczajowej Martwego sadu, a w szczególności wątku romansowego protagonisty. Mam jednak wrażenie, że te akurat głosy są niesprawiedliwe. Może ich autorzy nigdy naprawdę nie byli kochani i pożądani ani sami podobnych uczuć nie zaznali? Nie czytali nawet literatury starożytnej? Trzeba odróżnić prostytucję małżeńską, w której odpowiednikiem szczęścia są wysokie dochody i poprawnie skonstruowane umowy notarialne, stabilizacja ponad wszystko i wygodne życie jako priorytet, od miłości, która niezależnie od wieku musi być z samej swej definicji choć trochę naiwna i irracjonalna, a czasami bywa nawet zabójcza i totalnie destrukcyjna. W miłości może się zdarzyć pełne spektrum wszelkich możliwych interpersonalnych konstelacji od A do Z i od czasów greckich czy rzymskich niewiele nowego tu wymyślono, więc wątki obyczajowe wcale nie są w Martwym sadzie takie nierealne, naiwne ani infantylne.
Gdy mówimy o komisarzu Marcinie Zakrzewskim i innych powieściowych postaciach, to choć może nie powalają głębią i autentyzmem, jednak są wystarczająco, poza głównym czarnym charakterem, przekonujące i wiarygodne. Wraz z niesamowitym klimatem powieści tworzą całość zadziwiająco wpływającą na czytelnika. Mieczysław Gorzka ma prawdziwy talent do tworzenia mrocznej, niepowtarzalnej atmosfery, skoro te aspekty niemal całkowicie zacierają niesmak pozostawiany przez wspomniane niedociągnięcia i urzekają odbiorcę specyficznym klimatem Martwego sadu.
Piszę o odczuciach z odbioru książki czytanej - nie wiem jak się ma to w wersji drukowanej. Podejrzewam, że dużo zrobił tutaj Filip Kosior, który jest wręcz stworzony do interpretacji mrocznych powieści kryminalnych. Po przesłuchaniu audiobooka planuję więc sięgnąć po następną część cyklu zatytułowaną Iluzja, a Martwy sad polecam – może się naprawdę spodobać. Choć z drugiej strony must read na pewno to nie jest.
Wasz Andrew
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)