Strony

środa, 29 września 2021

Shūsaku Endō "Volcano" - Rzecz o wygasaniu

Shūsaku Endō

Volcano

Tytuł oryginału: Kazan
Tłumaczenie: Richard A. Schuchert
Wydawnictwo: Sceptre
Liczba stron: 172





Zgodnie z myślowymi kliszami i schematami, starość, szczególnie w przypadku osób, które w dotychczasowym życiu nie zaskoczyły nas niczym kontrowersyjnym, kojarzy się ze spokojem czy wręcz stagnacją. Przywiędłe zmysły nie chłoną już otaczających nas bodźców ze zbyt wielką intensywnością, w efekcie czego egzystencja płynie stałym, monotonnym rytmem, bez poważniejszych wahnięć. Tymczasem kapryśna fortuna uwielbia płatać figle, stąd nierzadko okazuje się, że to, co bierzemy za nudną rutynę jest jedynie skorupą, pod która skrywają i rozgrywają się niemałe ludzkie dramaty. Przypomina nam o tym japoński pisarz Shūsaku Endō (1923 – 1996), autor powieści Volcano.

Fabuła książki, z akcją osadzoną na Wyspie Kiusiu w powojennej Japonii, oparta jest na dwóch wątkach zbiegających się w jednym punkcie, którym jest tytułowy wulkan Akadaké. Ognista góra milcząca od długiego, jak na ludzką miarę, czasu to źródło obsesji dwóch mężczyzn. Jinpei Suda to świeżo emerytowany kierownik sekcji z lokalnego Instytutu Meteorologii, który ostatnie 15 zawodowych lat poświęca obserwacjom i badaniom wulkanu. Ukoronowaniem udanej kariery ma być publikacja monografii Historia erupcji Akadaké, której sednem pozostaje teza, że okres aktywności Akadaké ma już za sobą. Zgoła odmienne przekonanie żywi Durand, były francuski ksiądz, pełniący swego czasu działalność misyjną w Japonii. Ów, przed 8 laty odsunięty od posługi, duchowny jest przeświadczony, że: Akadaké niewątpliwie wybuchnie. Bo Zło samo w sobie jest wulkanem, który nigdy nie wygaśnie [1]. Rychła i nieunikniona eksplozja to według Duranda boska kara, która musi spaść na garstkę japońskich wiernych planujących budowę domu rekolekcyjnego na zboczach Akadaké za niemożność pojęcia rzeczywistej istoty chrześcijaństwa.

Sednem prozy Shūsaku Endō są portrety psychologiczne mężczyzn w podeszłym wieku, którzy zmuszeni zostają do skonfrontowania się z samym sobą. Postępująca słabość kruchego i wrażliwego ciała przykuwa obu osobników do łóżka, co jest jednoznaczne z ogromem wolnych chwil. Bezczynność fizyczna skłania mózg do wzmożonej pracy, co owocuje licznymi refleksjami.

W przypadku Duranda, człowieka zgorzkniałego i cynicznego, jesteśmy widzami wręcz masochistycznego tarzania się we własnym upadku. Można odnieść wrażenie, że poprzez prowokacyjne zachowanie Francuz pieczołowicie pielęgnuje swój obraz apostaty, palącego za sobą wszystkie mosty: (...) nawet Kościół starał się w miarę możliwości traktować tego starego człowieka niczym jakiegoś skażonego, niebezpiecznego potwora [2]. Wydaje się, że klęska poniesiona na polu apostolstwa diametralnie odmienia Duranda, w sercu którego rozpala się zaciekła nienawiść. Stąd niemal wszystko, co japońskie wzbudza gniew i agresję, ale co ciekawe, bohater nie robi absolutnie niczego, by opuścić Kraj Kwitnącej Wiśni. Przyjmując jałmużnę w postaci opłaconego pobytu w szpitalu, kornie spędza ostatnie momenty swojej egzystencji, rozpamiętując jej poszczególne etapy, licząc przy tym, że będzie mu dane być świadkiem zagłady niewielkiej społeczności lokalnych chrześcijan.

W niewiele lepszym położeniu znajduje się Jinpei Suda, dla którego emerytura oznacza odcięcie od czegoś, co było nie tylko pracą, ale i pasją. Sytuację pogarsza niespodziewana choroba, która zjawia się praktycznie wraz z zakończeniem kariery. Schorzenie szybko skazuje Sudę na samotność, a nawet ostracyzm – Jinpei ze zgrozą przygląda się reakcjom najbliższych, które dalekie są od troski czy bezinteresownej chęci niesienia pomocy. Protagonista bardzo boleśnie uzmysławia sobie, jak nietrwałe i podatne na najmniejszy podmuch złośliwego losu są jego rodzinne relacje, wznoszone na tak lichych fundamentach jak dbanie wyłącznie o pozory czy brak emocjonalnego zaangażowania: Przypomniał sobie jak swego czasu poruszyła go lektura, w której starszy człowiek opisywał smutek płynący z faktu, że nigdy nie kładł dłoni na ciele swej żony w innym celu, niż uciszenie jej chrapania. Ale przypadek Jinpeiego był jeszcze smutniejszy, bo Jinpei nie mógł już dotykać swojej małżonki. Chociaż przez tyle lat ci dwoje byli jednym ciałem, teraz stali się sobie zupełnie obcy [3].

Zarówno Suda jak i Durand boleśnie doświadczają negatywnych aspektów starości, która w tak przykrej formie stanowi odpłatę za dotychczasowy byt. Obaj ze zgrozą uświadamiają sobie bezmiar uczuciowej pustki, jaką naznaczona jest ich wegetacja. Zamknięcie się w bańce własnych upodobań (zahaczających niekiedy o fiksację) skutkuje obumarciem międzyludzkich więzów. To zmurszenie, zepsucie, zbutwienie objawia się w pełni w chwili, gdy ciało odmawia posłuszeństwa – właśnie w takich przykrych okolicznościach brak ludzi szczerze troszczących się o ich stan zdrowia stanowi niemożliwy do zignorowania dowód klęski poniesionej na płaszczyźnie społecznego współżycia. Oboje w mniejszym bądź większym stopniu padają ofiarą izolacji i zapomnienia, będącymi następstwami ich postępowania. W tym kontekście bardzo gorzkiej wymowy nabiera konstatacja wypowiedziana przez doktora Koriyamę, nawiedzającego Sudę w sennych majakach: Lecz kiedy stajemy się świadomi naszych błędów – czyż na tym właśnie nie zasada się tragedia starości? – nie zostaje nam zbyt wiele czasu, by wiedzę tę spożytkować i zacząć na nowo lepsze życie [4].

Tym rozważaniom dotyczącym podeszłego wieku towarzyszą dygresje poświęcone chrześcijaństwu, które ukazywane jest z egzotycznej (z punktu widzenia europejskiego czytelnika), bo japońskiej perspektywy. Za sprawą Duranda, Shūsaku Endō – sam będący japońskim chrześcijaninem – zastanawia się, czy przyjęcie nauk Jezusa jest możliwe w Kraju Kwitnącej Wiśni, gdzie na skutek odmiennej kultury i innych doświadczeń historycznych, nie wykształciło się zbyt silne poczucie winy czy koncepcja grzechu, znamienne choćby dla cywilizacji świata Zachodu, będące przy tym w niemałym stopniu fundamentem chrześcijańskiej wiary. Figura Duranda – niespełnionego misjonarza przebywającego przez lata w obcym, pod względem religijnym i kulturowo, środowisku, daremnie proszącego Boga o potwierdzenie słuszności podejmowanej działalności – to z kolei ukazanie trudu bezgranicznego zaufania Bogu. Oba ta zagadnienia – niemożność zrozumienia istoty chrześcijaństwa przez Japończyków oraz milczenie Wszechmogącego, który bez reakcji przypatruje się cierpieniu swoich dzieci – zostaną znacznie bardziej rozbudowane i rozwinięte w powieści Milczenie, wydanej w 1966 roku, a więc 6 lat po opublikowaniu Wulkanu. Z drugiej strony, pomijając czysto teologiczne ujęcie, warto odnotować podobieństwa występujące pomiędzy buddyzmem a chrześcijaństwem, sprowadzające się do służby bliźniemu – w tym celu z naukami świętego Franciszka z Asyżu zestawiony zostaje fragment wiersza Nie lękając się deszczu Kenjiego Miyzawy, wyznawcy buddyjskiej szkoły Nichirena:

Obserwuj bacznie, słuchaj pilnie,
Ucz się wszystkiego, co możesz,
Nigdy nie licz się z kosztami,
Gdy znajdzie się chore dziecko na Wschodzie,
Idź i zaopiekuj się nim,
Gdy znajdzie się matka na Zachodzie,
Idź i pomóż dźwigać jej ciężary
[5]

Ostatnią, ale równie istotną składową powieści jest sam wulkan. Z racji ogromu poświęconej mu uwagi, Akadaké jawi się jako pełnoprawny bohater. Poznajemy historię jego powstania oraz aktywności, obserwujemy również jego wpływ na codzienny byt Duranda oraz Sudy. Co więcej,  Shūsaku Endō chętnie nasyca wulkan bogatą symboliką. Samotna, majestatyczna, obecnie cicha, lecz przed laty plująca ogniem, góra może być traktowana jako uosobienie Duranda oraz Sudy – obaj mężczyźni, w kwiecie wieku zaradni i aktywni, pod koniec swojego żywota skazani są na odosobnienie, któremu towarzyszy narastająca cisza: Wulkan przypomina człowiecze życie. W młodości daje się ponieść pasjom, płonąc żywym ogniem i plując lawą. Ale kiedy się zestarzeje, przyjmuje na swe barki ciężar minionych grzechów i staje się cichy niczym grób [6]. Ponadto, sylwetka Akadaké stanowi dla autora pretekst do snucia pięknych i malowniczych pejzaży: Zmierzch zaczął z wolna sygnalizować swoje nadejście. Niebo wciąż było czyste, ale zimowe słońce, za sprawą którego zbocza Akadaké przybrały barwę słoniowej skóry, stopniowo gasło. Pojedyncza smuga żółtawego dymu delikatnie dryfowała na północ [7]; Promienie popołudniowego słońca odbijały się łagodnie od fal morza, które było spokojne niczym śródlądowe jezioro [8].

Podsumowując, Volcano śmiało można uznać za kolejną udaną książką w bogatym dorobku Shūsaku Endō. Japoński pisarz podejmuje charakterystyczne dla swojej prozy zagadnienia, które koncentrują się wokół takich kwestii jak moralność, starość czy religijność. Płaszczyzną do podjęcia tej szerokiej palety tematów są drobiazgowo nakreślone portrety psychologiczne bohaterów, którzy muszą zmierzyć z nieuchronnością śmierci. Ten powiew bliskiego końca nadaje dziełu melancholijnej atmosfery, którą uzupełnia sylwetka samotnego, (prawdopodobnie) wygasłego wulkanu Akadaké. Wypadkową jest piękna powieść o odchodzeniu, które często odbywa się w takich okolicznościach, jakie sami wykreowaliśmy swoją dotychczasową życiową postawą.

Ambrose

 

------------------------------------
[1] Shūsaku Endō, Volcano, przeł. Richard A. Schuchert, Wydawnictwo Sceptre, Londyn, s. 48
[2] Tamże, s. 40
[3] Tamże, s. 106 - 107
[4] Tamże, s. 137
[5] Tamże, s. 33
[6] Tamże, s. 13
[7] Tamże, s. 153 - 154
[8] Tamże, s. 166 

2 komentarze:

  1. Wszystkie przewodnie motywy prozy Shūsaku Endō są dla mnie bardzo interesujące. Szkoda niestety, że dla potencjalnych wydawców raczej nie... Czytając o obu bohaterach (opisałeś ich bardzo plastycznie) zastanawiałam się, czy są w powieści momenty, kiedy obaj panowie ze sobą rozmawiają, ścierają, dyskutują. I czy taka relacja może stała się dla nich czymś ożywczym pod koniec życia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, z Shūsaku Endō to faktycznie ciężka sprawa. Kiedy w 2016 roku do kin wchodziła amerykańska ekranizacja "Milczenia" w reżyserii Martina Scorsese, miałem nadzieję, że może jakiś wydawca zainteresuje się innymi dziełami pisarza, ale niestety skończyło się tylko na wznowieniu "Milczenia".

      A co do zetknięcia bohaterów, to owszem, dochodzi do niego w szpitalu. Ale jako, że oboje to ludzie zapatrzeni przede wszystkim w siebie, nie potrafią z tego spotkania wyciągnąć niczego konstruktywnego czy pocieszającego.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)