Strony

piątek, 9 lipca 2021

Radosław Rak "Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli" - O Golicji i Głodomerii albo tragiczny (anty)bohater

Radosław Rak

Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli

Wydawnictwo: Powergraph
Seria: Kontrapunkty
Liczba stron: 464





Rok 1846 to jeden z wielu tragicznych okresów w niełatwej i naznaczonej krwią historii Polski, chociaż z rokiem tym wiązano spore nadzieje. To właśnie wtedy zaplanowano wybuch powstania, które swoim zasięgiem objąć miało trzy zabory, i którego skutkiem miało być odrodzenie się polskiej państwowości. Co istotne, spiskowcy, pomni na klęski ponoszone w poprzednich zrywach narodowowyzwoleńczych, zaczęli uwzględniać czynnik chłopski, który zaczął jawić się jako nieodzowny w odniesieniu końcowego sukcesu. Tyle, że warunek konieczny do rozbudzenia patriotycznych uczuć wśród jednej z najuboższych warstw społecznych – zniesienie poddaństwa – wywracał do góry nogami dotychczasowy porządek oparty na powinnościach feudalnych, z czym wielu szlachciców nie mogło się pogodzić. Opieszałość w temacie poprawy doli chłopów została skrzętnie wykorzystana w zaborze austriackim, w którym to urzędnicy Cesarstwa Austro-Węgierskiego dążyli do zantagonizowania włościan i ziemiaństwa. Proces ten zakończył się pełnym sukcesem – nie dość, że powstanie krakowskie, które rozpoczęło się w nocy z 21. na 22. lutego 1846 roku udało się zdusić niemal w zarodku (za koniec zrywu podaje się datę 3. marca 1846 roku), to dzięki rozpuszczonej plotce o rzekomej akcji zbrojnej, jaką to szlachta miała przeprowadzić przeciwko chłopom, doszło do gwałtownych rozruchów określanych mianem rabacji galicyjskiej. W ich wyniku zbrojne bandy chłopów zrabowały bądź zniszczyły prawie 500 dworów szlacheckich, zabijając przy tym wg różnych szacunków od 1200 do 3000 osób, niemal wyłącznie ziemian oraz ich urzędników. By przekonać się dlaczego włościanie tak ochoczo przyłączali się do antyszlacheckiego buntu, warto zapoznać się z panującymi podówczas stosunkami. Dobrą ku temu okazją jest oczywiście literatura, i to nie tylko historyczna. Spośród pozycji beletrystycznych godna uwagi jest choćby powieść Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli autorstwa Radka Raka (ur. 1987), która w 2020 roku uhonorowana została Nagrodę Literacką "Nike".

Książka to fikcyjna biografia Jakóba Szeli (1787 – 1860), jednego z najbardziej znanych przywódców chłopskich wystąpień. Szela to postać tragiczna, którą trudno jednoznacznie oceniać – z jednej strony uważany jest za zdrajcę odpowiedzialnego za rzeź wielu polskich patriotów oraz klęskę krakowskiego powstania, z drugiej zaś uchodzi za obrońcę uciśnionych, który walnie przyczynił się do poprawy chłopskiej doli. To właśnie na motywie niejednoznaczności i antynomii oparta jest koncepcja dzieła Radka Raka, bowiem polski autor decyduje się na dosłowne potraktowanie dualizmu postaci Jakóba Szeli..

Takie rozwiązanie fabularne staje się możliwe dzięki zastosowaniu elementów fantastycznych. Pisarz wplata w swoją prozę wątki baśniowe, plotąc życiorys Szeli z mitów, legend oraz ludowych podań. Czarty, wiedźmy, rusałki, Król Węży, wyrywane i ofiarowywane innym serca – czegoż to nie znajdziemy na kartach utworu, który żywo korzysta z folkloru Pogórza Jasielskiego, Strzyżowskiego oraz Beskidu Niskiego. W rezultacie Baśń o wężowym sercu – powieść osadzona w konkretnych realiach społeczno-obyczajowych Królestwa Galicji i Lodomerii – to najprawdziwsza klechda, w której świat rzeczywisty naznaczony jest niemałym, onirycznym sznytem.

Dzieło nie samą konwencją baśniową jednak stoi – Baśń o wężowym sercu to w ogromnej mierze opowieść o ucisku i ciemiężeniu włościan przez szlachtę. Rak precyzyjnie odmalowuje warunki panujące na galicyjskiej wsi, ukazując tym samym jak trudny i beznadziejny był los ówczesnego chłopa, który niemal zupełnie zależał od widzimisię pana: A do dworu, nie obraźcie się, każdy cham ma urazy, krzywdy i rany od pokoleń niewylizane. To i idą rachunki wyrównywać. Za niesprawiedliwie liczoną pańszczyznę, za kupowanie i sprzedawanie ludzi, jakby byli bydłem albo kurami, za nieuznawanie dawnych przywilejów, za gwałcenie dziewek, za palenie chałup tym, co posłali dzieci do szkoły, za zakaz wędrowania poza własną wieś, za podatki od kminku, grzybów i jagód, które każdemu winny się należeć darmo jak woda, bo nikt ich przecież w lesie nie sadził, a już na pewno nie panowie… [1]. Radek Rak boleśnie uświadamia nam, że galicyjski chłop z połowy XIX wieku w oczach swojego pana to w zasadzie istota niższego rzędu, z którą najprościej jest się porozumieć za pomocą przemocy.

Baśń o wężowym sercu pozwala zrozumieć dlaczego świadomość narodowa w niższych warstwach społecznych kształtowała się tak mozolnie, dlaczego chłopi z reguły nie palili się do tego, by ginąć za sprawę polską, która utożsamiana była z gnębicielami i ciemiężycielami, tj. szlachtą. Z tego też względu utwór Radka Raka to niezbyt pochlebny portret ziemiaństwa, którego przedstawiciele w większości jawią się jako osoby odklejone od otaczającego ich świata i nie dostrzegające zachodzących w nim zmian – narastająca od lat wrogość ze strony chłopstwa podsycana przez austro-węgierskich urzędników jest ignorowana bądź lekceważona, bowiem w powszechnym mniemaniu chamstwo jest zbyt głupie, by umiało się zorganizować i realnie zagrozić jaśnie panom. Symbolem tej umysłowej ciasnoty jest przytoczona autentyczna historia Antoniego Bryka (1820 – 1881), chirurga i profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, który jako syn chłopa przez lata gnębiony był przez hrabiego Kazimierza Krasickiego, żądającego od Bryka, wtedy jeszcze studenta medycyny Uniwersytetu w Wiedniu, by ten wrócił do rodzinnej wsi i przejął po zmarłym ojcu gospodarstwo oraz zobowiązania pańszczyźniane. Bryk, aby odwlec powinności zmuszony był wstąpić do cesarsko-królewskiej armii w charakterze lekarza wojskowego, zaś dopiero zniesienie poddaństwa w Galicji w 1848 roku całkowicie uwolniło go od roszczeń Krasickiego, którzy (…) pisali do namiestnika pisma, by im tego Bryka oddać, bo to ich chłop, a miejsce chłopa w polu i w gnoju [2].

Z racji podjętej tematyki książka cechuje się raczej mrocznym i ponurym klimatem, który zostaje jednak przełamany malowniczymi opisami przyrody. Radek Rak, z pochodzenia dębiczanin, umiejętnie pokazuje piękno najbliższego regionu, tj. Pogórza Strzyżowskiego, Pogórza Jasielskiego oraz Beskidu Niskiego. Budowane z pozazdroszczenia godną lekkością słowne pejzaże wywierają ogromne wrażenie i kuszą, by się w nich zanurzyć. Jednocześnie ta urokliwość natury żywo kontrastuje z brzydotą i podłością człowieczych charakterów, które zostają bardzo mocno wyeksponowane.

Ostatnim akcentem godnym czytelniczej uwagi jest język, jakim operuje autor. Baśń o wężowym sercu stylizowana jest na wiejską gawędę, która przytaczana jest językiem delikatnie nasyconym archaizmami oraz przyozdobionym ciekawymi porównaniami (za drobną dysharmonię uznać można przewijające się momentami zbyt gęsto wulgaryzmy). Nie zmienia to jednak faktu, że polszczyzna, jaką raczy nas Radek Rak jest bardzo dźwięczna i przyjemna dla ucha – niektóre fragmenty aż proszą o to, by przeczytać je na głos i cieszyć się brzmieniem.

Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli jest bardzo ciekawą interpretacją biografii postaci niezwykle tragicznej, a przy tym znamiennej dla polskiej historii. Radosław Rak z ogromną wprawą i w idealnych proporcjach miesza ze sobą prawdę historyczną oraz ludowe przypowieści, z których udało się uzyskać intrygującą miksturę pozwalającą zagościć na galicyjskiej wsi z połowy XIX wieku oraz poznać targające nią konflikty i dramaty. Warto przeczytać!

Ambrose

 

------------------------------------
[1] Radosław Rak, Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli, Wydawnictwo Powergraph, Warszawa 2021, s. 432 – 433
[2] Tamże, s. 274

9 komentarzy:

  1. Ta mieszanka baśni, legend, mitów oraz historycznej prawdy (bo pisarz czerpał przecież ze źródeł historycznych, prawda?) wydaje się być fascynująca. Tak samo jak piękna polszczyzna, melodia języka.... Czy możesz przytoczyć jakiś opis przyrody beskidzkiej? Czytać w górskim plenerze książkę pana Raka - marzenie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czerpał, czerpał i to całkiem sporo. Interesującym uzupełnieniem książki jest posłowie dr Arkadiusza Więcha, w którym to zostaje bardzo dokładnie przybliżona sytuacja ekonomiczno-polityczna Galicji i Lodomerii ze szczególnym uwzględnieniem czynnika chłopskiego. Na podstawie tekstu pana Więcha widać, ile pracy musiał wykonać Radek Rak, by oddać realia historyczne.

      A co do języka, to zamieszczę stosowne fragmenty pod koniec weekendu, bo aktualnie rozkoszuję się przyrodą (tyle, że tatrzańską) w sposób bezpośredni ;)

      Usuń
    2. To tak na spróbowanie:

      Wiatr grał w koronach drzew. Raz niósł dudniący poszum, jakby ktoś dmuchał w pustą butelkę, a raz tony wysokie i lekkie jak nici babiego lata, i dźwięczały w tym graniu głosy ludzkie nieludzkie [3].

      Szela i czarty wędrowali wielkim polem porośniętym maciejką. Pachniała tak, że szło oszaleć. W oddali spały wsie i miasteczka, zaprószone śnieżnym światłem, w którym wyraźnie było znać każdy kontur czarnego domu i każdą kościelną wieżę. Z dolin i wąwozów unosiły się kłęby mgły; widać dnem płynęły rzeki i strumienie. Roztańczone owadzie gwiazdy spadały z nieba i cykały w wysokie trawie [4].

      -----------------
      [3] Tamże, s. 154 - 155
      [4] Tamże, s. 230

      Usuń
  2. Zgadzam się, że piękny, plastyczny język powieści jest jej wielką zaletą. Też zwróciłam uwagę na historię Antoniego Bryka, bo wydawała mi się w pierwszej chwili niewiarygodna. Niby wynosi się wiedzę o pańszczyźnie ze szkoły, ale wiedza ta jest powierzchowna.
    Miłego pobytu w Tatrach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, ja historię A. Bryka od razu ją sprawdziłem i też otwierałem oczy ze zdumienia, że coś takiego zdarzyło się naprawdę - jednak życie pisze najbardziej nieoczekiwane scenariusze. A co do kwestii pańszczyzny w szkole to pełna zgoda - zdecydowanie zbyt mało się o niej mówi i konsekwencjach, jakie z niej wynikły.

      Dziękuję!

      Usuń
  3. A czytałeś wszystkie książki nagrodzone Nike? Bo ja w całości czytałam tylko "Gnój". :) Kilka książek zaczęłam czytać i porzuciłam. Nie przywiązuję większej wagi do tej nagrody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie. Przyznaję, że sięgając po daną książkę, raczej na szarym końcu przyczyn i pobudek jest jakakolwiek literacka nagroda - niezbyt przykładam wagę do wyróżnień, chociaż nie wzbraniam się przed żadnymi laureatami czy laureatkami. Przeglądam teraz "Nike" i widzę, że czytałem "Traktat o łuskaniu fasoli" Myśliwskiego, "Ciemno, prawie noc" Bator oraz właśnie "Baśń o wężowym sercu" Radka Raka, czyli raptem 3 pozycje.

      Co do omawianej książki, to przeczytałem ją z racji tego, że Radek Rak to, podobnie jak ja, dębiczanin z pochodzenia - byłem ciekaw co tym razem stworzył mój ziomek, tym bardziej, że znam jego debiut ("Kocham Cię, Lilith"). No i kolega z pracy bardzo polecał mi tę powieść.

      Usuń
  4. Ta książka stała się ciekawym fenomenem i przyczynkiem do traktowania fantastyki przez główny nurt. Nagrody zdobyte przez powieść Raka wymusiły na wielu krytykach magiczne wolty opisowe, byleby tylko nie przyznać, że to także fantasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to jeden z powodów, dla których raczej nie czytam recenzji krytyków :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)