Kathy Acker
New York City in 1979
Wydawnictwo: Penguin Books
Seria: Penguin Modern
Liczba stron: 47
Kultura, rozumiana jako dorobek duchowy i artystyczny człowieczej cywilizacji, jest na tyle rozległa, że śledzenie i poznanie wszystkich jej odnóg jest niemal niemożliwe z punktu widzenia jednostki, która limitowana jest stosunkowo krótką długością człowieczego żywota. Ale poznaniu danych trendów w szeroko rozumianej sztuce może nie sprzyjać także szerokość geograficzna, pod jaką się żyje – dla przykładu mieszkaniec Europy Środkowo-Wschodniej nie ma zbyt wielu okazji, by zapoznać się ze sceną literackiego undergroundu Nowego Jorku z lat 70-tych XX wieku, za którego czołową reprezentantkę uchodzi Amerykanka Kathy Acker (1947 – 1997). Póki co na język polski przełożono tylko jedną powieść tej pisarki (na łamach serii Kameleon Wydawnictwa Zysk i S-ka ukazała się Kicia, Król Piratów) i jak na razie niewiele wskazuje na to, by na naszym rynku pojawiły się kolejne tytuły. Ale czy po prozę Acker warto w ogóle sięgać? Wydaje się, że dobrą propozycją dla czytelników wahających się, a jednocześnie władających językiem Szekspira jest książeczka New York City in 1979 (27. tom serii Penguin Modern) – ta krótka pozycja to esencja stylu, jakim operuje Kathy Acker.
Na wstępnie należy zaznaczyć, że to właśnie bezkompromisowa forma jest wyróżnikiem pisarstwa Amerykanki. Jednym z jej elementów jest pogarda dla tradycyjnej narracji wyrażająca się choćby w niemal zupełnym zaniedbaniu fabuły – New York City in 1979 to coś na wzór tekstowego kolażu, złożonego z partii dialogowych, akapitów kojarzących się ze strumieniem świadomości oraz fragmentów, w których przybliżane są różnorakie teorie czy to artystyczne, czy to socjologiczne. Towarzyszą temu urywki i strzępki scen z życia kilku osób, które cykliczne przewijają się na kartach utworu, ale których nie przyjdzie nam bliżej poznać – ich pojawienie się, niemal za każdym razem jest jedynie zwiastunem nadciągających refleksji (w postaci bardzo zabawnych w swojej koturnowości i sztuczności dialogów), które orbitują wokół cielesności i seksu. Stąd nierzadko jest wulgarnie, nieobyczajnie i niekulturalnie, ale jednocześnie Acker mocno sygnalizuje problemy trapiące ówczesny świat, w którym rozbuchana swoboda seksualna (będąca pokłosiem rewolucji seksualnej z 1968 roku) zaczyna już niebezpieczny mariaż z konsumpcjonizmem: (…) owi biznesmeni poszukują produktów, których motorem sprzedaży jest oczywista konieczność. A takim produktem jest właśnie seks. (…) Obecnie kapitaliści robią wszystko, co mogą, by światowe pożądanie seksualne doprowadzić do granic wytrzymałości [1].
Nie mniej istotną składową New York City in 1979 jest bardzo silna koncentracja na detalu, która przywodzi na myśl twórczość literatów spod szyldu nouveau roman. Proza Akcer jest momentami niczym oko kamery bądź głośnik dyktafonu – wyłapuje ona wszystkie dźwięki i obrazy z otoczenia, w rezultacie czego treść jest bardzo gęsto opakowana informacyjnym szumem. Stąd z jednej strony nie brakuje ciekawych rozważań i dywagacji, począwszy od potrzeby, ale i nieumiejętności ludzkiej komunikacji, poprzez kwestie feministyczne, a na ludzkiej emocjonalności skończywszy. Z drugiej zaś strony, materiałem służącym do tkania dzieła są rozmowy prostytutek prowadzone w więziennej celi, konwersacje sprzed klubu muzycznego czy kontrowersyjne i bardzo naturalistyczne dygresje (ta poświęcona cipie starej aktorki to jedna z najobrzydliwszych rzeczy, jakie dotychczas czytałem), co skutkuje kakofonią, z której wyłowienie interesujących treści wymaga pewnego samozaparcia.
Na samo pytanie, czym właściwie jest New York City in 1979 trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć. Można pokusić się o tezę, że książeczka, której uzupełnieniem są fotografie wykonane przez Anne Turyn, to próba sportretowania dynamiki ogromnej metropolii, jaką niewątpliwie jest Big Apple. To także wyraz buntu i braku zgody na wszelkiego rodzaju formalizm – Acker igra sobie z konwencją i czytelniczymi oczekiwaniami, budując literaturę na własnych zasadach. Narzędziem jest język potoczysty, slangowy przeplatany wysoce sformalizowanym, wręcz naukowym, co tworzy bardzo osobliwą mieszankę. Szkoda jednak, że ostatecznie New York City in 1979 okazuje się być bardziej literacką ciekawostką, która ma przede wszystkim szokować niż pełnoprawną literaturą. Stąd pozycja Aacker to przede wszystkim propozycja przeznaczona dla miłośników językowych eksperymentów oraz badaczy kontrkultury.
Ambrose
----------------------------
[1] Kathy Acker, New York City in 1979, Wydawnictwo Penguin Books, Londyn 2018, s. 17
Kiedyś zaczęłam czytać tę książeczkę. Niestety okazała się zbyt eksperymentalna jak dla mnie.;) Jest tak jak piszesz: Acker igra sobie z czytelniczymi oczekiwaniami.
OdpowiedzUsuńJa przebrnąłem głównie z uwagi na skromną objętość, ale momentami faktycznie było ciężko ;) Ale przyznam, że chętnie sięgnąłbym np. po eseistykę tej twórczyni.
UsuńJako że próbowałam czytać jej Kicię i też mi się nie spodobała, mówię raczej "pas".;)
UsuńHa, a mnie ta Kicia trochę nęci, ale na pewno nie sięgnę po nią w czasie najbliższym, no chyba, że jakoś sama wpadnie mi w ręce.
UsuńZdecydowanie kategoria literackich ciekawostek - ale mimo wszystko uważam, że warto ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńHa, ale lektura zdecydowanie wymaga od czytelnika pewnego samozaparcia :)
UsuńZniechęcają mnie sztuczne dialogi i fragment o szczegółach anatomicznych aktorki, który wywołał w Tobie uczucie obrzydzenia. Nie będę czekać na ukazanie się tej książki w Polsce. :)
OdpowiedzUsuńTa książeczka na pewno nie jest arcydziełem, więc jeśli jej nie przeczytasz, to wg mnie niczego nie stracisz ;)
Usuń