Strony

wtorek, 6 października 2020

Strzeżcie wolności, czyli Folwark zwierzęcy George'a Orwella



George Orwell

Folwark zwierzęcy

tytuł oryg. Animal Farm
tłumaczył: Bartłomiej Zborski
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S.A. 2010
ISBN 978-83-7758-305-0


Lekturą września 2020 w rawskim Dyskusyjnym Klubie Książki była głośna swego czasu powieść brytyjskiego pisarza i publicysty, uczestnika wojny domowej w Hiszpanii, George’a Orwella pod tytułem Folwark zwierzęcy (napisana w 1943, po raz pierwszy drukiem ukazała się w 1945 w Wielkiej Brytanii). Dzieło niniejsze jest zdaje się do dziś lekturą szkolną (za moich czasów było lekturą drugiego rzutu, uzupełniającą, do wyboru, i ja się na nią w ramach edukacji nie załapałem). Jest to jedna z tych książek, którą zna każdy, kto ma IQ większe niż u styliska od łopaty, choć mało kto ją przeczytał. Ja również mniej więcej wiedziałem o czym traktuje, a że temat uważam w dzisiejszych czasach za wyczerpany, więc do osobistego przeczytania tekstu się nie paliłem. No – ale jak lektura w DKK, to nie było wyjścia.



Jak wspomniałem, książka jest powszechnie znana i każdemu chyba wiadomo, iż rzecz cała jest alegorią historii powstania systemu sowieckiego, jego ewolucji i funkcjonowania. Opowieści autor nadał formę przypowiastki o zwierzętach na jednym z brytyjskich folwarków, które w drodze rewolucji obaliły „rządy” ludzi, przegnały ich i same zaczęły wprowadzać u siebie ład zwierzęcej demokracji, równości i powszechnego dobrobytu.

Całość nie jest specjalnie zajmująca – wszak każdy wie, jak mniej więcej rewolucja w Rosji wyglądała i jakie wydała owoce. Czytelnika nie napędza więc ciekawość co będzie dalej. Nie gustuję też w opowieściach o zwierzątkach, a mimo wszystko Folwark zwierzęcy przeczytałem z przyjemnością. Na pewno nie z zachwytem, ale właśnie z umiarkowaną, ale jednak przyjemnością. Doceniłem też doskonałość przekładu, który ogromnie kontrastuje z większością dzisiejszych literackich produkcji, zarówno rodzimych, jak i tłumaczonych, w których niejednokrotnie aż roi się od wszelkiej maści błędów, od zwykłych chochlików drukarskich poczynając, a na bykach godnych miana humoru zeszytów kończąc.

Tak jak i w przypadku poprzedniej naszej lektury, a może jeszcze szybciej nawet, dyskusja zboczyła z tematu samej powieści na związki między nią i rzeczywistością, którą autor w niej skrytykował oraz ogólniej, na sprawy demokracji i totalitaryzmów, nie~ i sprawiedliwości, a także wielu pokrewnych problemów.

Często Folwark zwierzęcy jest szufladkowany jako dzieło antykomunistyczne, antylewicowe. Na pewno taka interpretacja jest rażąco błędna, co widać nie tylko z analizy treści utworu, ale i z faktu, iż Orwell do śmierci pozostał zagorzałym zwolennikiem demokracji socjalistycznej, która wydaje się faktycznie najbardziej pociągającym ze wszystkich dotąd wynalezionych ustrojów, tylko jakoś nigdy nie udało się jej zbudować w praktyce. Bardziej uprawnione wydaje się stwierdzenie, iż jego zamiarem była w szerszym ujęciu krytyka wszelkich totalitaryzmów i rewolucji, które zjadają własne dzieci, a węziej, że dzieło należy traktować jako alegoryczny pamflet na Rosję Sowiecką. I tak jest w istocie, ale tutaj uważny czytelnik zauważy dwa aspekty, które nie do końca „grają”.

Jako krytyce ZSRR można wytknąć Folwarkowi oczywiste przekłamania w stosunku do komunistycznej rzeczywistości, które nie powinny się znaleźć w dziele włączonym do kanonu literatury światowej. Przykładem jest choćby dziedziczność i kastowość władzy oraz związanych z nią przywilejów, jaką przypisano wybranym zwierzętom z Folwarku, gdy tymczasem można radzieckiej komunie zarzucić każdą zbrodnię, ale nie dziedziczność przywilejów czy hermetyczność władzy, które są raczej charakterystyczną cechą innych ustrojów, od niewolnictwa poczynając a na kapitalistycznej demokracji kończąc. Przysłowiowe czystki i błyskawiczne kariery ludzi znikąd, tak powszechne w ZSRR, były jedną z cech, które czyniły ów ustrój atrakcyjnym dla ludzi, którzy nie mieli nic a chcieli do czegoś dojść. Przekrytykowanie Rosji Radzieckiej niejako deprecjonuje też wagę tych potworności, które faktycznie w niej miały miejsce i odbiera powieści zarówno z wiarygodności jak i z oceny, na jaką zasługuje.

Wspomniane zniekształcenie obrazu dziejów rewolucji i powstałego w jej wyniku państwa to jedno, a drugie to fakt, którego zdaje się większość krytyków literackich usilnie nie zauważać. Chodzi o to, że aż za wiele negatywnych cech przypisanych w książce państwu zwierząt można odnieść nie tylko do ZSRR, a do wszystkich możliwych ustrojów, jakie dotąd istniały, a nawet nie tylko ustrojów, bo choćby i do historii religii monoteistycznych z chrześcijaństwem na czele. Wystarczy wspomnieć jeden z głównych wątków powieści – dzieje przykazań, które na początku rewolucji zwierzęta zgodnie spisały. Pierwotnie Przykazanie Szóste brzmiało: Żadne zwierzę nie zabije innego. A pod koniec brzmiało już: Żadne zwierzę nie zabije innego bez powodu. Nie kojarzy się to Wam przypadkiem z zakłamaniem cywilizacji zachodniej, judeo-chrześcijańskiej, która od wieków majstruje przy Dekalogu? Tak namajstrowali, że już prawie nikt nie zauważa, iż nawet obrona konieczna, nie mówiąc o wojnach sprawiedliwych, walce o demokrację, wojnie z terroryzmem, wojnie prewencyjnej, czy obrządki takie jak święcenie sztandarów, kapelani wojskowi oraz inne podobne obrazki to ewidentne pranie mózgu by chrześcijan rozgrzeszyć z łamania naszego własnego Piątego Przykazania. A przecież, czego nikt nie chce zauważyć, są ludzie, którzy żyją dokładnie przestrzegając tego przykazania, choćby Świadkowie Jehowy. Ale jak to się nie bez kozery mówi – każdy święty ma swoje wykręty i widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz*.

Nie jestem w stanie powiedzieć jakie było zamierzenie Orwella, ale podchodząc do Folwarku bez uprzedzeń i analizując bez powziętych z góry przekonań należy stwierdzić, że nie jest to dzieło tylko krytyką radzieckiego komunizmu, nie jest nawet rozprawą z problemem zdradzonych rewolucji, a jest krytyką każdej władzy, nie tylko państwowej, która manipuluje ludźmi i głoszonymi prawdami. Jest głosem w obronie wolności, który każe podejrzliwie i bezustannie przyglądać się każdej władzy, o czym od czasu wynalezienia religii państwowej, potem zimnej wojny, a zwłaszcza wojny z terroryzmem, zdajemy się coraz bardziej zapominać. Dotyczy to nie tylko władz formalnych, ale i tych nieformalnych, które jednak mają wpływ na sumienia i umysły, a więc ograniczają wolność. Wolność, której trzeba strzec każdego dnia, nie tylko od wyborów do wyborów.

„Moje” wydanie opatrzone jest wstępem autora zatytułowanym Wolność prasy, który nie był dołączony do pierwszych wydań Folwarku zwierzęcego, a który dotyczy autocenzury, z którą boleśnie zderzył się Orwell przy próbach wydania tej powieści drukiem. A że w Polsce autocenzura ma się dziś lepiej niż cenzura za PRL-u, to ten element książki nabiera dodatkowej wagi. Wstęp jest też pełen niezwykle trafnych refleksji o podstawowych problemach pojęcia wolności i można nawet powiedzieć, że więcej wnosi do dzisiejszej sytuacji w świecie, niż sama powieść. Posłowie Od tłumacza również jest bardzo interesującym elementem tego wydania i mam wrażenie, że powieść opatrzona owymi dwoma dodatkami jest na obecne czasy bardzo interesującą lekturą, gdy tymczasem pozbawiona wstępu i posłowia jest tylko taką sobie powieścią, która czytelnika siedzącego w tematyce w ogóle nie zaciekawi, a nieobytego w materii polityki i historii niczego wartościowego nie nauczy.

W chwili obecnej Folwark zwierzęcy ma swoją pozycję w literaturze głównie przez zaszłości historyczne (pierwsza powieść, która tak skrytykowała ZSRR), oraz przez odniesienia do sytuacji politycznej i historii. Odzwierciedla to przebieg naszego spotkania w DKK, w trakcie którego rozmowa co chwilę zbaczała z tematu lektury jako takiej właśnie na tematy polityczne, historyczne i społeczne. A ponieważ w tym ujęciu nieoceniona jest taka forma o której wspominałem (wstęp plus powieść plus posłowie Bartłomieja Zborskiego), więc jeśli chcecie po tę pozycję sięgnąć, to szukajcie podobnego wydania. Zdecydowanie polecam, choć nie jest to półka must read.


Wasz Andrew

* cytat z Biblii (Mat. 7:3-5)

W nawiasach podane wyniki głosowania na spotkaniu DKK, a pogrubiona niebieska ocena to moje wrażenia z lektury.

  • nie podobała mi się (0/9)
  • była w porządku (0/9)
  • podobała mi się (4/9)
  • naprawdę mi się podobała (5/9)
  • była niesamowita (0/9)

4 komentarze:

  1. Mam tą książkę na czytniku i czeka na swój czas. Mam nadzieję, że uda mi się ją niebawem przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż - tak jak napisałem - dla mnie szału nie ma, ale można przeczytać. Chętnie skonfrontuję Twoje wrażenia z moimi.

      Usuń
  2. O tak, dobre posłowie czy słowo wstępne to nierzadko rzecz bezcenna. Dla mnie lektura danej powieści jest znacznie ciekawsza, kiedy poznaję kontekst jej wydania czy tło społeczno-polityczne wydarzeń, do jakich się odnosi. Szkoda, że nie każda książka może pochwalić się takim starannym wydaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście dzisiaj nie ma problemu z dotarciem do takich informacji, nawet jeśli wydawca się nie postarał. Ja osobiście wolę te rzeczy poznawać po zakończonej lekturze, ale faktycznie - dobrze podana informacja daje więcej przyjemności czytelniczej niż suche fakty wygrzebane z netu.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)