NIE to za mało. Jak stawić opór polityce szoku i stworzyć świat, jakiego nam trzeba
Naomi Klein
Tytuł oryginału: No Is Not Enough: Resisting Trump's Shock Politics and Winning the World We Need
Tłumaczenie: Marek Jedliński
Wydawnictwo: MUZA S.A.
Liczba stron: 304
Alterglobalizm to ruch społeczny
powstały w opozycji do ścieżek, jakimi aktualnie przebiega globalizacja. To
odpowiedź na neoliberalny porządek świata rozumiany jako rzeczywistość, w
której dominuje agresywny i opresyjny kapitalizm dzielący ludzkość na nielicznych
wygranych zgarniających niemal całą pulę dóbr i przywilejów oraz hordy
przegranych, zmuszonych do tego, by zadowolić się ochłapami, nie zawsze
wystarczającymi do prowadzenia egzystencji na godziwym poziomie. W opinii Naomi
Klein (ur. 1970), czołowej kanadyjsko-amerykańskiej alterglobalistki,
neoliberalizm to system, którego mechanizmy umożliwiły by osoba pokroju Donalda
Trumpa zasiadła w waszyngtońskim Białym Domu. To właśnie wybór Donalda Trumpa
na 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych w 2016 roku stanowi dla Naomi Klein
punkt wyjścia w eseju zatytułowanym Nie
to za mało.
Założeniem publikacji jest wykazanie,
że (…) Trump, choćby wydawał się w
polityce postacią ekstremalną, jest nie aberracją, ale logiczną konsekwencją i
zlepkiem praktycznie wszystkich najgorszych trendów ostatniego półwiecza [1],
które Klein wiąże m.in. z (…) rozpasanym
militaryzmem, nacjonalizmem i władzą korporacji [2]
oraz doktryną szoku i produkcją marek. Tym samym autorka poddaje wnikliwej
analizie nie tylko samego Donalda Trumpa, jego najbliższe otoczenie, prowadzoną
przez niego politykę gospodarczą oraz stosowane modele biznesowe, ale przybliża
również strukturę i idee neoliberalizmu, starając się udowodnić, że jest to koncepcja
prowadząca w dłuższej perspektywie do ekonomicznej jak i ekologicznej
katastrofy.
Książki Naomi Klein rozpoczyna
się od przypomnienia hipotez, o których działaczka wspomina w swoich
wcześniejszych dziełach, zatytułowanych Doktryna
szoku. Jak współczesny kapitalizm wykorzystuje klęski żywiołowe i kryzysy społeczne
oraz No logo. Autorka określa
doktrynę szoku jako (…) brutalną taktykę
systematycznego wykorzystywania dezorientacji, jaką ogarnia społeczeństwo
przeżywające zbiorowy wstrząs – wojnę, zamach stanu, atak terrorystyczny, krach
gospodarczy czy klęskę żywiołową – do przepychania radykalnych probiznesowych
reform, nazywanych często „terapią szokową” [3],
podając przy okazji warunki, jakie muszą zaistnieć, by ów szok wystąpił (W stan szoku popadamy, gdy otwiera się
przepaść między wydarzeniem a naszą zdolnością wytłumaczenia co się stało. W
takiej sytuacji (…) często stajemy się podatni na sugestie autorytetów, a one
każą nam się bać innych ludzi i wyrzec się swoich praw dla większego dobra [4]).
Kluczowa dla zrozumienia fenomenu Trumpu jest także idea marki, którą Klein
opisuje następująco: (…) otoczyć firmę
nimbem wzniosłem idei, która jak magnes przyciągnie konsumentów podzielających
te same wartości. A wtedy można narzucić słoną marżę – nie za sam materialny
produkt, ale za zaspokojenie głębokiej ludzkiej potrzeby przynależności do
plemienia. Za symbol tożsamości [5].
Przyznać trzeba, że Naomi Klein w
ciekawie i przekonująco konfrontuje ideę
marki oraz doktrynę szoku z
prezydenturą Donalda Trumpa. Pierwsza z nich służy do wyjaśnienia tryumfu
obecnie urzędującego prezydenta, który z przedsiębiorcy specjalizującego się w
branży budowlanej i nieruchomościach przedzierzgnął się w osobowość telewizyjną,
a następnie w bezkompromisowego polityka sprytnie grającego na społecznych
oczekiwaniach i nadziejach. To właśnie flirt ze szklanym ekranem poprzez
pełnienie roli gospodarza w reality show Praktykant
(The Appretince), w którym to
uczestnicy ubiegają się o możliwość odbycia stażu u majętnego Donalda Trumpa
stanowi w mniemaniu Naomi Klein kamień milowy w kreowaniu marki Trump. Marki,
która z czasem stała się symbolem blichtru i bogactwa. Pisząc z kolei o doktrynie szoku w kontekście aktualnego
przywódcy USA, działaczka sygnalizuje, że każdy kataklizm – naturalny,
sztucznie wywołany bądź sprowokowany – zostanie skrzętnie wykorzystany do zmian
prawnych i przepychania ustaw sprzyjających wielkim korporacjom.
Na potwierdzenie swojej tezy, że
administracja Donalda Trumpa dąży do zaprowadzenia neoliberalnego porządku
(rozumianego jako: prywatyzacja sfery publicznej i związane z tym ograniczanie
wydatków socjalnych; szereg probiznesowych ulg na czele z traktatami o wolnym
handlu czy brak poszanowania dla środowiska naturalnego, gdy w grę wchodzą
interesy korporacyjnych molochów), Naomi Klein przeprowadza drobiazgowy przegląd
doradców i urzędników, jakimi otacza się przywódca USA, podkreślając jak wiele
osób wywodzi się ze środowisk powiązanych z branżą paliwową, zbrojeniową oraz
bankową. Jednocześnie Kanadyjka o amerykańskich korzeniach przytacza szereg
niewygodnych faktów z działalności wymienionych postaci, przybliżając epizody
związane z wojną w Iraku, huraganem Katrina pustoszącym m.in. Nowy Orlean czy
światowym kryzysem finansowym z lat 2007 – 2009.
Interesujące są także rozważania
dotyczące zasady divide et impera polegającej
na wzniecaniu wewnętrznych konfliktów w środowisku, nad którym sprawuje się
kontrolę. Ową maksymę Naomi Klein dostrzega we wskrzeszaniu podziałów rasowych
(wyższe wskaźniki przestępczości w dzielnicach zamieszkałych przez
Afroamerykanów czy latynoskich migrantów Klein postrzega jako konsekwencję
egzystencji w znacznie gorszych warunkach, z ograniczonymi perspektywami na
osiągnięcie sukcesu w przyszłości) oraz w podsycaniu ksenofobii, szczególnie w
dobie kolejnych kryzysów migracyjnych (ich źródłem są wojny oraz zmiany
klimatyczne, za które obwiniana jest polityka spod znaku neoliberalizmu: Najpierw za złożami ropy w regionie podążają
bombowce z Zachodu, nakręcając spiralę przemocy i destabilizacji. Następnie
drony uderzają tam, gdzie najdotkliwiej odczuwa się brak wody. Susza i wojna
splatają się ze sobą. Wtedy, po bombowcach podążających za ropą i dronach
podążających za suszą, przychodzi czas na łodzie – wypełnione po brzegi
uchodźcami uciekającymi z najbardziej wysuszonych miejsc na ziemi przed wojenną
pożogą [6]).
Książka, choć bardzo dobrze
napisana i poruszająca szereg istotnych zagadnień, nie jest jednak wolna od
wad. Dzieło to w zasadzie manifest polityczny propagujący określony system
wartości i być może stąd pewne kwestie zostają przemilczane lub omówione dość
wybiórczo. Dla przykładu Klein demitologizuje chilijski cud, tj. skutki reform gospodarczych przeprowadzonych
przez uczniów Miltona Friedmana w Chile za czasów dyktatury Augusto Pinocheta,
podkreślając, że kraj faktycznie przeżył okres prosperity, ale w rezultacie
zwiększyło się społeczne rozwarstwienie, wzrosła liczba osób żyjących w
ubóstwie, a ekonomiczne korzyści odczuli przede wszystkim osoby najbogatsze.
Tym samym autorka krytykuje neoliberalną politykę prowadzoną przez kojarzoną z
prawicą chilijską juntę wojskową, ale nie poświęca już ani słowa klęsce
socjalistycznej polityki Hugo Chávez, który doprowadził do ruiny wenezuelską
gospodarkę. A przecież Chávez realizował wiele programów, o których w Nie to za mało pisze też Naomi Klein:
walka z analfabetyzmem, także wśród dorosłych; ochrona religii, ziemi, kultury
i praw ludów tubylczych czy program stypendialny dla szkolnictwa wyższego –
wielka szkoda, że Naomi Klein nie zajęła się przyczynami porażki tej
inicjatywy; ba, Kanadyjka zupełnie przemilczała sprawę Wenezueli, co można
uznać za manipulację. Ponadto w mojej opinii dość problematyczne jest
uproszczenie, jakim posługuje się aktywistka – Klein dzieli rzeczywistość na
neoliberalną skrajną prawicę i postępową lewicę: Obnażanie i zwalczanie okrutnego systemu zaprojektowanego przez
najbogatszych ludzi na świecie w ich własnym interesie to domena lewicy [7].
Między wierszami można wyczytać, że kto nie zajmuje się (…) zmianą klimatu, rasizmem, nierównościami, prawami kobiet, prawami
migrantów czy prawami ludności rdzennej [8],
ten mniej lub bardziej świadomie popiera neoliberalny porządek. Mocno naiwne
jest również nawoływanie do myślenia utopijnego, z którym wiąże się
przeświadczenie o monopolu na rację, prawdę i jedynie słuszne rozwiązania (o
tym jak niebezpieczne są próby wdrażania utopii w życie bardzo kompleksowo
pisze John Gray, autor książki Czarna msza. Apokaliptyczna religia i śmierć utopii). Obaw o to, jak wyglądałoby
budowanie nowego ładu nie rozwiewa wywiad dla czasopisma Polityka przeprowadzony przez Jacka Żakowskiego, w którym na
sugestię, że doktryna szoku niekoniecznie
musi wiązać się wyłącznie z wprowadzaniem światopoglądu wyznawanego przez
neoliberałów czy skrajnych prawicowców, ale może służyć poglądom centrowym czy
lewicowym, Naomi Klein opowiada w następujący sposób: Oczywiście. Kryzys jest szansą na zmianę [9].
Czyli to samo narzędzie, uznawane za wysoce negatywne i szkodliwe w przypadku
gdy wykorzystywane jest przez Trumpa i środowisko, z jakiego się wywodzi, w
momencie kiedy trafi w odpowiednie ręce może okazać się cudownym lekiem na
wszelkie bolączki trapiące współczesną cywilizację. Brzmi równie pięknie, co
naiwnie, bo historia udowadnia, że gdy jedna uprzywilejowana kasta ustępuje
miejsca kolejnej, to z reguły zmieniają się personalia i hasła, ale zasadniczy
cel pozostaje stały, tj. ochrona własnych interesów kosztem tych, którzy nie
potrafią się bronić, lub których głosy sprzeciwu jest łatwo zagłuszyć.
Reasumując, Nie to za mało to bardzo ciekawa publikacja, do której należy
jednak podejść z odpowiednim dystansem. Naomi Klein dobrze tłumaczy kontakty
pomiędzy wielkim biznesem a polityką, ukazując jakie zagrożenia płyną z
sytuacji, gdy korporacje dostają coraz więcej ulg i ułatwień, za które zapłacić
muszą zwykli ludzie. Bardzo umiejętnie nakreślono też nadużycia, jakich
dopuszczają się firmy z branż paliwowych czy energetycznych, kierujące się
zasadą maksymalizacji zysków i ograniczania wydatków, co prowadzi do braku
poszanowania dla środowiska naturalnego czy ludności zamieszkującej obszary, na
których znajdują się pożądane surowce. Gorzej prezentuje się ta część książki,
w której Naomi Klein przytacza swoją wizję idealnego społeczeństwa, opartej na
myśleniu utopijnym. Nie zmienia to faktu, że Nie to za mało warto przeczytać, by wyrobić sobie własne zdanie,
przy okazji uświadamiając sobie o socjalno-politycznych realiach panujących w
różnych zakątkach kuli ziemskiej. Okazuje się bowiem, że ceną amerykańskiego snu, w którym rządzi
slogan od pucybuta do milionera, jest
brak ochrony dla najsłabszych i najbiedniejszych członków społeczeństwa.
[1] Naomi Klein, Nie to za mało, przeł. Marek Jedliński,
Wydawnictwo Literackie MUZA S.A., Warszawa 2018, s. 18
[2] Tamże, s. 17
[3] Tamże, s. 10
[4] Tamże, s. 15
[5] Tamże, s. 35
[6] Tamże, s. 204
[7] Tamże, s. 132
[8] Tamże, s. 25
[9] Jacek Żakowski, Świat według Naomi Klein,
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/klasykipolityki/1751986,1,swiat-wedlug-naomi-klein.read
[dostęp: 2020-03-06]
Taaak, nie trzeba być szczególnie bystrym obserwatorem, by zauważyć, że demokracja będąca tylko ładniej wyglądającą etykietką dla kapitalizmu, się przeżyła. Inna sprawa, że wszelkie pozostałe koncepcje są jeszcze gorsze, również dla środowiska naturalnego, więc i dla nas samych w dłuższej perspektywie. Co do wizji nowego społeczeństwa, to przypomina mi się książka Slavoja Žižka Żądanie niemożliwego, która wskazuje, że to, co będzie następne, na razie musi się jawić jako niemożliwe :)
OdpowiedzUsuńEch, to jest właśnie najsmutniejsze. Że demokracja/kapitalizm to system, któremu daleko do doskonałości, ale jak na razie nic lepszego nie wymyślono. A Slavoja Žižka mam na celowniku, więc prędzej bądź później zapoznam się z jego twórczością.
UsuńNiestety, zgadzam się z tezą wyjściową - Trump nie jest aberacją, a owocem systemu. Tak samo i u nas: sukces PiSu to nie aberracja, a wypadkowa transformacji.
OdpowiedzUsuńNiestety, ale spaczony system rodzi na ogół niezbyt udane płody. A dochodzenie do władzy ugrupowań czy liderów o skrajnych przekonaniach niemal zawsze wiąże się z mocno specyficznymi warunkami gospodarczo-społecznymi.
Usuń