Orkan na Jamajce
Richard Hughes
Tytuł oryginału: A High Wind in Jamaica
Tłumaczenie: Maciej Świerkocki
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Nowy Kanon
Liczba stron: 256
10-letnia Emily Bas-Thornton
stwierdza, że (…) życie człowieka, który
doświadczył trzęsienia ziemi, zmienia się już na zawsze [1]
i trudno nie zgodzić się z jej słowami, szczególnie kiedy dzięki książce Orkan na Jamajce autorstwa Richarda
Hughesa (1900 – 1976) zyskamy sposobność, by dowiedzieć się jakie przygody
spotkały tę dziewczynkę wkrótce po tym, gdy sama zaznała delikatnego ruchu płyt
tektonicznych.
Akcja tej napisanej w 1929 roku
powieści osadzona została w epoce wiktoriańskiej. W 1860 roku Jamajkę nawiedza
potężny orkan. Karaibska wyspa zamieszkana jest m.in. przez angielską rodzinę
Bas-Thorntonów, która przybyła tutaj w poszukiwaniu finansowego powodzenia. Po
spustoszeniu poczynionym przez żywioł Bas-Thorntonowie uświadamiają sobie, że
jedynym odpowiednim miejscem do wychowania ich dzieci jest ojczysta Anglia. Nie
zwlekając zbyt długo z decyzją (by przypadkiem nie pojawiły się ogniki
wątpliwości co do słuszności podjętego postanowienia) piątka pociech (John,
Emily, Edward, Rachel i Laura) zostaje wsadzona na pokład Clorindy, kupieckiego statku zmierzającego na Wyspy Brytyjskie. W
podobną podróż udają się latorośle Fernandezów, 13-letnia Margaret i jej
młodszy brat Harry. Tyle, że morska żegluga pod opieką dobrotliwie
wyglądającego kapitana Marpole’a nie trwa zbyt długo, bowiem wkrótce po opuszczeniu
portu w Jamajce Clorinda zostaje
napadnięta przez piratów, a dzieci – w głównej mierze z przypadku – zostają
zakładnikami morskich zbójców. Co ciekawe, im bardziej czytelnik zagłębia się w
lekturę, tym mocniej jego umysł zaczyna świdrować pytanie o to, kto tutaj
właściwie jest czyim więźniem.
Utwór już od pierwszych stron
wyróżnia się specyficznym klimatem, który wykreowany zostaje przez
trzecioosobowego wszechwiedzącego narratora. To osobnik, lubujący się w
zjadliwych przytykach i złośliwych komentarzach, który obeznany jest z
tajnikami ironii, groteski oraz czarnego humoru (kwintesencją nieszablonowego
dowcipu jest list napisany przez kapitana Marpole’a do państwa Bas-Thorntonów*).
Żwawo operuje on językiem, konstruując zdania, za sprawą których (z reguły) szybko
i precyzyjnie nakreślony zostaje obraz danej sytuacji, bez zbytecznych dłużyzn
czy nadmiernych literackich ozdobników. Chociaż zdarzają się też sceny, które
nie zostają odmalowane aż tak dokładnie – w takich przypadkach margines
interpretacyjny jest na tyle szeroki, że niejednokrotnie czytelnik może poczuć
się skonfundowany i wyprowadzony w pole (pozostaje pytanie czy winny jest autor
czy też własna, rozbudzona wcześniej wyobraźnia).
Zresztą nieoczywistość to cechy
znamienne dzieła. Świat przedstawiony uderza sprzecznościami, a opisywane
wydarzenia nie poddają się jednoznacznym ocenom. Największe zdumienie wzbudzają
dziecięce sylwetki zestawione z postaciami piratów, bowiem brytyjski pisarz
walijskiego pochodzenia igra sobie z oczekiwaniami czytelników, uświadamiając
nam, że paleta rzeczywistości nigdy nie składa się wyłącznie z kolorów białego
i czarnego. W rezultacie najmłodsi bohaterowie Orkanu na Jamajce to istoty naiwne i niewinne, ale tylko w tym
znaczeniu, że brak im wystarczającej ilości życiowego doświadczenia, by w pełni
uzmysławiać sobie powagę zachodzących wypadków. Skutkiem tej skromnej liczby
empirii jest to, że dzieci (…) na ogół
nie potrafią wskazać różnicy między katastrofą a życiem biegnącym normalnym
trybem [2].
Jednocześnie ich sposób postrzegania otoczenia limitowany przez bardzo mocną
koncentrację na czasie teraźniejszym prowadzi do tego, że spływające bodźce
przetwarzane są diametralnie inaczej niż ma to miejsce w przypadku dorosłych.
Hughes sygnalizuje również, co może się stać, kiedy dzieci pozbawione zostają
opieki ludzi dojrzałych i zaczynają tworzyć własne zasady, normy i kodeksy.
Pisarz dość szokująco pokazuje do jakich okrucieństw może doprowadzić
impulsywność, kierowanie się emocjami oraz myślenie życzeniowe.
Sporo uwagi poświęcono też
dorosłym, akcentując przede wszystkim hipokryzję i obłudę, na których oparte są
codzienne kontakty (Tamtejsze dzieciaki
były bandą dzikusów i przynajmniej z rana często biegały boso jak Murzyni, a
jest to niesłychanie ważna sprawa, gdyż w takim kraju jak Jamajka biali muszą
zachowywać pozory [3]).
Symbolem tego fałszu jest masywna kamienna brama w rezydencji państwa
Fernandezów: Trzeba ją było objechać, bo
od lat nikt nie zadawał sobie trudu, żeby otwierać jej ciężkie skrzydła. Wokół
nigdy nie stało żadne ogrodzenie, więc droga po prostu biegła obok [4].
Ostatnim akcentem, któremu warto
się przyjrzeć szczególnie pod kątem oceny ludzi z innej epoki za pomocą aktualnych
wzorców moralnych, są komentarze Richarda Hughesa kierowane pod kątem ludzi o afroamerykańskich
korzeniach. Gdyby książka została napisana w XXI wieku, autor prawdopodobnie
zostałby odsądzony od czci i wiary, bowiem w utworze nie brak stereotypowych
uszczypliwości, które dziś uznano by za rasistowskie (Cukrownie się zawaliły, trzcinę cukrową i proso zdusił busz, a
pracujący dotąd w polu Murzyni jak jeden mąż porzucili swoje chaty, żeby
przenieść się gdzieś, gdzie nie groziłyby im choćby widoki na jakąkolwiek pracę
[5];
Zebrane z kotłów szumowiny ściekają po
podłodze i z dodatkiem różnego rodzaju paskudztwa – owadów, a nawet szczurów i
tego wszystkiego, co może przylegać do murzyńskich stóp – spływają do kolejnego
zbiornika, gdzie po destylacji zamieniają się w rum [6]).
Reasumując, Orkan na Jamajce to interesująca lektura, w której autor podjął się
trudnego tematu, jakim niewątpliwie jest próba ukazania funkcjonowania i
działania umysłu dziecka. Wydaje się, że przedsięwzięcie zakończyło się
sukcesem – Hughes przypomina, że młodzi ludzie różnią się od dorosłych, bowiem przez
brak życiowego doświadczenia w dość nieporadny sposób interpretują poszczególne
fakty. Jednocześnie Brytyjczyk w mocno satyryczny sposób przedstawia świat
dorosłych, którego fundamentami są fałsz i obłuda.
*Pozostaje wszak jeszcze jedna
sprawa, mogąca nadal budzić w Was pewien niepokój, biorąc pod uwagę płeć
niektórych z tych biednych niewiniątek, rad zatem jestem Państwa uspokoić w tej
kwestii, dzieci zabrano bowiem na szkuner wieczorem i miło jest mi donieść, że
zostały tam uśmiercone niezwłocznie, a ich ciałka wrzucono zaraz do morza, co
oglądałem z ulgą na własne oczy. Na to, czego moglibyście się obawiać, nie było
czasu, i z przyjemnością przekazuję Państwu tę pocieszającą wiadomość [7].
[1] Richard Hughes, Orkan na Jamajce, przeł. Maciej Świerkocki, Wydawnictwo
W.A.B., Warszawa 2012, s. 37
[2] Tamże, s. 50
[3] Tamże, s. 27
[4] Tamże, s. 28
[5] Tamże, s. 15
[6] Tamże, s. 18
[7] Tamże, s. 65 – 66
Czarny humor, groteska, ironia i zjadliwość? Oj to wygląda na książkę w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńŚmiem zaryzykować, że akurat Tobie książka mogłaby przypaść do gustu, szczególnie z uwagi na specyficznego i nieszablonowego narratora. Jeśli zdecydujesz się sięgnąć po ten tytuł, to z ciekawością poczytam o Twoich wrażeniach ;)
UsuńMam już tę książkę na półce. Czytałam różne opinie na jej temat, ale Twoja jest najbardziej frapująca:)
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa, mnie z kolei bardzo ciekawi, jakie będą Twoje wrażenia, jeśli zdecydujesz się na lekturę.
UsuńDziś uznane by zostały za rasistowskie? To znaczy, że są rasistowskie czy nie?
OdpowiedzUsuńA w jaki sposób to obiektywnie ocenić? Zawsze będzie się to w ogromnej mierze wiązać z subiektywnymi odczuciami ;)
UsuńGdybym był czarnoskóry, to czytając przytoczone w moim tekście fragmenty poczułbym się urażony. Z założenia ma być zabawnie, ale jednak jest trochę niesmacznie.
Abstrahując natomiast od moich odczuć, to nie wyobrażam sobie, żeby jakiś współczesny wydawca opublikował tego typu teksty - wyszłaby z tego nie chryja ;)
Mam pytanie: czy te dzieci z zamożnych rodzin, trzymane z dala od brudów życia, rozumiały, że mają do czynienia z piratami? I jeszcze mam taką uwagę: piszesz, że autor „igra sobie z oczekiwaniami czytelników, uświadamiając nam, że paleta rzeczywistości nigdy nie składa się wyłącznie z kolorów białego i czarnego”. No cóż, ja nie jestem przekonana, że czytelnicy oczekują od pisarzy, by przedstawiali świat w czarno-białych barwach. :)
OdpowiedzUsuńHa, właśnie najciekawsze jest to, że nie do końca zdawały sobie z tego sprawy i raczej nie brały pod uwagę, że grozi im poważne niebezpieczeństwo. No i nowa sytuacja bardzo szybko stała się normą ;)
UsuńA co do igraszek to chodzi mi głównie o to, jak Hughes opisuje dzieci i ich zachowanie. Bo z jednej strony wiadomo, że rzeczywistość jest mocno złożona, z drugiej zaś wciąż przecież panuje sporo stereotypów. Dla przykładu Hughes dość brutalnie rozprawia się z mitem o dzieciach jako istotach niewinnych.