Stręczyciel idei
Julian Kornhauser
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 132
Zgodnie z definicją języka
polskiego stręczyciel to osoba trudniąca się ułatwianiem uprawiania nierządu.
Innymi słowy to sutener bądź – wyrażając się bardziej kolokwialnie – alfons.
Słowo to posiada wydźwięk mocno pejoratywny, bowiem nie brak w nim kryminalnych
implikacji. Cóż jednak dzieje się ze stręczycielem
jeśli zestawić go z wyrazem idea? Stręczyciel idei – taki właśnie tytuł
nosi książka Juliana Kornhausera i przyznać trzeba, że już samo to nietypowe
połączenie dwóch jakże odległych od siebie rzeczowników mocno pobudza ciekawość
potencjalnego czytelnika, który usiłując dociec ich znaczenia może głowić się
czy ma do czynienia z tanią prowokacją czy też prozą intrygującą i oryginalną.
Pierwsze strony Stręczyciela idei utwierdzają nas w
przekonaniu, że dzieło to klasyczny literacki eksperyment. Wstęp nafaszerowany
jest obfitością cytatów, które stanowią nietypowy miszmasz, bowiem obok
sentencji uznanych literatów (Bertolt Brecht, Alejo Carpentier) czy filozofów
(J.P. Sartre) trafiają się wycinki z ulotki młodzieży amerykańskiej. Równie
intrygujący jest początek powieści będący prawdziwą kakofonią detalu, bowiem
pierwszoosobowy narrator będący zarazem główną postacią raczy nas przeraźliwie
precyzyjną, a przez to i rozwlekłą prezentacją tła, na którym rozgrywa się dana
scena. To swoiste preludium, na które składają się przedstawienie wystroju
pokoju, streszczenie wiadomości zasłyszanych w dzienniku telewizyjnym czy opis
rozpalania w piecu mocno kojarzy się z francuską antypowieścią, której cechą znamienną jest m.in. chirurgiczne
odtworzenie zachodzących zdarzeń oraz towarzyszącego im kontekstu (na wzór
pozornie obiektywnego oka kamery) prowadzące w konsekwencji do zaciemnienia
fabuły. Na pierwszych 6 stronach pojawia się zaledwie 5 odniesień
uświadamiających nam, że tekst, z którym obcujemy posiada jakiegokolwiek
bohatera – reszta to spisy i wyliczenia, które regularnie choć z nieco
mniejszym natężeniem pojawiają się również w dalszej części utworu.
W momencie gdy protagonista na
dobre wkracza na strony powieści możemy dowiedzieć się, że akcja osadzona jest
w Krakowie w latach 70-tych XX wieku, a więc w okresie gierkowskiego PRL-u.
Bohaterem jest student etnografii będący jednocześnie pracownikiem czasopisma
literackiego – jego losy oraz proza codzienności stanowią fabularną oś książki.
Uwzględniając przyjęty przez
autora styl, zasadnym wydaje się ostrzeżenie, że Stręczyciel idei nie jest utworem o charakterze rozrywkowym. To
raczej intelektualna gra czy też wyzwanie, chociaż płód Kornhausera można
traktować również jako interesujący portret epoki, szczególnie z racji faktu,
że narrator sporo uwagi poświęca protestom studenckim przetaczającym się przez
krajowe uczelnie. Zagadnienie to zaprezentowane jest dość przekrojowo i
starannie, bowiem wspomniane są zarówno przyczyny rozgoryczenia żaków (To nie były studia, to była harówka, walka o
każdy grosz, nikt, rzecz jasna, nie myślał o nauce, czytało się na chybcika,
byle zbyć, byleby asystent nie wyśmiał przy wszystkich. Głównie pisało się nie
prace semestralne, ale podania do dziekana w sprawie zapomogi, na buty zimowe,
na książki, na pogrzeb babci (niektórzy uśmiercali co semestr jedną babcię),
zmyślało się na potęgę [1])
jak i pełne (…) gorączkowych,
chaotycznych, ale szczerych i gwałtownych (…) [2]
dyskusji studenckie zebrania, w trakcie których rodziły się różnorodne,
nierzadko idealistyczne i naiwne pomysły, by uzdrowić sytuację (uniwersytet
jako (…) otwarte centrum wymiany myśli i
indywidualnego kształcenia [3]).
Ta żarliwa atmosfera przesycona niecierpliwością,
niechęcią wobec bezczynności i wiarą w możność kształtowania otaczającej
rzeczywistości udziela się zresztą samemu bohaterowi, który niemało czasu
spędza zajmując się autoanalizą. Przedmiotem rozważań są bardzo często rzeczy
wzniosłe o sznycie filozoficznym czy metafizycznym. Kluczową kwestią zdaje się
być próba zdefiniowania takich pojęć jak wolność oraz cel człowieczej
egzystencji. Można odnieść wrażenie, że w mniemaniu Kornhausera pierwsze z tych
imponderabiliów zasadza się na przeświadczeniu o własnej sile dzięki czemu
realne staje się działanie prowadzące do trwałych przeobrażeń (Wierzyłem, że jestem w stanie zmienić świat.
To znaczy nie tylko przestawić biurko na inne miejsce, nawet do innego pokoju,
gdyby był jeszcze jeden pokój, wyrzucić je przez okno, porąbać na kawałki,
przemalować na inny kolor, opróżnić szuflady, zarysować blat gwoździem, ale
także podjudzić do jakiegoś wariactwa, zrobić coś trwałego, zaznaczyć się,
pomóc drugiemu, mówić tak, żeby wszyscy zrozumieli, albo tak, żeby nikt nie
rozumiał [4]).
Nie mniej istotne są poszukiwania własnej tożsamości – pojawiają się pytania o
to, do czego dążymy, przeciwko czemu się buntujemy czy w co wierzymy ((…) jakie ja właściwie mam poglądy, kim ja
jestem, do cholery, anarchistą, marksistą, liberalnym demokratą, komunistą, a
może tym wszystkim naraz, może po prostu rewolucjonistą, ale to też nie jest
prawdą (…) [5]).
Summa summarum, Stręczyciel
idei okazuje się całkiem intrygującą lekturą. Pod skorupą eksperymentalnej
prozy skrywają się rozterki człowieka, która znajduje się w połowie drogi
pomiędzy przedłużoną za sprawą studiów młodością, a dorosłością. Książka jest
swoistą listą niepokojów dręczącą ówczesne pokolenie, które stara się odnaleźć
swoje miejsce w socjalistycznym społeczeństwie, będące przy tym przekonane, że
oto kończy się czas głoszenia sloganów, ustępując miejsca okresowi, kiedy
wskazane są realne czyny i działania.
[1] Julian Kornhauser, Stręczyciel idei, Wydawnictwo
Literackie, Kraków 1980, s. 53
[2] Tamże, s. 59
[3] Tamże, s. 63
[4] Tamże, s. 33
[5] Tamże, s. 88 – 89
Streszczenie wiadomości zasłyszanych w dzienniku telewizyjnym - to brzmi zachęcająco.;)
OdpowiedzUsuńA bardziej serio - ciekawe będzie sprawdzić, o czym pisano w tamtym okresie tj. pod koniec lat 70.
Wydaje mi się, że książka może być ciekawsza dla osób, które dobrze znają realia tamtejszej epoki, albo chociaż biografie osób biorących udział w opisywanych wydarzeniach. Dla mnie "Stręczyciel idei" to głównie ciekawostka literacka.
UsuńJeśli trafi mi się w bibliotece, to na pewno przejrzę. Raz, że epoka mnie interesuje, dwa, że lubię prozę pisaną przez poetów.
UsuńW takim razie mam szczerą nadzieję, że książka wpadnie Ci w ręce. Ciekaw jestem jak ją odbierzesz.
UsuńInnymi słowy - mamy do czynienia z dość specyficznym dokumentem specyficznych czasów... Zaciekawiłeś mnie, ze względu na tło epoki:)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest interesująca, ale należy ją traktować jako literacką ciekawostkę. Inaczej można poczuć się rozczarowanym ;)
Usuń