Dla miłośników spacerów, bliższych i dalszych, chyba najważniejszym elementem wyposażenia są oczywiście buty. Gdy byłem nastolatkiem wystarczały mi pionierki, choć łaziłem sporo i szybko, głównie po Kotlinie. Jednak kiedy, chyba ze 30 lat temu, zrujnowałem się na adidasy z membraną, była to wtedy na naszym rynku prawdziwa nowość, stwierdziłem, że niczego więcej mi do szczęścia nie trzeba. To był inny świat. Żadnych otarć, pastowania, skrzypienia. Tak je pokochałem, że szły w odstawkę zimą gdy śnieg się górą do środka sypał.
Pierwsze adidasy służyły mi długo. W końcu padła membrana. Podczas powrotu ze spaceru z psami dopadła mnie i kolegę taka ulewa, że woda nam się z butów górą wylewała, więc je zdjęliśmy i szliśmy na bosaka. Membrana przestała działać a o impregnatach wtedy się jeszcze nie słyszało, więc wodoodporność się skończyła. Mimo tego buty nadal służyły i były nadzwyczaj wygodne. Dopiero gdy zdarły się kolejne warstwy podeszwy, musiałem się z nimi pożegnać. Trwało to kilka lat (!), a w międzyczasie adidasy nieco staniały, no i mi się nieco polepszyło, więc znów padło na tę markę. I tak już szło.
Pewnie każdy producent butów ma swoje wzorcowe kopyto, taką idealną stopę, na którą projektuje i produkuje swe wyroby. Przez dziesięciolecia przekonałem się, że Adidas jest moją marką. Buty tej firmy, letnie, zimowe czy jakiekolwiek inne, mogłem kupować w ciemno, bez mierzenia, bo zawsze pasowały w tym samym rozmiarze. Wiedziałem, że mogę je od razu założyć i bez „rozchodzenia” iść nawet na ośmiogodzinny marsz. To sprawiło, że byłem wierny adidasom.
Niestety, od jakiegoś czasu zauważyłem systematyczny spadek jakości wyrobów Adidasa. Doszło do tego, że jak w produktach innych „firm”, które można było kupić za ćwierć ceny adidasów, i w adidasach pięta od wewnątrz zaczynała się rozwalać jeszcze zanim podeszwy czy cholewki od zewnątrz zaczęły się w ogóle zużywać. Kroplą, którą przelała czarę goryczy, był zakup kolejnej pary z mojej ulubionej linii terrexów, czyli modelu Terrex Trailmaker GTX. Nie było to obuwie z dolnej półki. Wyściółka z membrany GORE-TEX® miała zapewnić, że buty będą „wodoodporne i oddychające”, co w poprzednich butach z tej linii jak dotąd się sprawdzało, choć szczerze mówiąc raz lepiej, raz gorzej, a ostatnio coraz gorzej. Ku mojemu zaskoczeniu i przerażeniu okazało się, że obuwie nie wytrzymało pierwszego spaceru, w trakcie którego nie było żadnego deszczu, a jedynym wyzwaniem było przejście w poprzek przez płytę boiska z krótką trawą pokrytą poranną rosą. W butach po prostu była woda, skarpetki przemoczone! Po włożeniu ręki do wewnątrz wyraźnie było czuć, że nie puścił żaden ze szwów, a woda włazi do środka całą powierzchnią nieogumowanej części noska, tak jakby była ze zwykłej siateczki, a nie z gore-texu. Napisałem do polskiego Adidasa, by sprawdzili, czy to przypadkiem nie podróbka. Okazało się, że buty są jak najbardziej oryginalne i w tym momencie nie pozostało mi nic innego, jak pożegnać się z droższymi adidasami. Nadal będę kupował tańsze modele w promocji, ale ze świadomością, że nie ma co oczekiwać od nich poza wygodą niczego więcej, niż od podrób z miejskiego targowiska.
No i miałem problem. Wszystkie marki mają swoje wpadki, że wspomnę choćby głośną sprawę, gdy w ciągu jednego dnia wartość akcji Nike zmniejszyła się o 1,1 miliarda dolarów po tym, jak w trakcie meczu ligi akademickiej rozpadł się but Ziona Williamsona. Nike i tak zresztą odpadało, bo ich rozmiarówka nie jest dla mnie. Każdy but muszę mierzyć, bo raz dany rozmiar pasuje, a raz nie, przez co zakupy przez internet są kłopotliwe. W końcu coś mnie podkusiło i zakupiłem pięknie wyglądające „wodoodporne buty Elbrus Riley Softshell” (Elbrus to jeden brandów Martes Sport Sp. z o.o.). Okazało się już po tygodniu, że buty w ogóle nie są wodoodporne i chłoną wodę jak gąbka. Nie wiem czemu się spodziewałem czegoś innego, skoro softshell nigdy nie był tkaniną wodoodporną. Poczytałem i zobaczyłem, że Elbrus ma zasadniczo dwa kanały dystrybucji w internecie – Zielony Sklep na Allegro, w którym dokonałem zakupu, i Sklep Martes Sport. O ile w tym pierwszym buty były opisane jako wodoodporne, to w drugim już nie. Uzbrojony w tę wiedzę wydębiłem od Zielonego Sklepu zwrot części ceny zakupu z tytułu braku deklarowanej wodoodporności. Myślałem, że na tym koniec, że choć nie tak wygodne jak adidasy, znoszą się w suche dni. A tu niespodzianka – przed upływem roku zaczęły się rozpadać! Złożyłem reklamację, którą odrzucono, gdyż „dewastacja butów została spowodowana przez zbyt intensywną eksploatację”(!). Jeden spacer z psem dziennie na trasie 2 do 4 km w płaskim suchym terenie to według Elbrusa intensywna eksploatacja butów trekkingowych! W dodatku na próbę ugody odpisali, że polityka firmy zabrania ugód pozasądowych, co nie stawia ich w dobrym świetle, gdyż już wcześniej w ramach pozasądowej umowy oddali mi część pieniędzy za brak wodoodporności. Allegro przez kilka miesięcy usiłowało zdopingować Zielony Sklep do normalnego załatwienia sprawy, ale bez rezultatu, a mi za te kilka groszy nie chciało się iść do sądu. Kuriozum jest fakt, że Zielony Sklep nadal sprzedaje na Allegro kolejne modele butów z softshellu jako wodoodporne, gdy w tym samym czasie w Martes są sprzedawane bez tej reklamy. W normalnym kraju firma już dawno miałaby kłopoty, a tutaj wszystko wolno.
Zawiedzony Adidasem, załamany Elbrusem, nieprzekonany do Nike i Reeboka (rozmiarówka niedopasowana do mojej stopy) przypomniałem sobie o Salomonie. Od kilku lat leżą w pudle zakupione za kosmiczne pieniądze zimowe buty Salomona na wielkie mrozy. Kilka razy je założyłem na zwykłą skarpetkę, gdy było minus 20 i naprawdę było ciepło. Niestety – przy minus 10 jest w nich już za gorąco, więc przy tym całym globalnym ociepleniu czekają w kartonie na prawdziwe mrozy. Leżą i są jak nowe! Adidasy czy inne już by się rozpadły, a te nic. Zbudowany tą parą postanowiłem zaryzykować i strzeliłem w SALOMON X RADIANT GTX, model będący technologicznie, cenowo i użytkowo odpowiednikiem wspomnianego już tragicznego Adidasa Terrex Trailmaker GTX.
Dwa światy! Salomony okazały się takie, jak być powinny – oddychające i wodoodporne! To pierwsze od dawna obuwie, które niezależnie od warunków pogodowych (za wyjątkiem kopnego śniegu oczywiście) mogę używać przez cały dzień, na wszystkie psie spacery, i nie potrzebuję drugiej ani tym bardziej trzeciej pary na zmianę, chyba że trafi się jakaś ulewa, ale takiej jeszcze nie było. Są nieco cięższe od odpowiednika z Adidasa i może minimalnie mniej wygodne, ale cała reszta! Jedynym poważnym mankamentem w tym modelu są sznurówki. Sprawiają wrażenie niezwykle solidnych, ale nowe i/lub w niskich temperaturach ciągle się rozwiązują. To jednak jedyna wada tego modelu i mogę z pełnym przekonaniem go polecić. Może w ogóle warto też częściej brać pod uwagę Salomona, firmę jakby mniej popularną niż Adidas czy Nike, ale chyba całkiem niesłusznie. Tym bardziej, że chyba ich wzorcowe kopyto, a co za tym idzie rozmiarówka, jest zbliżona do Adidasa, czyli pasuje na te same nogi.
Na koniec ciekawostka. O jakości dawnych wyrobów Adidasa, która dziś jest już tylko wspomnieniem, może świadczyć wodoodporna kurtka zimowa, którą kupiłem 30 lat temu. Używam jej non stop przez te 30 lat na spacery z psem, gdy tylko pada, mży, wieje albo mgła na wszystkim osiada. Nadal jest nieprzemakalna! Ale to już chyba nigdy nie wróci...
Wasz Andrew
Ja z butami biegowymi mam o tyle łatwiej, że noszę 50 2/3 Adidasa i bierę co jest w rozsądnej cenie, nie wybrzydzając :) Zasadniczo biegam jeszcze w Asicsach i bardziej je lubię, bo są szersze od adi, ale to właśnie adi ma lepszą ofertę budżetowych kajaków trail :D Jakość? Asy z przebiegiem ok. 2000 km jeszcze czasem zakładam, adi po ~700 odejdą zaraz do krainy wiecznych biegów. O GTX się nie wypowiem, bo przy wiosennno - jesiennym bieganiu po moich lasach nie ma membrany, która by dała radę z wodą :P A Salomon ma za małą rozmiarówkę :(
OdpowiedzUsuńNo właśnie - droga do prawdziwej wodoodporności nie wiedzie przez membrany. Tylko, że wtedy z kolei można zapomnieć o oddychaniu...
UsuńCoś za coś. I jak coś jest do wszystkiego ... :) Nie ma wodoodporności przy konieczności biegu środkiem strumienia, a w takie zazwyczaj zamieniają się wiosną leśne drogi, roboczo zwane przeze mnie "wąwozówkami". Widziałem gdzieś wodoodporne skarpetki, ale jak piszesz, boję się myśleć co bym w nich zastał po dotarciu do domu. To już wolę skórę pomarszczoną od wód opadowych niż potu :P
UsuńNo tak - z bieganiem masz na pewno większy problem niż ja z chodzeniem. Do chodzenia po mokrym pozostaje mi coś bardziej tradycyjnego - dobra skóra albo guma, ale do biegania raczej się nie nadadzą :)
UsuńChodzę często na wędrówki trekkingowe więc różne buty już testowałam - Salomon to solidna firma, buty niewiele ważą i faktycznie są dobre,wszystko warunkuje budżet, warto Zainwestować w obuwie firmy Scarpa,Salewa, Aku czy niektóre modele The North face - warto zwracać uwagę nie tylko na membranę (goratex najlepiej)ale też podeszwę, polecam poradniki sklepu 8a sporo praktycznych wskazówek :)pozdrawiam, lubię twoje recenzje :) Aga
OdpowiedzUsuńUAKTUALNIENIE Salomony też przeciekają, niestety, choć nie od razu. Wystarczy średni deszczyk albo rosa obfita na dłuższej trawie :( Wychodzi na to, że na membranę nie warto kasy wydawać...
OdpowiedzUsuńCałkiem fajny artykuł.
OdpowiedzUsuńSporo prawdy w tym, że kiedyś Adidasy były niemalże niezniszczalne, dziś jest z tym różnie, ale przecież jest też wiele innych marek, które podczas takich wypadów sprawdzają się świetnie. Wystarczy trochę rozeznać się na rynku i poczytać opinie. O butach Salomon też słyszałam dużo dobrego. W tym roku jedziemy w góry, wiec pewnie sama je kupię. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoże powinienem napisać, że kupując w internecie warto sprawdzić, czy dana wersja pożądanego modelu jest przeznaczona na nasz rynek, czy inny. Ostatnio kupiłem jednak znów dwie pary z Adidasa i jedne okazały się beznadziejne, a drugie nawet trochę powyżej oczekiwań. Te słabe, choć oryginały, okazały się z dystrybucji na Rosję, choć sprzedawał je polski sklep.
Usuń:)
OdpowiedzUsuń)
OdpowiedzUsuńWażna aktualizacja: Salomony rozkleiły się przez upływem dwóch lat! Całe obciążenie wodne, jakim podlegały, to przejście raz dziennie przez boisku (trawa koszona przy samej ziemi) pokryte poranną rosą - taką mam trasę pierwszego spaceru z piesem. Oczywiście wysłałem do reklamacji i dam znać ja poszło.
OdpowiedzUsuńCiąg dalszy: https://klub-aa.blogspot.com/2020/10/czy-warto-kupowac-trekkingi-z-wyzszej.html
OdpowiedzUsuń