Ojcowie i dzieci
Iwan Turgieniew
Tytuł oryginału: Отцы и дети
Tłumaczenie: Joanna Guze
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 224
Kiedy nowe spotyka się ze starym, mniejsze bądź większe tarcia i zgrzyty wydają się nieuchronne. Szczególnie, jeśli młodość nie okazuje zbytniego szacunku, a jedynie zapatrzona jest w samą siebie, ufna w swoją niezłomną potęgę. Nieporozumienia pomiędzy przedstawicielami różnych pokoleń są w zasadzie integralną częścią ludzkiej cywilizacji, a ich przebieg jest tym intensywniejszy, im bardziej niespokojne są czasy – gwałtowne przemiany i przeobrażenia społeczne, polityczne czy kulturowe akcentują i katalizują różnice oraz niesnaski. Dobrym przykładem jest powieść Ojcowie i dzieci pióra rosyjskiego pisarza Iwana Turgieniewa (1818 – 1883), rozgrywająca się w XIX wiecznej Rosji.
Jest rok 1859. Imperium Rosyjskie
wciąż liże rany po klęsce poniesionej w wojnie krymskiej (1853 – 1856), kiedy
to Imperium Osmańskie, wspierane przez sojuszników w postaci Francji, Wielkiej
Brytanii i Królestwa Sardynii boleśnie wypunktowało zacofanie rosyjskiej armii.
W nie lepszej kondycji jest system państwowy, który razi nieefektywnością.
Jeśli dodać jeszcze do tego oddolne naciski, zrozumiałym jest, że car Aleksander
II Romanow musi ulec woli ludu i rozpocząć reformowanie państwa. Reorganizacje
dotyczą m.in. armii oraz sądownictwa. Zmienia się też sytuacja chłopów –
zniesione zostaje poddaństwo, ale następuje tylko częściowe uwłaszczenie. W
takich to właśnie, dość burzliwych czasach, gdzieś na rosyjskiej prowincji
dochodzi do wyczekiwanego spotkania. Mikołaj Pietrowicz Kirsanow, właściciel pięknego majątku (Mariino, zwane inaczej Nową Słobódką albo jak mawiali chłopi – Chutor
na osóbku [1])
raduje się przybyciem syna Arkadiusza, studenta Uniwersytetu Petersburskiego,
który właśnie uzyskał stopień kandydata nauk. Wraz z Arkadiuszem podróżuje jego
przyjaciel i mentor, Eugeniusz Wasiljewicz Bazarow, który sam przedstawia się
jako przyszły lekarz powiatowy. Przyjazd Bazarowa do Mariino, gdzie oprócz
Mikołaja rezyduje jego starszy brat Paweł, burzy spokojny żywot, jaki
dotychczas prowadzili mieszkańcy.
Eugeniusz Wasiljewicz Bazarow to
kluczowa postać utworu, to jego osoba stanowi oś napędową całej fabuły. Ten
wciąż jeszcze młody człowiek to reprezentant nowych ludzi, którzy potępiają ustalone zasady i nieustannie
kontestują zastany porządek rzeczy. Sam Bazarow określa się mianem nihilisty,
definiowanego jako (…) człowiek, który
nie schyla głowy przed żadnymi autorytetami, który nie przyjmuje żadnego p r y
n c y p u na wiarę, nawet gdyby ten p r y n c y p był otoczony największym
szacunkiem [2].
Bazarow epatuje swoją bezceremonialnością i brakiem estymy dla wszelkich
wartości – neguje on celowość sztuki, nie uznaje autorytetów, gardzi
towarzyskimi konwenansami, z lekceważeniem usiłuje podchodzić do miłosnych
porywów (Wszystko to romantyzm, głupstwa,
zgnilizna i sztuczność [3]).
Akceptowalne są wyłącznie materializm oraz utylitaryzm. To całkowite odrzucenie
wszystkiego jest o tyle rażące, że kojarzy się jedynie z destrukcją,
bezsensownym burzeniem i niszczeniem, czemu zresztą nie zaprzecza sam
zainteresowany – stwierdzenie, że trzeba jednak coś budować, wznosić, tworzyć,
kwituje butnym: To już nie nasza sprawa…
Wpierw należy oczyścić grunt [4].
Diaboliczny charakter Bazarowa uzupełniony zostaje przez nie wolną od sprzeczności
a przy tym magnetyczną osobowość i charyzmę – protagonista, wywiera ogromne
wrażenie na pracujących w majątku chłopach, chociaż wcale nie jest to jego
intencją, ba, Eugeniusz Wasiljewicz szydzi z prostych ludzi, chociaż przy
różnych okazjach nie omieszkuje wspominać, że sam wywodzi się ze społecznych
nizin.
Osobą, która nie potrafi zachować
obojętności wobec postawy Bazarowa jest Paweł Pietrowicz Kirsanow. Stryj
Arkadiusza, to były wojskowy, który aktualnie wiedzie żywot sybaryty. Ten dawny
lew salonowy, wciąż przykładający ogromną wagę do etykiety to typ pragnący
uchodzić za człowieka postępowego i liberalnego. Tyle, że konfrontacja z
poglądami Bazarowa szybko odsłania przywiązanie do świata, w którym panują
jasno zdefiniowane wzorce i wartości. Negacja wszystkiego szybko wzbudza gniew
na tyle zdecydowany, że konflikt zdaje się być czymś nieuniknionym.
Lektura Ojców i synów jest o tyle interesująca, że Turgieniew, przy okazji
relacji stopniowo narastającego napięcia, krytycznym okiem spogląda na obie strony
barykady. Za sprawą Bazarowa przekonujemy się, że niemożliwe jest zupełne
odcięcie się od wpływów środowiska, w którym wzrastaliśmy i w którym
wegetujemy. Ponadto prowadzenie żywota zgodnego z głoszonymi hasłami okazuje
się stosunkowo proste do momentu, gdy przewrotny los nie powie: sprawdzam! – dopiero niewygodne
okoliczności pełnią rolę miernika, pozwalającego ocenić na ile nasze szumne
deklamacje są czczymi przechwałkami i bufonadą, a na ile realnym
światopoglądem. Niewolne od przywar jest też pokolenie ojców, któremu obrywa
się za skłonności do wzruszeń (System
nerwowy doprowadzony do stanu rozdrażnienia… [5]),
wyznawanie przebrzmiałych idei czy zbytnie baczenie na formę. Uosobieniem
wszystkich tych cech tzw. powiatowego arystokraty jest Paweł Piotrowicz,
którego sylwetka nakreślona w sposób mocno karykaturalny – uśmiech drwiny i
politowania wzbudza choćby entuzjastyczna konstatacja Arkadiusza, że jego stryj
cieszy się szacunkiem i poważaniem z racji tego, że (…) wszędzie woził ze sobą neseser ze srebrnymi przyborami i podróżną
wannę [6]).
Co ciekawe obie strony sporu posądzają się wzajemnie o małpowanie, tj.
bezmyślne naśladowanie obcych wzorców – Bazarow jest ślepo zapatrzony w
filozofów i uczonych niemieckich, zaś Paweł Piotrowicz garściami czerpie z
wyobrażeń na temat francuskich kawalerów czy angielskich dżentelmenów.
Relacjonowane w bezstronny sposób antagonizmy na linii Paweł Piotrowicz – Eugeniusz Wasiljewicz
pozwalają Turgieniewowi na ukazanie prostej prawdy, że poziom duchowy i moralny
istoty ludzkiej nie zmienia się zbytnio na przestrzeni wieków. Nadal, kluczową
rolę odgrywa chęć posiadania racji – uparte trwanie przy swoim zdaniu sprawia,
że każdy kontakt z nową ideą wyzwala niesnaski i nieporozumienia. Jeśli do tego
typu uniwersalnego przesłania skrytego pod woalką interesującej historii dodać
elegancki język, jakim posługuje się Turgieniew oraz liczne ciekawostki na
temat czasów, w jakich osadzona została akcja dzieła, to zrozumiałym staje się,
że Ojcowie i dzieci, utwór napisany w
1862 roku słusznie zalicza się do klasyki literatury i cieszy się ciągłym
uznaniem czytelników.
[1] Iwan Turgieniew, Ojcowie i dzieci,
przeł. Joanna Guze, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2018, s. 16
[2] Tamże, s. 26
[3] Tamże, s. 38
[4] Tamże, s. 56
[5] Tamże, s. 20
[6] Tamże, s. 37
Ten utwór nieco się zestarzał, ale zawsze to pewna przyjemność poobcować z rosyjską klasyką.;) Wydaje mi się, że za dużo tam było publicystyki, żeby całość wydała się prawdziwa. Tak czy owak, postaci wyszły Turgieniewowi b. interesujące. Mile zaskoczyło mnie zakończenie, wcale nie sielankowe.
OdpowiedzUsuńJa przymknąłem oko na te niedociągnięcia i przyznaję, że lektura okazała się bardzo miłym doświadczeniem. Zakończenie, faktycznie, niezbyt bajkowe, ale dzięki temu dość wiarygodne :)
UsuńMiłe doświadczenie - to b. celne określenie w tym przypadku.;)
UsuńJakoś mi się ten nihilizm gryzie z utylitaryzmem... Ale cóż ja tam wiem. Mam jednak pytanie: czy Eugeniusz Wasiljewicz to antybohater, czy jednak ma jakieś zalet, które mogą sprawić, że czytelnik go choć trochę polubi?
OdpowiedzUsuńHa, nie tylko Tobie się gryzie. Paweł Piotrowicz w ogóle nie mógł tego rozgryźć i w związku z tym sprawę postanowił załatwić po męsku ;)
UsuńA Eugeniusz rzecz jasna ma momenty słabości i w takich chwilach staje się jak najbardziej ludzki. Generalnie nie wiem, czy można określić go mianem antybohatera - to bardziej burzyciel, kontestator, ale nie schwarzcharakter.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuńDzięki!
Usuń