Chiński maharadża
Wojciech Kurtyka
Wydawnictwo: Góry Books
Liczba stron: 120
Człowiek to istotna przewrotna i
nieodgadniona, której myśli nie sposób zgłębić. O naturze pełnej przekory i
hardości najlepiej świadczą tendencję do tego, by gnać za tym, co odległe, by
pragnąć tego, czego nie sposób uchwycić, by podążać za trudnym do wyrażenia
zewem, którego tchnienie szepcze do najmroczniejszych odmętów duszy – jedną z
odmian takiej szaleńczej pogoni za trudną do uchwycenia w karby słów pasją jest
górska wspinaczka. Na czym jednak polega jej fenomen – czy to rodzaj wyzwania
rzuconego przyrodzie; fascynacja chwilowym, ale często złudnym poczuciem
własnej potęgi, wręcz nieśmiertelności; konieczność udowodnienia czegoś samemu
sobie czy też jeszcze coś innego? Zapewne ilu wspinaczy, tyle wyjaśnień i
tłumaczeń, ale niewątpliwie fascynującą sprawą jest możliwość poznania zdania
na ten temat jednego z najwybitniejszych polskich himalaistów. A taką właśnie
sposobność uzyskuje czytelnik, który zdecyduje się sięgnąć po Chińskiego maharadżę autorstwa Wojciecha
Kurtyki (1947), żywej legendy światowego himalaizmu.
Dzieło pióra Kurtyki to powieść,
której tłem są góry, tyle, że nie są to Himalaje, pasmo Karakorum czy choćby
Alpy. Jedyną orientalną lokalizacją, w jakiej umieszczono akcję utworu są
Indie, chociaż zdecydowana większość wydarzeń rozgrywa się w Polsce, w
podkrakowskim Zabierzowie oraz nieodległej Dolinie Bolechowickiej. Tytułowy Chiński maharadża to trudna i wymagająca
trasa wspinaczkowa, którą główny bohater zamierza pokonać na żywca, tj. bez asekuracji. Przygotowania, zarówno fizyczne jak i
mentalne, do owego przedsięwzięcia stanowią oś fabularną książki. Jednocześnie
są one pretekstem do szeregu rozmyślań i rozważań, których tematyka orbituje
wokół wspinaczki.
Powieść już od pierwszych stron
kojarzy się z zagłębianiem w prywatne uniwersum Wojtka Kurtyki. Powodem owego
wrażenia jest zabieg zastosowania pierwszoosobowej narracji. Ponadto do kreacji
życiorysu bohatera snującego całą historię, autor wykorzystuje elementy
autobiograficzne. Charakter protagonisty również zdradza, że wiele zapożyczono
od popularnego Voytka. Z tego
względu z jeszcze większym zainteresowaniem poznaje się kolejne przemyślenia,
których istotą pozostaje świat górskich szczytów.
Kwestią, której poświęcono
najwięcej uwagi jest sam akt wspinaczki, jawiący się jako doświadczenie złożone
i niepowtarzalne, które może być rozmaicie rozumiane. Z jednej strony jest to: Obsesyjna tęsknota za nieskrępowanym wzlotem
ponad własny strach i fizyczne ograniczenie (…) [1], z drugiej zaś możemy
utożsamiać ją z (…) porzuceniem raju wygody
i konsumpcji [2].
Definicji możemy poszukiwać także poprzez proces negacji – w ten sposób zasadne wydaje się stwierdzenie,
że sednem zdobywania szczytów nie jest bicie następnych rekordów, których
reprezentantką jest widniejąca na skali trudności dróg skalnych cyfra, będąca (…) podłym rejestrem na usługach targowiska
próżności [3].
Stykając się z prozą Kurtyki można odnieść wrażenie, że wspinaczka to wręcz
intymny obrządek, o silnym zabarwieniu emocjonalnym, a przy tym przeżycie
wysoce indywidualne, bowiem (…) nie
rozgrywa się w serdecznej przestrzeni miłości bliźniego, lecz w samotnej
przestrzeni poszukiwania własnej godności [4].
Chiński maharadża pozwala nam też zrozumieć jak ważnym
pierwiastkiem w egzystencji Kurtyki są góry, które zdają się być kwintesencją wszystkiego,
co cenne i wartościowe. Przez obcowanie z nimi można wręcz mówić (…) o sposobie na dochodzenie do ludzkiej
mądrości (…) [5].
W tym kontekście interesujące jest także zwierzenie poczynione przez bohatera,
który określa się mianem wyznawcy, tłumacząc to określenie w następujących
słowach: Wypada wyjaśnić, kim są
wyznawcy. W końcu jestem jednym z nich. Mówiąc najprościej, to pewien rodzaj
wspinaczy, dla których kontakt z górami jest ścieżką życiową i nosi znamiona
kultu [6].
Co ważne góry okazują się
nauczycielkami, udzielającymi lekcji, z których korzystać możemy także w
powszednim życiu. Dzięki nim uświadamiamy sobie, że nasz byt podporządkowany
jest bezrozumnemu pędowi konsumpcji, który skutecznie zaślepia, uniemożliwiając
dostrzeżenie uroków ukrytych w zakamarkach codzienności. Równie łatwo skłonni
jesteśmy do tego, by ulegać bezmyślnej rywalizacji – jej symbolem jest
wspomniana już cyfra, będąca (…)
podstępną alfonsicą, która w zamian za miłość naszego życia podsuwa ponętną
kurwę – sławę. Ta dziwka czyni z nas wygłodzone widma pożądające jedynego
ścierwa – uznania i zaszczytu [7].
Książka Kurtyki utrzymana jest w
charakterystycznym stylu – stosunkowo krótki utwór poszatkowany jest na sporą
liczbę rozdziałów, z których każdy opatrzony jest tytułem. Sama proza
poprzecinana jest licznymi wtrąceniami i dygresjami, których funkcją jest
wyjaśnienie terminów i zwrotów związanych ze wspinaczką, jakimi często
posługuje się protagonista. W konsekwencji przytaczana historia momentami mocno
zwalania, ale dzięki temu nawet czytelnik, któremu obce są arkana górskiej
terminologii, nie czuje się zagubiony.
Reasumując, Chiński maharadża to interesująca proza legendy światowego
himalaizmu, która zaprasza nas do swojego poufnego Wszechświata. W swoim dziele
Wojciech Kurtyka odsłania przed nami samego siebie jak i wyznawaną filozofię,
której fundamentami są poszukiwania duchowej równowagi i wyciszenia. Jak
przekonujemy się w miarę zanurzania się w treść książki, jądrem i esencją tego
spokoju są góry, które zarówno uczą nas pokory jak i wyczulają nas na piękno
tego, co nas otacza. Co godne podkreślenia, Chiński
maharadża nie jest powieścią hermetyczną – jej uniwersalne przesłanie,
poruszane zagadnienia (całkiem sporo miejsca Kurtyka poświęca choćby mocy
wyobraźni i człowieczego umysłu, ukazane zostają zagrożenia płynące ze
zwątpienia, wreszcie zasygnalizowano, że człowiek współczesny jest zniewolony
przez sztucznie wykreowane wartości) oraz sączący się z poszczególnych kart
humor sprawiają, że jest to dzieło, które śmiało można polecić każdemu.
Wystarczy tylko przymknąć oko na stosunkowo skromne rozmiary utworu oraz przywyknąć
do specyficznego stylu, który fragmentami przesycony jest patetycznym uniesieniem.
P.S. W Chińskim maharadży nie brakuje literackich smaczków i nawiązań. Protagonista
ma za sobą nieudaną przygodę z witkiewiczowskim Nienasyceniem, natomiast żona Halinka, nieczuła i obojętna na pasję
męża, porównywana jest do Harvey, kobiety-fantoma, będącej zmorą i ożywionym
wyrzutem sumienia Krisa, psychologa, który zostaje wysłany na stację badawczą
krążącą wokół planety Solaris.
[1] Wojciech Kurtyka, Chiński maharadża, Wydawnictwo Góry
Books, Kraków 2013, s. 15
[2] Tamże, s. 47
[3] Tamże, s. 72
[4] Tamże, s. 84
[5] Tamże, s. 61
[6] Tamże, s. 16
[7] Tamże, s. 110
Książki nie miałam okazji nawet dotknąć, nie pisząc, o czytaniu. Krążą wieści, że to raczej jeśli nie biały czekan, wróć, kruk, to trudno dostępna jest. Wojtek Kurtyka znany jest w środowisku z tego, że czyta(ł) wiele i to książek nie związanych ze ścieżką, którą obrał zawodowo. W jego biografii, autorka wspomina, że także pisał i tą umiejętność posiadł wcześnie i przychodziło mu to z łatwością. A sama metafora wspinaczki, jest często, w różnych dziedzinach wykorzystywane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHa, w takim razie ja mam wyjątkowe szczęście. Książka była dostępna w mojej bibliotece, tyle, że chętnych na nią nie brakowało. Ale zapisawszy się w kolejce i cierpliwie czekając, okazało się, że kolega z pracy dysponuje własnym egzemplarzem, który z chęcią mi pożyczył.
UsuńA o tej własnej ścieżce Kurtyki trochę słyszałem i z czystej ciekawości postanowiłem sprawdzić, co ma o niej do powiedzenia pan Wojciech w swojej twórczości.
O, to ciekawe. Nie widziałem, że Kurtyka pisał powieści. Bardzo to ciekawe - zwłaszcza, że akurat ze wspinaczką skałkową miałem nieco do czynienia i znam klimat takich wypadów.
OdpowiedzUsuńNie powieści pisał Jego ojciec, On, (poczytne) artykuły. Z tego co mnie osobiście wiadomo.
UsuńPozdrawiam,
Qbusiu, "Chiński maharadża" to jak na razie jedyna powieść Wojtka Kurtyki. Ale ojciec alpinisty - Tadeusz Kurtyka - to już "pełnoprawny" pisarz, który swoje dzieła tworzył pod pseudonimem Henryk Worcell.
Usuń