Lalka
Bolesław Prus
wydawnictwo: Bibliosczytają: Tomasz Bielawiec (narracja i postaci drugoplanowe), Jacek Król (S. Wokulski), Jan Wojciech Krzyszczak (I. Rzecki), Katarzyna Skoniecka (I. Łęcka)
czas trwania: 33 godziny 5 minut
Lekturą marca i kwietnia roku 2018 w rawskim Dyskusyjnym Klubie Książki była Lalka Bolesława Prusa. Dla większości klubowiczek i klubowiczów stało się to okazją do odświeżenia sobie dawnej lektury szkolnej i spojrzenia na nią z innej niż kiedyś perspektywy uwzględniającej upływ czasu oraz nieodłącznie z nim związane nowe doświadczenia, dla mnie zaś, którym się od tej lektury w liceum wymigał, zadowalając się jedynie serialem telewizyjnym oraz poznaniem pierwszego rozdziału pierwszego, środkowym rozdziałem środkowego i ostatnim rozdziałem ostatniego* tomu, była to po prostu rzecz nowa.
Zamiast wersji drukowanej, sięgnąłem po audiobook i choć jego słuchanie zajęło mi więcej czasu, niż potrzebowałbym na przeczytanie wersji papierowej, to nie był to czas stracony. Lektorzy sprawili się wybornie, a książka okazała się naprawdę wartą poznania.
Fabułę w ogólnych zarysach zna chyba każdy Polak, jak nie z filmu, czy samodzielnej lektury, to choćby z tak modnych teraz opracowań lektur szkolnych, więc nie będę tracił czasu na jej przybliżanie. Opowieść ma wyraźny rys romansowy, romantyczny, choć nie brak i elementów realistycznych czy pozytywistycznych. Napisana piękną polszczyzną jest prawdziwą ucztą dla czytelnika lub słuchacza. Daje do myślenia, zmusza do refleksji, czy jednak nadaje się na lekturę szkolną? Jeśli się nadaje, to chyba na przykład tego, że obowiązkowe lektury z jedynie słusznym kluczem do ich interpretacji to zaprzeczenie nauki i odzwyczajanie młodych ludzi od samodzielnego, krytycznego myślenia. Tuż przed spotkaniem DKK poświęconym Lalce byłem mimowolnym świadkiem rozmowy dwóch dziewcząt, z który jedna żaliła się drugiej, że gdy na lekcji poświęconej tej lekturze powiedziała, iż uważa ją za krytykę kapitalizmu, to polonistka „wydarła się na nią i mało jej z klasy nie wyrzuciła”. To chyba najlepszy komentarz do realiów nauczania języka polskiego, systemu lektur szkolnych i poziomu większości polskich nauczycieli, a zwłaszcza humanistów – polonistów i historyków. Wynika to zresztą wprost z faktu, że wciąż jeszcze większość z nich to ci, którzy poprzednim pokoleniom dzieci i młodzieży udowadniali wyższość socjalizmu nad kapitalizmem, więc zrozumiałe, że teraz z jeszcze większym zaangażowaniem, właściwym dla wszystkich, którzy zmienili mundury, głoszą tezy odwrotne. No ale wróćmy do samego dzieła.
Powtarzany w nieskończoność zwrot, że Lalka to dzieło ponadczasowe, jest w moim przekonaniu dosyć dyskusyjny. Dla mnie dzieło ponadczasowe to takie, jak Diuna Herberta – czytając ją nie sposób na podstawie jej samej orzec, czy została napisana wczoraj, dziesięć lat temu, czy sto, a co ważniejsze, tak będzie jeszcze z pewnością przez pokolenia. Powieść Prusa miejscami wyraźnie trąci myszką, zwłaszcza w sprawach najważniejszych, a zwroty, którymi posługują się jej mainstreamowi recenzenci są przez to wręcz żenujące. Pisanie przykładowo o Rzeckim, że to „wnikliwy i krytyczny obserwator rzeczywistości” zakrawa na kpinę. Przecież to człowiek niereformowalny, ograniczony intelektualnie, uwięziony w wyimaginowanym świecie oraz kulcie Bonapartych i z powodu myślenia życzeniowego ślepy na informacje napływające z otaczającego go świata. Fakt, że przy tym wierny, oddany i bezgranicznie uczciwy, ale poczciwość to jedno, a krytyczna obserwacja to drugie, że o analizie tej obserwacji nie wspomnę.
Największą krzywdę Lalce robią ci, którzy w dobrej być może wierze, próbują wmawiać innym, iż to ponadczasowe arcydzieło literatury światowej. Nie tylko, że nie ponadczasowe, to mam wrażenie, że ani arcydzieło, ani na skalę choćby europejską. Nie sądzę, by odnalazł w tej lekturze ukontentowanie jakikolwiek nie-Polak, poza wąskim gronem szczególnie zainteresowanych Polską, jej historią, przemianami społecznymi, itd. Może, gdyby nie przesadzać z zachwytami, Lalka znalazłaby wielu nowych, naprawdę zainteresowanych nią, choć pewnie tylko polskich, czytelników? Wbrew pozorom, ograniczenia tego dzieła wcale nie negują jego wielkiej wartości. Stało się w wielu aspektach przestarzałe? I bardzo dobrze – pięknie pokazuje, jak perspektywa końca XIX wieku różniła się od dzisiejszej. Zdezaktualizowane koncepcje społeczne, psychologiczne, socjologiczne, że o naukach ścisłych czy polityce nie wspomnę, też są wartością, gdyż pokazują jak się wszystko zmieniło i jak się nadal zmienia. Pomagają nam być krytycznymi wobec nas samych poprzez uzmysłowienie sobie, że tak jak XIX wieczne koncepcje są dla nas co najwyżej ciekawostką lub przyczynkiem do rozmyślań nad ewolucją różnych aspektów rzeczywistości, tak i my oraz nasze przekonania dla przyszłych pokoleń wcale nie będziemy prawdami objawionymi, a przynajmniej nie we wszystkim.
Wielką wadą Lalki jest choćby ukazany w niej i będący piętą achillesową naszej zbiorowej świadomości obraz „wojny sprawiedliwej” – praktycznie bez cierpień, bez śmierci, nie wspominając o innych okropieństwach czy tym, co najgorsze, czyli długofalowych i pośrednich skutkach wojen. Tak, jest też sporo niekonsekwencji będących ewidentnymi niedoróbkami warsztatu pisarskiego Prusa. Ale te minusy nie powinny nawet najbardziej krytycznemu odbiorcy przesłaniać prawdziwych zalet powieści, które sprawiają, że może być ona wielką czytelniczą ucztą.
Pięknie odmalowano na kartach powieści procesy społeczne, których skutki do dziś są przekleństwem naszego narodu, jak choćby powstanie specyficznego polskiego antysemityzmu. Wielkim plusem dla autora jest to, że nie przegapił paradoksalnego, bo równoległego procesu, czyli powstania wewnętrznego rozdarcia społeczeństwa polskiego i powszechnej wzajemnej zawiści, co podkreślono choćby w dylematach pożyczkowych – Polak prędzej pożyczy od wyszydzanego i znienawidzonego Żyda, niż zaufa rodakowi.
Postacie są skonstruowane bardzo odważnie i przekonująco. Tak bardzo, że można obalać wszelkie powszechnie uznane interpretacje. Miłość Wokulskiego do Izy? Przecież on chciał ją po prostu kupić, więc czy można mieć jej za złe, że ona nie chciała mu się sprzedać? A zresztą, czy on sam wcześniej nie sprzedał się Minclowej? Takie dysputy można ciągnąć w nieskończoność i są one bardzo interesujące – pokazują, iż postacie stworzone przez Prusa są jak żywi ludzie; tyle mają twarzy, tyle ocen, ilu oceniających.
Pięknym przyczynkiem do rozważań, zwłaszcza z uwzględnieniem najnowszych zdobyczy nauk społecznych i matematyki, jest zderzenie dwóch koncepcji miłości przedstawionych w powieści – a la Wokulski i by Wąsowska.
Pouczające może być również zwrócenie uwagi na różne aspekty ówczesnej rzeczywistości, jak choćby zasad ustalania procentu od powierzonego kapitału, i porównanie ich z obecnymi realiami, co może prowadzić do zaskakujących wniosków.
Jeśli podejdziemy do Lalki bez uprzedzeń, bez powziętych z góry założeń, to da nam naprawdę wiele. Od emocji i wzruszeń, przez ciekawe spostrzeżenia oraz impulsy do interesujących przemyśleń, aż po prawdziwe perełki w stylu opisu działania kolei. W XIX wieku według kursowania pociągów regulowano zegary, a składy montowano stosownie do bieżących potrzeb, włączając w nie nawet takie zachcianki podróżnych jak wagony salonowe. Dziś mamy komputery, inteligentne sieci, interaktywne bóg wie co, GPS, monitoring i satelity, a składy wciąż albo puste, ale przeładowane, i aż zbyt często opóźnione.
Oczywiście, ja miałem sprawę ułatwioną. W szkole powieści nie czytałem i nie miałem problemu ze świeżym na nią spojrzeniem. Nawet jeśli jednak „zaliczyliście” ją jako lekturę, warto sięgnąć po Lalkę co najmniej raz jeszcze. Mimo oczywistych niedoskonałości, a nawet ewidentnych wad, jest to dzieło w pełnym tego słowa znaczeniu, nie tylko warte poznania, ale rozmiłowania się w nim, odebrania go pełnią smaku, bez spętania szkolnymi regułkami, kluczami i obowiązującymi interpretacjami. Z tego też powodu jest to świetna pozycja dla dyskusyjnych klubów książki – pozwala inaczej zobaczyć to, co już widziane.
Wspomniałem wcześniej o ekranizacji Lalki. Były zdaje się dwie – z 1968 i z 1977. Pierwsza to film (2h31’), o którym nie ma się co rozwodzić. Każda próba zmieszczenia powieści o choćby średniej objętości w jednym filmie musi się skończyć spłyceniem, skróceniem, pewnych wątków pominięciem, czyli w porównaniu do literackiej wersji większą lub mniejszą porażką. Wspominałem już o tym w refleksjach z mojego ulubionego serialu i powieści Wróg wroga. Wersja z 1977 to rozbudowany serial, nie tylko w mojej ocenie, jak najbardziej godny polecenia. Niestety, z samego faktu, iż został zrealizowany ponad sto lat po premierze powieści, utracił wiele choćby w aspekcie możliwości poznania autentycznego spojrzenia na sprawy XIX wieczne okiem człowieka z XIX wieku, co jest jedną z ważnych zalet powieści Prusa.
Wasz Andrew
Fabułę w ogólnych zarysach zna chyba każdy Polak, jak nie z filmu, czy samodzielnej lektury, to choćby z tak modnych teraz opracowań lektur szkolnych, więc nie będę tracił czasu na jej przybliżanie. Opowieść ma wyraźny rys romansowy, romantyczny, choć nie brak i elementów realistycznych czy pozytywistycznych. Napisana piękną polszczyzną jest prawdziwą ucztą dla czytelnika lub słuchacza. Daje do myślenia, zmusza do refleksji, czy jednak nadaje się na lekturę szkolną? Jeśli się nadaje, to chyba na przykład tego, że obowiązkowe lektury z jedynie słusznym kluczem do ich interpretacji to zaprzeczenie nauki i odzwyczajanie młodych ludzi od samodzielnego, krytycznego myślenia. Tuż przed spotkaniem DKK poświęconym Lalce byłem mimowolnym świadkiem rozmowy dwóch dziewcząt, z który jedna żaliła się drugiej, że gdy na lekcji poświęconej tej lekturze powiedziała, iż uważa ją za krytykę kapitalizmu, to polonistka „wydarła się na nią i mało jej z klasy nie wyrzuciła”. To chyba najlepszy komentarz do realiów nauczania języka polskiego, systemu lektur szkolnych i poziomu większości polskich nauczycieli, a zwłaszcza humanistów – polonistów i historyków. Wynika to zresztą wprost z faktu, że wciąż jeszcze większość z nich to ci, którzy poprzednim pokoleniom dzieci i młodzieży udowadniali wyższość socjalizmu nad kapitalizmem, więc zrozumiałe, że teraz z jeszcze większym zaangażowaniem, właściwym dla wszystkich, którzy zmienili mundury, głoszą tezy odwrotne. No ale wróćmy do samego dzieła.
Powtarzany w nieskończoność zwrot, że Lalka to dzieło ponadczasowe, jest w moim przekonaniu dosyć dyskusyjny. Dla mnie dzieło ponadczasowe to takie, jak Diuna Herberta – czytając ją nie sposób na podstawie jej samej orzec, czy została napisana wczoraj, dziesięć lat temu, czy sto, a co ważniejsze, tak będzie jeszcze z pewnością przez pokolenia. Powieść Prusa miejscami wyraźnie trąci myszką, zwłaszcza w sprawach najważniejszych, a zwroty, którymi posługują się jej mainstreamowi recenzenci są przez to wręcz żenujące. Pisanie przykładowo o Rzeckim, że to „wnikliwy i krytyczny obserwator rzeczywistości” zakrawa na kpinę. Przecież to człowiek niereformowalny, ograniczony intelektualnie, uwięziony w wyimaginowanym świecie oraz kulcie Bonapartych i z powodu myślenia życzeniowego ślepy na informacje napływające z otaczającego go świata. Fakt, że przy tym wierny, oddany i bezgranicznie uczciwy, ale poczciwość to jedno, a krytyczna obserwacja to drugie, że o analizie tej obserwacji nie wspomnę.
Największą krzywdę Lalce robią ci, którzy w dobrej być może wierze, próbują wmawiać innym, iż to ponadczasowe arcydzieło literatury światowej. Nie tylko, że nie ponadczasowe, to mam wrażenie, że ani arcydzieło, ani na skalę choćby europejską. Nie sądzę, by odnalazł w tej lekturze ukontentowanie jakikolwiek nie-Polak, poza wąskim gronem szczególnie zainteresowanych Polską, jej historią, przemianami społecznymi, itd. Może, gdyby nie przesadzać z zachwytami, Lalka znalazłaby wielu nowych, naprawdę zainteresowanych nią, choć pewnie tylko polskich, czytelników? Wbrew pozorom, ograniczenia tego dzieła wcale nie negują jego wielkiej wartości. Stało się w wielu aspektach przestarzałe? I bardzo dobrze – pięknie pokazuje, jak perspektywa końca XIX wieku różniła się od dzisiejszej. Zdezaktualizowane koncepcje społeczne, psychologiczne, socjologiczne, że o naukach ścisłych czy polityce nie wspomnę, też są wartością, gdyż pokazują jak się wszystko zmieniło i jak się nadal zmienia. Pomagają nam być krytycznymi wobec nas samych poprzez uzmysłowienie sobie, że tak jak XIX wieczne koncepcje są dla nas co najwyżej ciekawostką lub przyczynkiem do rozmyślań nad ewolucją różnych aspektów rzeczywistości, tak i my oraz nasze przekonania dla przyszłych pokoleń wcale nie będziemy prawdami objawionymi, a przynajmniej nie we wszystkim.
Wielką wadą Lalki jest choćby ukazany w niej i będący piętą achillesową naszej zbiorowej świadomości obraz „wojny sprawiedliwej” – praktycznie bez cierpień, bez śmierci, nie wspominając o innych okropieństwach czy tym, co najgorsze, czyli długofalowych i pośrednich skutkach wojen. Tak, jest też sporo niekonsekwencji będących ewidentnymi niedoróbkami warsztatu pisarskiego Prusa. Ale te minusy nie powinny nawet najbardziej krytycznemu odbiorcy przesłaniać prawdziwych zalet powieści, które sprawiają, że może być ona wielką czytelniczą ucztą.
Pięknie odmalowano na kartach powieści procesy społeczne, których skutki do dziś są przekleństwem naszego narodu, jak choćby powstanie specyficznego polskiego antysemityzmu. Wielkim plusem dla autora jest to, że nie przegapił paradoksalnego, bo równoległego procesu, czyli powstania wewnętrznego rozdarcia społeczeństwa polskiego i powszechnej wzajemnej zawiści, co podkreślono choćby w dylematach pożyczkowych – Polak prędzej pożyczy od wyszydzanego i znienawidzonego Żyda, niż zaufa rodakowi.
Postacie są skonstruowane bardzo odważnie i przekonująco. Tak bardzo, że można obalać wszelkie powszechnie uznane interpretacje. Miłość Wokulskiego do Izy? Przecież on chciał ją po prostu kupić, więc czy można mieć jej za złe, że ona nie chciała mu się sprzedać? A zresztą, czy on sam wcześniej nie sprzedał się Minclowej? Takie dysputy można ciągnąć w nieskończoność i są one bardzo interesujące – pokazują, iż postacie stworzone przez Prusa są jak żywi ludzie; tyle mają twarzy, tyle ocen, ilu oceniających.
Pięknym przyczynkiem do rozważań, zwłaszcza z uwzględnieniem najnowszych zdobyczy nauk społecznych i matematyki, jest zderzenie dwóch koncepcji miłości przedstawionych w powieści – a la Wokulski i by Wąsowska.
Pouczające może być również zwrócenie uwagi na różne aspekty ówczesnej rzeczywistości, jak choćby zasad ustalania procentu od powierzonego kapitału, i porównanie ich z obecnymi realiami, co może prowadzić do zaskakujących wniosków.
Jeśli podejdziemy do Lalki bez uprzedzeń, bez powziętych z góry założeń, to da nam naprawdę wiele. Od emocji i wzruszeń, przez ciekawe spostrzeżenia oraz impulsy do interesujących przemyśleń, aż po prawdziwe perełki w stylu opisu działania kolei. W XIX wieku według kursowania pociągów regulowano zegary, a składy montowano stosownie do bieżących potrzeb, włączając w nie nawet takie zachcianki podróżnych jak wagony salonowe. Dziś mamy komputery, inteligentne sieci, interaktywne bóg wie co, GPS, monitoring i satelity, a składy wciąż albo puste, ale przeładowane, i aż zbyt często opóźnione.
Oczywiście, ja miałem sprawę ułatwioną. W szkole powieści nie czytałem i nie miałem problemu ze świeżym na nią spojrzeniem. Nawet jeśli jednak „zaliczyliście” ją jako lekturę, warto sięgnąć po Lalkę co najmniej raz jeszcze. Mimo oczywistych niedoskonałości, a nawet ewidentnych wad, jest to dzieło w pełnym tego słowa znaczeniu, nie tylko warte poznania, ale rozmiłowania się w nim, odebrania go pełnią smaku, bez spętania szkolnymi regułkami, kluczami i obowiązującymi interpretacjami. Z tego też powodu jest to świetna pozycja dla dyskusyjnych klubów książki – pozwala inaczej zobaczyć to, co już widziane.
Wspomniałem wcześniej o ekranizacji Lalki. Były zdaje się dwie – z 1968 i z 1977. Pierwsza to film (2h31’), o którym nie ma się co rozwodzić. Każda próba zmieszczenia powieści o choćby średniej objętości w jednym filmie musi się skończyć spłyceniem, skróceniem, pewnych wątków pominięciem, czyli w porównaniu do literackiej wersji większą lub mniejszą porażką. Wspominałem już o tym w refleksjach z mojego ulubionego serialu i powieści Wróg wroga. Wersja z 1977 to rozbudowany serial, nie tylko w mojej ocenie, jak najbardziej godny polecenia. Niestety, z samego faktu, iż został zrealizowany ponad sto lat po premierze powieści, utracił wiele choćby w aspekcie możliwości poznania autentycznego spojrzenia na sprawy XIX wieczne okiem człowieka z XIX wieku, co jest jedną z ważnych zalet powieści Prusa.
Wasz Andrew
* Mowa o którymś z wydań w 3 tomach, teraz już nie pamiętam, o którym.
Słowna skala ocen:
- beznadziejna
- bardzo słaba
- słaba
- może być
- przeciętna
- dobra
- bardzo dobra
- rewelacyjna
- wybitna
- arcydzieło
Ja jestem zwolenniczką ponadczasowości 'Lalki'. W szkole omówiliśmy ją dokładnie, bez głupich tez w stylu czyją krytyką jest ta książka. O niej napisano wiele prac naukowych. Czytałam trochę tego przygotowując się do pracy semestralnej, np. praca na temat kilku stron załamania nerwowego Wokulskiego. Autor szuka objawów klinicznych. Bardzo ciekawa praca, bardzo.
OdpowiedzUsuńKiedyś, gdy czytałam 'Lalkę' pierwszy raz jako pacholę, miałam wrażenie, że tragedia Wokulskiego wynikła z jego głupoty albo zawziętości. Mniej więcej każdy normalny człowiek patrzy w czym się zakochuje i może naiwnie, może po swojemu, może w różowych okularach ale raczej kontynuuje swoje zakochanie albo daje sobie spokój wobec tego jakie komunikaty zwrotne otrzymuje. A co on otrzymywał? Widział Łęcką, głupią jak but, pustą lalę. I dalej się uczepił jej jak głupi. Czytałam to w wieku 17 lat, ale już wtedy miałam poczucie, że nie chciałabym , żeby facet kompletnie nie patrzył jaka jest jego wybranka, żeby tak kompletnie ignorował to co ona ma w środku.
Od kilku tygodni wreszcie oglądam serial, więc moje uczucia odżyły! Został mi jeszcze ostatni odcinek.
Ha - no to miałaś, podobnie jak ja, szczęście do wyjątkowych, czyli dobrych polonistów. Co zaś do Izabeli... Dyskusyjne jest nawet czy była ona głupia. Chciała się sprzedać, a może raczej czuła się zmuszona wystawić się na sprzedaż, ale nie tak tanio i byle komu, jak Wokulski Minclowej, więc czy nie była od niego mądrzejsza? Przecież wyraźnie czytamy, że gdyby nie sytuacja materialna, to by szła za głosem serca. Może głupim, ale czy nie taki sam jest Wokulski? Ja bym tutaj nie przeciwstawiał Łęckiej Wokulskiego, tylko ich razem Wąsowskiej. W innych aspektach oczywiście Wokulski może być Łęckiej zaprzeczeniem. Właśnie dlatego Lalka jest świetna do rozmów, zwłaszcza na żywo - można mieć w niej na różne rzeczy bardzo różne poglądy. A tragedia Wokulskiego? Typowa sytuacja, gdy ktoś zakochuje się nie w osobie, a w swoim wyobrażeniu o niej lub w uczuciu, jakie w nim samym wywołuje zakochanie w tym wyobrażeniu. Ta lawina fenyloetyloaminy, którą wtedy otrzymuje organizm to prawdziwy seans narkotyczny. Może stać się celem samym w sobie, a gdy nie da się już dłużej ciągnąć sytuacji, która go uruchamia, to bieda. Do tego względy ambicjonalne, utracenie celu w życiu (jakim trzeba być pustakiem, by miłość, zwłaszcza taka, stała się celem życia) i inne aspekty - nie dziwne, że Stasiek chciał sam ze sobą skończyć.
UsuńAkurat zrobienie z miłości celu w życiu rozumiem. Poza tym Wokulski miał typową depresję kliniczną, co udowodnił pewnien historyk literatury.
UsuńMasz rację, że można im przeciwstawić Wąsowską.
A polonistka była super. I my byliśmy dobrą klasą, a ona po prostu zgrała się z nami. Jakoś tak było, że sami z siebie przygotowywaliśmy się do lekcji.
O tym zaprzeczeniu kapitalizmu chciałam wspomnieć. Takie bzdury się utrwalają w człowieku. Znajomą mojej mamy uczono takich bzdur. Pamiętam, że się kłóciła ze mną na temat jakiejś lektury, że to krytyka kapitalizmu. Ale nie pamiętam co to było. Na pewno nic o kapitalizmie.
Co do miłości jako celu w życiu - pewnie nie chodzi o miłość w rozumieniu Wokulskiego, a przynajmniej mam taką nadzieję ;) A tak na serio - celem w życiu może być nawet zbieranie znaczków. Rozumiem, ale nie popieram :)
UsuńHistoryk literatury udowodnił depresję kliniczną... Teraz czekam aż psychiatra będzie wykładał literaturoznawstwo a profesor mechaniki teoretycznej wycinał ślepe kiszki :) A tak na poważnie, to Zimbardo i jego następcy robili piękne eksperymenty pokazujące, że psychiatria to taki rodzaj szamaństwa, a na pewno nie nauka w rozumieniu takim, jak nauki ścisłe, i słowo udowodnić w odniesieniu do jakiejkolwiek diagnozy, nawet w stosunku do żywego człowieka, o fikcyjnej postaci nie wspominają,na pewno nie jest tym, co przez udowodnienie rozumie rozumie matematyk czy fizyk.
Co do krytyki kapitalizmu, to ja też jak najbardziej odnajduję w Lalce takie elementy i wcale nie uważam tego stwierdzenia za bzdury. Choć oczywiście zdecydowanie lepsze jest określenie, iż to "krytyka ówczesnych stosunków społecznych", bowiem nie tylko kapitalizmu ta krytyka dotyczy :)
Jemu z inną kobietą, normalniejszą niż Łęcka, może i by wyszło, bo to bardzo dynamiczny facet przecież. Teraz bardziej oglądam film niż książkę, ale nawet tam widać było, że na obiekt miłości wybrał sobie kuriozum wśród arystokratek. Już z Wysocką by mu może lepiej szło.
UsuńJa przeczytałem "Lalkę" w liceum i z tego, co pamiętam, książka mocno przypadła mi do gustu. Prusowi udało stworzyć się znakomite portrety psychologiczne swoich protagonistów, w rezultacie czego pomiędzy bohaterami a czytelnikiem zadzierzga się nić uczuciowa. W moim przypadku były to w większości emocje negatywne - Wokulski mierził mnie ogromnie, bowiem zakochał się w stworzonym we własnej wyobraźni obrazie, natomiast Izabela wydawała mi się płytka (dziś może odebrałbym ją trochę inaczej).
OdpowiedzUsuńMoże warto za jakiś czas do niej wrócić i skonfrontować dawne odczucia z nowymi. Zwłaszcza jeśli trafi się okazja, jak w moim przypadku, porozmawiania o tym z żywymi ludźmi - to całkiem co innego niż przez internet.
UsuńPłytka? To mało powiedziane, ona jest jak rów, który zarósł. Czasem żałuję, że ją wybrałam na pseudo, ale to jedyna kobieca postać w polskiej literaturze, która każdy od razu identyfikuje.
Usuń"Lalaka" to jedna z dosłownie kilku lektur, które mi się podobały w szkole.
OdpowiedzUsuńNo tak, lektury obowiązkowe i ich dobór to chyba w ogóle ciężki temat.
UsuńI nigdy nie wybierze się idealnego spisu.
UsuńNo - sprawa ma szerszy wymiar. W DKK też mamy lektury obowiązkowe, tylko głównym założeniem jest, iż nie muszą się podobać :)
UsuńJak lektur nie cierpię, cierpnie mi skóra przy próbie czytania, tak "Lalkę" cenię choć nie ze wszystkim się z Prusem zgadzam. Postaci kobiece, przestrzeń Warszawy, industrializacja itp. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że jak się ktoś ze wszystkim w Lalce zgadza, to po prostu nie ma własnego zdania :) Jest na to dostatecznie rozbudowana, by zawsze komuś coś zazgrzytało. I o to chodzi :) Pozdrawiam serdecznie również.
UsuńPrzez wiele osób "Lalka" jest uważana za najlepszą polską powieść. Ja nie mam jak się zgodzić, bo czytałem w liceum i choć wspominam pozytywnie, to było to czytanie nieobyte. Ale mam książkę wysoko na liście do ponownego przeczytania, więc może niedługo potwierdzę lub zaprzeczę tym pochwałom.
OdpowiedzUsuńNo - z tym, że najlepsza, to bym bardzo ostro dyskutował. Choćby Staśka L. można postawić w opozycji :)Kwestia kryteriów, dlatego zawsze unikam tego typu określeń jak "najlepsza". Daj znać, jakie wrażenia, gdy już będziesz po ponowne lekturze :)
Usuń