Kocham cię, Lilith
Radosław Rak
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 344
Potęga ludzkiej wyobraźni jest
niezmierzona – bezpardonowo przekracza granice, łamie schematy, urąga regułom,
jakie tworzy ograniczone i ciasne konwencjonalne myślenie. Projekcie naszego
umysłu nierzadko wykraczają poza ramy logiki, chociaż za ową logiką bardzo często skrywa się płytka i
niepełna wiedza o danym zjawisku połączona ze strachem przed tym, co
niepoznane, zagadkowe. Ale wyobraźnia może być też materią szalenie
niebezpieczną – łatwo przecież zagubić się w jej bezmiarze, który kusi
szczególnie wtedy, kiedy nasza egzystencja przeistacza się w smutną i jałową
wegetację, swoiste błąkanie się po pustyni nudy i niespełnienia. O tym, że mocy
drzemiącej w wyobraźni nie należy lekceważyć możemy przekonać się, sięgając pod
powieściowy debiut Radosława Raka, zatytułowany Kocham Cię, Lilith.
Główny bohater powieści, Robert
Z., to trzydziestojednoletni mężczyzna, który właśnie zrezygnował z posady
przedstawiciela handlowego w firmie farmaceutycznej. Przerwa od pracy
zarobkowej zostaje wykorzystana na podreperowanie zdrowia. Cierpiący na astmę
protagonista na miejsce swojego kurażu wybiera położone w malowniczym pasie
Beskidu Niskiego rymanowskie sanatorium. Leczniczy pobyt ma z założenia być
również sposobnością do tego, by (…) się
wyciszyć i przemyśleć parę spraw [1],
bowiem nie tylko ciało Roberta wymaga opieki i troski. Kiedy jednak w tym
spokojnym i kameralnym miejscu mężczyzna natyka się na dwie atrakcyjne kobiety
– niepokorną malarkę Iwonę oraz promieniującą wewnętrznym ciepłem i
serdecznością lekarkę Małgorzatę – plany o kontemplacji i zagłębieniu się we
własnej duszy natychmiast legną w gruzach. Robert pogrąża się w sercowych
rozterkach, a do jego życia wkracza niezwykłość i niewytłumaczalność.
Źródłem tajemniczych wydarzeń
oraz osobliwych spotkań z dziwacznymi osobnikami jest malarka Iwona, jawiąca
się jako najbardziej zagadkowa postać utworu. Kobieta otoczona jest nimbem
enigmatyczności, która okazuje się niezwykle magnetyzująca. Nic, co jej dotyczy
nie jest ani jasne, ani oczywiste. To właśnie za jej sprawą Robert, a wraz z
nim czytelnik, uświadamia sobie, że człowieczy byt to nieustanna mistyfikacja,
sprowadzająca się do przywdziewania kolejnych masek i odgrywania przypisanych i
narzuconych nam przez społeczeństwo ról. Udawanie,
udawanie, całe zamki ze słów i mylnych wrażeń [2].
Ale jak daleko można posunąć się w tej sztuczności i zakłamaniu? Czy nurkując w
morzu aktorstwa i fałszu można wypłynąć poza granice realności?
Ostatnie pytanie jest o tyle
ważkie, że realność to termin, który bardzo często przychodzi nam na myśl, w
trakcie lektury powieści. Czym ona jest, jaka jest jej definicja, jak wyznaczyć
jej ramy? Co to znaczy, że coś jest nierealne (czy raczej realne-nie-realne, aby pozostać wiernym stylowi, jakim posługuje
się Radosław Rak), i koniec końców, jakie ma to właściwie znacznie? Książka
jest bowiem wyprawą w świat, którego kontury podlegają ciągłej zmianie, a prawa
nim rządzące są niestabilne i płynne, zwodnicze oraz ułudne. Ta niepewność, co
do autentyczności opisywanych wypadków wynika z intrygującego zabiegu,
zastosowanego przez pisarza, sprowadzającego się do tego, by swego bohatera
obciążyć uciążliwą przypadłością – u cierpiącego na częstoskurcz Roberta, w
chwilach wielkiej afektacji czy ekstremalnych przeżyć zdarzają się stany utraty
świadomości. W ten właśnie sposób Radek Rak w swojej fikcji schodzi na różne
jej poziomy. Czytelnik nie jest w stanie rozstrzygnąć, czy przytaczane przez
pierwszoosobowego narratora epizody są prawdziwymi doświadczeniami czy też
sennymi majakami, tworami towarzyszącymi bredzeniu w malignie, które ukradkiem
wślizgują się do tego, co wydaje nam się rzeczywiste. Naszą konsternację wzmaga
wątek z powieścią Kiedy nadejdzie świt,
którą w trakcie pobytu w sanatorium raczy się bohater. Powodem naszych rozterek
jest fakt, że Robert wdaje się w długie rozmowy i dyskusje z Immanuelem
Jesipowiczem, protagonistą czytanego dzieła.
Summa summarum, nietrudno
dziwić się, kiedy nasze myśli zaczną orbitować wokół tezy, że mamy do czynienia
z opowieścią szaleńca, schizofreniczną wizją, itd.
Z psychoanalitycznego punktu
widzenia, relację Roberta można potraktować jako konfrontację z własnym,
spersonalizowanym pożądaniem, które ostatecznie zostaje skanalizowane i
przeniesione na postać kobiety (kobiet?). W tym kontekście powieść można uznać
za dzieło mówiące o równie ogromnej, co destrukcyjnej sile namiętności.
Jednocześnie Radek Rak zwraca uwagę na prymitywne traktowanie kobiet, bowiem
wszyscy mężczyźni występujący na łamach kart powieści to w mniejszym bądź
większym stopniu osobnicy, których śmiało można określić mianem szowinistycznych świń. Na kobiety
spoglądają oni przede wszystkim przez pryzmat cielesności, a w ich
bezpośredniej obecności tracą zdolność racjonalnego myślenia, bowiem z
łatwością poddają się najniższym instynktom. Żądza staje się motorem napędowym
działań i to właśnie żądza sprawia, że kobiety postrzegane są w kategoriach
przedmiotu, który można posiadać, o który należy walczyć i rywalizować, ewentualnie
czcić, chociaż kult o jakim mowa jest pokraczny, wynaturzony, perwersyjny.
Takie przymioty jak charakter, osobowość stanowią jedynie dodatek, a o
partnerstwie, równorzędnym podejściu nie może być mowy.
Wyróżnikiem Kocham Cię, Lilith jest z pewnością forma przyjęta przez Radka Raka
oraz konsekwencja, z jaką jest ona stosowana. Powieść przypomina oniryczny
konstrukt, do wzniesienia którego użyto elementów mistycznych oraz religijnych.
Centralną postacią dzieła jest Lilith, według tradycji żydowskiej, pierwsza
żona Adama, kobieta niezależna i niepokorna. Siła jej osobowości nie pozwala
prowadzić jej życia u boku męża, bowiem nie potrafi ona pogodzić się z rolą
kobiety uległej i posłusznej. Utwór w wielu miejscach nawiązuje również do
Biblii, czy to przez bezpośrednie odwołania ((…) kobieta wypędza handlarzy ze
świątyni, nie unosząc się gniewem, nie zaplatając bicza z rzemieni [3])
czy przez stylistykę (w części pierwszej każdy rozdział, którego tytułem jest
dany dzień tygodnia, zamyka się zdaniem: I
tak upłynął ranek i wieczór, dzień x). Znamienny jest także czas akcji,
która rozgrywa się tuż przed Świętami Wielkiej Nocy – w chrześcijaństwie Wielki
Tydzień to upamiętnienie ostatnich dni działalności Jezusa oraz przygotowanie
do jego zmartwychwstania. U Radka Raka Wielki Tydzień kojarzy się z
wyczekiwaniem na powtórne przyjście Lilith, której osoba zachwyca, hipnotyzuje,
doprowadza na skraj szaleńczego pożądania.
Kocham Cię, Lilith zwraca także uwagę z racji na język, jakim
posługuje się autor. Na odwrocie książki możemy przeczytać, że według Wita
Szostaka Radek Rak już teraz zapuszcza
się w regiony polszczyzny, które dla wielu pisarzy pozostają niedostępne, i
przyznać trzeba, że w tym stwierdzeniu nie ma zbyt wiele przesady. Lepione
zdania, pełne ciekawych porównań, w sposób niezwykle plastyczny oddają piękno opisywanych
krajobrazów. Książka jest wręcz zbiorem słownych pejzaży oraz pięknych metafor
(zawiesiste złoto wieczoru, kokon popołudniowej nudy, czas kapiący bez pośpiechu w rytm uderzeń
serca), i tylko partie dialogowe prezentują się nieco kulawo, rażąc odrobinę
sztucznością.
Reasumując, debiut powieściowy
Radka Raka to bardzo dobra książka, będąca podróżą po fantasmagorycznym świecie
wypełnionym chucią, niespełnieniem, tęsknotą oraz próbami odszukania drugiego
człowieka. Pisarz znakomicie uświadamia nam jak wielkie pokłady mroku i obcości
znajdują się w nas samych – te ogromne złoża niewiedzy i ignorancji na własny
temat sprawiają, że niezwykle trudno jest dotrzeć do bliźniego, nie sposób go
poznać, zrozumieć. Bowiem: Jak odnaleźć
drugiego człowieka, kiedy ciężko odnaleźć samego siebie [4]?
[1] Radosław Rak, Kocham Cię, Lilith, Wydawnictwo
Prószyński i S-ka, Warszawa, s. 39
[2] Tamże, s. 38 – 39
[3] Tamże, s. 70
[4] Tamże, s. 269
Symbolika religijna jest rzeczywiście ważna u Raka - w "Pustym niebie" też. Ciesze się, że sięgnąłeś po tę powieść i że przypadła Ci go gustu. Sam bardzo czekam na kolejną jego książkę.
OdpowiedzUsuńMiałem taką motywację, że aż wstyd byłoby nie sięgnąć ;) A tak à propos kolejnej książki - "Baśni o wężowym sercu" - to pierwotnie miała ona ukazać się chyba jeszcze w 2017 roku. Czy wiadomo coś na temat rzeczywistego terminu publikacji?
UsuńNawiązuje, jak piszesz, do Biblii, ale mam wrażenie, że autor również chciał nawiązać do "Czarodziejskiej Góry". Przynajmniej samym początkiem, bo później to już zupełnie inny kaliber.
OdpowiedzUsuńHa, zgadza się. Sam wątek "sanatoryjny", wyrwanie się z dotychczasowej egzystencji i spojrzenie na życie z zupełnie nowej, odświeżającej perspektywy to siłą rzeczy nawiązanie do potężnej "Czarodziejskiej Góry". Ale książki Radka Raka nie porównywałbym zbytnio do mannowskiego arcydzieła - polski pisarz obrał inny kierunek literackich eksploracji, skupiając się na żądzy i obsesjach.
Usuń