Jak pokochać centra handlowe
Natalia Fiedorczuk-Cieślak
Wydawnictwo: Wielka Litera
Liczba stron: 287
Jak pokochać centra handlowe? Pytanie dziwne i na pierwszy rzut oka
wymagające głębszego namysłu przed udzieleniem odpowiedzi. Jeśli jednak
przeczytać książkę Natalii Fiedorczuk-Cieślak o takim właśnie tytule, replika
(mocno ironiczna) okazuje się zaskakująco prosta – wystarczy zajść w ciążę!
Młoda polska artystka (rocznik 1984), animatorka kultury, muzyk i publicystka jako temat swojego literackiego debiutu wybiera macierzyństwo. Zagadnienie ukazane zostaje dość nietypowo, tj. od tej strony, o której zazwyczaj się milczy – fakt bycia matką nie jest przedstawiany jako dar, łaska, apogeum szczęścia, a dziełu zdecydowanie daleko do apoteozy cudu narodzin. Książka to zapis szaro-burej rzeczywistości, pełnej wyrzeczeń, rozczarowań i cierpienia, jakie wiążą się z diametralną zmianą dotychczasowej sytuacji życiowej, będącej wynikiem pojawieniem się nowego członka rodziny.
Na utwór składają się refleksje oraz przemyślenia związane z ciążą oraz macierzyństwem, które przytaczane są z perspektywy głównej bohaterki Lucyny Nowak, młodej mamy, będącej (…) przedstawicielką pokolenia umów śmieciowych [1]. Zapiski pojedynczych epizodów pozwalają śledzić metamorfozy zachodzące w codziennym bycie oraz sposobie myślenia protagonistki, która wedle własnej opinii, ze szczupłej, atrakcyjnej i zadbanej dziewczyny stopniowo przeobraża się w (…) ociężały i zmęczony kawałek mięsa [2]. Z tego względu pozycję można uznać za nieustanny lament, głośną skargę, pasmo narzekań, które każą podejrzewać kobietę o dolegliwości neurasteniczne (nie jest to wizja daleka od prawdy, bowiem na warsztat wzięta zostaje depresja poporodowa). Jeśli jednak uważniej przyjrzeć się proponowanej lekturze, zamiast histerii czy nerwicy, szybko można dostrzec krzyk buntu osoby wrażliwej, która ma serdecznie dość prezentowania zakłamanego i fałszywego obrazu macierzyństwa.
Książka w dość drastyczny sposób rozprawia się z mitem, zgodnie z którym posiadanie potomstwa rozpatrywać należy jedynie pod kątem pozytywnych aspektów, skrupulatnie pomijając jakiekolwiek negatywy. Utwór to przede wszystkim zwrócenie uwagi na to, jak często i jak mocno może być krzywdzona kobieta ciężarna, którą wtłacza się w schemat, przyprawia się jej gębę, od której żąda się, by postępowała zgodnie z ustalonymi prawidłami, tj. by działała dokładnie tak, jak nakazują stereotypy i sztampowe wyobrażenia. Dzieło Fiedorczuk-Cieślak uzmysławia, że ciąża nierzadko okazuje się pretekstem do uprzedmiotowienia kobiety, którą traktuje się niczym inkubator – celem bytu staje się doniesienie płodu, podczas gdy dotychczasowa osobowość zostaje skrupulatnie zepchnięta na margines, a w ekstremalnych przypadkach, wręcz zanegowana. Emocje przyszłej matki przestają odgrywać jakąkolwiek rolę – wszelkie dolegliwości, chwile słabości czy niedomagania winny zostać złożone na ołtarzu macierzyństwa, które przecież w niektórych przypadkach wiąże się z ogromnym poświęceniem.
Autorka zwraca również uwagę na presję, jakiej we współczesnym świecie poddawani są młodzi rodzice, którzy powinni być zarówno ludźmi sukcesu, jak i świetnymi wychowawcami swoich pociech. Kolorowe magazyny, okładki popularnych pism ukazują sylwetki kolejnych celebrytów, którzy z wprawą godną podziwu łączą rodzicielskie obowiązki z rozwojem kariery (skrzętnie przemilczając fakt, że na sukces tego typu przedsięwzięcia składa się praca wielu innych osób) implikując tym samym powstanie przekonanie, że skoro my nie potrafimy osiągnąć takiej równowagi, to jesteśmy kimś gorszym, niepełnowartościowym, że nie należycie wywiązujemy się ze swoich powinności. Stąd już niedaleka droga do frustracji, którą najłatwiej wyładować jest na najbliższych.
Co interesujące, w tym agresywnym i nachalnym świecie, pełnym reklam, pokus, namów, porad i wskazówek, oazą spokoju okazują się miejsca tymczasowe i bez specyfiki, takie jak choćby tytułowe galerie handlowe. Jak wyjaśnia pisarka: Centrum handlowe daje młodym matkom przyjazną namiastkę kontaktu ze światem, bez konieczności składania deklaracji, bez brania na siebie zobowiązań, bez przyjmowania stanowiska i przymusu wyrażania opinii [3]. W ten właśnie sposób, tj. poprzez możność pozwolenia sobie na bierność, na apatię, odpoczywa się od natłoku codzienności (Trwanie w komercyjnym rozświetlonym bezczasie uspokaja [4]). Wydaje się, że to właśnie tego typu miejsca stanowią idealne odwzorowanie naszych czasów, bowiem wiernie oddają klimat świata, którego kluczowym elementem jest substytut, erzac, jak również miraż, ułuda.
Proza Fiedorczuk-Cieślak jest o tyle wartościowa, że przy okazji kwestii macierzyństwa, ukazana zostaje barwna panorama pokolenia młodych ludzi, egzystujących (a nierzadko: wegetujących) w Polsce na początku XXI wieku. Kiepsko płatne prace, ciasne mieszkania wynajmowane za horrendalnie wysokie ceny, ekonomicznie uzasadniony przymus nadgodzin, by z dodatnim bilansem zamknąć domowy budżet – oto codzienność ludzi, którzy usiłują być samodzielni i żyć na własny rachunek. Ten ponury nastrój wykreowany w książce uzupełnia opisany krajobraz urbanistyczny Warszawy oraz jej przedmieść, który upstrzony jest pstrokacizną i bylejakością, stanowiąc tym samym odzwierciedlenie tego jak główna bohaterka odbiera otaczającą ją rzeczywistość.
Jak pokochać centra handlowe czyta się szybko i zachłannie zarówno z uwagi na treść jak i styl, w jakim utrzymane jest dzieło. Pozycja podzielona jest na krótkie rozdziały, które pisane są zwięzłym, lapidarnym językiem – poszczególne zdania ograniczają się do funkcji czysto informacyjnych, chociaż trafiają się też słowne perełki (oryginalne porównania, trafne metafory, dosadne stwierdzenia) wzbudzające czytelniczy zachwyt oraz mile łechtające nasze estetyczne odbiorniki.
Reasumując, literacki debiut Fiedorczuk-Cieślak to bardzo udane przedsięwzięcie – książka jako całość prezentuje się bardzo dobrze. Piękne wydanie, okładka współgrająca z treścią, wreszcie sama zawartość tworzą dzieło, któremu warto poświęcić swój czytelniczy czas. Utwór pozbawiony jest co prawda literackich fajerwerków, ale podjęta, uniwersalna tematyka oraz interesujące spostrzeżenia autorki decydują o tym, że Jak pokochać centra handlowe to niewątpliwie cenna literatura – to z pewnością doskonała przeciwwaga dla wszelakiej maści poradników pióra eko-celebrytek, które jak grzyby po deszczu pojawiają się na polskim rynku.
Młoda polska artystka (rocznik 1984), animatorka kultury, muzyk i publicystka jako temat swojego literackiego debiutu wybiera macierzyństwo. Zagadnienie ukazane zostaje dość nietypowo, tj. od tej strony, o której zazwyczaj się milczy – fakt bycia matką nie jest przedstawiany jako dar, łaska, apogeum szczęścia, a dziełu zdecydowanie daleko do apoteozy cudu narodzin. Książka to zapis szaro-burej rzeczywistości, pełnej wyrzeczeń, rozczarowań i cierpienia, jakie wiążą się z diametralną zmianą dotychczasowej sytuacji życiowej, będącej wynikiem pojawieniem się nowego członka rodziny.
Na utwór składają się refleksje oraz przemyślenia związane z ciążą oraz macierzyństwem, które przytaczane są z perspektywy głównej bohaterki Lucyny Nowak, młodej mamy, będącej (…) przedstawicielką pokolenia umów śmieciowych [1]. Zapiski pojedynczych epizodów pozwalają śledzić metamorfozy zachodzące w codziennym bycie oraz sposobie myślenia protagonistki, która wedle własnej opinii, ze szczupłej, atrakcyjnej i zadbanej dziewczyny stopniowo przeobraża się w (…) ociężały i zmęczony kawałek mięsa [2]. Z tego względu pozycję można uznać za nieustanny lament, głośną skargę, pasmo narzekań, które każą podejrzewać kobietę o dolegliwości neurasteniczne (nie jest to wizja daleka od prawdy, bowiem na warsztat wzięta zostaje depresja poporodowa). Jeśli jednak uważniej przyjrzeć się proponowanej lekturze, zamiast histerii czy nerwicy, szybko można dostrzec krzyk buntu osoby wrażliwej, która ma serdecznie dość prezentowania zakłamanego i fałszywego obrazu macierzyństwa.
Książka w dość drastyczny sposób rozprawia się z mitem, zgodnie z którym posiadanie potomstwa rozpatrywać należy jedynie pod kątem pozytywnych aspektów, skrupulatnie pomijając jakiekolwiek negatywy. Utwór to przede wszystkim zwrócenie uwagi na to, jak często i jak mocno może być krzywdzona kobieta ciężarna, którą wtłacza się w schemat, przyprawia się jej gębę, od której żąda się, by postępowała zgodnie z ustalonymi prawidłami, tj. by działała dokładnie tak, jak nakazują stereotypy i sztampowe wyobrażenia. Dzieło Fiedorczuk-Cieślak uzmysławia, że ciąża nierzadko okazuje się pretekstem do uprzedmiotowienia kobiety, którą traktuje się niczym inkubator – celem bytu staje się doniesienie płodu, podczas gdy dotychczasowa osobowość zostaje skrupulatnie zepchnięta na margines, a w ekstremalnych przypadkach, wręcz zanegowana. Emocje przyszłej matki przestają odgrywać jakąkolwiek rolę – wszelkie dolegliwości, chwile słabości czy niedomagania winny zostać złożone na ołtarzu macierzyństwa, które przecież w niektórych przypadkach wiąże się z ogromnym poświęceniem.
Autorka zwraca również uwagę na presję, jakiej we współczesnym świecie poddawani są młodzi rodzice, którzy powinni być zarówno ludźmi sukcesu, jak i świetnymi wychowawcami swoich pociech. Kolorowe magazyny, okładki popularnych pism ukazują sylwetki kolejnych celebrytów, którzy z wprawą godną podziwu łączą rodzicielskie obowiązki z rozwojem kariery (skrzętnie przemilczając fakt, że na sukces tego typu przedsięwzięcia składa się praca wielu innych osób) implikując tym samym powstanie przekonanie, że skoro my nie potrafimy osiągnąć takiej równowagi, to jesteśmy kimś gorszym, niepełnowartościowym, że nie należycie wywiązujemy się ze swoich powinności. Stąd już niedaleka droga do frustracji, którą najłatwiej wyładować jest na najbliższych.
Co interesujące, w tym agresywnym i nachalnym świecie, pełnym reklam, pokus, namów, porad i wskazówek, oazą spokoju okazują się miejsca tymczasowe i bez specyfiki, takie jak choćby tytułowe galerie handlowe. Jak wyjaśnia pisarka: Centrum handlowe daje młodym matkom przyjazną namiastkę kontaktu ze światem, bez konieczności składania deklaracji, bez brania na siebie zobowiązań, bez przyjmowania stanowiska i przymusu wyrażania opinii [3]. W ten właśnie sposób, tj. poprzez możność pozwolenia sobie na bierność, na apatię, odpoczywa się od natłoku codzienności (Trwanie w komercyjnym rozświetlonym bezczasie uspokaja [4]). Wydaje się, że to właśnie tego typu miejsca stanowią idealne odwzorowanie naszych czasów, bowiem wiernie oddają klimat świata, którego kluczowym elementem jest substytut, erzac, jak również miraż, ułuda.
Proza Fiedorczuk-Cieślak jest o tyle wartościowa, że przy okazji kwestii macierzyństwa, ukazana zostaje barwna panorama pokolenia młodych ludzi, egzystujących (a nierzadko: wegetujących) w Polsce na początku XXI wieku. Kiepsko płatne prace, ciasne mieszkania wynajmowane za horrendalnie wysokie ceny, ekonomicznie uzasadniony przymus nadgodzin, by z dodatnim bilansem zamknąć domowy budżet – oto codzienność ludzi, którzy usiłują być samodzielni i żyć na własny rachunek. Ten ponury nastrój wykreowany w książce uzupełnia opisany krajobraz urbanistyczny Warszawy oraz jej przedmieść, który upstrzony jest pstrokacizną i bylejakością, stanowiąc tym samym odzwierciedlenie tego jak główna bohaterka odbiera otaczającą ją rzeczywistość.
Jak pokochać centra handlowe czyta się szybko i zachłannie zarówno z uwagi na treść jak i styl, w jakim utrzymane jest dzieło. Pozycja podzielona jest na krótkie rozdziały, które pisane są zwięzłym, lapidarnym językiem – poszczególne zdania ograniczają się do funkcji czysto informacyjnych, chociaż trafiają się też słowne perełki (oryginalne porównania, trafne metafory, dosadne stwierdzenia) wzbudzające czytelniczy zachwyt oraz mile łechtające nasze estetyczne odbiorniki.
Reasumując, literacki debiut Fiedorczuk-Cieślak to bardzo udane przedsięwzięcie – książka jako całość prezentuje się bardzo dobrze. Piękne wydanie, okładka współgrająca z treścią, wreszcie sama zawartość tworzą dzieło, któremu warto poświęcić swój czytelniczy czas. Utwór pozbawiony jest co prawda literackich fajerwerków, ale podjęta, uniwersalna tematyka oraz interesujące spostrzeżenia autorki decydują o tym, że Jak pokochać centra handlowe to niewątpliwie cenna literatura – to z pewnością doskonała przeciwwaga dla wszelakiej maści poradników pióra eko-celebrytek, które jak grzyby po deszczu pojawiają się na polskim rynku.
[1] Natalia Fiedorczuk-Cieśla,
Jak pokochać centra handlowe,
Wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2016, s. 11
[2] Tamże, s. 54
[3] Tamże, s. 72
[4] Tamże, s. 20 – 21
Lubię książki, które traktują o rzeczywistości po ściągnięciu różowego filtru. Co więcej mam wrażenie, że obecnie ludzie żyją w jakimś zakłamaniu, kreując je na nie wiadomo jak piękne, barwne itp. Unikając tematu jakichkolwiek trudów. Dlatego chętnie przeczytałabym taką książkę, w której nikt nie ubarwia rzeczywistości ;)
OdpowiedzUsuńNo, przyznać trzeba, że celebryci oraz papierowe gwiazdki kuszą, by żyć "szybko, łatwo i przyjemnie", ale do tego potrzebne są pieniądze, albo chociaż sponsorzy :) A książka Natalii Fiedorczuk-Cieślak ukazuje polską rzeczywistość bez pudru - wg mnie bardzo ciekawym zabiegiem jest porównanie własnych wyobrażeń na temat tego, co nas otacza ze spostrzeżeniami autorki.
UsuńMam wrażenie, że już gdzieś słyszałem o tej książce, i to całkiem sympatyczna opinia była. Twoja recenzja pokazuje, że faktycznie tak jest, co mnie cieszy, gdyż dobrych opowieści o naszej rzeczywistości jak na lekarstwo. Z tego, co piszesz, przypuszczam, że to naprawdę wartościowa pozycja.
OdpowiedzUsuńKsiążka ukazała się w zeszłym roku, i w momencie jej publikacji było o niej całkiem głośno. Kolega z pracy, któremu pożyczyłem mój egzemplarz, usłyszał o powieści w radiowej Czwórce - słuchał wywiadu z autorką.
UsuńMam problem z polską literaturą współczesną, podchodzę do niej dość nieufnie. Ale debiutem Fiedorczuk-Cieślak z pewnością się zainteresuję. Rzeczywiście brakuje takich bezkompromisowych tekstów mówiących o prawdziwej twarzy macierzyństwa, depresji poporodowej czy chociażby o wielkim fizycznym ciężarze brzucha, który trzeba dźwigać. Nie sądzę jednak, by mit Matki Polki został szybko odczarowany. Przynajmniej nie w tych realiach.
OdpowiedzUsuńJa swego czasu też miałem podobne obiekcje, ale potem stwierdziłem, że z takim podejściem na pewno nie uda mi się zaprzyjaźnić z dorobkiem współczesnych autorów. Dlatego staram się sięgać po polską literaturę (nie tylko tą klasyczną), chociaż cały czas wydaje mi się, że nie czynię tego tak często, jakbym chciał. I moim zdaniem współczesna polska proza nie jest wcale zła - wystarczy trochę ostrożności (szczególnie jeśli mamy do czynienia z self-publishingiem oraz wydawnictwami typu vanity press).
UsuńA co do mitu Matki Polki - na pewno nie zniknie on, jeśli nie zacznie się mówić na głos, że jest on w ogromnej mierze fałszywy. Wg mnie Natalia Fiedorczyk-Cieślak zrobiła sporo w tym temacie :)
Masz rację, choć nie zmienia to faktu, że boję się dużo bardziej, niż w przypadku zagranicznych autorów. Sama nie wiem dlaczego. Mam swoich ulubieńców, których trzymam się kurczowo, jednocześnie powoli rozszerzając ten krąg. A co do self-publishingu - choć być może krzywdzę w ten sposób utalentowanych autorów, którzy tak wydają swoje książki, nie tykam tego nawet kijem.
UsuńCoś jest w myśleniu, że to, co zagraniczne jest z założenia odrobinę lepsze niż to, co nasze, na pozór tak dobrze znane i niczym nie mogące nas zaskoczyć.
UsuńA jeśli chodzi o moje doświadczenia z self-publishingiem czy wydawnictwami vanity press, to są one bardzo, bardzo skąpe. Na dobrą sprawę czytałem tylko jedną tego typu pozycję (skusiła mnie krótka rozmowa z autorem oraz informacje, jakie udało mi się zebrać na jego temat), ale byłem nią przyjemnie zaskoczony - książka, do której piję to Odwlekane porządki Marcina Borkowskiego.
Jak dla mnie ta książka prezentuje się dobrze i jako całość, i we fragmentach.;) wyjątkowa rzecz.
OdpowiedzUsuńHa, naprawdę lubię czytać Twoje niezwykle celne komentarze. Niemal zawsze uderzają w punkt :)
UsuńP.S. Pewnie słyszałaś, że autorka planuje napisanie kolejnej książki.
:)
UsuńZapowiada się b. ciekawie, oby nikt się nie obraził.;(
Bardzo, ale to bardzo podobała mi się Twoja recenzja, również dlatego, że dostrzegłeś te elementy, które mi umknęły. :) I ogromnie się cieszę, że książka Ci się podobała. Przeczytałam też Twój komentarz, że autorka planuje kolejną powieść i brzmi to bardzo interesująco. Zdaje się, że ogólnie Fiedorczuk-Cieślak preferuje tematykę związaną ze współczesnością, problemami naszego świata itp, co bardzo mnie cieszy, bo lubię takie tematy - będę miała oko na jej przyszłe dzieła.
OdpowiedzUsuńCzytając Twoje przemyślenia związane z lekturą tej książki, czułem, że przypadnie mi ona do gustu i, co bardzo mnie cieszy, nie myliłem się.
UsuńCo do prozy Fiedorczuk-Cieślak to pisanie o współczesności jest przedsięwzięciem dość ryzykownym, bowiem teraźniejszość zmienia się b. szybko i wiele sprawa ulega przedawnieniu, dezaktualizuje się. Ale autorka wybiera tematy na tyle uniwersalne, że raczej nie grozi im utrata terminu ważności - ogromnym plusem jest to, że przy okazji eksploracji tych zagadnień artystka odmalowuje szerszy kontekst społeczno-kulturowy. Z tego względu również będę wypatrywać kolejnych utworów, które wyjdą spod pióra tej pani :)
Będę musiała przeczytać. Chociaż niezbyt dobrze rozumiem, dlaczego centra handlowe są dla matek z dziećmi oazą spokoju. Chodzenie z małym dzieckiem po galerii to moim zdaniem męczarnia. Dziecko przecież ciągle coś chce: a to batonika, a to zabawkę. :)
OdpowiedzUsuńW takim razie tym bardziej polecam lekturę książki, bowiem spokój, o którym mowa rozpatrywać należy w ciut bardziej metaforycznych kategoriach. Nie jest to odpoczynek od dziecka, ale wyrwanie się z otaczającego nas świata, który bez przerwy żąda od nas deklaracji, określania swoich preferencji, itd., itp.
UsuńMuszę w końcu po to sięgnąć. Od momentu premiery przeczytałem sporo pozytywnych recenzji. Choć czekam też na podobną powieść, ale o tacierzyństwie.
OdpowiedzUsuńHa, na razie trzeba się cieszyć z tego, co jest. Może za jakiś czas pojawi się interesująca książka na temat tacierzyństwa.
Usuń