Strony

piątek, 21 lipca 2017

Margaret Atwood "Wynurzenie" - Wyplątując się z gmatwaniny masek

Wynurzenie

Margaret Atwood

Tytuł oryginału: Surfacing
Tłumaczenie: Teresa Poniatowska, Jolanta Plakiewicz
Wydawnictwo: Książka i Wiedza
Liczba stron: 240
 
 
 
 
 
Na przełomie lat 60-tych i 70-tych XX wieku cywilizacja zachodnia uległa szeregowi przemian społeczno-obyczajowych, które określa się wspólnym mianem rewolucji seksualnej. Owe przeobrażenia to pochodne kontrkultury, czyli negacji dotychczasowych systemów wartości wraz z propozycjami diametralnie nowych wzorców i ideałów. Szumne hasła największym echem odbiły się w środowiskach ludzi młodych, odrzucających konformistyczny styl życia swoich rodziców. Celem wyrastających jak grzyby po deszczu ruchów społecznych stała się próba wkroczenia w erę wyzwolenia, miłości, pokoju, współodczuwania i jedności rodzaju ludzkiego. Jednym z efektów ubocznych tak diametralnych przetasowań był choćby głęboki konflikt międzypokoleniowy – o tym na jakiej płaszczyźnie mogło dochodzić do konfliktów ciekawie opowiada dzieło Wynurzenie autorstwa kanadyjskiej pisarki Margaret Atwood (ur. 1939).

Główną bohaterką utworu, będącą jednocześnie pierwszoosobową narratorką, jest bezimienna młoda kobieta, która razem z obecnym partnerem Joe’m oraz zaprzyjaźnionym małżeństwem – Anną i Dawidem – wyrusza w podróż do rodzinnej miejscowości. Wyprawa ma szczególny charakter i to z uwagi na dwa aspekty. Po pierwsze protagonistka z przyczyn, które odkrywane są stopniowo, w miarę zagłębiania się w fabułę, zerwała kontakty z rodziną. W związku z tym powrót do miejsca, w którym spędziła dzieciństwo jest zanurzeniem się w lodowatych odmętach przeszłości, dość bolesnej i niemiłej. Wizyta w rodzimych stronach to także konieczność wynikająca z dramatycznych wydarzeń, do których doszło – ojciec, wdowiec prowadzący samotniczą egzystencję na odludnej wyspie, pewnego dnia znika, jak gdyby rozpłynął się w powietrzu. Kobieta, gnana poczuciem obowiązku, postanawia podjąć się beznadziejnej próby odszukania zaginionego rodziciela.

Akcja utworu rozgrywa się w scenerii równie malowniczej, co niepokojącej. Północne rejony Quebecu w Kanadzie to tereny pełne leśnych ostępów i dziewiczej przyrody, gdzie ludzkie skupiska występują jedynie sporadycznie. Czwórka młodych ludzi trafia do domu, w którym wychowała się narratorka – drewniana chata położona jest na niewielkiej wyspie znajdującej się na środku potężnego jeziora. W rezultacie gromadka skazuje się na dobrowolną izolację i odcięcie od cywilizacji oraz jej zdobyczy – znajomi zdani są głównie na własne towarzystwo, co jak w wielu przypadkach skutkuje pojawieniem się napięć i tarć o najróżniejszym podłożu.

To właśnie interakcje międzyludzkie są jednym z kluczowych wątków Wynurzenia. Margaret Atwood prezentuje je w różnoraki sposób, korzystając z wielu perspektyw. Główną tezą, którą wydaje się przytaczać autorka, jest konstatacja, że głęboka i szczera relacja między dwójką ludzi to swoisty święty Graal – rzecz równie mocno pożądana, co niemożliwa do zdobycia. Atwood tej niemożności porozumienia doszukuje się w całym szeregu przyczyn. Jedną z kluczowych jest egoizm, czyli miłość własna, która zaślepia i nie pozwala na poznanie bliźniego – drugi człowiek jest interesujący o tyle, o ile jest to zgodne z naszymi potrzebami (Przeszłość moich przyjaciół jest niejasna, nie tylko zresztą dla mnie, ale i dla nich nawzajem; każde z nas mogłoby latami cierpieć na zanik pamięci, a pozostali i tak by tego nie dostrzegli [1]). Kolejnym powodem jest tworzenie wyobrażeń, bazowanie na stereotypach, poprzestawanie na powierzchowności – ludzie okazują się zbyt leniwi, by podjąć się wysiłku zrozumienia drugiej istoty, co wiązałoby się z koniecznością poświęcenia swojego czasu, uwagi czy wykazaniem się empatią. W konsekwencji płytkich więzów zadzierzganych z innymi wspólne życie nierzadko zamienia się w zmaganie się ze sobą, walkę, próbę sił, których finalnym efektem jest dominacja jednej ze stron (W zabawach tych można było zostać tylko jednym z dwojga: zwycięzcą lub zwyciężonym [2]).

Owa połowiczność, metafizyczna gnuśność, poprzestawanie na łatwych i wygodnych rozwiązaniach widoczna jest także w codziennych działaniach – bohaterom brakuje stanowczości, uporu w dążeniu do celu oraz wytrwałości. Podejmowane akcje przerywane są po pierwszych niepowodzeniach, a zapał często okazuje się słomiany. Podobnie mają się sprawy z ideologią wyznawaną przez protagonistów, uważających się za reprezentantów nowoczesności – śledząc jednak nie słowa, a czyny, trudno nie zgodzić się ze słowami narratorki, która poglądy grupy podsumowuje w następujący sposób: Trochę piwa, trochę marihuany, parę kawałów, banalna polityczna pogawędka – złoty środek [3]. Bunt wyrażany jest głównie przez obraźliwe hasła kierowane pod adresem Amerykanów (cholerne jankesie faszystowskie świnie, wstrętne kapitalistyczne sukinsyny, itd.), pozorną swobodę seksualną (która sprowadza się do uleganiu chwilowym kaprysom i zachciankom oraz kompletnego nieliczenia się z uczuciami partnera), krytykę tego, co w jakimkolwiek stopniu wiąże się ze starym porządkiem świata  oraz bezmyślne powtarzanie sloganów (najbladziej wypada Dawid, który mówiąc o żonie wyznaje: (…) ale ja jestem za równością kobiet, tylko, że ona po prostu nie jest równa [4]). Tę sztuczność i nieporadność w dążeniach do egzystencji zgodnie z głoszonymi zasadami doskonale puentuje Anna, która w chwili złości na męża wykrzykuje: Całe to teoretyzowanie jest owijaniem gówna w bawełnę [5].

Książka Margaret Atwood nie jest jednak tylko opowieścią o człowieku i jego przywarach. Bardzo istotną rolę odgrywa przyroda. Przyjemnymi akcentami utworu są bogate i oryginalne opisy natury, które za sprawą żywego i plastycznego, a przy tym dość lapidarnego i oszczędnego języka kojarzą się z barwnymi pejzażami (Słońce zaszło, suniemy z powrotem w stopniowo zapadającym zmierzchu. Krzyki nurów w oddali; nietoperze przelatujące obok nas, niemal dotykające jeziora, gładkiego i już spokojnego; szarobiałe skały i wymarły las, dublujące się w pociemniałym lustrze wody. Otacza nas złudzenie nie kończącej się przestrzeni albo braku przestrzeni; my i ten nieznany ląd, który zdaje się być na wyciągnięcie ręki [6]). Kolejną istotną częścią Wynurzenia są kwestie i refleksje związane z ekologią, rozumianą jako odpowiedzialność za użytkowanie i korzystanie z dobrodziejstw świata roślin i zwierząt. Margaret Atwood surowej krytyce poddaje postawę chimerycznego łowcy i zdobywcy, której uosobieniem są Amerykanie ((…) jedyny kontakt, jaki potrafili (…) nawiązać, sprowadzał się do unicestwienia (…). Zjeść, zniewolić lub zabić, wybór dość ograniczony [7]) – mordowanie dla sportu, znęcanie się nad ofiarą, bezsensowne okrucieństwo to cechy znamienne dla ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy z własnej mocy, używanej bez zastanawiania się nad ewentualnymi konsekwencjami.

Interesującym aspektem lektury jest także bogata symbolika – wyspa, na którą trafiają młodzi ludzie bardzo dobrze odzwierciedla samą narratorkę, odznaczającą się chłodem i aurą nieprzystępności. Rysunki naskalne o zagadkowym znaczeniu, tworzone przez rdzennych mieszkańców można uznać za wyobrażenie ograniczonych możliwości rozszyfrowania drugiego człowieka – treść malowideł, podobnie jak wnętrze bliźniego pozostają przysłonięte woalem tajemnicy.

Reasumując, Wynurzenie to ogromnie ciekawa, choć krótka powieść – mocną stroną jest ogrom płaszczyzn, na których można analizować utwór. Książkę można rozpatrywać jako ostrą satyrę na kontrkulturę (sprowadzającą się do głoszenia pustych haseł i bezmyślnego buntowania się wobec wszystkiego, co odbiega naszym wyobrażeniom), apoteozę bliskich relacji z naturą, czy historię kobiety, która dzięki kontakcie z przyrodą wynurza swoje ja ze skorupy konwenansów, zahamowań i społecznych ról, i rozpoczyna fascynującą wędrówkę po ścieżkach własnej duszy. Uzupełnieniem Wynurzenia są akcenty feministyczne, które, o zgrozo!, mimo upływu ponad 40 lat od momentu napisania dzieła (1972 r.) w dalszym ciągu są aktualne – choćby w naszym kraju wciąż nie udało się ustalić czy kobieta jest tylko inkubatorem, workiem na spermę, istotą do spełniania męskich zachcianek i fantazji czy też samodzielnym bytem, posiadającym możność decydowania o własnym losie.


[1] Margaret Atwood, Wynurzenie, przeł. Jolanta Plakwicz i Teresa Poniatowska, Wydawnictwo Książka i Wiedza, Warszawa 1987, s. 33
[2] Tamże, s. 88
[3] Tamże, s. 45
[4] Tamże, s. 174
[5] Tamże, s. 124
[6] Tamże, s. 82
[7] Tamże, s. 146 – 147

8 komentarzy:

  1. Widzę, że to kolejna fantastyczna książka Atwood. Tym, co wydaje się w niej takie fascynujące jest opowieść o relacjach między ludźmi i ich analiza - z autopsji wiemy, jak kruche bywają, z reguły jednak nie jesteśmy w stanie tak głęboko przeanalizować wszystkich przeczyn takiego stanu rzeczy, zwłaszcza że skoro dotyczy to nas samych, jesteśmy skazani na brak obiektywności. A zdanie "Trochę piwa, trochę marihuany, parę kawałów, banalna polityczna pogawędka – złoty środek" bardzo celnie pokazuje pewien smutny ludzki zwyczaj. "Wynurzenie" to zatem dla mnie pozycja obowiązkowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, motyw międzyludzkich relacji pełni w tej książce b. ważną rolę - Atwood uświadamia nam, jak często postrzegamy samych siebie przez pryzmat tego, jak patrzą na nas inni oraz jak mało wiemy o sobie samych.

      Usuń
  2. Na mnie czeka jeszcze zakupiony allegro-lumpeksowo "The Blind Assassin" i przyznam, że Twoja recenzja zwiększyła ma chęć sięgnięcia. Ale i "Wynurzenie" zapowiada się niezwykle ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę. Jeśli sięgniesz po "Ślepego zabójcę" to z niecierpliwością będę wypatrywać Twojej recenzji. "Wynurzenie" to jedna z pierwszych książek Atwood, i chyba nie jest najwyżej oceniana, chociaż mnie osobiście b. przypadła do gustu - odmienność, manifestacja samego siebie, poszukiwania własnej tożsamości, no i sam sposób narracji to składniki, które zadecydowały o mojej sympatii do tej powieści.

      Usuń
  3. Czas przyjrzeć się autorce bliżej. Kiedyś miałam z nią krótką przygodę i jakoś nie wgłębiłam się dalej. Twoja recenzja mnie zaintrygowała. Zaciekawił mnie ten symboliczny związek z malunkami jaskiniowymi. Dodało to pewnie całej historii smaczku. Muszę poznać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od tego roku postanowiłem solidnej przysiąść do literatury, która wychodzi spod ręki kobiet. Jedną z "ofiar" tego zamierzenia jest M. Atwood - aktualnie jestem po lekturze trzeciej książki jej autorstwa i jak na razie jestem b. zadowolony. Śmiem przypuszczać, że pióro Atwood (w większej dawce) i Tobie przypadnie do gustu.

      Usuń
  4. Czytałam tę książkę ok. 20 lat temu i niestety niewiele pamiętam. Głównie to, że na tle innych powieści Atwood wydała mi się najsłabsza.;(
    Co do jednego się zgodzę - symbolika jest tu uderzająca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, trochę wody upłynęło w Wiśle od momentu, kiedy zetknęłaś się z "Wynurzeniem" :) Przyznam, że Twoje mgliste wspomnienia są dość pocieszające, bowiem książka bardzo przypadła mi do gustu. A jeśli to jedna ze słabszych pozycji, to tym lepiej, bo następne powinny być jeszcze smakowitsze.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)