Parasol pani Czernej
Zdenka Hadrbolcová (właśc. Josef Kostohryz)
Tytuł oryginału: Paraple paní Černé
Tłumaczenie: Agnieszka Dębska
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron: 268
Niezbadane są wyroki literatury,
która w sobie tylko znany sposób wybiera czytelników danych książek. Goszcząc w
jednej z bibliotek, do której wszedłem z solennym postanowieniem wypożyczenia
powieści czeskiego artysty, zawzięcie lustrowałem półki, na której zgromadzono
dorobek naszych południowych sąsiadów. Po głębszej chwili namysłów i wahań w me ręce
wpadła niepozorna książeczka zatytułowana Parasol
pani Czernej, pióra Zdenki Hadrbolcovej. Pozycja o tyle enigmatyczna, że na
okładce brakowało zwięzłego opisu treści czy choćby biogramu. Po przybyciu do
domu i pobieżnym sprawdzeniu z czym właściwie będę mieć do czynienia, na jaw
wyszło, że Hadrbolcová Zdenka to w rzeczywistości pseudonim Josefa Kostohryza,
pisarza i tłumacza, który na język czeski przełożył m.in. Drugą płeć Simone de Beauvoir (uczynił to wspólnie z Hanou
Uhlířovou). Równie spore zaskoczenie przeżyłem, kiedy przekonałem się, że Parasol pani Czernej to kryminał wydany
w ramach czytelnikowskiej Serii z
jamnikiem. Po tych wszystkich rewelacjach, przekonany, że człowiek, który
swoim rodakom przybliżył tak przełomowe i ważne dzieło jak Druga płeć, z pewnością ma coś ciekawego do przekazania, zasiadłem
wreszcie do lektury.
Parasol pani Czernej, zgodnie z kanonem, zaczyna się od mocnego,
acz tradycyjnego uderzenia – przy ulicy Lupacza na praskim Žižkovie znaleziony
zostaje trup niejakiego Andresa, zbankrutowanego kupca, których niedawno
przyjechał z Wiednia. Mężczyzna, raczej tajemniczy i skryty, nie zdążył
nawiązać z nowym otoczeniem zbyt zażyłych kontaktów, w związku z czym na temat
ofiary krąży spora liczba plotek, które jednak stosunkowo trudno przesiać tak,
by ostały się same fakty. Pierwsze przesłuchania przynoszą niewiele rezultatów
– zapalony filatelista, miłośnik kobiet, które tolerowała żona denata, handlarz
bez koncesji kupczący starociami – oto obraz, jaki wyłania się przed komisarzem
Suchanem oraz jego podwładnym sierżantem Brożem, dwójką praskich policjantów
skierowanych do rozwiązania – jak podpowiada intuicja – kryminalnej zagadki.
Wątłym śladem, niteczką podejrzenia pozwalającą rozpocząć śledztwo jest
parasol, który niedługo przed śmiercią nieszczęsny Andres pożyczył od pani
Czernej.
Akcja powieści osnuta się wokół
losów postaci zamieszkujących dzielnicę Žižkov – wąskie i strome uliczki, wokół
których rozsiane są liczne kamienice z ciemnymi i mrocznymi podwórzami
doskonale współgrają z osobowościami protagonistów, którzy są skryci i
tajemniczy. Ponadto za fasadą porządności, schludności, a niekiedy wręcz
świętoszkowatości, chowane są grzeszki i słabości, które zdecydowanie nie
powinny ujrzeć światła dziennego. Dopiero mozolne dochodzenie – stopniowo, krok
po kroku – pozwala ujawnić prawdziwe oblicza poszczególnych osób, które okazują
się ludźmi z krwi i kości, o skomplikowanym charakterze, wykutym przez
okoliczności, przejścia, środowisko, w jakim zostali wychowany i gdzie
dorastali oraz poprzez kontakty z innymi. Kostohryz umiejętnie tworzy
stosunkowo zwięzłe, ale złożone i niejednoznaczne portrety psychologiczne, w
których zamieszczone są ogromne pokłady przeżyć i napięć.
Wizerunki osobników
przewijających się na kartach powieści pozwalają ukazać człowieczą naturę,
która przybiera bardzo wiele różnorakich odcieni, nie ograniczając się jedynie
do bieli bądź czerni. Autor subtelnie prezentuje też jak łatwo w trakcie na
pozór banalnych zbrodni można natknąć się na sprawy niewygodne, których,
nierzadko dla własnego dobra, ruszać nie należy: niejasne powiązania z
półświatkiem, skandale obyczajowe, afery towarzyskie – jeśli zahaczają one o
tzw. wyższe sfery, to trzeba liczyć
się z tym, że grupy te nierzadko dysponują wystarczającymi wpływami i
koneksjami, by dyskretnie zasugerować policyjnej wieruszce odpuszczanie
niektórych wątków, czy wręcz ich tuszowanie tak, by przypadkiem dobre danego
imię szacownego obywatela nie zostało splamione byle incydentem.
Proza Kostohryza boleśnie
uświadamia także ile brudu i plugastwa może skrywać w sobie egzystencja na
pozór zwykłych ludzi, jeśli tylko będzie się wystarczająco dociekliwym w
grzebaniu w ich życiorysach. Bieda, nędza, zaznane upokorzenia, chciwość,
alkohol – wiele jest czynników mogących popchnąć człowieka do czynów, które
wymykają się logice i zdrowemu rozsądkowi. Jednocześnie pisarz udowadnia jak
kurczowo ludzie starają się utrzymywać swoje sekrety, za wszelką cenę usiłując
nie dopuścić do ich ujawnienia. Istotne jest bowiem to, jak człowiek
postrzegany jest w oczach innych – dopóki udaje się utrzymać nieskazitelną
reputację, dopóty wszystko jest dozwolone.
To właśnie kwestie dotyczące
ludzkiej mentalności, mimo iż poruszane są niejako na marginesie prowadzonej
akcji, zajmują całkiem sporo miejsca. Na kartach utworu czytelnik możne
odnaleźć ciekawe spostrzeżenia, które najczęściej wplatane są w wypowiedzi
poszczególnych bohaterów. I tak Kostohryz zwraca uwagę, że na ogół człowiek
przypisany jest do schematu, w jaki wtłaczają go bliźni, skutecznie
uniemożliwiając wyzwolenie się i pozbycie się niechcianej maski (czy też
gombrowiczowskiej gęby) – Wszyscy jesteśmy kukiełkami, którymi porusza
los. O wolnej woli się pisze, ale spróbujcie okazać, wyłamać się z tego, czym
jesteście. Tu działają inne siły! [1].
To zamykanie innych w przygotowanych dla nich rolach wynika z podświadomej
chęci upraszczania, wygładzania ludzkich
charakterów – dzięki stereotypom, sztampowym wyobrażeniom człowiek przestaje
być zagadką, a jego zachowanie, wybory i decyzje, przynajmniej pozornie, stają
się bardziej zrozumiałe i racjonalne. Jak mylne jest jednak takie podejście
doskonale określa komisarz Suchan, który konstatuje: Cóż my wiemy o sobie? (…) A chcemy decydować o cudzych losach! [2].
Kostohryz sygnalizuje również jak
istotną funkcję w naszej egzystencji spełnia przypadek, ślepy traf – co ważne,
prawo wielkich liczb możne nie pozostawać bez wpływu na wyniki prowadzonego
dochodzenia, bo przecież: Każda chwila
ludzkiego żywota to jak gdyby wylęgarnia różnych możliwości, a rzeczywistość
wybiera z nich potem tylko jedną [3].
W efekcie nietrudno jest zabrnąć w gmatwaninę i niepewność, szczególnie jeśli
podświadomą reakcją na lęk, obawę, strach wywołane zainteresowaniem policji (bo
przecież niemal każdy ma na sumieniu coś, co pragnąłby zachować wyłącznie dla
siebie) jest kłamstwo, które skutecznie zaciemnia i tak mętny już obraz.
Reasumując, Parasol pani Czernej to dobra książka, chociaż z perspektywy
aktualnego rynku wydawniczego, raczej staroświecka. Kostohryz odsłania przed
czytelnikiem obłudę, dwulicowość oraz fałszywą moralność, skrywające się w
naszych sercach, ale Czechowi bardzo daleko do epatowania zbrodnią, raczenia
odbiorcy krwawymi opisami czy wyrafinowanymi motywami, jakimi kierują się
przestępcy. Zarzut przestarzałości można jednak rozpatrywać jako atut powieści,
bowiem Kostohryz przedstawia rzeczywistość raczej szarą, banalną i codzienną,
czyli tą, która otacza nas na co dzień i z którą znacznie łatwiej się
identyfikować.
[1] Zdenka Hadrbolcová (właśc. Josef Kostohryz), Parasol pani Czernej, przeł. Agnieszka Dębska, Wydawnictwo
Czytelnik, Warszawa 1982, s. 48
[2] Tamże, s. 55
[3] Tamże, s. 259
Co za zbieg kryminalnej tematyki na naszym blogu :) Ciekawi mnie, czy da się dokładniej umiejscowić w czasie akcję tej powieści?
OdpowiedzUsuńNo, kryminał w moim przypadku to raczej rzadkość, ale staram się nie zamykać tylko w kręgach ulubionej literatury - od czasu do czasu, nawet jeśli jest to czysty przypadek, staram się wychodzić ze strefy swojego czytelniczego komfortu :)
UsuńAkcja powieści rozgrywa się niedługo po upadku Austro-Węgier, prawdopodobnie w latach 20-tych (ew. 30-tych) XX wieku.
Od czasu przeczytania "Ferdydurke" bardzo podoba mi się motyw schematów i masek - mimo że prawie nie czytam kryminałów, to jeśli książka wpadnie mi w ręce, chyba się zdecyduję i po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńHa, mój przypadek jest bardzo podobny - po kryminały obecnie sięgam rzadko, a maski i schematy to moje ulubione motywy literackie.
UsuńJest kryminał czeskiego autora, to może wkrótce będzie japońskiego pisarza(-arki)?
OdpowiedzUsuńJeśli dobrze kojarzę, to po kryminalną konwencję chętnie sięga Kirino Natsuo - jestem pewien, że z twórczością tej pisarki jeszcze się zetknę :)
UsuńTak, co prawda czytałam tylko Ostateczne wyjście (tzn. słuchałam po angielsku) ale był to kryminał/powieść obyczajowa.
UsuńCzyli jak najbardziej się kwalifikuje :) Z chęcią rozejrzę się za płodami tej pisarki przy najbliższej wizycie w bibliotece.
UsuńŻona denata jest bardzo nietypowa, skoro tolerowała inne kobiety w życiu męża. :) Bardzo fajne jest to, że wziąwszy przez pomyłkę książkę z nielubianego gatunku, nie odrzuciłeś jej, tylko przeczytałeś.
OdpowiedzUsuńPrzyznać trzeba, że pośród bohaterów wiele jest takich indywiduów. Należy jednak zaznaczyć, że każde z nich ma swoje powody, by zachowywać się na pozór dziwnie i nieracjonalnie :)
UsuńA co do kryminałów to stwierdzenie, że ich nie lubię jest odrobinę za mocne - w chwili obecnej po prostu nie odczuwam specjalnej potrzeby, by sięgać po ten gatunek :)
Mam i ja podobnie. Chwilowo thrillery, kryminały i tym podobne są mi nie w smak, ale na pewno jeszcze po jakieś sięgnę.
UsuńTak, gdy sięgnę pamięcią wstecz, to widzę, że też mam fazy na rożne gatunki literatury, choć zawsze ze wszystkich najbardziej mi leży DOBRA LITERATURA ;)
UsuńQbuś, na wszystko przyjdzie kiedyś stosowna pora :)
UsuńAndrew, podział, o którym piszesz jest zdecydowanie najrozsądniejszy.