Ognie polne
Shōhei Ōoka
Tytuł oryginału: Nobi
Tłumaczenie: Antoni Ślusarczyk
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy PAX
Liczba stron: 220
Każda wojna to wyraz klęski ducha
humanitaryzmu, bowiem jest to okres, kiedy na dalszy plan zepchnięte zostają
wszelkie prawa. Człowiek traci jednostkową rację bytu – odebrany zostaje mu
indywidualizm, który zamieniany jest na masowość. Ludzie stają się upodlonymi
ofiarami, mięsem armatnim bądź bezmyślnymi oprawcami. Z tego względu nawet z
pozoru błahy konflikt (ale czy odbieranie życia ludzkiego można pojmować w
kategoriach błahostki?) wymaga naszej
uwagi, bowiem nauka o tym, do jakich okrucieństw gotów jest posunąć się potomek
Adama pozwala lepiej zrozumieć prostą prawdę, że nie ma dobrej wojny, że każda
walka to przelana, na ogół niewinna, krew, że zawsze, w miarę trwania konfliktu,
ich początkowa idea ginie w pomrokach posoki i bólu. W tym kontekście bardzo
ważną rolę spełnia literatura – w końcu nie brakuje w niej pozycji o wydźwięku
antywojennym, manifestującym tylko pozorną chwałę związaną z bitewnym szałem.
Świetnym przykładem takiej pacyfistycznej powieści są Ognie Polne autorstwa Shōhei Ōoki (1909 – 1988), japońskiego
pisarza, krytyka literackiego i tłumacza, który doświadczył trudów i
nieprzyjemności II WŚ.
Akcji Ogni polnych została osadzona na Wyspach Filipińskich w 1944 roku,
w trakcie trwania walk japońsko-amerykańskich. Główny bohater, szeregowy
Tamura, wraz ze swoją kampanią uczestniczy w desancie na wyspę Leyte. Ciężkie
warunki bojowe sprawiają jednak, że gruźlica, z którą jeszcze jako cywil
borykał się protagonista, rozwija się w pełni, skutecznie uniemożliwiając
efektywną służbę. Żołnierz z poważną chorobą płuc nie przedstawia żadnej
wartości bojowej i traktowany jest w kategoriach śmiecia i pasożyta żerującego
na towarzyszach broni – z tego powodu szeregowy zostaje wydalony ze swojej
jednostki, co jest jednoznaczne z pozostawieniem go na niemal pewną śmierć.
Głód, groźba natknięcia się na oddziały filipińskich partyzantów, ostrzał
ciężkiej artylerii, amerykańskie lotnictwo, zastraszeni tubylcy żywiący szczerą
nienawiść do Japończyków – Tamura, dezerter (niejako z przymusu), przyjmuje
wydany na niego wyrok, chociaż podświadomość kurczowo trzymająca się woli
istnienia nakazuje mu podjąć wysiłek, który może umożliwić przetrwanie w
skrajnie nieprzyjaznych warunkach.
Szeregowy Tamura, jako żołnierz
pozbawiony pełnej zdolności bojowej, pada ofiarą izolacji. Ostracyzm towarzyszy
broni spycha go na dno rozległego parowu samotności – na skutek tego, nawet,
kiedy w trakcie błąkania się po wyspie bohater napotyka na swej drodze różnych
ludzi (tubylców, japońskich maruderów), to nie nawiązuje on z nimi żadnych
bliższych relacji. Protagonistę można zresztą uznać za osobnika podwójnie
wykluczonego – z jednej strony z jego usług, za sprawą dowódców, rezygnuje
ojczyzna, z drugiej zaś sam mężczyzna zaczyna uważać się za niegodnego, by
egzystować pośród ludzi (jest to efekt czynów, do jakich popychają Tamurę
okoliczności, z których podłości doskonale jednak zdaje sobie sprawę, nawet
pomimo fizycznego wycieńczenia i zamroczenia).
Ognie polne to bezkompromisowa, utrzymana w chłodnym, kronikarskim
wręcz stylu powieść o próbie zachowania godności i człowieczeństwa w skrajnie
niesprzyjających warunkach. Zważywszy na fakt, że dzieło napisane jest z
perspektywy pierwszoosobowego narratora oraz uwzględniając, że autor brał
udział w walkach o wyspę Leyte i tworząc, czerpał z własnych doświadczeń, Ognie polne żywo oddziałują na odbiorcę.
Ogrom zmagań, z którymi przyszło borykać się protagoniście jest wręcz nieludzki
– czytając o kolejnych doznaniach i zdarzeniach, książkę zaczynamy postrzegać w
kategoriach notatek dotyczących stopniowego acz nieuchronnego procesu
dehumanizacji. Z mieszaniną litości, niedowierzania i obrzydzenia, gnani jednak
ciekawością i podświadomą ekscytacją, pochłaniamy karty powieści, pragnąc
dowiedzieć się jak nisko zdolny jest upaść człowiek, bowiem zagłębianie się w
świat Ogni polnych przywodzi na myśl
gwałt zadawany na następujących po sobie tematach tabu. Odczłowieczenie
zachodzi na każdej płaszczyźnie, począwszy od traktowania bliźniego, poprzez
łamanie uświęconych zakazów, na negacji własnej osoby skończywszy. Portretując
własny upadek mężczyzna dobitnie udowadnia jak destrukcyjny wpływ na ludzką
naturę wywiera konieczność zabijania innych w imię najróżniejszych idei – znój
związany z odtworzeniem traumatycznych przejść jest tym bardziej godzien
podziwu, że bohater konstatujący, że: Ludzie
nie rozumiejący, co to jest wojna, są na poły dziećmi [1],
poprzez własny przykład, przełamując wstyd, ale i niechęć wobec drapieżnej
przeszłości, stara się zademonstrować w ten sposób negatywne oddziaływanie
konfliktu, który zawsze prowadzi do zezwierzęcenia.
Ognie polne swoją siłę zawdzięczają właśnie głównemu bohaterowi,
który ze swoimi słabościami i wadami jest na wskroś ludzki. Jego opowieść jest
o tyle wartościowa, ze Tamura to bystry obserwator, który w sposób drobiazgowy
mówi zarówno o wydarzeniach, jakich był świadkiem jak i o własnych duchowych
rozterkach i przeżyciach. Czytelnik otrzymuje zatem bardzo wiarygodny obraz
wojennego konfliktu (protagonista nie uchyla się od chłodnego naturalizmu,
którego celem nie jest epatowanie, a raczej ukazanie kruchości ludzkiego ciała)
oraz równie bogatą panoramę wewnętrznych zmagań człowieka postawionego w
sytuacji ekstremalnej, zepchniętego na samą krawędź człowieczeństwa.
Niejakim uzupełnieniem lektury,
które dodatkowo decydują o jej atrakcyjności, są metafizyczne i egzystencjalne rozważania
Tamury, wynikającego z tego, że bohater, jako człowiek skazany na pewną śmierć,
posiadł niedorzeczną swobodę
dysponowania własnym czasem pozostałym mu na ziemskim łez padole. Szczególnie
interesujące są refleksje poświęcone funkcjonowaniu mechanizmu pamięci. Tamura
wspomina choćby o fikcyjnych wspomnieniach, które wyjaśnia za sprawą znanych mu
teorii Bergsona uważającego, że (…) życie
jest bezustannym ruchem, podczas którego teraźniejszość ciągle gromadzi się w
pamięci; jeśli w ruchu tym następuje nagłe zatrzymanie – czy to wskutek
zmęczenia, czy przez cielesną ułomność – pamięć posuwa się dalej samoczynnie,
wyprzedzając świadomość [2].
Gro przemyśleń odnosi się także do ludzkiego losu – Tamura docieka, co kieruje
naszymi poczynaniami, na ile jesteśmy zdani na wichry kapryśnego fatum, a w
jakim stopniu samodzielnie decydujemy o naszej egzystencji. Wyrazem tych roztrząsań
są różne idee, zmieniające się w miarę zmiany położenia bohatera – przypadek,
opatrzność, Boska opieka, samostanowienie, etc. Tamura testuje szereg koncepcji, z których zdecydowana większość nie
wytrzymuje konfrontacji z chropowatą i brutalną rzeczywistością.
Kontrastem wobec licznych
okrucieństw, które znalazły się na kartach powieści jest język, jakim
odmalowano przyrodę. Jej piękno i potęga błyszczą tym intensywniej, im
mroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy poznajemy. Dodać należy, że ową urodą
natury rozkoszować możemy się także dzięki pięknej polszczyźnie, na jaką
została przełożona japońska książka. O plastyczności pióra Shōhei Ōoki niech
poświadczy poniższy fragment: Słońce już
się pochyliło. Pół nieba pokryła czerwień zachodu, farbując tęczą barw
sterczące po wschodniej stronie wierchy centralnego łańcucha gór. Na ziemi
pomieszały się z trawą fioletowe cienie, w powietrzu unosił się
cierpko-słodkawy zapach, pochodzący z reszty słonecznego żaru, z gleby i pary
wodnej. Rozpostarte nad wzgórzami daleko poza rzeką kłębiaste chmury, podobne
do ogromnych gąsienic, płonęły również purpurowo [3].
Reasumując, Ognie polne to wstrząsająca lektura, która uzmysławia ogrom
potworności, jakie wiążą się z walką zbrojną. Przykład bohatera, człowieka
inteligentnego o silnym moralnym kręgosłupie, któremu jednak nie udaje się
uchronić od podłości, doskonale pokazuje, ze walka to nie bohaterstwo, chwała,
honor czy piękna śmierć, ale zdanie
się na najniższe instynkty, umożliwiające przetrwanie za wszelką cenę. Powieść
jest o tyle fascynująca, że jest zapiskiem człowieka wycieńczonego, na wpół
żywego – fizyczna słabość, piekielne zmęczenie, głód prowadzą do na poły
halucynogennych stanów. W rezultacie czytelnik nie może być do końca pewny, czy
obcuje z projekcją kulawej i szwankującej pamięci, czy też ma do czynienia z ułudą,
mirażem, sennym koszmarem. Jednakże, której opcji byśmy nie przyjęli, jedno
jest pewne – świat przedstawiony Ogni
polnych, to świat pełen bólu i cierpienia, których źródłem jest wojna.
[1] Shōhei Ōoka, Ognie polne, przeł. Antoni Ślusarczyk, Instytut Wydawniczy
PAX, Warszawa 1959, s. 198
[2] Tamże, s. 82 – 83
[3] Tamże, s. 36
Jak udaje Wam się wyszukać tak wartościowe książki? Czy powieść przypomina 'Ścieżki Północy' Flanagana?
OdpowiedzUsuń"Ognie polne" to akurat wynik fascynacji literaturą japońską. A jeśli chodzi o bardziej uniwersalne metody, to na ogół unikamy wszelakiej maści "bestsellerów", nachalnie reklamowanych gorących nowości, itd. Warto też sięgać po wydawnicze serie - to często kolekcje bardzo interesujących i wartościowych pozycji.
UsuńA powieść może faktycznie kojarzyć się ze "Ścieżkami Północy", choć z pewnością proza Flanagana jest bardziej eksperymentalna. Cechami wspólnymi są bezpośredni, wręcz brutalny naturalizm - oboje autorzy bezlitośnie eksponują brzydotę ludzkich charakterów. Ponadto bez zbędnej mitologizacji czy patosu analizują i opisują ludzi, którzy znaleźli się w sytuacji ekstremalnej.
To chyba jedna z niesłusznie zapomnianych książek... Bardzo smutne, że człowiek chory na gruźlicę, zamiast leczyć się w sanatorium, musiał robić to, o czym napisałeś.
OdpowiedzUsuńO tak, o książce dowiedziałem się tylko i wyłącznie dlatego, że przeglądałem kilka zestawień z polskimi przekładami japońskich powieści. A sytuacja bohatera doskonale ukazuje bezwzględność japońskich militarystów, którzy w imię takich wartości jak honor gotowi byli poświęcić życie każdego mieszkańca swojego kraju, byle tylko opóźnić nieuchronną klęskę Japonii.
UsuńTe fragmenty pełne plastycznego opisu otaczającego świata - przywodzą mi na myśl wstawki Babla, którymi okraszał przygody swoich bohaterów w opowiadaniach "Historia jednego konia"... Mnie też się skojarzyła z Twoją recenzją "Ścieżek Północy".
OdpowiedzUsuńJa z podobnym wykorzystaniem kontrastu typu: ludzka natura-przyroda spotkałem się w opowiadaniach Tamiki Hary zawartych w zbiorze Crazy Iris.
UsuńHa, co do "Ścieżek Północy", to zabawne, bo ja podobieństwo ujrzałem dopiero wtedy, gdy o nim wspomniałyście :) W trakcie lektury jakoś mi to umknęło.
Czyli zainspirowałyśmy ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :) To jest właśnie piękne w słowie pisanym - interakcja z czytającym.
UsuńTo, że czytelnik nie może do końca rozpoznać,co jest prawdą, a wspomnieniem wynikającym z halucynacji skojarzyło mi się z Głodem Hamsuna.
OdpowiedzUsuńZgadza się, można wręcz odnieść wrażenie, że sam narrator nie chce do końca pogodzić się z tym, że to, co przeżył, przez co przeszedł było realne - bezpiecznej już wmówić sobie, że to wszystko zły sen, koszmarne widziadło. A za Hamsunem będę musiał się rozejrzeć przy okazji kolejnej wizyty w bibliotece, bowiem słyszałem o nim sporo dobrego - zarówno od Ciebie, jak i od Koczowniczki.
UsuńOjej, byłam tu kilka dni temu i ta książka była ostatnim wpisem, a już jest nad nią tyle innych pozycji. Jak Ty to robisz? :)
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej - "Z mieszaniną litości, niedowierzania i obrzydzenia, gnani jednak ciekawością i podświadomą ekscytacją, pochłaniamy karty powieści, pragnąc dowiedzieć się jak nisko zdolny jest upaść człowiek, bowiem zagłębianie się w świat Ogni polnych przywodzi na myśl gwałt zadawany na następujących po sobie tematach tabu." - dobrze powiedziane.
Już chyba pisałam kiedyś, że moja przygoda z "Ogniami polnymi" zakończyła się na filmie. Może i nie ma się czym chwalić, ale po lekturę nie sięgnęłam. Choć uważam ją za niezwykle wartościową i coś w głębi serca mówi mi, że powinnam się z nią zapoznać to jakiś inny głos podpowiada, żebym tego nie robiła. Pamiętam, że po filmie nie mogłam spać i dręczyły mnie koszmary, dlatego też byłam bardzo ciekawa co tu przeczytam i... myślę, że nadal będę odkładać ją w czasie... Ale jedno jest pewne - misję antywojenną wypełnia doskonale.
Swoje teksty zacząłem pisać, kiedy przekonałem się jak wiele, po kilku miesiącach czy latach, umyka mi z tego, co przeczytałem. Postanowiłem notować swoje refleksje poświęcone każdej książce, z którą się zetknąłem :)
Usuń"Ognie polne" to rzeczywiście ciężka lektura, nie brakuje momentów przerażających i makabrycznych. Ale właśnie w tym tkwi siła tej powieści, która doskonale ukazuje bezsens i okrucieństwo wojny. Jak najwięcej ludzi powinno przekonać się, że wyobrażenia związane ze szlachetną walką, śmiercią w glorii chwały, itd., to na ogół fikcja. Wojna to rozrywane ciała, okaleczenia zarówno psychiczne jak i fizyczne, bezprawie, gwałty, mordy na cywilach. Gdzieś w tle jest też starcie wrogich armii, ale w największym stopniu cierpią szeregowi żołnierze i cywile.