Strony

poniedziałek, 13 lutego 2017

Roger Vailland "Dziwna zabawa" - W świecie Résistance

Dziwna zabawa

Roger Vailland

Tytuł oryginału: Drôle de jeu
Tłumaczenie: Stanisław Brucz
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Nike
Liczba stron: 378
 
 
 
Wojna to gra, której reguły są trudne do uchwycenia, i to tym bardziej, że każde potknięcie, pomyłka, niewłaściwy ruch kończą się kalectwem, śmiercią czy trwałymi urazami psychicznymi. Jest chaotyczna i nieprzewidywalna, niesprawiedliwa i okrutna, bezlitosna i surowa – nie sposób doszukać się w niej sensu, a cel, początkowo wyraźny i oczywisty, szybko ginie we mgle rojeń i niejasności. Wojna, z racji owego bezsensu, alogiczności, jako sytuacja ekstremalna i wyjątkowa jest tematem, chętnie poruszanym w literaturze. Interesujące spojrzenie na tę irracjonalną człowieczą działalność przedstawił Roger Vailland (francuski pisarz  żyjący w latach 1907 – 1965) w powieści zatytułowanej Dziwna zabawa.

Akcja utworu została osadzona w Paryżu na przełomie marca i kwietnia 1944 roku. Stolica Francji w dalszym ciągu znajduje się pod okupacją niemiecką, ale w powietrzu, oprócz alianckich samolotów lecących w kierunku niemieckich miast, by tam ze swoich przepastnych trzewi pozbyć się swoich ładunków, unoszą się już zuchwałe plotki o rychłym lądowaniu wojsk sprzymierzonych na terenie Europy. W samej Francji trwa wzmożona aktywność ruchu oporu (résistance) – to właśnie środowisko partyzantów (zarówno gaullistów jak i komunistów) stanowi tło, na którym rozpostarto fabułę Dziwnej zabawy.

Głównym bohaterem dzieła jest 37-letni działacz o pseudonimie Marat, przed wybuchem wojny uchodzący za (...) największego egoistę, największego lekkoducha, tego, na którego najmniej można liczyć, człowieka ceniącego przede wszystkim przyjemność i użycie [1]. W trakcie lektury Marat daje poznać się jako osobnik doświadczony przez los, a przez to odrobinę cyniczny, z dystansem podchodzący do otoczenia. Uderzają też jego bezkompromisowość i swoboda, zarówno intelektualna jak i erotyczna – bohater, na ile pozwalają na to okoliczności, stara się wyrażać samego siebie, bez zbędnych upiększeń czy upudrowań. Ten sam kpiarz i miłośnik prostytutek, dotychczas postrzegany jako konformista, dbający przede wszystkim o własną wygodę, okazuje się zdolnym aktywistą résistance­ ­– wojna z III Rzeszą jawi się bowiem jako możliwość nie tylko oswobodzenia ojczyzny z rąk faszyzmu, ale także jako sposobność wprowadzenia systemu komunistycznego, w którego powodzenie szczerze wierzy Marat. Można wręcz stwierdzić, że protagonista, w poprzednim ustroju wegetujący na społecznym marginesie, nie godząc się na kapitalistyczne normy i prawa, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i aktywnie walczyć o przyszłość, dającą szanse na pełnoprawną egzystencję polityczną. Aktywność Marata, którą śmiało można traktować w kategoriach heroizmu przeplata się z codziennym życiem członków ruchu oporu – ten zlepek męstwa i poświęcenia oraz prozy człowieczego bytu stanowią kanwę Dziwnej zabawy.

W kwestii stylu utworu i warsztatu, jakim dysponuje francuski pisarz, bardzo wiele zdradza krótka nota wstępna autorstwa samego Vaillanda, zamieszczona na pierwszych kartach dzieła, gdzie wyraźnie podkreśla się, że Dziwna zabawa w żadnej mierze nie jest powieścią z kluczem, że nie należy doszukiwać się w niej zbyt wielu nawiązań do sytuacji, jakie rzeczywiście miały miejsce. Z drugiej zaś strony, zgodnie z przedmową Mirosława Żuławskiego (polskiego pisarza i dyplomaty, prywatnie przyjaciela Vaillanda) czytelnik przekonuje się, że Francuz posiadał bardzo wiele doświadczeń z opisywanej przez siebie materii – w czasie wojny aktywnie działał w résistance­. Z tego względu Roger Vailland zdaje się być typem literata spoglądającego na świat w sposób dwutorowy – rejestruje on zachodzące w otoczeniu wydarzenia (bierze w nich bezpośredni udział, bądź trzyma się na uboczu, rozmawia z ludźmi, albo tylko ich obserwuje), jednocześnie poszukując elementów, materiałów, wycinków rzeczywistości, które z użyciem dłuta wyobraźni, po kilku mniejszych bądź większych poprawkach i przeróbkach mogą zostać przetransponowane do tworzonego świata literackiej fikcji.

Z punktu widzenia poruszanej tematyki Dziwna zabawa może być rozpatrywana jako kontynuatorka Cudzej krwi Simone de Beauvoir (czas akcji powieści de Beauvoir przypada na schyłek 20-lecia międzywojennego oraz okres II wojny światowej, podczas gdy utwór Vaillanda skupia się na samym zmierzchu konfliktu rozpętanego przez Hitlera) – obie książki w ogromnej mierze koncentrują się wokół lewicowych intelektualistów, którym przyszło żyć w czasach wielkich historycznych przemian. Z tego względu w prozie Rogera Vaillanda nie brakuje przemyśleń oraz refleksji, orbitujących wokół tak powszechnych (niekiedy wręcz wyświechtanych) haseł jak rewolucja (rozumiana przez Marata jako (...) godność odzyskana w świadomej walce, godność towarzyszy pracy, towarzyszy w upośledzeniu [2]), kapitalizm czy walka klas. Ale spośród stosunkowo skromnej grupy mocno stronniczych sloganów czy mierzących uproszczeń (ocierających się wręcz o próbę imputowania światu czarno-białych właściwości) można trafić na prawdziwe perełki. Vailland świetnie punktuje choćby tkwienie w schematach i wynikającą stąd porażającą niemoc i bierność wobec sytuacji wyjątkowych, bezprecedensowych: Większość ludzi usiłuje uświadomić sobie wielkie wydarzenia, które wdzierają się w ich życie prywatne, za pomocą pojęć puszczonych w obieg przez historyków i polityków zaprzątniętych interpretacją przeszłości. Jeżeli owe wydarzenia mają charakter absolutnie nowy, stare pojęcia zezwalają jedynie na interpretacje fragmentaryczne; nie jest tylko tak, że ów nowy charakter wymyka się świadomości jasnej, ale nadto cząstkowe widzenie rzeczy prowadzi do rozdzierających sprzeczności (…) [3]. W konsekwencji prawdziwą wartością człowieka okazuje się umiejętność wyzwolenia się z szablonu: Kto żyje w warunkach niewoli, ma, oczywiście, mentalność niewolnika. Wyzwolony, będzie myślał jako człowiek wolny. Wielkość życia polega na tym, że niewolnik pewnego dnia wyzwala się i sam sobie tworzy stan człowieka wolnego; to jest równie niewytłumaczalne jak przeistoczenie się poczwarki w motyla [4].

Francuski pisarz nie obawia się także konfrontacji z tak wielkimi słowami jako WOJNA czy MIŁOŚĆ. Konflikt zbrojny, za sprawą jednej z protagonistek, ukazany został jako niedorzeczność, postępujące zgłupienie przechodzące w śmieszność – kobieta postrzega wojnę jako (...) bezsensowną sztukę, pełną krwi i krzyków boleści, melodramat bez ładu i składu [5] – nie jest to nic innego jak tylko (...) ta przeklęta zabawa, kiedy się ją rozpętało, nie da się zatrzymać … [6]. Jeszcze ciekawsza i bardziej oryginalna jest definicja miłości, rozumianej jako (...) wielka przygoda, w której uczestniczy cały człowiek: głowa, serce i trzewia [7]. Marat, będący autorem całego wywodu, stosuje zgoła odmienne od powszechnie przyjętego podejście w kwestii uczucia łączącego dwójkę ludzi, które jego zdaniem nie może być czysto wyidealizowanym, platonicznym bytem. Miłość musi przeplatać się z cielesnością (i w rezultacie z seksualnością), chociaż nie może ograniczać się wyłącznie do niej. Miłość jest tym, co się dzieje między dwiema kochającymi się istotami: ich zbliżanie się ku sobie, oddalanie, ponowne zbliżanie, szarpanie się wzajemne, dopiekanie, wzloty i upadki w tworzeniu pary i losy tej pary [8].

Dziwna zabawa, czytana przez pryzmat biografii autora, który otwarcie sympatyzował z prądami lewicowymi we Francji, może posłużyć także jako interesujący dokument epoki. W tym kontekście książka idealnie wyjaśnia definicję tzw. pożytecznego idioty, czyli osobnika będącego gorącym entuzjastą Związku Radzieckiego – ta fascynacja Krajem Rad jest posunięta do tego stopnia, że wyklucza jakąkolwiek, nawet zdroworozsądkową, krytykę. Stalin, Lenin, partia komunistyczna, bolszewicy, Sowieci – o wszystkich tych sprawach mówi się wyłącznie z rozgorączkowanym podnieceniem, a wszelka forma negacji postrzegana jest jako nieuzasadniony atak czy działalność wywrotowa. Poszczególne postacie, które w zaciszu swoich domostw i lokatorskich pokoi, z twarzami pełnymi skupienia i zaciętości zaznaczają na prywatnych mapach ściennych postępujące ruchy zwycięskich wojsk radzieckich sprawiają doprawdy tragiczno-komiczne wrażenie.

Reasumując, Dziwna zabawa, pomimo kilku drobnych zgrzytów jest bardzo dobrą lekturą, która czyta się z prawdziwą przyjemnością. Książka posiada kilka przeplatających się warstw – miłosna historia, panorama Paryża pod okupacją niemiecką oraz działalność résistance – składających się na soczystą prozę, która uzmysławia jak niejednoznaczną i trudną do zbadania istotą jest człowiek.





[1] Roger Vailland, Dziwna zabawa, przeł. Stanisław Brucz, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1966, s. 50
[2] Tamże, s. 33
[3] Tamże, s. 106
[4] Tamże, s. 108
[5] Tamże, s. 232
[6] Tamże, s. 227
[7] Tamże, s. 162
[8] Tamże, s. 163

10 komentarzy:

  1. Przeczytawszy Twoją recenzję, stwierdzam, że w tej książce pojawiają się bohaterowie, jakich nie lubię – ślepi na rzeczywistość komuniści. Marat wygląda mi na osobnika, który nudzi się w czasach pokoju i dopiero gdy wybucha wojna, czuje się w swoim żywiole. Wreszcie ma pole do działania, wreszcie może czymś się zająć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ślepi na rzeczywistość kapitaliści czy idealiści bardziej Ci się podobają? ;)

      Usuń
    2. No Andrew ma trochę racji - wiara Marata w komunizm jest rzeczywiście mocno naiwna, ale z drugiej strony bardzo dobrze dostrzega on wszelkie słabości i niesprawiedliwości systemu kapitalistycznego. Postawa lekkoducha prezentowana w czasach przedwojennych to rodzaj buntu, braku akceptacji dla brutalnych reguł, jakie panują na wolnym rynku. A wojna jawi się jako realna szansa na rewolucję.

      Usuń
  2. U mnie też o wojnie, ale zupełnie inaczej ;)

    Zastanawiające, że główny bohater, egoista i lekkoduch, nagle staje się takim aktywistą, dziwne, że potrzebował aż wojny, by go zmobilizowała. Albo wcale nie był takim egoistą jakim się jawił, albo wcale nie o powszechną szczęśliwość walczy, tylko wciąż ma na uwadze jedynie swoją osobę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałem w komentarzu do posta Koczowniczki - postawa lekkoducha to forma buntu wobec niesprawiedliwości systemu kapitalistycznego. Natomiast wojna to okazja, by idee komunistyczne wcielić w życie. Stąd taka nagła zmiana w postawie Marata :)

      Usuń
  3. Wydaje mi się, że główną zasadą w trakcie wojny jest brak zasad. Wojna przewraca wszelkie porządki i pozostawia ślady. Tylko prawda też jest taka, że Maraci tego świata bywają raczej narzędziami w rękach innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Z punktu widzenia tych innych, którzy wojny wywołują by realizować swoje interesy i gęby mają pełne haseł oraz ideałów, patriota to idiota - Maraci zawsze są narzędziami, które same sobie znajdą powód, by zabijać i dać się zabić.

      Usuń
    2. Ha, a co ciekawe artyści, którzy podkreślają i sygnalizują to, o czym mówicie, najczęściej odsądzani są od czci i wiary przez "prawdziwych patriotów". Dobrym przykładem jest choćby nasz Gombro.

      Usuń
  4. Hmm, coraz bardziej czuję, że przeczytanie Cudzej krwi oraz Dziwnej zabawy, może stanowić pewną klamrę dla Uległości. Dać możliwość lepszego zrozumienia przyczyn sytuacji we Francji i podważenia, bądź też akceptacji możliwych konsekwencji, jakie opisał autor Cząstek elementarnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Uległość" mam już w swoich zbiorach. Uległem jej, kiedy wydana została w twardej oprawce, w ramach kolekcji z okazji XXV-lecia wydawnictwa W.A.B. A pomysł, by czytać ją przez pryzmat "Cudzej krwi" oraz "Dziwnej zabawy" wydaje się przedni - dzięki za jego podsunięcie :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)