Tworzywo
Zbigniew Chrząszcz
Wydawnictwo: Poligraf 2014
Lekturą stycznia 2017 w rawskim DKK była powieść Tworzywo Zbigniewa Chrząszcza, debiut tego autora.
W różnych częściach Polski w niewyjaśnionych okolicznościach znikają młode, piękne kobiety. Nie ma jednak śladów morderstwa… nie ma żadnych śladów. Niespodziewanie na trop w sprawie trafia komisarz z małego miasta – Nowego Romanowa, Marek Bielski. Jednak nie tylko policja szuka zaginionych kobiet. Powstaje nietypowa, interdyscyplinarna grupa śledcza, dowodzona przez ekscentrycznego profesora Kocha, która będzie musiała stawić czoła trudnej i wielowątkowej sprawie, przekraczającej granice Polski, a nawet ludzkiego pojmowania świata…
Niestety, schody zaczynają się już na samym początku, a cytat z trzynastej strony, fizjonomia emanująca skrywaną inteligencją, to tylko jeden z niezliczonych kwiatków, które skutecznie utrudniają lekturę. Szczerze mówiąc, styl jest poniżej krytyki. Może w podstawówce najniższej oceny za takie pióro „literat” by nie otrzymał, ale na pewno kilka razy wpis do Humoru zeszytów by sobie zapewnił. Co gorsza, nie o styl tu tylko i wyłącznie chodzi.
Maniery literackie są różne. Nie mam tutaj specjalnych upodobań. Równie dobrze trawię minimalizm Kena Bruena jak i malowniczą polszczyznę Sienkiewicza. Ważne, żeby pisarz na tyle dobrze czuł się w uprawianym kanonie, by czytelnik mógł sobie w swej wyobraźni stworzyć świat przez autora wymyślony, świat o którym czyta, zaludnić go przekonującymi postaciami i tym wszystkim, co autor w nim umieścił; by język giętki... i tak dalej. Niestety, prozie Chrząszcza daleko do spełnienia tych wymagań.
Z reguły mogę liczyć na pisarzy, o których się mówi, iż z niejednego pieca chleb jedli. Jeśli ktoś jest dobrym obserwatorem, to zwykle bogaty życiorys owocuje interesującą literaturą. Jeśli w dodatku potrafi ze swych obserwacji wyciągać celne wnioski, dokonywać ciekawych uogólnień, zaskakiwać oryginalnymi refleksjami, to już droga do naprawdę dobrej literatury. Niestety, tym razem mamy do czynienia z niechlubnym wyjątkiem, a Tworzywo poza słabiutkim warsztatem literackim razi nielogicznościami, błędami wszelkiej maści i w ogóle sprawia wrażenie, jakby napisał je ktoś mocno ograniczony, kto nawet patrząc na jakieś zjawisko nie jest w stanie niczego z niego pojąć. Jakby tego mało, intryga jest kompletnie nierealna, nieprzekonująca i tak wydumana, jak rzadko. Do tego żałosna i naiwna warstwa „filozoficzna”...
O dziwo w naszym DKK zdarzyły się osoby, które nie były aż tak zniesmaczone tą lekturą, jak większość. Może wytłumaczeniem tego ewenementu jest fakt, iż jak się w mej dociekliwości dowiedziałem, czytały... pomijając całe stronice, na których treść im nie odpowiadała, odcedzając czystą „akcję”.
Są w zasadzie dwa rodzaje kryminałów i powieści zbliżonych gatunkowo. Te, w których czytelnik usiłuje przed głównym bohaterem odgadnąć odpowiedzi na siedem złotych pytań kryminalistyki, oraz te, gdzie wszystko od początku jest wiadome a jedynym pytaniem pozostaje czy, i w jaki sposób, uda się protagoniście odkryć to, co przed czytelnikiem nie zostało ukryte. Niestety, jest też trzecia odmiana kryminału, której serdecznie nie cierpię, a której Tworzywo może być sztandarowym przykładem. To powieści, w których jedynym, co fascynuje czytelnika, jest znalezienie odpowiedzi na pytanie: - W jaki sposób uda się autorowi uzasadnić wydumany modus operandi, który wydaje się nie mieć żadnego logicznego wyjaśnienia, żadnego umocowania w mogących zaistnieć procesach, w jaki sposób pisarz na koniec rozwikła to wszystko, co namotał?
Nie bez znaczenia jest na pewno fakt, iż nasz koordynator Tworzywo zamówił przez pomyłkę (zamiast Chmielarza wziął Chrząszcza). Skutki tej drobnej z pozoru pomyłki okazały się bardzo bolesne. Pomyłka przy wypożyczeniu, zwłaszcza gdy wybór jest bardzo ograniczony, to jedno. Bardziej zastanawia mnie, czym kierują się decydenci kupujący za publiczne bądź co bądź pieniądze takie „dzieła” jak Tworzywo. No, ale pewnie jakieś uzasadnienie mają. Ludzie są mistrzami w uzasadnianiu błędnych decyzji i ich bronienia z tym większą zaciekłością, im bardziej są chybione.
A na koniec sprawa, z jaką się jeszcze nigdy nie zetknąłem i na której określenie w słowniku ludzi cywilizowanych nie ma słów wystarczająco dosadnych. Kiedy zaskoczyła mnie bardzo wysoka średnia ocena Tworzywa w serwisie LubimyCzytać.pl, porównywalna do arcydzieł literatury światowej, zacząłem przeglądać poszczególne oceny składające się na tę średnią. I zauważyłem, że zaraz po premierze powieści Chrząszcza powstało wiele fikcyjnych kont, które utworzono tylko w jednym celu - po to, by wystawić jednej jedynej książce jedną jedyną ocenę. Oczywiście ta książka to Tworzywo, które otrzymało najwyższą możliwą notę.
No cóż, jaka powieść, taka akcja marketingowa. Polak potrafi, dobre bo polskie i co tam jeszcze...
Wasz Andrew
Ocenom LC nie zawsze można wierzyć, Swoją drogą zazdroszczę, że czytasz w ramach DKK kryminały. W grupie DKK raczej czytamy powieści obyczajowe.
OdpowiedzUsuńO - czytamy różne rzeczy (dzięki DKK poznałem m.in. bezcenne książki Małgorzaty Szejnert). Niestety, ostatnio coraz trudniej wybrać coś dobrego. Klubów coraz więcej, a finanse i decyzje zakupowe...
UsuńPół biedy, kiedy te oceny wystawiają czytelnicy, bo to można jeszcze jakoś wytłumaczyć (książka do recenzji, itd.). Ale na LC nie po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, kiedy publikacji danej pozycji towarzyszy wysyp kont "osób", które owe konto założyło tylko po to, by wyrazić słowa uznania (wręcz pochwalne peany) pod adresem jednej tylko pozycji.
UsuńA jeśli chodzi o DKK, to jak na razie nie mogę się przemóc, by pójść na spotkanie do swojego lokalnego klubu, ale śledząc pozycje, które się tam przewijają, to odnoszę wrażenie, że są one wybierane dość starannie (parę tygodni temu mignął mi Llosa, a w trakcie buszowania między półkami w ręce wpadła mi też "Kobieta z wydm" zakupiona w ramach działalności DKK).
A ile was jest jest i ile egzemplarzy potrzebujecie?
UsuńNa nieformalnym klubie, który jest pozbawiony pomocy instytucjonalnej i 'zrzesza' osiem osób, przyjęłyśmy zasadę, że musimy mieć dwa egzemplarze drukowane plus jeden ebook.
Z powodu nierzetelności niektórych opinii na LC, wierzę tylko opiniom znajomych i obserwowanych, a i to z pewną rezerwą.
Ambrose Warto spróbować z tym DKK. Wymiana wrażeń na żywo to naprawdę coś znacząco odmiennego od tej za pośrednictwem internetu.
UsuńIza, AmbroseCo do wyboru, to pewnie inne możliwości ma duża biblioteka, gdzie pewne pozycje kupuje się w ilości kilku sztuk, więc już z samej biblioteki większość potrzeb jest zapewniona, a inne ma taka mała biblioteka jak nasza, gdzie jednak dla DKK te 8-10 egzemplarzy drukowanych zawsze potrzeba (nie gustujemy w elektronicznych, a i nie czytamy tak szybko, by w jeden miesiąc każdy przekazał następnemu i ten też zdążył przeczytać).
Tak, o rzetelne (niekoniecznie silące się na obiektywność, ale rzetelne) recenzje ostatnio coraz trudniej.
No, tak, my zakładamy że w ciągu miesiąca książkę drukowaną przeczytają przynajmniej dwie osoby. No i to, że cztery osoby przeczytają elektronicznie w sumie rozwiązuje nasz problem. Większa trudność stanowi załatwienie dwóch trzech drukowanych. A, i jeszcze przyjęłyśmy, że nie czytamy wybitnie długich powieści, chociaż kuszą. Trudno, musimy się pogodzić z ograniczeniami.
UsuńZ drugiej strony gdybym była debiutującym autorem bez pieniędzy na marketing, chyba przez takie osobiste kanały próbowałabym docierać do czytelników.
Wszystko zależy od koordynatora grupy i refleksu, bo najlepsze rozchodzą się w mgnieniu oka, a ilość książek jest ograniczona. Naprawdę można trafić na perełki - przynajmniej czasami. Pozdrawiam Was serdecznie
OdpowiedzUsuńTo nie akcja marketingowa, a zwykłe chamstwo i oszustwo. Ktoś w LC powinien sprawdzić IP osobnika i wywalić jego książkę z serwisu.
OdpowiedzUsuńJeśli autor sobie tworzy fałszywe konta z jedną swoją książką to jak najbardziej powinno to być usuwane.
OdpowiedzUsuńAle wysyłać znajomym książkę i prosić o ich ocenę uważam za dopuszczalne. Natomiast naciskać na to, żeby była to ocena wysoka niezależnie od odczuć czytającego, jest zdecydowanie nadużyciem.