Pokój na Itace
Sándor Márai
Tytuł oryginału: Béke Ithakában
Tłumaczenie: Irena Makarewicz
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Nike
Liczba stron: 392
Prawda obiektywna, w żargonie
prawniczym zwana też prawdą materialną,
czyli wiedza zgodna ze stanem faktycznym to swoisty Święty Graal. Bardzo rzadko
zdarza się bowiem, by fakty były nagie, tzn. nieskażone subiektywnymi
wrażeniami i emocjami innych. Historię na ogół poznajemy przez pryzmat
opowieści innych, które przecież nigdy nie są w pełni bezstronne. Oprócz tego
ulegają one zniekształceniu przez postępującą entropię, której wyrazem jest
upływający czas, zacierający rzeczywisty przebieg danego incydentu. O tym jak
postępuje taki proces wypaczania możemy przekonać się dzięki lekturze książki Pokój na Itace, autorstwa Sándora Máraiego,
węgierskiego mistrza pióra.
Pokój na Itace to książka napisana według bardzo ciekawego konceptu
– utwór, będący swoistą kontynuacją Odysei, podzielony jest na trzy części. W
każdej z nich pierwszoosobowy narrator (wierna małżonka Penelopa, pierworodny
syn Telemach oraz nieślubny potomek Telegonos, który zamordował swojego ojca)
snuje swoje wspomnienia związane z postacią Odyseusza. Trzy opowieści składają
się na niejednoznaczny portret wielkiego herosa, odbieranego przez otoczenie w
sposób niezwykle różnoraki.
Odys, czy raczej Ulisses widziany
oczami Penelopy to człowiek (heros) o dwoistej naturze – z jednej strony to
sprawiedliwy, troskliwy i łagodny władca, na sercu którego leży dobro poddanych
oraz rodziny. Z drugiej zaś to osobnik o niespokojnej naturze, skłaniającej do
ciągłych podróży, poszukiwania przygód, prowadzenia egzystencji w nieustannym
ruchu, oddalaniu się; człowiek, który, gdy poczuł, że świat nie spieszy się do niego, wyruszył mu naprzeciw
[1].
Dychotomia w postrzeganiu Odysa wiąże się również ze spoglądaniem na niego
przez pryzmat przed i po – wojna trojańska jawi się jako
doświadczenie, które na zawsze zmienia herosa. Staje się on niespokojny,
podejrzliwy, agresywny i okrutny. Krwawo rozprawia się nie tylko z zalotnikami
żony, ale także ze wszystkimi członkami służby (bez względu na płeć), na
których pada cień podejrzenia o zdradę w trakcie niekończącej się nieobecności.
20 lat rozłąki okazuje się mieć bardzo destruktywny wpływ na samego Ulissesa
jak również na relacje łączące go z Penelopą – słowa, które przez ten okres
gęstniały w gardle, i którymi można ranić do żywego, wymykają się na wolność,
służąc jako broń, skrzętnie wykorzystywana przez obie strony. Sándor Márai
bardzo dobrze uświadamia, że tak długi czas separacji musi negatywnie wpłynąć
na obu małżonków, którzy coraz bardziej się od siebie oddalają, stając się dla
siebie nieznanymi ludźmi, o trudnych do zrozumienia przyzwyczajeniach czy
dziwacznych zasadach. Płaszczyzna zupełnie różnych doświadczeń pozbawia parę
punktów stycznych – w efekcie obcość rozrasta
się niczym chwast, którego nie sposób wyplenić. Z tego powodu opowieść
Penelopy, która na początku wyznania przyznaje, że będzie usiłować podtrzymać
dobre imię swego męża mimo szerzących się plotek i potwarzy, zamienia się w
stopniowo w listę wyrzutów i skarg, kierowanych pod adresem Ulissesa. Zmarły
małżonek według słów partnerki nigdy nie mieścił się w rodzinie, będąc
nieustannie gdzieś obok, plącząc się po świecie, doprowadzając tym samym do
ruiny własną krainę (bowiem: Kiedy gospodarz przez dwadzieścia lat – i dalej,
przez wiele następnych – podróżuje na tratwie przygody, w gospodarstwie wszystko
rozsypuje się, niczym plewy na wietrze [2]).
Kobieta nie akceptuje też faktu, że Odys mógł (...) przez dziesięciolecie włóczyć się po obcych grotach, leżeć w ramionach
podejrzanych kobiet, wytrawiać muskularne ciało w pianie siwego morza [3],
podczas gdy ona musiała męczyć się z zalotnikami oraz utrzymaniem domostwa.
Utyskiwanie, biadanie, gorycz i rozczarowanie. Penelopa kreowana przez Sándora
Máraiego odmalowana została jako istota na wskroś ludzka – to niewiasta, która
pragnie mieć w mężu podporę, wsparcie i opiekę. Miłość wyrażana przez
przywiązanie i ciepło znaczą dla niej o wiele więcej niż zdobyte sława czy
bogactwo.
Równie ciekawe spojrzenie na
Odysa gwarantuje opowieść jego synów. Relacja Telemacha to historia młodzieńca
wegetującego w cieniu wielkiego ojca, który pragnie odnaleźć i zbudować własną
tożsamość w oparciu o próbę poznania i prześledzenia skomplikowanych meandrów
myśli swojego rodzica. Żądza docieczenia
prawdy o ojcu popycha Telemacha do licznych podróży, w trakcie których
napotkani bohaterowie, awanturnicy,
rozwiązłe kobiety, wstydliwe dziewice, szmuglerzy, dezerterzy i jeszcze inni
[4]
dzielą się wiadomościami na temat wielkiego
Zalotnika i boskiego Płodzącego.
Sam pierworodny odczuwa wobec Odysa sprzeczne emocje – ojciec jest źródłem niepokoju
i strachu, obiektem nienawiści, ale po jego zniknięciu w sercu młodego
człowieka gości przeraźliwa pustka. Z punktu widzenia Telegonesa postać
Ulissesa pogrążona jest we mgle tajemnicy i niedopowiedzenia – Kirke, boska
matka młodzieńca, stara się odroczyć uzmysłowienie sobie faktu, że do narodzin
nowego życia, oprócz kobiety, nieodzowny jest mężczyzna. Z kolei losy chłopca
wyrażają piętno ciążącego przeznaczenia, bolesne fatum nieuniknionego –
Telegones na własnej skórze przekonuje się, że ludzkim bytem włada przypadek,
prawo wielkich liczb, itd. Pieśń młodzieńca jest bardzo ciekawa także z uwagi
na oryginalną perspektywą, jaką gwarantuje postać protagonisty – ponieważ
chłopiec opuszcza krainę bogów, świat ludzi oglądany jest ciekawskimi, łapczywymi
oczami, które wszystkiemu bacznie się przyglądają i dziwią. Stawiane są
niewygodne pytania, dzięki którym z dystansem i nierzadko ironią możemy
spojrzeć na naszą kulturę i cywilizację.
Dzieło Sándora Máraiego to
kwintesencja erudycji i plastyczności opisu. Za sprawą książki węgierskiego
artysty, czytelnik staje się uczestnikiem codziennej egzystencji Achajów,
herosów oraz bogów – wszyscy protagoniści zaprezentowani zostali z bardzo przyziemnej strony, co nadaje
niesamowite znamiona realności. Przedstawienie nimfy Kalipso, córy Atlasa jako
zadbanej, dojrzałej pod każdym względem kobiety o bujnych kształtach, dbającej
o dietę, cierpiącą na nadkwasotę, Ateny – jako podstarzałej starszej panny o
wątpliwej reputacji, mającej problemy z utrzymaniem wagi i lubującej się w
plotkach, Penelopy – jako osobniczki
pałającej chorobliwą nienawiścią (wyrosłą na żyznej glebie zazdrości) do
Heleny, ukazanie przyjaźni Telemacha z licznymi zalotnikami, spośród których
wielu udanie i godnie zastąpiło wiecznie nieobecnego ojca czy historia
Telegonesa, pracującego u matki Kirke w charakterze świniopasa to jedne z wielu
przykładów pomysłowości Sándora Máraiego. Dzięki tym zabiegom tekst tchnie
lekkością, a postacie znane dotychczas głównie z mitologii nabierają ciała oraz
przede wszystkim duszy i emocji. Przyjemność obcowania z tekstem płynie też z
wyrafinowanego humoru, którym Węgier włada wręcz mistrzowsko. Pisanie o
Delfach, jako siedlisku przeklętych i
notorycznych roznosicieli pogłosek, albo dialog Kirke i Hermesa, w którym
bogini śmierci oskarża równie boskiego posłańca o stręczycielstwo to jedynie
wierzchołek góry lodowej – niemal każda stronica powieści ozdobiona jest
podobnymi smaczkami, które zdradzają inteligencję oraz oczytanie Máraiego. Węgier
jawi się wręcz niczym demiurg, który z okruchów greckiej kultury buduje własny
świat – mniej patetyczny, ale z psychologicznego punktu widzenia znacznie
głębszy, realniejszy i interesujący. Wisienką na torcie jest piękny język,
jakim operuje Márai (Podobny złotemu
pyłowi blask schodzącego na spoczynek słońca jaskrawo podświetlił to osobliwe
zjawisko [5];
(…) dowód tej konsekwentnej miłosnej rozmowy, jako fakt z krwi i kości, stał tutaj przede mną; Teledapos,
przyrodni brat, krewny! [6])
– słowne twory proponowane przez Węgra przyjemnie zaskakują pięknem i celnością
połączeń i konfiguracji.
Geniusz Máraiego objawia się także
w konstrukcji utworu. Odyseusz, tak jak za swojego życia, pozostaje dla
czytelnika nieuchwytny – jego sylwetka tylko migocze w każdej z opowieści, ale
z dostarczanych elementów trudno jest zbudować spójny wizerunek protagonisty.
Jego charakter wymyka się ścisłym ramom kategorii i definicji. Zatem i my
dołączamy do szerokiego grona oszukanych, wystrychniętych na dudka, którzy
bezskutecznie podążają śladami wielkiego herosa, stosującego różne fortele i
sztuczki, by zatrzeć swoje ślady.
Reasumując, obraz Ulissesa, który wyłania się na podstawie pieśni trzech bardzo bliskich mu osób doskonale uświadamia, jak niejednoznaczną i zagadkową istotą jest człowiek. Pokój na Itace można potraktować jako długą listę grzeszków, słabości i występków herosa (uwagę zwraca jego arogancja, krótka pamięć przy dzieleniu łupów, łatwość porzucania kochanek, egocentryzm, zachłanność, dziecinne urazy), ale to także opowieść o człowieku, który nie boi się opuścić domowych wygód, by z całą zuchwałością stawić czoła światu, bogom i innym ludziom, który gnany jest z miejsca na miejsce przez nieustanną ciekawość, chęć poznania, pragnienie odkrywania. Co ważne, przyjęta forma utworu prowadzi do stopniowej demitologizacji poszczególnych bohaterów, pojawiających się na kartach powieści. Dzięki temu czytelnik obserwuje się jak wygląda proces narodzin legendy – pomijanie bądź przemilczanie niewygodnych faktów, wybielenie pewnych czynów (zbrukanych krwią i podstępem), koncentracja na pozytywnych aspektach, brak wystarczająco silnej woli, by protestować i domagać się sprostowań (chyba, że plotki są o pejoratywnym podłożu) to czynniki skutecznie deformujące pierwotną historię, które przepoczwarza się i wynaturza. W dodatku wszystko to poddawane jest erozyjnemu działaniu czasu (niewidzialnemu i podstępnemu wrogowi), w rezultacie czego efekt finalny jest zawsze niemal niemożliwy do przewidzenia, co także uzmysławia nieprzewidywalność ludzkich dziejów.
[1] Sándor Márai, Pokój na Itace, przeł. Irena Makarewicz,
Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 2009, s. 17
[2] Tamże, s. 15
[3] Tamże, s. 22
[4] Tamże, s. 111
[5] Tamże, s. 359
[6] Tamże, s. 160
Kurczę, kolejna pozycja tego autora, którą kusisz, by znów po niego sięgnąć. I sam pomysł na opowieść bardzo zachęcający. Kurczę, kurczę i znowu mam uczucie i lęk, że życia mi nie starczy, co w sumie jest pewnością:)
OdpowiedzUsuńSándor Márai to jeden z tych pisarzy, którego książki mogę polecić z pełnym przekonaniem. Styl autora jest bardzo charakterystyczny (wyrafinowana proza, interesująca i oryginalna fabuła, staranny portret psychologiczny bohaterów), a przy tym każda z książek to zupełnie inna historia. Podróżowanie po światach kreowanych przez Máraia to sama przyjemność :)
UsuńCieszę się, bo mam tę książkę, czekam tylko na lato, żeby się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńCzy znasz "Penelopiadę" Atwood? Rewelacyjnie rozprawia się z mitem.;)
Sądzę, że książka powinna przypaść Ci do gustu. A jeśli chodzi o Atwood, to wstyd się przyznać, ale nie czytałem jeszcze żadnej z jej powieści, chociaż od pewnego czasu chodzi za mną "Burza".
UsuńCzepię się nieco na początek - "fakty" zawsze są nagie, a skażone przestają być faktami. Od siebie dodam jeszcze mniej czepialsko, że fakty faktami pozostają bardzo krótko, a ich śmiertelnym wrogiem jest czas i ludzkie postrzeganie.
OdpowiedzUsuńSam "Pokój na Itace" mam zaś na czytelniczym celowniku od "Zagrody zębów" Wita Szostaka, o czym chyba zresztą wiesz.
To fakt :) Trochę mnie poniosło na wstępie.
UsuńHa, ja z kolei rozglądam się za "Zagrodą zębów" w atrakcyjnej cenie (a bardziej ogólnie - to za twórczością Szostaka, o której sporo się naczytałem, a której jeszcze nie znam). A z innych lektur, z którymi niedawno miałem styczność, a w których pojawia się nawiązanie (choćby luźne) do mitu Wielkiego Wędrownika, to szczerze polecam "Harfę i cień" Alejo Carpentiera.
Właśnie przeczytałam "Zagrodę zębów" Wita Szostaka i po tej lekturze, książka Maraia mogłaby być świetnym uzupełnieniem. Zaskakujące, że te mitologiczne postacie do dzisiaj inspirują i pisarze potrafią z tego "materiału" stworzyć coś nowego i oryginalnego.
OdpowiedzUsuńPodążasz zatem w podobnym kierunki, co Qbuś. W moim przypadku twórczość Szostaka cały czas czeka na poznanie.
UsuńA uniwersalność archetypów wykreowanych w czasach antycznych doskonale świadczy o tym jak wolno, szczególnie z punktu widzenia jednego człowieczego życia, zmienia się ludzka natura :)
Bardzo się cieszę, że trafiłam na tę recenzję. Styl Máraia zachwycił mnie już dawno. Mam zamiar przeczytać "Zagrodę zębów" i tak jak poprzednicy - sięgnę po "Pokój na Itace". Tak nawiasem mówiąc - cóż za świetny tytuł...
OdpowiedzUsuńHa, widzę, że "Zagroda zębów" cieszy się bardzo dobrą opinią wśród cenionych przeze mnie blogerów, co jeszcze mocniej dopinguje mnie, by po nią sięgnąć :)
UsuńA Márai jak to Márai - klasa sama w sobie. Polecam!
Bardzo dziękuję za tak wnikliwą recenzję. Jak widać z komentarzy, dzięki niej Sándor Márai z pewnością zyska kolejnych wielbicieli. Jeśli wolno, to chciałabym skorygować odmianę nazwiska węgierskiego pisarza - w dopełniaczu powinno być Sándora Máraiego.
OdpowiedzUsuńO dziełach tego kalibru bardzo przyjemnie się pisze - obcowanie z prozą Máraiego to zarówno rozrywka jak i uczta dla intelektu. Dziękuję za miłe słowa oraz za poprawkę - często mam problem z odmianą obcojęzycznych nazwisk.
UsuńPo przeczytaniu Twojej świetnej recenzji jeszcze bardziej chcę przeczytać "Pokój na Itace". Przedstawienie dalszego ciągu "Odysei" czy jakaś jej reinterpretacja kusiła bardzo wielu pisarzy do napisania własnej wersji, zaczynając pewnie od starożytności a potem dalej przez średniowiecze (Dante umieścił Odyseusza w Piekle) aż po współczesność. Bardzo jestem ciekawa, jak to zrobił Sándor Márai . Interesuje mnie też wyrafinowany humor chyba dość rzadko obecny w książkach tego pisarza.
OdpowiedzUsuńPolecam też "Zagrodę zębów" Szostaka :)
Galene
Rany, rany, 7 lat minęło, a ja prozy Szostaka jak nie znałem, tak dalej nie znam, mimo że mam dzieła tego pisarza zarówno w formie papierowej, jak i elektronicznej. Znajomość będę musiał zacząć od "Zagrody zębów", którą, co oczywista, posiadam.
UsuńA wracając do "Pokoju na Itace", to polecam serdecznie. Najlepiej czytać ją w komplecie że wspomnianą przez Ankę "Penelopiadą" Atwood.
"Penelopiadę" Atwood czytałam i bardzo lubię. :)
Usuń"Zagroda zębów" jest książką bardzo krótką, taką na jedne popołudnie. Trudno mi powiedzieć na ile reprezentatywną dla twórczości Szostaka, bo jest to pisarz eksperymentujący z formą i chyba z tematyką.
O, to może postaram się ją z czymś połączyć, co także odwołuje się do historii Odysa :)
Usuń