Strony

piątek, 20 stycznia 2017

Eleanor Catton "Próba" - W gorsecie zasad

Próba

Eleanor Catton

Tytuł oryginału: The Rehearsal
Tłumaczenie: Maciej Świerkocki
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 336








Ludzkie gromady nawykłe są do swoistej monotonni i powtarzalności – tkwienie w koleinie rutyny jest gwarancją przewidywalności utożsamianej z bezpieczeństwem i spokojem. Dzień wczorajszy podobny do dnia dzisiejszego to rękojmia tego, że jutro można przewidzieć, czyli pochwycić je w karby schematów, które sprawiają, że świat zewnętrzny (bardzo często niebezpieczny i wrogi) można obłaskawić, uprościć i usystematyzować. Pochodną tego typu podejścia jest admiracja dla wszelakiej maści zasad, zwyczajów i rytuałów, bo przecież to, co przyjęte i akceptowane przez większość jest dobre i pożyteczne. Z tego względu jakiekolwiek odstępstwa, wyłamywanie się ze sztywnego gorsetu reguł, kończy się na ogół aferą i chryją. Osobnik podnoszący rękę na uświęcone tradycją normy i wzorce zachowań zostaje szybko wykluczony i odseparowany od reszty, tak by nie zarazić ich groźną chorobą, jaką z perspektywy całego gatunku jest niezależność osądów, samodzielność w działaniu czy pogarda dla ustalonych prawideł – o tej właśnie prawdziwe boleśnie przekonuje się jeden z protagonistów powieści Próba, autorstwa nowozelandzkiej pisarki Eleanor Catton (1985 r.), znanej jako najmłodszy laureat nagrody Bookera za dzieło Wszystko, co lśni (2013 r.).


Akcja utworu Próba osadzona została w nienazwanym mieście, w którym wybucha obyczajowy skandal, nie pierwszy i nie ostatni w dziejach ludzkości. Victoria, nieletnia uczennica liceum muzycznego, wikła się w romans ze swoim nauczycielem panem Saladinem – kiedy historia (czy raczej jej wypoczwarzona wersja) wychodzi na światło dzienne, para zostaje wzięta na języki oraz ponosi konsekwencje swojego nierozważnego czynu. Dziewczyna oraz mężczyzna zostają wyrzuceni poza społeczny nawias – belfer traci pracę, z kolei nastolatka zostaje napiętnowana jako panna lekkich obyczajów. Wydarzenie wywołuje też dodatkowe reperkusje – grupa studentów pierwszego roku z pobliskiego Instytutu Dramatycznego postanawia wykorzystać bulwersujący epizod do własnych celów.

Książka Eleanor Catton to bardzo interesują proza obyczajowa, która z uwagi na poruszane zagadnienie oraz sposób kreacji fabuły przypomina Trafny wybór pióra J.K. Rowling. Nowozelandka, podobnie jak Brytyjka, akcję utworu buduje wokół zajścia, które burzy ustalony porządek rzeczy i zakłóca rytm życia mieszkańców niewielkiego miasteczka. Incydent okazuje się brzemienny w skutkach – pociąga on za sobą szereg konsekwencji, wśród których najpoważniejszą jest zerwanie zasłony przemilczeń i niedomówień, za jaką skrywane są fałsz i obłuda świata ludzi dorosłych. Pomiędzy nastolatkami a starszymi osobnikami rozwiera się ogromna przepaść, ziejąca hipokryzją i dwulicowością, ponad którą trudno jest rozciągnąć most umożliwiający porozumienie. 

Próba Eleanor Catton bardzo dobrze uwypukla niezdarność i nieporadność opiekunów (zarówno rodziców jak i członków ciała pedagogicznego) w kontaktach ze swoimi wychowankami. Na pierwszy plan wybija się brak wprawy albo wręcz nieumiejętność nawiązywania szczerych rozmów z ludźmi młodymi – już nie dziećmi, które nie pojmują wielu niebezpieczeństw, jakie niesie ze sobą życie, a jeszcze nie dojrzałymi ludźmi, którzy doświadczyli blasków i cieni codzienności – o kwestiach drażliwych, powszechnie uchodzących za tabu. Ten brak punktów stycznych, niemożność nadawania na podobnych falach zdaje się wynikać z faktu, że dorośli kreśleni piórem Catton cierpią na chroniczne skostnienie i sztywność – zdecydowanie brak im elastyczności, co wyraża się w tym, że wegetują oni w mirażu rzeczywistości, gdzie wszystko jest sklasyfikowane i pogrupowane oraz posiada swoją nazwę i formę. Obrośnięci skorupą, w skład której wchodzą stereotypy, przesądy, uprzedzenia oraz nawyki przechodzące stopniowo w wady, przywary i słabostki, nie potrafią podjąć dialogu z nastolatkami, ponieważ nie dopuszczają do siebie żadnych bodźców i sygnałów, które mogłyby zburzyć starannie pielęgnowaną iluzję dotyczącą funkcjonowania świata bądź splamić wyidealizowany portret własnych dzieci.

Catton sygnalizuje także przedmiotowość, która stanowi skazę w relacjach pomiędzy rodzicami a ich pociechami. Nastolatkowie są traktowani instrumentalnie, niczym obywatele gorszej kategorii – są wykorzystywani przez dorosłych do zaspokajania i realizacji niespełnionych marzeń i ambicji, które nie ziściły się z uwagi na indolencję, brak wytrwałości i uporu, niewystarczającą determinację; służą jako atrakcyjne tematy do rozmów, za sprawą których można nawiązać nowe, interesujące znajomości; wreszcie używani są jako pretekst do ukazywania wyższości w znajomości różnorakich aspektów życia. Z tego powodu młodzi ludzie, którzy zbyt szybko usamodzielniają się, którzy pozwalają sobie na własne sądy i opinie wzbudzają lęk, irytację, krytykę. Co ciekawe, tacy niezależni buntownicy są marginalizowani podwójnie – przez swoich wychowawców, jako postacie zbyt krnąbrne, nie uznające żadnych autorytetów, ale także przez rówieśników, którzy milcząco aprobują wyłącznie średniość i przeciętność, niezbędne dla egzystencji stadnej.

Dzieło Catton to interesująca pozycja traktująca o dojrzewaniu. Nowozelandka prezentuje ten okres jako czas swoistej próby – jest to główna przygrywka przed wkroczeniem w dorosłość, etap, kiedy warto popełniać błędy i wyciągać z nich konsekwencje, gdy należy eksperymentować, by poszerzać pole własnych doświadczeń, kiedy może przetestować własne oblicze, jakie w przyszłości chcielibyśmy przedstawiać innym. Catton uzmysławia bowiem, że nasza osobowość, czy raczej ta część naszego charakteru, jaki odsłaniamy przed otoczeniem to wynikowa wielu ingrediencji, wzajemnie na siebie oddziałujących. Na naszą tożsamość składają się zarówno wrodzone cechy, predyspozycje, temperament i usposobienie, jak również efekt maski, jaką przywdziewamy w towarzystwie (misternie konstruowany obraz własnej osoby), ale i to jak postrzegają nas inni i do jakiego schematu starają się nas wtłoczyć. Człowiek jako istota społeczna zmuszony jest do zawierania daleko idących kompromisów – godzimy się na przypisywanie nam pewnych przymiotów, by łatwiej zaadoptować się do grupy. Dorastanie jest zatem swoistą walką z upupieniem, zmaganiem z gębą – to kim się staniemy to suma tych wszystkich wpływów, rezultat toczonych przez nas potyczek o integralność naszego psychicznego profilu, efekt starań o zagranie roli, jaką dla siebie ułożyliśmy.

Te zawarte na kartach powieści rozważania na temat prób odnalezienia się i bycia akceptowanym w ludzkiej zbiorowości zostały bardzo dobrze podkreślone przez refleksje, wynikające z kreacji świata przedstawionego. W książce niepoślednią funkcję spełnia teatr, w którym dochodzi do swego rodzaju transmutacji – to co pospolite, a więc poślednie zostaje przemienione w sztukę, która porusza najwrażliwsze struny człowieczej duszy. Dzięki grze, udawaniu, naśladowaniu, imitacji dochodzi do wyodrębnienia najbardziej niepoślednich elementów rzeczywistości, które jednak na ogół umykają szerszej świadomości. Bardzo dobrze wyrażają to słowa pani dziekan wydziału improwizacji, która stwierdza, że: W aktorstwie nie chodzi o to, by stworzyć kopię czegoś, co już istnieje (…) Proscenium to nie jest okno, a scena nie jest pokoikiem o trzech ścianach, w którym życie biegnie normalnych trybem. Teatr to jakby koncentrat normalnego życia. To oczyszczona wersja autentycznej egzystencji, jej ekstrakt, esencja ludzkich zachowań, dziwniejsza, bardziej tragiczna i doskonalsza niż wszystko, co pospolite we mnie albo w was [1]. 

Próba to dzieło, która wyróżnia się także z uwagi na swą nieszablonowość. Utwór zbudowany jest w sposób, który powoduje, że czytelnik wkracza w kolejne, przeplatające się i trudne do rozwikłania, poziomy fikcji. W wielu momentach baczny odbiorca może popaść w konsternację, nie będąc w stanie zorientować się czy dany fragment jest zapisem zdarzeniem, czy też jego odtwarzaniem przez teatralną trupę. To migoczące przeświadczenie o zwodniczości tekstu bardzo dobrze unaocznia fakt, że człowieczy byt to również swoista poza, gra pozorów. Specyfika Próby wyraża się też w formie, której wyznacznikiem jest nielinearny upływ czasu czy krótkie, poszatkowane sceny, początkowo mało zrozumiałe, które dopiero wraz z przyswajanymi faktami zaczynają układać się w logiczną konfigurację. Całości utworu dopełnia interesujący i plastyczny język, niewolny od oryginalnych animizacji i porównań (pełzające milczenie, pytanie opadające na ziemię jak kurz czy zaprawa murarska krwawiąca gęstymi strużkami spomiędzy cegieł to tylko kilka przykład słownej ekwilibrystyki) oraz dość bogaty symbolizm (ciekawy jest choćby saksofon, który (…) mówi językiem undegroundu, zmęczonym językiem półmroku: brudnym, seksownym, spoconym i twardym. Mówi językiem sierot, dzieci z nieprawego łoża i kurew [2]).

Reasumując, Próba to bardzo dobry debiut, który pozwala zobaczyć rys indywidualizmu autorki. Eleanor Catton odważnie bierze na warsztat sferę bardzo popularną, w której niełatwo dodać coś nowego i świeżego – dojrzewanie u Nowozelandki to niełatwy proces odkrywania i poznawania samego siebie, który rozumiany jest zarówno jako eksploracja duchowa (kształtowanie się charakteru) jak i fizyczna (formowanie się osiągającego pełnię dojrzałości ciała), jako konieczność brania odpowiedzialności za konsekwencje podejmowanych wyborów. Rzecz zdecydowanie godna uwagi.


[1] Eleanor Catton, Próba, przeł. Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015, s. 45
[2] Tamże, s 72

18 komentarzy:

  1. Powiedziałabym, że w porównaniu z "Trafnym wyborem" sposób prowadzenia narracji w "Próbie" jest o wiele bardziej wymyślny. Tak jak piszesz, te poziomy fikcji bywają czasem trudne do rozwikłania.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, poziomu narracji w zasadzie nie warto porównywać, bowiem pod tym względem "Próbie" zdecydowanie bliżej do francuskiej nowej powieści, podczas gdy "Trafny wybór" to klasyczna opowieść. Po Robbe-Grillecie labirynty fikcji nie są już dla mnie czymś przerażającym, więc z chęcią się w nich zagłębiam :)

      A co do treści obu utworów, to bardzo podobała mi się ich bezkompromisowość :)

      Usuń
    2. Co rozumiesz przez bezkompromisowość w literaturze?

      Usuń
    3. Bezkompromisowość w ukazywaniu dwulicowości świata dorosłych, fałszu i zakłamania, które towarzyszą dojrzałym i odpowiedzialnym ludziom :)

      Usuń
    4. Aha. W takim razie literatura - przynajmniej obyczajowa - jest raczej dość często bezkompromisowa, nie uważasz?;) Pisarze lubią grzebać się w ludzkiej naturze.

      Usuń
    5. Zgadza się i właśnie dlatego tak lubię czytać powieści obyczajowe. Nierzadko jest to pięść między oczy :)

      Usuń
    6. w podobnych kategoriach można rozpatrywać Twoje zamiłowanie do książek psychologicznych, bowiem czytasz głównie o mrocznych stronach naszego człowieczeństwa, poznając ludzką naturę od tej gorszej strony :)

      Usuń
  2. Czytałam "Wszystko, co lśni". I chociaż podobał mi się eksperyment autorki - chciałam sobie dać czas, by odpocząć od jej prozy. Może dlatego nie czytałam jeszcze jej debiutu. Ale po czasie muszę stwierdzić z zaskoczeniem, że dobrze pamiętam treść jej pierwszej książki, więc pewno sięgnę także po jej debiut. Skoro jest udany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, u mnie sytuacja jest dokładnie odwrotna - "Wszystko, co lśni" dopiero przede mną, chociaż przyznaję, że trochę przeraża mnie ogrom tej powieści. Ale goszcząc na spotkaniu z Eleanor Catton w trakcie Festiwalu Conrada i wysłuchując ile ciekawego autorka ma do powiedzenia na temat tego utworu, poczułem się zdopingowany, by sięgnąć po to tomiszcze. Mam nadzieję, że uczynię to w bliższej przyszłości.

      Usuń
  3. "Wszystko lśni" nawet mi się podobało - chociaż, nomen omen, mnie nie olśniło ;-) Ale "Próbę" dokończyłam chyba wyłącznie siłą woli, była dla mnie rozczarowaniem. Ogromnym. Forma tej powieści przyćmiła jej treść - może nawet ją zastąpiła? Tego w książkach nie lubię. Nieszablonowość, skomplikowane poziomy fikcji, dezorientacja - no właśnie: czytamy o zdarzeniu, czy o jego odtworzeniu na scenie? wiemy, że autorka dezorientuje czytelnika celowo, ale nie umniejsza to faktu, że j e s t e ś m y zdezorientowani. Można uznać to wszystko za zaletę utworu, ale dla mnie to minus. Nie lubię się z eksperymentami formalnymi w prozie. Ale fajnie, że Tobie się "Próba" podobała :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie użyte wyrażenie, a przyznaję, że ostatnio rzadko spotykam się z jego prawidłowym stosowaniem :) A "Próba" to faktycznie książka mocno specyficzna. Te narracyjne sztuczki, zwodzenie, zrywanie z tradycyjną rolą tekstu (zamiast informacji mamy właściwie dezinformację) bardzo silnie kojarzą mi się z francuską nową powieścią. Wydaje mi się, że dzięki styczności z płodami Robbe-Grilleta ("Gumy", "Żaluzja", "Dom schadzek") oraz niedawno z "Drogą przez Flandrię" Simenona nauczyłem się odbierać tego typu dzieła (oczywiście do pewnego stopnia, który jest jednak wystarczający, by zapewnić mi czytelniczą satysfakcję). Pewnie z tego powodu "Próba" przypadła mi do gustu - lubię, kiedy artysta bądź artystką drażnią się z czytelnikiem, zabawiają z formą i pozostawiają nas w konsternacji :)

      Usuń
  4. Eleanor Catton to młoda pisarka, która ma ciekawe pomysły na swoje powieści. Mnie przekonała "Próba" - właśnie dzięki tej grze w grze. Zmuszała do wysiłku, by czytelnik wciąż był w gotowości, i zastanawiał się, co jest prawdą, a co nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, "Próba", co zresztą dobrze widać po komentarzach, to specyficzna lektura. Dla fanów literackich eksperymentów to nie lada gratka, ale dla miłośników klasycznej prozy może być już orzechem trudnym do zgryzienia.

      Ja również lubię takie siłowanie się z autorem - odkrywanie reguł, na zasadzie których zbudowany jest świat przedstawiony, słowne zabawy czy narracyjne sztuczki to świetna forma intelektualnego treningu dla naszego mózgu :)

      Usuń
  5. Mi się bardzo mocno skojarzyło ze "Szkarłatną literą" Hawthorne'a - głównie ze względu na motywy wykluczenia i represjonowanej seksualności. Co prawda odpada tu kwestia nastoletniości, ale i tak skojarzenie trzyma się mnie

    mocno. Czy Saladin to nawiązanie do historii czy nie ma ono takiego znaczenia?

    Melduję też korektorsko, że w "pozycja traktująca dojrzewaniu" zgubiło się "o".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Szkarłatnej litery" jeszcze nie czytałem, ale czuję się zaciekawiony. Jeśli chodzi o Saladiny to nie doszukałem się żadnej aluzji historycznej.

      A za wyłapanie chochlika serdecznie dziękuję.

      Usuń
  6. Hmm, muszę przyznać, że choć, jak może pamiętasz, "Wszystko, co lśni" całkiem mi się podobało, to z jakąś straszną niechęcią zabrałam się za ten Twój tekst. Zupełnie nie wiedziałam o czym jest "Próba" i może wynikać to z tej niewiedzy, ale zachęciłeś mnie, by po nią sięgnąć.
    Namawiam Ciebie ciągle na "Wszystko, co lśni", teraz jeszcze bardziej jestem ciekawa Twojej opinii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, łatwiej chyba powiedzieć czym jest ta książka, niż o czym ona jest. Bo zdecydowanie jest to literacki eksperyment, a o czym dokładnie traktuje to już kwestia indywidualnego odbioru :)

      A "Wszystko, co lśni" w dalszym ciągu mnie intryguje, chociaż pamiętam o Twoich "ale" (że książka jest świetnie dopracowana i precyzyjnie napisana, ale brakuje jej nieco ducha). Nie wiem czy zdecyduję się na lekturę tego dzieła w tym roku - ta objętość ciut przeraża, chociaż staram się nie unikać wielostronicowych tomiszczy (w 2016 roku udało mi się przeczytać kilka takich pozycji 500+ i więcej).

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)