Poławiacze krabów
Takiji Kobayashi
Tytuł oryginału: Kanikōsen
Tłumaczenie (z j. czeskiego): Andrzej Kamień
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron: 96
Socjalizm, rozumiany jako
ideologia negująca ideę kapitalizmu i promująca społeczną sprawiedliwość i
równość, której naczelnym celem była budowa społeczeństwa wolnego od ubóstwa
oraz działania sił rynkowych, opartego na koncepcie wspólnej własności, samopomocy,
wzajemnej współpracy oraz altruizmie wywarł ogromny wpływ na człowieczą
cywilizację i jej dziedzictwo. Socjalizm stanowił podwaliny marksizmu oraz
komunizmu, które wieściły niechybne powstanie państwa robotniczego, w którym to
proletariat kontrolowałby środki produkcyjnego. Echa komunizmu dotarły także do
odległej Japonii, która po okresie sakoku
(polityki izolacjonizmu) niczym gąbka chłonęła nurty i światopoglądy
oferowane przez zachodnią cywilizację (oczywiście należy dodatkowo uwzględnić
fakt, że po dokonaniu cywilizacyjnego skoku, w Japonii narodziła się nowa klasa
społeczna w postaci robotników). Spadkobiercy duchowej spuścizny Marksa i
Engelsa nie mieli jednak łatwo w Kraju Kwitnącej Wiśni – rodzący się
nacjonalizm oraz militaryzm, wyrastające na gruncie kultu cesarza oraz
przekonaniu o konieczności nieustannego udowadniania wielkości imperialnej Japonii, skutecznie blokowały i tłamsiły
wszelkie inne ruchu. Mimo niesprzyjających warunków w Kraju Kwitnącej Wiśni
powstała partia komunistyczna, pojawiła się również literatura
proletariacka. Jej przedstawicielami byli m.in. Takiji Kobayashi (1903 – 1933),
pisarz i aktywista proletariacki, który po aresztowaniu za swoją polityczną
działalność został śmiertelnie skatowany przez policję za odmowę składania zeznań
obciążających współpracowników. Jednym z ważniejszych dzieł Kobayashiego jest
wydana w 1929 roku pozycja Poławiacze
krabów, która wkrótce po opublikowaniu została objęta zakazem
rozpowszechniania.
Utwór to krótka nowela (polskie
wydanie liczy niecałe 100 stron), której akcja koncentruje się wokół losów
japońskich rybaków i marynarzy, pracujących na statkach zajmujących się
połowami krabów na lodowatych wodach Morza Ochockiego w pobliżu Kamczatki. W
dziele brakuje fabuły, która byłaby skondensowana wokół jednego z bohaterów –
zamiast tego Kobayashi raczy czytelnika szeregiem pojedynczych scen,
indywidualnych historii, okruchów, które składają się na wspólny obraz
ukazujący ciężką dolę ludzi pracy, wyzyskiwanych przez bezwzględnych i
wrażliwych jedynie na zysk kapitalistów oraz powolne, acz sukcesywne
dojrzewanie świadomości klasowej.
Proza Kobayashiego od pierwszych
scen koncentruje się na pieczołowitym odtworzeniu nieludzkich warunków, w
jakich przyszło egzystować i harować poławiaczom krabów. Z precyzją godną
dokumentalisty japoński autor odmalowuje wszelkie niedogodności i niewygody, z
jakimi borykają się marynarze oraz rybacy – fatalne warunki sanitarne,
nienormowane godziny pracy czy ciasne, zatłoczone i przeludnione, kojarzące się
z norami kajuty to codzienność morskich robotników. Z naturalistyczną
skrupulatnością Kobayashi oddaje atmosferę łajby, na pokładzie której dominują
brud, fetor niemytych ciał, smród krabich trucheł oraz kwaśny odór taniego
ryżowego wina, jakim zalewa się smutki.
Nowela Kobayashiego to gorzki
portret ludzi wygnanych ze swoich domów przez nędzę i ubóstwo, portret, na
który składają się szczątkowe historie poszczególnych osobników – ich
wcześniejsze dzieje, które doprowadziły ich do obecnego, niełatwego i mało
komfortowego położenia, służą do przedstawienia sytuacji wszystkich robotników
japońskich. Za sprawą wspomnień rybaków, czytelnik przekonuje się, że niewiele
lepiej wiodło im się jako górnikom, osadnikom na mroźnej i niegościnnej wyspie
Hokkaido czy pracownikom fabryk. Wszyscy reprezentanci proletariatu, którzy
przewijają się na kartach opowieści doświadczają tego samego – wyzysk, przemoc
fizyczna, groźby, zastraszanie, złe traktowanie, niesprawiedliwość, brak
wystarczającej opieki lekarskiej czy ryzyko niewspółmierne do otrzymywanej
pensji, to chleb powszedni, na jaki skazani są ludzie pracy.
Utwór japońskiego artysty, co
znamienne dla dzieł, które należy rozpatrywać w kategoriach przebranego w
literackie szaty manifestu, razi hiperbolizacją i przerysowaniem. Z kart Poławiaczy krabów przebija się głęboka
pogarda żywiona wobec kapitalistów, będących właścicielami prężnie
rozwijających się przedsiębiorstw i fabryk, których dynamiczny wzrost możliwy
jest dzięki krwawicy robotników. Chciwość bogaczy zdaje się nie znać granic, a
każda okazja, by uszczknąć dodatkowy kąsek musi zostać wykorzystana. Dla
odmiany, robotnicy wywodzą się głównie z najuboższych warstw społecznych, będąc
skazanym przez warunki na podejmowanie morderczej pracy. Kobayashi prezentuje w
dziele przekonanie, że masy, w skład których wchodzą bezimienne jednostki
(wiele postaci występujących w utworze pozostaje anonimowymi osobnikami), z
biegiem czasu bezwiednie i z naturalnych odruchów zaczynają współtworzyć spójny
kolektyw, stopniowo uświadamiając sobie pokłady siły drzemiące we wspólnym
działaniu. Impulsem, który prowadzi do zjednoczenia, samoorganizacji oraz
zespolenia ludzi jest wspólnie wykonywana praca.
Poławiacze krabów z racji faktu, że nie brakuje w niej sloganów
oraz uproszczeń, są lekturą dość siermiężną, chociaż zdarzają się w niej niezłe
fragmenty, na podstawie których możemy przekonać się o talencie literackim
autora. Kobayashi chętnie sięga po zabiegi animizacji oraz ożywienia, a opisy
morskiej maszynerii oraz niespokojnego i tajemniczego morza ciekawie
kontrastują z ludzkimi zmaganiami z żywiołem, własnym zmęczeniem oraz stale
dręczącym podwładnych nadzorcą.
Poławiacze krabów można uznać za uniwersalną historię o zimnym
gniewie, stale podsycanym potężnym ładunkiem nienawiści, który sukcesywnie płonie
w sercach ludzi pracy – niedocenianych, poniżanych, wykorzystywanych i
zmuszanych do cichego, cierpliwego znoszenia swojej niedoli. Kobayashi zapala w
swoim utworze iskierkę nadziei, jaką jest solidarność, wzajemne wsparcie oraz
współpraca, które stanowią fundament oporu wobec bezduszności kapitalistycznych
oprawców. Pozycja dla wytrwałych oraz ciekawych meandrów japońskiej kultury i historii.
Wasz Ambrose
Domyślam się, że ze wszystkich japońskich książek, które przeczytałeś, ta najmniej Ci się spodobała... Szkoda, że to tłumaczenie z czeskiego, a nie z japońskiego.
OdpowiedzUsuńHa, zdecydowanie nie był to żaden literacki fajerwerk, ale nie mogę stwierdzić, że dzieło nie posiada żadnych walorów - z jednej strony to dobry przykład literatury proletariackiej, z drugiej zaś pozwala zobaczyć, jakim kosztem Japonia "goniła" kraje cywilizacji zachodniej.
UsuńZakazany manifest proletariacki wprost z Japonii? Sama egzotyka takiego połączenia przyciąga uwagę. Raczej nie będę polował wytrwale na tę pozycję, ale może kiedyś zwrócę uwagę w bibliotece lub antykwariacie. Swoją drogą, to i o dzisiejszej scenie politycznej w Japonii wiem niewiele, wstyd przyznać.
OdpowiedzUsuńTak, prezentowane dzieło to taka mieszanina egzotyki i polityki - raczej literacka ciekawostka, i raczej dla czytelników stricte zainteresowanych ruchami politycznymi czy historią Japonii.
UsuńNie jestem jakoś zafascynowana tą pozycją, ale odbieram ją w formie ciekawostki. Zdziwiło mnie, że nowela ta ma cechy uniwersalne, spodziewałam się, przez wzgląd na historię autora, że będzie raczej tylko politycznym manifestem.
OdpowiedzUsuńps. Bardzo podoba mi się tytuł. Od razu przypomniał mi o Foreście Gumpie i poławianiu krewetek, choć mając zarys o czym ta powieść jest, tylko tytuł budzi skojarzenia.
Traktowanie tego dzieła jako ciekawostki to najlepsze podejście - walory literackie raczej średnie, chociaż warsztat reporterski zdecydowanie trzyma poziom. Zabrakło wyraźnie zarysowanej fabuły, akcji albo wyrazistych bohaterów.
UsuńHa, co do Foresta, to on jednak poławiał swoje krewetki w znacznie bardziej komfortowych warunkach :)
Ale ciekawe dziełko znalazłeś. Nie dość, że dziełko socjalisty japońskiego, to jeszcze przetłumaczone na polski z czeskiego. A z którego roku pochodzi to wydanie?
OdpowiedzUsuńHa, jako ciekawostkę dodam, że nie jest to pierwsza książka japońskiego socjalisty przetłumaczona z czeskiego, którą przeczytałem - podobnie miały się sprawy z "Żegnaj żono!" Sunao Tokunagi.
UsuńA "Poławiacze krabów" zostali wydani w 1953 roku.
Dosyć symboliczna data :)
UsuńWłaśnie opublikowałam wpis o "Poławiaczach”. Postanowiłam nie czytać wcześniej Twojego, żeby się w żaden sposób nie sugerować, ale w sumie mamy całkiem podobne odczucia. Książka raczej ciekawostka niż perełka literatury. Byłam nawet w szoku, że potrafiłeś, aż tyle na jej temat powiedzieć :) Jak napisałam: dla mnie można ją chyba jedynie streścić. A zważywszy na fragmentaryczność, o której piszesz, i to mogłoby stworzyć pewne trudności...
OdpowiedzUsuńCzytałem już podobne potworki (choćby "Matka" Gorkiego), w których wybijają się przejaskrawienie i podziw odczuwany dla proletariatu i może stąd było mi nieco łatwiej wydobyć coś z tej książki :)
Usuń