Dopóki nie stałem się szczęśliwym posiadaczem wodoodpornego aparatu potrzebowałem czegoś, co by było rezerwą dla mojego ulubionego sprzętu fotograficznego, który ma same zalety poza tym, że jest wrażliwy na wilgoć, a i pyłoodporność też nie jest jego mocną stroną. Świetnie się do tego nadał smartfon odporny na wodę, kurz i inne takie atrakcje. Po jakimś czasie jednak podkusiło mnie, by wypróbować kilka programów dających podobno lepsze efekty niż standardowe oprogramowanie foto dla smartfonów. No i kilka dni temu się do tego zabrałem.
Do pracy wyjeżdżam zbyt wcześnie i wracam po zmroku, więc nie chcąc czekać do weekendu, musiałem wypróbować nowy soft w godzinach pracy. Wykorzystałem krótki wyjazd służbowy, by zrobić kilka fotek. Ale co tu fotografować? W okolicy same obskurne budy, więc padło na pobliski kościół parafialny. Było zimno, więc zamierzałem próbne zdjęcia wykonać nie wysiadając nawet z samochodu, przez otwarte okno, by szyba nie wprowadziła dodatkowych zniekształceń czy refleksów. Fotki miałem po porównaniu skasować, bo choć zabytkowa, miejscowa świątynia architekturą nie imponuje, ale wyszło inaczej.
Prawie w samo południe, w pełnym słońcu, niczym w jakimś westernie, gdy tylko zajechałem od frontu na parking przed kościołem, nim jeszcze opuściłem szybę w oknie i wyjąłem telefon, nagle na parkingu pojawił się czarny samochód z przyciemnianymi szybami (swoją drogą skąd u kleru takie sympatie do mafijnej mody?). Wysiadł miejscowy ksiądz po cywilu i grzecznie, tego nie ujmuję, ale bez żadnego Szczęść Boże czy Pochwalony, spytał mnie co tu robię, tak jakby ktoś, kto zatrzymuje się na publicznym parkingu, przy publicznej drodze, musiał się z tego tłumaczyć. W mentalności wieśniaków nic mnie jednak już nie może zadziwić, więc choć nie musiałem, powiedziałem, iż chcę zrobić kilka fotek kościoła, by wypróbować nowy soft foto. Na to on retorycznie zapytał, czy może spisać numery mojego autka i wyjaśnił, że właśnie kilka dni wcześniej mieli w Łowiczu szkolenie na temat napadów na kościoły (chyba plebanie, pomyślałem, ale mu nie przerywałem), że muszą spisywać wszystkie pojazdy kręcące się przy kościołach, by przekazywać te dane policji i dodał, że jeśli coś się stanie, to będę pierwszym podejrzanym. Oczywiście nie zwróciłem mu uwagi na to, że jego zachowanie to żenada, bo do osób przeświadczonych o własnej nieomylności takie uwagi i tak nie trafiają.
Zauważyłem za to, z celowo akcentowaną nostalgią, że za komuny można było przyjść do każdego kościoła o dowolnej porze, by się pomodlić, a teraz, tak jak tutaj, poza godzinami mszy, kościół zamknięty na głucho. On na to:
– Skąd brać pieniądze?
Odbiłem piłeczkę, że za komuny jakoś pieniądze nie były problem, choć grzecznie nie dodałem, aczkolwiek mnie korciło, że księża wtedy nie jeździli takimi samochodami jak teraz.
- Nie będziemy o tym dyskutować – odparł na to uczynny współpracownik policji.
Ponownie z nostalgią wspomniałem, że za komuny żaden ksiądz by sobie nie pozwolił na to, by powiedzieć komuś, że nie będzie z nim dyskutował o tym, dlaczego nie można w jego świątyni w samotności z Bogiem porozmawiać. Na to niestety nic już nie odpowiedział i oddalił się bez żadnej formułki, która by się bliźniemu od osoby duchownej należała na pożegnanie.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, iż na płocie świątyni prowadzonej przez księży kapusiów, podobnie jak na wszystkich w całym kraju, wisi transparent BĄDŹMY MIŁOSIERNI. ROK MIŁOSIERDZIA! Dla mnie donoszenie policji nie ma niczego wspólnego z miłosierdziem. Ja, jeśli komuś wybaczam, to na niego nie kapuję. Oczywiście, pomoc policji w sprawie zaistniałego przestępstwa, o ile nie jest to sprzeczne z poczuciem sprawiedliwości, uważam za obowiązek każdego porządnego człowieka, ale namawianie innych, by wybaczali swym krzywdzicielom, gdy się samemu gania po parkingach i w biały dzień spisuje samochody, bo może którymś przyjechał przyszły złodziej, to już... takie litościwe niedomówienie. Ksiądz Mateusz wysiada, bo on działa dopiero po fakcie, a nie przed, i na policję nie kabluje.
O poziomie tych, co szkolą księży donosicieli i o kulturze osobistej samych księży nawet już nie będę wspominał. Gdyby mieli jej choć trochę, ksiądz bawiący się w wywiadowcę powinien podejść, pozdrowić jak się należy, zagadać, że kościół zabytkowy i czy może nie chcę go zobaczyć albo sprzedać chociaż jakiś klerykalny tekst. Ja bym wyjaśnił, że chcę tylko zrobić kilka fotek od frontu i że nie musi się fatygować. Rozstalibyśmy się w pokoju, przynajmniej z mojej strony, on mógłby sobie dyskretnie te numerki dla policji zapisać, a tak wyszło, jak wyszło.
Swego czasu bardzo lubiłem fotografować architekturę sakralną, oczywiście tylko tę nietuzinkową. Jeszcze kilka lat temu nawet bym się nie spodziewał, że ktoś może mieć coś przeciwko temu. Do dziś pamiętam szczególny nastrój sesji fotograficznej, w trakcie której zwiedziłem dziedziniec obronnego kościoła i zarazem sanktuarium Św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Starym Wielisławiu. W mojej obecnej parafii, gdy się do niej przeprowadziłem i byłem jeszcze całkiem obcy, proboszcz zostawił mnie samego otworzywszy kościół tylko dla mnie, bym mógł ze statywu uwiecznić pewne niesamowite detale wnętrza. Ale to wszystko było dawniej, gdy księża służyli Bogu i ludziom, a nie policji.
Wracając do pracy tak się zastanawiałem, co to za duchowni, co tak się boją swojego narodu. Za komuny policja ich za bardzo nie chroniła i jakoś się ludzi nie bali. Teraz każdy kościół i plebania jest oczkiem w głowie policji, nawet w takiej zabitej dechami wsi jak ten, który chciałem sfocić, i jakby tego było mało, o czym informują pouwieszane ze wszystkich stron tablice, strzeżony jest przez płatne agencje ochrony niczym jakiś bank albo siedziba milionera. I pomimo tego, wśród kochającego społeczeństwa zafascynowanego naukami Jana Pawła II, księża boją się jak nigdy za komuny. O co kaman?
A może ma to coś wspólnego z tymi czarnymi furami o przyciemnianych szybach? Z tymi polowaniami, interesami i innymi atrybutami władzy, w których tak rozsmakowali?
Wasz Andrew
Taaak - te zamknięte kościoły to chyba znak naszych czasów. W moim rodzinnym mieście jak na razie nie ma z tym problemów, ale im dalej na wschód, tym mniejsza szansa na samotną rozmowę z Bogiem. Jak widać pieniądz, chęć posiadania dóbr materialnych, miłość do władzy mają bardzo destruktywne właściwości, o czym zresztą dość dobrze wiedzieli pierwsi chrześcijanie czy starotestamentowi prorocy :)
OdpowiedzUsuńKażda religia w pewnym momencie musi wybrać między wiernością dla dogmatów i swego Boga, a pragmatyzmem życiowym (politycznym). Nie bez kozery funkcjonuja u nas takie powiedzenia jak każdy święty ma swoje wykręty. Chrześcijaństwo wybrało już za Konstantyna Wielkiego i, stosując nomenklaturę z obecnej mojej lektury, konsekwentnie zsuwa się w dół piramidy po raz obranym kursie.
UsuńFakt faktem, że ostatnio są napady na kościoły i policja zakazuje mieć oko na kręcących się obcych.
OdpowiedzUsuńCo roku jeżdżę do Niemiec, ale nie do dużych miast, tylko w rejon Gothensee, a więc typowe wiochy. I na przykład w Mellenthin kilka razy byłem w zabytkowym kościele, do którego nikt chyba nie chodzi i który cały czas stoi otwarty, pusty, wręczy wymarły oraz niestrzeżony, choć i zabytkowe wyposażenie jest, i puszki na datki... Oczywiście, w dużych miastach tak nie jest, ale czy to dlatego, że jest tam więcej Niemców, czy może Polaków i innych. którzy uważają, że są w Europie, choć z zachowania przypominają... takie litościwe niedomówienie. Na Zachodzie ludzie zachowują się źle w miastach, bo są anonimowi, a na wsi porządnie, bo nie są. U nas zachowują się w miastach źle, bo są anonimowi, a na wsi jeszcze gorzej, bo nie są anonimowi. Zimbardo wysiada.
UsuńZastanawiałam się nad tym wczoraj. Myślę, że na wsi ludzie nie szliby poza godzinami nabożeństw.
UsuńA obawy księży są uzasadnione, bo jakiś rok temu złodzieje wykradli miedziane rynny z kościoła w pobliskim miasteczku położonym w centrum miasteczka, oświetlonego przez całą noc. Poza tym są obawy o napady na plebanie. Ponoć jakaś taka szajka krąży w południowej Polsce.
Myślę, że zwykłe pójście i zapytanie księdza o możliwość sfotografowania kościoła załatwiłoby sprawę. To chyba zwykłe nieporozumienie.
Ile jest napadów na księży, a ile na zwykłych ludzi? Czy Ty masz dom podłączony pod agencję ochrony i latasz po ulicy spisując numery? A przede wszystkim, czy chcąc spisać numery podeszłabyś i powiedziała, że "spisuję numery, bo jak się coś stanie, to Pan będzie pierwszym podejrzanym", czy też po prostu zerknęła i dyskretnie zapisała? ;)
UsuńŁadnych parę lat temu mieszkałem w Żyrardowie. W centrum, przy placu znajduje się duży neogotycki kościół po drugiej stronie placu dawne zakłady lniarskie, wówczas jeszcze popadające w ruinę, gdzie zbierali się amatorzy napojów wyskokowych. Poza mszami kościół był zamknięty, można było wejść tylko do kruchty. Którejś niedzieli w trakcie ogłoszeń, ksiądz porusza temat zamkniętego kościoła, mówi że wierni mają o to pretensje, no więc on bardzo przeprasza ale kościół jest zamknięty ponieważ towarzystwo z drugiej części placu przychodzi do kościoła załatwiać potrzeby fizjologiczne. Środek Polski, Europa, XXI wiek...
OdpowiedzUsuńOdniosłem się również do Twojego komentarza pod wpisem Izy :) Środek Polski, Europa, XXI wiek... Masz rację. Dodałbym jeszcze przekonanie o własnej wyższości moralnej nad innymi narodami.
UsuńZachowanie księdza rzeczywiście chamskie okropnie, ale chyba nieco za dużo emocji wdało się w relację. To jak ja bym napisał po tym wpisie, że kiedyś blogi to były super, a teraz to generalizujące posty szkalujące kościół piszą.
OdpowiedzUsuńCzemu generalizujące? Jeśli to było spotkanie (szkolenie) na szczeblu diecezji, to chyba nie można tu mówić o inicjatywie indywidualnej i jednostkowej. Może inni robią to dyskretniej, ale czy to wiele zmienia? A czy zachowanie księdza było chamskie? Tak bym tego nie oceniła. Wtedy by mnie to nie obeszło, bo byłby to jednostkowy epizod. Było po prostu szczere i to, co ujawniło mnie poruszyło.
Usuń"Chamskie" to może rzeczywiście nie najlepsze określenie, może "obcesowe" lepiej tu pasuje.
UsuńA co do generalizacji - chodziło mi o zdania "Ale to wszystko było dawniej, gdy księża służyli Bogu i ludziom, a nie policji" albo "Teraz każdy kościół i plebania jest oczkiem w głowie policji". We wpisie nie zaznaczono żadnych innych przypadków ani też źródeł informacji, więc wychodzi na to, że takie stwierdzenia wywodzą się z jednostkowego przypadku.
Ja mam bardzo mało sympatii dla instytucji kościelnych, ale też widzę, że na poziomie parafialnym wcale nie jest tak źle. Ale może to po prostu kwestia mych pozytywnych doświadczeń, które przełamują mą niechęć. Tak w ogóle uważam, że w KK większość złego bierze się z tego, że za dużo w nim instytucji i korporacji, a za mało wiary.
No - pod tym ostatnim podpisuję się z przekonaniem. Choć z drugiej strony kwestia otwarta, czy lepiej mniej wiary, czy więcej, bo powstaje pytanie, jeśli więcej, to jakiej wiary? Co do generalizacji to wiadomo - zawsze są jednostki, które idą pod prąd, więc nie używałem słowa "wszyscy" - chodziło mi o ogólny trend :)
Usuń