Filoktet
Sofokles
Tytuł oryginału: Φιλοκτήτης
Tłumaczenie: Antoni Libera
Wydawnictwo: PIW
Liczba stron: 124
Filoktet to według mitologii
greckiej pochodzący z Malii król Tesalii. Osobnik ten znany był jako wyborny
łucznik, wsławił się również tym, że zgodził się podpalić stos żałobny
Heraklesa, który był zresztą jego bliskim przyjacielem. Filoktet odziedziczył po
wielkim herosie jego łuk oraz strzały. W momencie wybuchu wojny trojańskiej,
Filoktet, mimo, iż nie wiązała go przysięga, postanowił wesprzeć kampanię
królów Myken i Sparty, tj. Agamemnona i Menelaosa, oferując siedem swoich
okrętów. W trakcie wyprawy na Troję, podczas jednego z postojów Filoktet został
ukąszony przez okrutną nimfę Chryze pod postacią żmii. Według różnych wersji
miała to być kara za nieopatrzne zbliżenie się do przybytku Ateny bądź też za
zdradzenie miejsca, w którym spoczęły prochy Heraklesa, mimo złożonej obietnicy
o dochowaniu tajemnicy. Rana zadana przez węża paskudnie ropiała oraz cuchnęła,
uniemożliwiając Filoktetowi udział w walce – ponadto rozpaczliwe krzyki chorego
wywołane niespodziewanymi paroksyzmami bólu obniżały morale greckiego wojska,
przeszkadzały również kapłanom składać ofiary i odprawiać modły. Rozważywszy
wszystkie aspekty sytuacji, dowództwo zdecydowało się pozostawić Filokteta na
odludnej i dzikiej wysepce Lemnos, pozwalając mu jedynie na zachowaniu łuku,
aby mógł zdobywać pożywienie. Nieprzyjemna misja porzucenia ochotnika, który
dobrowolnie zgłosił się do udziału w wojnie i wzmocnił grecką flotę własnymi
trierami, przypadła Odyseuszowi. Wypełnienie rozkazu kosztowało Odyseusza
szczerą nienawiść, jaką zaczął żywić do niego Filoktet. Po dotarciu pod Troję,
Grecy wszczęli długie, trwające 10 lat oblężenie. W tym czasie samotny i
opuszczony Filoktet prowadził nędzną egzystencję na Lemnos. Wybawcą, który
zamierzał zabrać go z miejsca zesłania okazał się … Odyseusz – porwawszy
Helenosa, syna Priama, będącego uznanym wieszczem, Grecy dowiedzieli się, że
Troja nie zostanie zdobyta bez udziału Neoptolema, syna Achillesa oraz łucznika
Filokteta. W ten oto sposób Odyseusz, człowiek od zadań specjalnych, raz
jeszcze musiał przechytrzyć Filokteta, żądnego zemsty i uzbrojonego w
śmiercionośny w łuk, sprowadzając go pod Troję. Dramat Sofoklesa rozpoczyna się
w momencie, kiedy Odyseusz razem z Neoptolemem oraz grupką marynarzy staje na
skalistej wyspie Lemnos, po to by odnaleźć Filokteta i podstępem skłonić go do
udziału w wojnie trojańskiej.
Utwór Sofoklesa, wystawiony po
raz pierwszy w 409 roku p.n.e., mimo upływu ponad 2400 lat nie zestarzał się
ani odrobinę. Dzieło porusza szerokie spektrum tematów, których rdzeniem jest
ludzka natura, trwała i oporna na wszelkie zmiany. Sofokles w umiejętny sposób
wydłubał cechy znamienne dla naszego gatunku, głównie negatywne, choć nie
zabrakło miejsca i dla tych pozytywnych, prezentując je w badawczym świetle
wyolbrzymienia – w ten sposób poszczególni bohaterowie są bardziej archetypami
konkretnych postaw czy zachowań niż ludźmi z krwi i kości, którzy odznaczaliby
się niejednoznacznością bądź wielopoziomową głębią. Mimo tego przerysowania,
pozornej płytkości danych postaci (każdy reprezentuje dość wąską grupę
atrybutów), dramat Sofoklesa charakteryzuje się uniwersalnością oraz
ponadczasowym wydźwiękiem.
W pierwszej kolejności Filokteta uznać należy za znakomite
studium odosobnienia i izolacji. Tytułowy protagonista to człowiek skazany na
zapomnienie i mizerną wegetację. Codziennością Filokteta staje się żmudna i
niełatwa walka o przetrwanie oraz samotne zmagania z uporczywym bólem. Z racji
faktu, że bohater egzystuje na pustkowiu, nie może liczyć na ratunek czy
wsparcie. Sytuację pogarsza postępująca alienacja Filokteta – jako odludek jest
on coraz bardziej nieokrzesany i dziki, co powoduje, że niespodziewani kupcy,
którzy przypadkiem i sporadycznie nawiedzają Lemnos obawiają się udzielenia
nieszczęśnikowi jakiejkolwiek pomocy. Filoktekta można traktować również jako
archetyp ofiary – niedoszły sojusznik Agamemnona i Menelaosa doświadcza
poniżenia, upadla go bezsilność i groza płynąca ze świadomości własnego
położenia jak również kalectwo, a wszystko przesycone jest nieskończonym
cierpieniem. Nie dziwi zatem nieprzejednana postawa Filokteta, która opiera się
głównie na wrogości i obrzydzeniu, jakimi darzeni są Achajowie. Sylwetka
protagonisty to dowód na to jak trudny jest do wyrównania rachunek doznanych
krzywd. Dzieje Filokteta, historia jego świetności i niespodziewanego upadku to
także wyraźne unaocznienie nieprzewidywalności kapryśnego i nierzadko
złośliwego losu, którego żaden człowiek nie jest w stanie w pełni przewidzieć.
Interesującym bohaterem Filokteta jest również Neoptolemos, syn
Achillesa. Ten młody wojownik to uosobienie młodzieńczego idealizmu oraz
ucieleśnienie rycerskich cnót – cechują go odwaga, waleczność, szlachetność,
patos oraz głębokie poczucie sprawiedliwości i prawości, pełen jest zasad,
których złamania nie potrafi zaakceptować. Wszelkie działania oparte na
podstępie uważa on za ujmę na honorze i plamę na godności, stąd zadaniu
zleconym mu przez Odyseusza, towarzyszą Neoptolemosowi ogromne rozterki i
długie dywagacje. Wybieg, który ma posłużyć do schwytania Filokteta postrzegany
jest przez młodzieńca w kategoriach czynu haniebnego. Dylemat Neoptolemosa
można rozpatrywać jako konflikt tragiczny, którego nie sposób rozwiązać bez
boskiej interwencji (sławetne deus ex
machina) – z jednej strony Neoptolemos pragnie służyć Achajom w nadziei na
zyskaniu wiecznej chwały po zdobyciu Troi, z drugiej zaś, jego własne standardy
moralne nie pozwalają na uporanie się z kwestią opornego i nieskorego do
współpracy Filokteta.
Ostatnim bohaterem, który pojawia
się na scenie jest Odyseusz, władca Itaki, który symbolizuje wszystkie
przymioty idealnego żołnierza – nie brak mu odwagi, sprytu, przebiegłości.
Podejmuje się on najtrudniejszych misji, a jednocześnie brakuje mu wyobraźni na
tyle, by choćby rozważyć możliwość odmówienia wykonania danego rozkazu.
Postępowanie Odyseusza, czyli wpierw pozbycie się Filokteta, a następnie próby
jego porwania, to świetne wyrażenie idei, że cel uświęca środki. Sofokles
poprzez postępki swoich bohaterów zdaje się pytać czy działanie w rzekomo słusznej
sprawie jednoznaczne jest przyzwoleniem na mataczenie, kłamstwa, fortele,
oszustwo oraz przemoc. Przypadek Filokteta to również rozmyślania dotyczące
tego, w jakim stopniu interes jednostki można poświęcać w imię interesu
wspólnoty.
Przyznaję, że lektura Filokteta okazała się zaskakująco
przyjemna i przyswajalna. Łatwość
odbioru to w ogromnej mierze zasługa Antoniego Libery, który podjął się nowego
przekładu dzieła Sofoklesa. Tłumaczenie zaproponowane przez Liberę pozbawione
jest archaizmów oraz sztucznego patosu. Kwestie poszczególnych postaci są jasne
i klarowne, tak, że czyta się je z łatwością. Wydanie opatrzone zostało również
bogatymi przypisami, w których szczegółowo objaśniono pochodzenie osób,
przewijających się w dialogach, dobrze nakreślono również czas oraz tło akcji.
Ciekawym i udanym zabiegiem jest również obszerny komentarz na temat samego
dramatu antycznego – dzięki Antoniemu Liberze czytelnik zyskuje sposobność, by
przypomnieć sobie bądź dowiedzieć się czym są stasimon, epejsodion, parodos, kommos, etc.
Krótko reasumując, wyprawa do
odległej Hellady była się nadzwyczaj owocna w pozytywne doznania. Możliwość
obcowania z tekstem Sofoklesa w translacji Antoniego Libery była doświadczeniem
niezwykle miłym i pouczającym. Filoktet dobitnie
uświadamia jak stałą i niezmienną naturę posiada istota ludzka, której wzorce
zachowań nie zmieniają mimo upływu wieków. Konstatacja jest jednak dość groźna
i złowieszcza, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że rozwój technologiczny naszej
cywilizacji postępuje (wręcz gna) w tempie wykładniczym – widać wyraźnie, że
nasza moralność zdecydowanie nie nadąża za tymi przeobrażeniami.
Wasz Ambrose
W pierwszej chwili myślałem, że to lektura dla pozerów (czytam Sofoklesa) lub masochistów, a tu okazuje się z Twojej recenzji, że gdybym miał wolny czas (deszczowy urlop na przykład), to sam bym się chętnie za to zabrał. Dzięki za zaproponowanie tej książki na przyszłość (w tym tłumaczeniu właśnie).
OdpowiedzUsuńHeh, po "Filokteta" pewnie nigdy bym nie sięgnął, gdyby nie Ola z bloga http://ksiazkioli.blogspot.com/, która jest wielką fanką A. Libery. To dzięki niej dowiedziałem się, że ten artysta zajął się m.in. nowym tłumaczeniem kilku antycznych dramatów i zrobił to wyjątkowo dobrze.
UsuńWarto kultywować takie znajomości.
UsuńMam pytanie względem podsumowania: czemu moralność ma gonić technikę? I w jaki sposób?
OdpowiedzUsuńPostęp technologiczny sprawia, że człowiek dysponuje coraz groźniejszym arsenałem, którym bardzo łatwo jest zniszczyć całą cywilizację. Ponadto razem z rozwojem technicznym pojawia się szereg zagadnień, z którymi nigdy wcześniej się nie zetknęliśmy - klonowanie, transplantacja, wkrótce pewnie dojdą do tego androidy. Do wielu z tych kwestii nie potrafimy racjonalnie podejść. Moim zdaniem wynika to z faktu, że jako ludzkość, z duchowego czy też moralnego punktu widzenia stoimy w miejscu - kierują nami egoistyczne pobudki, nie potrafimy wyciągać wniosków z popełnianych błędów, powielamy negatywne doświadczenia naszych przodków, etc. W efekcie, w dużym uproszczeniu, prymitywni barbarzyńcy zaczynają dysponować coraz bardziej subtelną techniką, która przy nieodpowiednim użytkowaniu może doprowadzić nas na krawędź wyginięcia.
UsuńWreszcie mogę nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za dramatami, mam wrażenie, że moja wyobraźnia za nimi nie nadąża i brak jej wszelkich przesłanek. Ale Twoje wprowadzenie do historii Filokteta jest naprawdę udane i nawet dla mnie, czyni tę pozycję interesującą.
Ja też jakimś szczególnym miłośnikiem dramatów nie jestem, ale ta pozycja zainteresowała mnie głównie z uwagi na postać tłumacza Antoniego Libery. Utwór okazuje się zaskakująco aktualny, a znakomity przekład sprawia, że współczesny czytelnik nie ma większego problemu ze zrozumieniem kwestii wygłaszanych przez poszczególnych bohaterów :)
UsuńAntoniego Liberę znam tylko z jego powieści "Madam" i chętnie sprawdzę dramat w jego tłumaczeniu, zwłaszcza, że jest łatwo dostępny. Dziękuję za inspirację :)
OdpowiedzUsuńHeh, ja z kolei od dawien dawna przymierzam się do poznania Libery jako literata, ale wciąż mi to nie wychodzi, mimo iż o "Madam" naczytałem się sporo dobrego. Mam nadzieję, że w bliższej przyszłości uda mi się tę zaległość nadrobić. A inspiracją służę uprzejmie - to transakcja wiązana, bo u Ciebie wyławiam mnóstwo ciekawych tytułów ;)
Usuń