Strony

piątek, 25 grudnia 2015

Powieść o węglu, czyli "Anakonda"

Anakonda

Ferdynand Goetel

Wydawnictwo: Arcana
Liczba stron: 216












Czarna barwa, matowy połysk, czarna rysa. Paliwo kopalne. Skarb Górnego Śląska czy Zagłębia Dąbrowskiego. O czym mowa? Oczywiście o węglu kamiennym, osadowej skale pochodzenia organicznego, charakteryzującej się zawartością pierwiastka węgla rzędu 75 – 97 %. Zgodnie z najpopularniejszą teorią, węgiel kamienny powstał głównie w karbonie ze szczątków roślinnych, które w wysokiej temperaturze oraz pozbawione dostępu tlenu, ulegały stopniowej konwersji – uwęgleniu. Węgiel to integralna część polskiej gospodarki, surowiec, bez którego trudno wyobrazić sobie jej normalne funkcjonowanie. W chwili obecnej węgiel jest głównie spalany, ale przemysł wykorzystuje lub będzie stosować to paliwo także do innych celów – to czarne złoto można zgazować (otrzymany gaz syntezowy posiada szereg zastosowań w przemyśle chemicznym), upłynnić (do paliw ciekłych) czy odgazować (koks, niezbędny składnik wsadu wielkopiecowego produkowany jest w koksowniach w wyniku reakcji odgazowania). Ta ważka i niepoślednia rola, jaką węgiel odgrywa w naszym kraju, przejawia się również w literaturze, bowiem nie brakuje pozycji, także tych stricte beletrystycznych, których fabuła obraca się właśnie wokół węgla, czego najlepszym przykładem jest dzieło Anakonda, autorstwa Ferdynanda Goetla.

Ferdynand Goetel (1890 – 1960) to polski prozaik, dramatopisarz, publicysta, scenarzysta i działacz polityczny, członek Polskiej Akademii Literatury od 1935 r., działacz polskiego PEN Clubu i Związku Zawodowego Literatów Polskich, laureat Złotego Wawrzynu PAL. Artysta, którego twórczość miałem okazję poznać za sprawą książki Nie warto być małym, należał do grona najpoczytniejszych autorów dwudziestolecia międzywojennego. 

Anakonda, określana często mianem powieści o węglu, to utwór osadzony w Polsce w trudnym okresie ekonomicznej dekoniunktury lat 30. XX wieku, którego bohaterem zbiorowym jest społeczność, związana z Kopalnią Węgla Kamiennego „Józef”. Poprzez ukazanie losów pojedynczych osób, odmalowano sytuację górniczego przedsiębiorstwa, które z kolei można uznać za symbol całego ówczesnego przemysłu Zagłębia Dąbrowskiego, gdzie toczy się akcja powieści. W jeszcze szerszej perspektywie przedstawiono skomplikowaną relację, zachodzącą pomiędzy robotnikiem, produkowanym przez niego towarem, a posiadaczem kapitału. 

Dzieło rozpoczyna się w momencie, gdy KWK „Józef” zostaje przejęta, trochę z konieczności (…), a trochę z ciekawości [1] przez tytułową Anakondę, prężny amerykański holding bankowo-przemysłowy, posiadający udziały w przemyśle konserw, regulujący ceny cynku, nieśmiało wkraczający na rynek węgla. Polska kopalnia jest pierwszą inwestycją Amerykanów w Europie Wschodniej i stanowi pewnego rodzaju ryzyko – wejście na nowy teren wiąże się z brakiem znajomości miejscowej kultury i obyczajów, co skutkuje wzmożoną ostrożnością przy poznawaniu odkrywanego lądu. Zakup „Józefa” przez Anakondę służy w utworze za pretekst do zobrazowania konfliktu, do którego dochodzi, gdy przedsiębiorstwo zarządzane w starym stylu, sprowadzającym się do troski o dobro pracowników i odpowiedzialności za zakład pracy, zostaje skonfrontowane z nowym właścicielem, dla którego naczelną maksymą jest zysk, osiągany za wszelką cenę. Ten nieuchronny antagonizm zostaje zaprezentowany poprzez starcie dwóch bohaterów: dotychczasowego dyrektora kopalni, Pawła Radziejewskiego oraz przedstawiciela Anakondy, Amerykanina, pana Boxa.

Paweł Radziejewski, syn założyciela kopalni „Józef”, to człowiek, odczuwający ciężar spoczywającej na nim odpowiedzialności za prowadzenie przedsiębiorstwa, wynikający z przekonania, że „Józef” to szlachetne zamierzenie społeczne oraz dobro nie tylko rodzinne, ale wręcz narodowe. To typ dyrektora coraz rzadziej spotykany – zna on od podszewki całą swoją faktorię oraz każdego członka załogi, jest w pełni świadom wszelkich bolączek, niedopatrzeń oraz potrzeb, nieodzownych dla prawidłowego funkcjonowania kopalni. Radziejewskiego można śmiało uznać za spadkobiercę idei pozytywistycznych, nakazujących żmudną, wręcz heroiczną pracę od podstaw nie dla własnego interesu, ale dla dobra Ojczyzny. Jego zdecydowanym przeciwieństwem jest Mr. Box, wygadany i rezolutny Amerykanin, koncentrujący swoje działania na próbie docieczenia, jak bardzo dochodowy może okazać się nowy interes Anakondy. Warto przy tym dodać, że oczekiwany przez pana Boxa zysk nie powinien wiązać się z żadnym ryzykiem – stąd niechęć do jakichkolwiek finansowych nakładów czy to na inwestycje, prace konserwacyjne czy zwiększenie pracowniczych pensji. 

Anakonda poprzez opis zmagań dyrektora Radziejewskiego z nieprzejednanym zarządem amerykańskiego holdingu eksponuje ewolucję kapitalistycznego systemu oraz związanych z nią przetasowaniami, do jakich dochodzi w światowej oraz polskiej gospodarce. Szczególnie interesująca i jakże aktualna wydaje się polska perspektywa. Geotel zwraca uwagę na bierność, przypisywaną zarówno robotniczej rzeszy (pilnie strzegącej ustalonych płac), zarządom (których członkowie dbają wyłącznie o swoje ciepłe posady) jak i państwu (które bezradnie wyprzedaje narodowy majątek). Owa apatia prowadzi do sytuacji, w której wszelkie przedsiębiorstwa oraz zakłady pracy co rusz zmieniają właścicieli – pojawiają się nowi prezesi, nowi akcjonariusze, nowi przedstawiciele kolejnego, ale w zasadzie anonimowego tytułu własności, którzy nierzadko nie potrafią wytłumaczyć, kogo właściwie reprezentują. Jedyną rzeczą stałą jest nieustanny odpływ produkowanego dobra, płynącego szeroką strugą, które robi zawrotną karierę w wielkim świecie, chociaż macierz tego towaru, Polska, z cywilizacyjnego punktu widzenia ciągle pozostaje w tyle. Uosobieniem zachodzących i dynamicznych zmian stają się doprowadzone do absurdalnych rozmiarów dążenia do wydajniejszej i tańszej pracy, nienasycona żądza coraz większych zysków czy spadek znaczenia techników i ekspertów na rzecz urzędników i handlowców. 

Dzieło Ferdynanda Goetla odznacza się także bardzo starannie nakreśloną sytuacją społeczną Zagłębia Dąbrowskiego. Z dziennikarską rzetelnością odmalowano panoramę górniczej osady oraz warunki, w jakich przyszło wegetować jej mieszkańcom. Spore wrażenie wywołuje opis wszechobecnej nędzy, która przyczajona, zdaje się zagrażać niemal z każdego kąta, powodując, iż o krok od kopalni zaczynało się złowrogie państwo bezrobocia, milczące morze bezwładu [2]. Mocnym punktem powieści są również fragmenty poświęcone działalności tzw. bieda-szybów, czyli nielegalnych szybów wydobywczych węgla. Goetel udanie tłumaczy desperację, która popycha ludzi do tego, by drążyć w ziemi słabo zabezpieczone tunele, którymi starano się dotrzeć do węglowego pokładu. Należy zaznaczyć, że utwór cechuje się sporą dozą realizmu, który jest efektem ciężkiej pracy włożonej w napisanie utworu. Jeszcze przed powstaniem powieści, Ferdynand Goetel analizował i śledził fluktuujące warunki, panujące w węglowym zagłębiu. Zbierane informacje na temat życia codziennego mieszkańców, badanie ekonomicznych prawidłowości i zależności, analiza społecznej tkanki posłużyły do budowy merytorycznych fundamentów Anakondy. Natomiast efektem ubocznym tej wnikliwej obserwacji stał się cykl reportażowo-publicystyczny zatytułowany Ludzie i maszyny, który poprzedził wydanie powieści.

Reasumując krótko, Anakonda to bardzo dobre dzieło, chociaż jego wydźwięk jest mocno pesymistyczny, a lektura pozostawia szlam niepokoju, który zbiera się na dnie duszy. Ferdynand Goetel z wyczuciem opisał rabunkową działalność zagranicznych koncernów, które nabyte przedsiębiorstwa wyciskają niczym cytryny, nierzadko doprowadzając je do ruiny (w skrajnych przypadkach po to, by nabyć je po zaniżonej cenie za pomocą podstawionej firmy). Za sprawą postaci dyrektora Radziejewskiego książka sprawia wrażenie próby odnalezienia odpowiedzi na pytanie, jak powinien wyglądać stosunek osób wykonujących daną pracę do owoców tej pracy. Czy naczelną wartością i wyznacznikiem sprawiedliwości powinny być wyłącznie pieniądz i ekonomiczny zysk? Powieść pyta również o kwestię odpowiedzialności właścicieli za podległe im przedsiębiorstwo oraz robotniczą kadrę, a zagadnienia wynagrodzeń, zatrudnienia, redukcji, szukania oszczędności, itd., rozpatrywane są również z moralnego punktu widzenia. Z bardziej panoramicznego punktu widzenia Anakondę można powiązać z innym utworem Goetela, zatytułowanym Nie warto być małym. Oba dzieła nakazują roztropności i dojrzałości, które nieodzowne są do zrozumienia powagi życia, postrzeganej nie w kategoriach haseł, okraszających codzienny chleb dławiącą przyprawą nienawiści, lecz traktowanej jako konkretna egzystencjalna postawa i określone postępowanie.

P.S. Należy zwrócić także uwagę na wydanie powieści, które miałem okazję przeczytać. Elegancka twarda oprawka z przemyślaną okładką robią b. dobre wrażenie. Ponadto książka opublikowana na łamach oficyny Arcana zawiera bardzo interesujący wstęp, w którym szczegółowo opisano długie i zawiłe losy powstawania powieści (od momentu powzięcia zamiar napisania powieści o węglu do momentu finalnego, tj. wydania utworu w formie książkowej, upłynęło... 40 lat!).

P.S. 2 Jak powszechnie wiadomo, każda książka, a nawet jej pojedynczy egzemplarz posiada swoją unikalną historię. W moim przypadku, Anakonda to dość intrygująca pozycja, bowiem powieść ta wpadła mi w oko już w trakcie ubiegłorocznych Targów Książki w Krakowie. Pech chciał, że był to już ostatni dzień tego święta, gotówka już dawno wyparowała z portfela, a na stoisku wydawnictwa Arcana nie było możliwości dokonywania płatności kartą. Ostatnia nadzieja, bankomat ulokowany przy wejściu na Targi, padła pod nadmiarem chętnych do wypłacenia pieniędzy. W ten sposób musiałem pogodzić się ze stratą, która na szczęście okazała się jedynie roczną zwłoką. W trakcie tegorocznych Targów udało mi się nabyć Anakondę bez żadnych przeszkód. 



[1] Ferdynand Goetel, Anakonda, Wydawnictwo Arcana, Kraków 2014, s. 72
[2] Tamże, s. 37

16 komentarzy:

  1. Ja może miałabym nieco trudności z uczytaniem takiej książki, ale wydaje mi się, że mój tata raczej nie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powieść kojarzy mi się trochę z dziełami modernistów, przerabianych na lekcjach języka polskiego. Podobne klimaty do "Ludzi bezdomnych" czy "Przedwiośnia" :)

      Usuń
  2. Wygląda na interesującą lekturę. Co tam napisano o strajkach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O strajkach (jeśli mnie moja zawodna pamięć nie zwodzi) nie wspomniano nic - utwór pisany jest z perspektywy dyrektora Radziejewskiego. Pojawiają się za to elementy uświadomione klasowo, zajmujące się antykapitalistyczną propagandą :)

      Usuń
    2. Szkoda, bo był to na pewno ważny element tamtego społeczno-polityczno-ekonomicznego krajobrazu. No i ciekawie by to było porównać choćby ze strajkami na Śląsku opisywanymi we wspaniałym Czarnym ogrodzie Małgorzaty Szejnert. U Goetela warunki górników nędzne, u Szejnert bardzo dobre nawet z dzisiejszego punktu widzenia, w dodatku takie same jak niemieckich górników, a niezadowolenie polskich górników zawsze takie samo.

      Usuń
  3. Z przeczytanych przeze mnie książek z węglem najbardziej kojarzy mi się "Wyrąbany chodnik" Morcinka - powieść o życiu górników, z wieloma opisami pracy pod ziemią. Goetel musiał się sporo napracować przy szukaniu materiałów, skoro starczyło ich nie tylko na powieść, ale też na cykl reportaży. Widać, że był pracowitym, rzetelnym autorem. Dobrze, że ta "Anakonda" przez rok czekała na Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gustawa Morcinka znam za sprawą Twoich recenzji - może uda mi się kiedyś sięgnąć także po jego prozę i zestawić ją z dziełem Goetla.

      A F. Goetla można chyba określić mianem pracowitego pisarza - "Anakonda" powstawała bardzo, bardzo długo, przechodząc liczne korekty i poprawki. Z kolei poprzednia powieść Goetla, którą miałem przyjemność czytać, "Nie warto być małym" tworzona była w b. ekstremalnych warunkach - pisarz, z uwagi na postępującą jaskrę, dyktował ją swojemu sekretarzowi.

      Usuń
  4. Tematyka ciekawa i chyba nieco zaniedbywana, zwłaszcza współcześnie. Węgiel nadal pozostaje bardzo ważnym ogniwem naszej polityki i nie tylko. Chętnie przeczytałbym podobną powieść, ale osadzoną mocno w czasach "naszych".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się - obecnie węgiel traktowany jest jako zło konieczne i symbol zacofania polskiej gospodarki, względem "ekologicznych" i "nowoczesnych" gospodarek państwa Europy Zachodniej. Tymczasem to czarne złoto skrywa w sobie ogromny potencjał i kraj taki jak Polska, który posiada ogromne złoża tego paliwa, nie może z niego bezrefleksyjnie zrezygnować.

      Ha, a co do współczesnych powieści, to przynajmniej na razie nie mają one chyba racji bytu - gdyby rzetelnie zabrać się do tematu, prawdopodobnie zbyt wiele niewygodnych faktów ujrzałoby światło dzienne :)

      Usuń
    2. Taa - strasznie dużo tych niewygodnych tematów w tym kraju. Wystarczy wspomnieć Idę. Kiedy patrzę na produkcje kinematografii amerykańskiej obnażające różne ciemne karty ich historii bez żadnych oskarżeń o szarganie narodowych świętości i porównuję do naszych, to dochodzę do wniosku, że cenzurę Polak wysysa z mlekiem matki.

      Usuń
    3. Masz rację, ale w tym konkretnym przypadku piłem do innych kwestii - wydaje mi się, że sposób zarządzania zasobami węgla kamiennego w Polsce jest tak nieefektywny, że próba odsłonięcia tej niekompetencji mogłaby przy okazji odkryć szereg machlojek i dziwacznych interesów, które wiążą się z czarnym złotem.

      Usuń
    4. To prawdziwe bagno, jak zresztą wszystko u nas. Pod jedną warstwą błota leżą następne. Kopalnie nierozerwalnie wiążą się ze spółkami Skarbu Państwa, czyli już mamy następną patologię. I tak można w nieskończoność.
      Podejrzewam, że nawet gdyby w Polsce odkryto złoża złotego piasku, które by można kopać łopatą tak, jak zwykły piasek, to i tak wydobycie byłoby deficytowe.

      Usuń
  5. W tym światku jest chyba zbyt wiele splotów interesów. Przeróżne afery węglowe pokazują, że i kryminalnych wątków na pewno jest tam sporo. Do tego dochodzą związkowcy - z jednej strony z zasady przyklaskuję ludziom walczącym o swoje, ale z drugiej mam wrażenie, że w przypadku części związków bardziej chodzi o stołki niż dobro pracowników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Węgiel nie jest wyjątkiem. To samo dotyczy naszej byłej potęgi morskiej, przemysły moto, obronnego i tak dalej...

      Usuń
  6. Zupełnie nieznany dla mnie autor. Nie wiem czy gdybym przeczytała tylko opis na obwolucie miałabym ochotę po "Anakondę" sięgnąć, ale dzięki Twojemu wpisowi zapiszę go sobie z tyłu głowy. Zwłaszcza intrygujące wydaje się być zderzenie podejścia kapitalistycznego, amerykańskiego z naszym rodzimym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja poznałem tego pana i w dość ciekawych okolicznościach. Najpierw dowiedziałem się o jego bracie Walerym - ekologu, geologu i paleontologu (ma swoje popiersie na Akademii Górniczo-Hutniczej w budynku, w którym miałem zajęcia). Później przyszła pora na "Nie warto być małym", a niedawno miałem przyjemność obcowania z "Anakondą".

      Bardzo popularny autor w okresie 20-lecia międzywojennego. Po wojnie przebywał na emigracji w Londynie, gdzie zmarł mocno schorowany. Trochę zapomniany pisarz, ale wydawnictwo Arcana stara się przywrócić mu należną atencję ze strony czytelników :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)