Strony

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Ojciec Mateusz ganiający z mieczem, czyli Kapłan Kotowskiego




Kapłan

Krzysztof Kotowski

cykl: Kapłan (tom 1)
wydawnictwo: Cat Books 2008
liczba stron: 495



Lekturą grudnia 2015 w moim, czyli rawskim, Dyskusyjnym Klubie Książki była powieść Krzysztofa Kotowskiego Kapłan, będąca pierwszą częścią cyklu pod tym samym tytułem.

Spokojny, niczym poza dobrocią i uczciwością nie wyróżniający się polski ksiądz Krzysztof Lorent nagle zachorował. Objawy somatyczne nie były tak niepokojące, jak inne – nagle zaczął mówić wieloma językami, wspominać o zdarzeniach sprzed wieków, jakby w nich brał udział, więc jak się łatwo domyślić, trafił do psychiatryka. Próbuje ostrzec lekarzy, iż przyjdą po niego bardzo niebezpieczni ludzie, przy czym może ucierpieć personel i pacjenci, w związku z czym prosi o wypuszczenie. To oczywiście raczej nie jest dla nikogo dowodem jego psychicznego ozdrowienia Co będzie się działo, tradycyjnie nie zdradzę, powiem tylko, że trafiła się znów kolejna wariacja na temat alternatywnych dziejów chrześcijaństwa, tajnych bractw, mistrzów miecza i zakazanych ewangelii. Komu już wystarczy, niech dalej nie czyta i o książce zapomni, a kto chce więcej, tego zapraszam do dalszej lektury.




Powieść Dana Browna Kod Leonarda da Vinci była interesująca, gdyż jako chyba pierwsza powszechnie znana dotykała początków chrześcijaństwa w sposób podkreślający, iż obecne dogmaty naszej religii pochodzą nie od Boga, a od ludzi, którzy często nie byli nawet duchownymi, a do świętości najczęściej było im jeszcze dalej. Przy tym, zwłaszcza w porządnych wydaniach, opatrzona ilustracjami ukazującymi wszystkie dzieła sztuki, które pojawiają się w tekście, miała wielkie walory poznawcze i estetyczne. W tym aspekcie Kapłan Kotowskiego jawi się przy niej niczym tani podrób przy oryginalnym markowym wyrobie.

Założenie, że jakiekolwiek rewelacje historyczne dotyczące wiary mogą mieć istotne znaczenie dla świata, jest tak infantylne, że szkoda się nad tym nawet rozwodzić. Można się nienawidzić nawet za różnice w interpretacji świętego tekstu, co do którego brzmienia obie strony nie toczą żadnych sporów, i chrześcijaństwo nie jest tu żadnym wyjątkiem. Każdy wierzy w co chce, a najlepszy dowód to Jezus. I Żydzi, i muzułmanie są zgodni, co do jego istnienia w przeszłości, ale tylko chrześcijanie wierzą, iż jest on Bogiem. I wszyscy przedstawiciele tych trzech religii uważają, że właśnie oni mają rację. Skoro nawet on, osobiście, nie zdołał tego zmienić, to co dopiero jakieś artefakty sprzed wieków, których autentyczność i tak zawsze będzie można podważyć. Pomińmy więc ten wątek i przejdźmy do innych.

Jakiś czas temu opisywałem moje wrażenia z lektury Nauczyciela Sztuki Wojciecha Kłosowskiego. W obu powieściach walka na broń białą stanowi istotną, również objętościowo, część tekstu. Kłosowski jednak używa profesjonalnej terminologii, która może kogoś popchnąć do zainteresowania się tym, jak faktycznie wygląda sztuka walki mieczem, więc ma niewątpliwe walory poznawcze, a po lekturze Kapłana czytelnik jest w tej materii jeszcze głupszy, niż przed nią.

Postacie bohaterów są raczej niezbyt przekonujące, a główny protagonista przypomina Ojca Mateusza, w dodatku obdarzonego nadnaturalnymi mocami. Kwestie socjologiczne i polityczne są również potraktowane delikatnie mówiąc infantylnie, a koncepcja tajnego bractwa sprawującego od wieków kontrolę nad światem od szczytów władzy aż do poziomu szarych ludzi i utrzymującego jednocześnie przez wieki w tajemnicy swoje istnienie jest... takie litościwe niedomówienie. W dodatku światopogląd utożsamiający cały świat z chrześcijaństwem... To poziom umysłowy średniowiecza, a nie XXI wieku.

Szokujące jest, iż autor, jak informuje notka na okładce, jest psychologiem, gdyż w wielu przypadkach interakcje bohaterów powieściowych z otoczeniem są wręcz zaprzeczeniem realizmu psychologicznego i socjologicznego.

Jeśli już wspominamy Ojca Mateusza, to trzeba przyznać, że choć zafałszowuje totalnie obraz polskiego duchowieństwa, zachowań przestępców w trakcie przesłuchań i niezliczonych innych aspektów rzeczywistości, to przynajmniej zwraca uwagę na skomplikowane czynniki, które sprawiają, że potencjalnie dobrzy ludzie czynią zło. Kapłan nie oferuje nawet tego, nie niesie żadnych pozytywnych wartości, a wręcz odwrotnie. Utrwala i wzmacnia przekleństwo naszego narodu, czyli zamiłowanie do wyssanych z palca teorii spiskowych, przekonanie, że istnieją jacyś „oni”, którzy wszystko kontrolują. Aż dziw, że nie znalazło się miejsce na brzozę smoleńską, choć skoro wcisnęło się WTC, to może i ona się znajdzie w następnych częściach cyklu, do których poznania, co od razu podkreślam, wcale się nie palę.

Nie żebym potępiał w czambuł wszystkie teorie spiskowe. To określenie często przyczepia się teoriom, które tak naprawdę są czystą, żywą nauką, jedynym logicznym wytłumaczeniem pewnych fragmentów dziejów świata. Sęk w tym, że powieści ukazujące realne spiski i działania tajnych służb, jak choćby inna lektura naszego DKK, czyli Cmentarz w Pradze Umberto Eco, nie są u nas tak reklamowane ani zbyt popularne. Czyżby dlatego, że wizja świata, w którym dajemy manipulować nie tylko sobą, ale swoimi przekonaniami i swoją wiarą, w dodatku nie żadnym bractwom czy bohaterom o nadnaturalnych zdolnościach, a zwykłym ludziom, takim jak my, jest tym bardziej dołująca, iż prawdziwa, tym smutniejsza, iż krajem szczególnie poszkodowanym przez tego typu działania od wielu już wieków tradycyjnie jest Polska?

Nie jest tak, by Kapłan był całkowicie pozbawiony mocnych stron. Styl, choć nie wolny od potknięć, jest naprawdę przyjemny i łatwy w odbiorze. Potwierdza to fakt, iż większości klubowiczów się podobał. Jak to się mówi, pióro Krzysztof Kotowski ma naprawdę niezłe i jego proza jest wciągająca nawet wtedy, gdy denerwuje nas wymienionymi wcześniej aspektami. Czy to jednak nie tym gorzej, że twórca o takim potencjale tworzy wyraźnie pod publiczkę, pod szerokie masy, w dodatku pod ich najmniej pozytywne instynkty? Dlaczego nie woli iść choćby drogą Georga R.R. Martina?

Właśnie dlatego, że rzecz czyta się całkiem nieźle, że wielu może spodobać się dzięki temu, iż jak tyle już razy wspomniany Ojciec Mateusz, w ogóle nie zmusza do myślenia, nie polecam jej absolutnie, gdyż przemyca zarazem fałszywy obraz prawdziwej rzeczywistości, któremu na pewno wielu nie zdoła się oprzeć. Jeśli już coś ma w założeniu bawić, niech przy tym uczy też choć trochę, chociaż troszeczkę.


Wasz Andrew



20 komentarzy:

  1. Andrew, jeśli to nie jest tajemnica, czym się kierujecie przy wyborze lektur w DKK-u? Macie jakiś algorytm, losowania?

    Być może ma za bardzo autorytarne zapędy ale chciałabym mieć większy wpływ na to, co my czytamy, a nie mam.

    I trzecie - często twoje zdanie różni się diametralnie od zdania innych uczestników? Czy prowadzący/a jakoś podsumowuje opinie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Wybór ograniczony jest dostępnością książek, a że większość klubów ma skład typowo kobiecy, więc zakupy są czynione pod ich gusty. Staramy się omijać harlequiny, więc pole wyboru mocno się zawęża ;)

      Tak - zdania często są u nas podzielone, ale i zgodne zebrania też się zdarzają, tylko że wtedy jest nudno :)

      Tak, mamy podsumowania i wysyłamy recenzje do Instytutu Książki. Niestety od jakiegoś czasu ich nie publikują ;)

      Usuń
    2. Czy to znaczy, że jest jakaś pula do wyboru znana wcześniej, z której wybierane są pozycje na kolejne spotkania?
      Mnie czasami brakuje pazura, wyjścia poza standardowe powieści, wzięcia na tapetę czegoś, po czym nie da spać. Ale chyba mam odmienny gust od reszty członkiń.

      Racja, zgodne spotkania są bardzo nudne, ale najlepsze jest to, że nigdy nie wiadomo, które będzie zgodne.

      U nas taka pozycja, jak "Kapłan" by nie przeszła, zresztą chyba bez wielkiej straty.

      Usuń
    3. Centrala dokonuje zakupów i z tego zbioru można wybierać. Nasz klub jest dość liczny (jak na klub książki) i nie można brać lektur z bibliotek - trudno zebrać tyle egzemplarzy.

      Usuń
    4. Nas jest 17 na klubie oficjalnym i 10 na nieformalnym, w sumie w obu przypadkach tempo czytelnicze i dostępność egzemplarzy mają znaczenie.

      Nie mam pojęcia czy to dość dużo czy mało - gdzieś są takie dane opublikowane?

      Usuń
    5. :) Nie mam żadnych danych. Po prostu od ludzi słyszałem, że na ich zebrania przychodzi po kilka osób i na ogół jeśli jest facet, to animator, albo w ogóle żadnego nie ma. Pewnie rozmiar miejscowości też gra rolę.

      Usuń
    6. Moja miejscowość duża nie jest - cała gmina ma 15 tys. mieszkańców, a moja wieś 3500. Natomiast na pewno ma prężnie działającą bibliotekę i to robi różnicę.
      Mała grupa ma ten plus, że zawsze dojdziesz do głosu, duża, że jest większa szansa na ciekawą dyskusję.
      Jak myślisz, dlaczego mężczyźni omijają takie kluby szerokim łukiem? Przecież wielu czyta i to dużo.

      Usuń
    7. Piłka nożna, wódka, to bardziej męskie zajęcia. Mimo równouprawnienia, zdecydowanie mniej kobiet się tym pasjonuje, więc mają więcej czasu na DKK ;)

      Usuń
    8. Sugerujesz, że bez pozycji takich jack: "Ja, piękny Ronaldo i moja zaj..ta biografia" zakąszanej śledzikiem i popijanej wódką możemy się pożegnać z wizją urozmaicenia płciowego.

      Wódkę i śledzika możemy w ramach ustępstw ale ten Ronaldo? Zbyt duże poświęcenie.

      A poza tym mój instynkt kobiecy mówi, że próbowałeś mię na feministyczny odcisk nadepnąć :) nic z tego, idą Święta :)

      Usuń
    9. Nie miałem zamiaru na żadne odciski następować :) Myślałem tylko o przyczynach przewagi kobiet w czytelnictwie. Po prostu zauważyłem, że większość facetów, nawet żonatych i dzieciatych, zachowuje się jak małe dzieci - woli kumplować się w ramach swojej płci i dalej pasjonować się rozrywkami z dzieciństwa. W mieście może trudniej to zauważyć, ale na wsi widać to wyraźniej. Nawet w kościele większość facetów, nawet ojców rodzin, siedzi po jednej stronie kościoła, a w drugiej połówce baby, w tym ich żony i córki. Wyjątki to świeżo przybyli miastowi, młodzi świeżo po ślubie, świeżo upieczeni tatusiowie i inni outsiderzy. Inna sprawa, że ten podział nie istniałby bez współdziałania drugiej strony - co w końcu stoi na przeszkodzie, by kobiety przeszły na „męską” stronę? Może kobiety narzekają na męski prymitywizm, ale w głębi duszy są zadowolone, że ich faceci chleją w typowo męskim towarzystwie, chodzą na mecze i preferują inne sposoby spędzania czasu, gdzie zdrada raczej nie grozi, niż mieliby się spotykać z innymi kobietami?
      Kobiety więcej czytają, choć mają dużo więcej obowiązków, niż mężczyźni. O ile więcej czytałyby, gdyby to faceci po pracy zajmowali się domem i dziećmi? Oczywiście od wszystkiego są wyjątki, ale ogólny trend jest, jaki jest...

      Usuń
    10. Holender, czyli widzę to, czego nie ma i słyszę to, co nie jest powiedziane. Niedobrze.
      Ciekawa jest twoja obserwacja tych wręcz fizycznych linii podziału. W kościele rozdział na prawą stronę dla kobiet i dziewcząt i lewą dla reszty chyba motywowany był chęcią zminimalizowania pokus. Trudno przez pół kościoła rzucać spojrzeniami.
      Jeśli przyjąć twoje wytłumaczenia kobiecego tolerowania czysto męskich rozrywek, trzeba uznać, że kobieta najbardziej ze wszystkiego boi się innej kobiety. To daje do myślenia.
      Skądinąd wiem, że w naszej bibliotece liczna aktywnych czytelników-mężczyzn jest ogromna, nie wierzę, że wszyscy czytają jedynie kryminały, pozycje historyczne i rozprawy filozoficzne. Może się nas boją, bo występujemy w dużej masie...

      Usuń
  2. Ojciec Mateusz z nadnaturalnymi mocami - brzmi co najmniej zniechęcająco :) Ciekawe czy doczekamy się serialowej ekranizacji tej książki. Jeśli chodzi o spiski, intrygi i tajemne bractwa władające światem, to niekwestionowanym mistrzem w tego typu prozie jest wspomniany Umberto Eco (chociaż włoski pisarz gryzie temat od innej strony) - polecam Ci "Wahadło Foucaulta" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, słyszałem, mam w planach na przyszłość, ale na razie wolę relaks mniej dołujący :)

      Usuń
  3. Teorie spiskowe to chyba przekleństwo współczesności, a nie partykularnie polskiego narodu. Naszym przekleństwem jest jedna albo i dwie konkretne.

    I przyłączam się do szanownego Ambrose'a w polecaniu "Wahadła".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) O.K. Obiecuję kiedyś się zabrać za nie, ale wstyd się przyznać - już dwóch noblistów od miesięcy kurzy się na półce, o innych nie wspominając.

      Usuń
  4. Ojciec Mateusz plus magiczne moce plus biała broń... już lubię tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dal mnie ta książka okazała się dość odkrywcza. Sposób, w który autor wywarzył połączenie tak wielu, na pierwszy rzut oka niepasujących do siebie gatunków, wydaje się być nietypowy. Po lekturze "Kapłana" chętnie sięgnę po pozostałe tomy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, okazuje się, że nie ma nie tylko brzydkich kobiet, ale i brzydkich książek. Może to i dobrze, że gusty są tak różne. Odezwij się jak odebrałeś następne tomy. Ciekaw jestem Twoich wrażeń.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)