Wurt
Jeff Noon
Tytuł oryginału: Vurt. Fallout from the Dream Palace
Tłumaczenie: Jacek Manicki, Wojciech Szypuła
Wydawnictwo: MAG
Seria: Uczta Wyobraźni
Liczba stron: 360
Twój
mózg znowu bombardowany jest sygnałami z szarej rzeczywistości, które
podkreślają jałowość Twojej egzystencji, punktując daremność całej Twojej
osoby, poddając w wątpliwość Twoją przydatność dla społecznej tkanki? Masz już
dość ciągłych komunikatów, wśród których prym wiodą narzekanie i ubolewanie, że
ludziom przyszło żyć w Twoim towarzystwie? Nie jesteś przekonany, czy egzystencja poza sennym majakiem ma jakiś sens? A może zastanawiasz się czy Twój realny byt
nie jest przypadkiem pomylonym koszmarem, chorym wymysłem szaleńca, który w
dodatku nie chce się skończyć? Jeśli na którekolwiek z wymienionych pytań
odpowiedziałeś twierdząco, jeśli regularnie dręczą Cię rozważania podobnej
treści, to znak, że pragniesz przekonać się, jak to jest podróżować ścieżkami własnego
umysłu, który jest przecież nieskończonym niczym Wszechświat labiryntem! Pozwól
sobie usłyszeć krzyk niosący się tunelami mózgowej tkanki, odgłos składania
myśli i budowania słów oraz wrzasków, wrzasków płynących z głębi serca! To jak,
piszesz się? Tak? Zatem leć do najbliższej Wurtciarni, zaopatrz się w piórka
wszelakiej barwy, zapchaj sobie nimi gardło i wskakuj do Wurta! On już na
Ciebie czeka. Od dawna.
Urodzony
w 1957 roku w Droylsden w Angilii Jeff Noon to pisarz oraz autor scenariuszy,
którego literacki dorobek zaliczany jest do nurtu science fiction. W swoich dziełach autor często nawiązuje do
utworów Lewisa Carrolla i Jorge Luisa Borges'a. Kreowane przez niego światy,
które zdecydowanie różnią się od naszej rzeczywistości, swobodnie egzystują w
dobrze znanych lokalizacjach, a zagłębienie się w nich przypomina przejście na
drugą stronę lustra. Takim alternatywnym światem, w którym dzieją się rzeczy
niezwykłe i trudne do ogarnięcia przez wyobraźnię zwykłego śmiertelnika,
przytłoczonego jarzmem swojego szarego i monotonnego żywota jest właśnie Wurt.
Wurt
to uniwersum narkotycznych wizji, do którego delikwent przybywa po połknięciu
specjalnego piórka. Każdy rodzaj ma swój kolor i zapewnia różne doznania.
Spokojny błękit oznacza bezpieczne pragnienia i legalne marzenia, złowroga
czerń to czułość i ból, pozwala ona przezwyciężyć lęk, róż to symbol rozkoszy,
ale wyuzdanej i wulgarnej. Najbardziej pożądane piórka mają barwę żółtą – są
one równie atrakcyjne, co groźne. Żółć kojarzona jest z niebezpieczeństwem,
bowiem po jej skosztowaniu nie można się poddać. Rezygnacja z doznawanego
urojenia jest jednoznaczna ze zgonem – majak należy wyśnić w całości, ale nie
jest to proste, bowiem żółte piórka to piórka poznania. A wiedza często wiąże
się z cierpieniem, rozczarowaniem, udręką czy wręcz torturą. Droga do pełnego
zrozumienia jest wyboista i pełna kamieni, o które łatwo jest się potknąć. Ale
żaden upadek nie może być ostatecznym, bowiem poddanie się to nieodwracalna
klęska – to śmierć zarówno w świecie Wurta jak i w realnej rzeczywistości.
Głównym
bohaterem utworu, będącym jednocześnie pierwszoosobowym narratorem, jest
Skryba. Jego notatki zawierające wspomnienia i opis przeżytych przygód składają
się na powieść Jeffa Noona. Osią, wokół kręci się fabuła dzieła jest tragiczne
wydarzenie z przeszłości. Skryba w trakcie jednej z licznych wizyt w Wurcie
traci swoją ukochaną siostrę Desdemonę. Teraz wraz z paczką wiernych, ale i
mocno zwariowanych kompanów, określających się mianem Skitrowców, wyrusza na poszukiwanie legendarnego żółtego piórka,
które pozwoli dotrzeć do meta-świata, gdzie być może uda się odnaleźć drogę
prowadzącą do ukochanej siostry. Żuk, szalony kierowca i pewny siebie lider,
Bridget, widmowa dziewczyna pogrążona w ciągłym śnie, Mandy, nowa członkini
gangu oraz dziwaczna kupa mięsa i śluzu zwana Stworem-z-kosmosu tworzą
niecodzienną paczkę, która decyduje się na ryzykowną wyprawę po mityczne złote
runo. Wurt jest zapisem podjętych
starań, stając się kroniką poświęcenia i oddania, miłości i pożądania, słabości
i zwątpienia, strachu i tchórzostwa, a także opisem przyjaźni, ale
niejednoznacznej i zagmatwanej, w której dominują zdecydowanie skomplikowane
relacje.
Nurkując
w lekturze zaserwowanej przez Jeffa Noona, czytelnik może wyłapać elementy
kojarzące się z innymi literackimi tworami. Kot Gracz, syn Alicji, który
prowadzi czasopismo objaśniające techniczne szczegóły oraz ciekawostki z
wurtowego świata przywodzi na myśl Kota-Dziwaka z Cheshire, bohatera książki Alicja w Krainie Czarów, Lewisa Carolla.
Obie postacie są niezależne, pojawiają się w kluczowych momentach i wydają się
egzystować poza zasadami świata, w którym przebywają, zdradzając przy tym jego
sekrety, okazujące się kluczowe dla protagonistów. Z kolei oniryczna rzeczywistość,
w której plączą się ze sobą dziwaczne i szczątkowe wizje przypomina powieści
kreowane przez Philipa K. Dicka. Świat przedstawiony w powieści Jeffa Noona
również zarysowany jest jedynie fragmentarycznie, wyrywkowo, wręcz niechlujnie,
a rzeczywistość, w której obracają się bohaterowie często rozsypuje się na ich
oczach, podtrzymujące nią nity zdają się pękać, a całość przecieka przez palce,
wzbudzając niepokój i konsternację.
Wurt można określić mianem
wariacji, dość koślawej i zniekształconej, na temat przyszłości. Autor ciekawie
portretuje młodych ludzi, którzy żyją na granicy prawa, na krawędzi sensu
istnienia. Korzystają oni z zasiłków umożliwiających zaspokojenie podstawowych
potrzeb, które jednocześnie powodują, że realna rzeczywistość nie posiada w
zasadzie żadnej wartości. Życie codzienne sprowadza się do poszukiwania
następnych doznań, podniet, ekscytacji, które zapewniają piórka. Młodzi ludzie
uciekają w świat ułudy i fantazji, mirażu, który jest odzwierciedleniem
podświadomych pragnień, by życie było prostsze, bardziej poukładane i
schematyczne, a zasady i reguły jasne i klarowne. Realny byt przeraża
chaotycznością, przypadek odgrywa w nim zbyt wielką rolę, boleśnie unaoczniając
prawdę, że człowiek jest jedynie pyłkiem, targanym przez wichry codzienności.
Czy schronieniem przed tym bezwzględnym faktem będzie wirtualna rzeczywistość?
Utwór posiada dość oryginalny charakter, który
zawdzięcza przede wszystkim nietypowym bohaterom. Protagonistom Noona daleko do
herosów – to zdecydowanie ludzie z krwi i kości, pełni wad i słabostek,
popełniający liczne błędy, zaliczający głupie wpadki, robiący rzeczy, których
sami się później wstydzą. Równie interesujący jest język powieści, w którym roi
się od neologizmów, slangu, futurystycznych wyrazów, wulgaryzmów i rynsztokowej
gwary. Wszystko to sprawia, że Wurt
wciąga już od pierwszych stron, nie dając ani chwili na zastanowienie, na
uporządkowanie myśli, na posortowanie płynących bodźców, które atakują nas
brutalnie i natarczywie.
Reasumując, Wurt
to solidna dawka science fiction,
chociaż jest to powieść, w której główne akcenty położono na elementy fikcyjne.
Jeff Noon popuścił wodze fantazji, wymyślając krainę, która kusi otaczającą ją
mgiełką tajemnicy. Klimat utworu jest bardzo zbliżony do dzieł Philipa K. Dicka
– w Wurcie przewijają się pytania o
to, co realne, co rzeczywiste, o naturę tego, co nas otacza i w czym żyjemy. W
trakcie lektury rodzą się także refleksje, czym właściwie jest Wurt – czy jest
to kłębowisko kolektywnych marzeń? Odskocznia od problemów i rutyny
wypełniających realny świat? Wyższa forma świadomości i istnienia w ogóle?
Trudno o jednoznaczną odpowiedź, ale zdaje się, że najlepiej poszukać jej
osobiście, połykając wurtowskie piórko i oddając się lekturze.
P.S. Gwoli wyjaśnienia należy dodać, że prezentowane przeze mnie wydanie Wurta to właściwie jego wznowienie z 2013 roku. Pierwsze wydanie pojawiło się w Polsce 15 lat temu!, w 1998 roku. Nowy Wurt ukazał się w łamach serii Uczta wyobraźni, dodatkowo został on wzbogacony o 3 opowiadania (oczywiście także osadzone w wurtowskim uniwersum) pod zbiorczym tytułem Okruchy z pałacu snów: Trzy piórka Wurta.
Wasz Ambrose
Wczoraj miałam przyjemność przeczytać recenzję Padmy z miastaksiążek, zaskakującej dziwną i niesamowitą fabułą, prawdopodobnie ostatniej książki Faber'a "Księga dziwnych nowych rzeczy" a dziś i Ty serwujesz coś nietuzinkowego. Znowu jestem zachwycona i zamiast popadać w smutek, że kiedy ja znajdę czas na to wszystko, dziś przy trzynastym piątku niezmiernie się cieszę, że tyle wspaniałych historii przede mną:) I tego zamierzam się trzymać.
OdpowiedzUsuńHa, prezentujesz bardzo dobre podejście i chyba je od Ciebie zapożyczę :) Na stos rosnących lektur do przeczytania zdecydowanie lepiej patrzeć w sposób przez Ciebie zaproponowany - im jest on większy, tym więcej ciekawych historii nas czeka. Biorę to, a "Wurta" szczerze polecam :)
UsuńUczta Wyobraźni to seria zacna - ja czytałem z kolei TV Ciało i mi się bardzo spodobało. Wizja była przerażająco przekonująca, a Wurt przewrotnie bawił się językiem.
OdpowiedzUsuńHa, ja także cenię sobie Ucztę Wyobraźni, chociaż może to zabrzmieć nieco dziwnie, bowiem przed "Wurtem" czytałem jedynie "Viriconium" (i to nie w całości). Nie zmienia to faktu, że na półce mam całkiem sporo pozycji z tej serii i najwyższa pora, by stopniowo zacząć je poznawać :) O "TV Ciele" również słyszałem b. dobre opinie.
UsuńW tej książce najbardziej podobała mi się para smutasów (on chyba miał nawet na imię Tristan) o wspólnej fryzurze tworzącej labirynt. ;) Świetny pomysł na obraz, tak sądzę
OdpowiedzUsuńZgadza się, smutas miał na imię Tristan, a jego partnerką była Suzie. Faktycznie, koncept połączenia pary za pomocą włosów przeniesiony na płótno mógłby prezentować się dość interesująco :)
UsuńHa - to chyba jedna z tych książek, o których na podstawie recenzji trudno coś prorokować, tym bardziej, że autor dla mnie na razie nieznany. Może mi się bardzo spodobać, albo wręcz przeciwnie. Inna sprawa, że ostatnio wolę lekkie powieści, gdyż nużą mnie ambitne poświęcone sprawom i dylematom, które ważne były od zawsze. Tak jakby nasza wiedza o nas i świecie się nie zmieniła. Brak mi powieści tego typu ale sięgających do dylematów, które naszym rodzicom, a tym bardziej dziadkom i pradziadkom, były obce.
OdpowiedzUsuńUtwór mocno specyficzny. Jak dotąd czytałem same pozytywne recenzje, ale w większości przypadków czytelnicy wiedzieli wcześniej, jakiej książki mogą się spodziewać. Tę powieść zaklasyfikowałbym jako lekką literaturę - momentami przypomina wręcz przedzieranie się przez kolejne poziomy gry komputerowej. Proza a la Philip K. Dick, ale zdecydowanie uboższa w warstwę filozoficzną i metafizyczną :)
UsuńA problemy, których dopiero możemy doświadczać jako gatunek ludzki, rozważa b. niewielu twórców. Zaliczyłbym do nich Staszka Lema, ale pewnie czytałeś już większość jego dzieł :)
No... - Lem to klasa sama w sobie, w dodatku światowa. Jednak nawet on nie dojrzał, bo świat wtedy jeszcze nie dojrzał, do kluczowych na dzisiaj pytań o przyszłość. Na przykład jak pogodzić nieograniczoność rozwoju z ograniczonością zasobów.
UsuńKim S. Robinson? Opisywana niedawno przeze mnie pozycja "2312" w ciekawy sposób porusza ten temat - amerykański twórca sugeruje podbój Układu Słonecznego, chociaż i on zdaje sobie sprawę z pewnych ograniczeń, bowiem wg jego mniemania z punktu widzenia długości życia ludzkiego tylko Układ Słoneczny nadaje się do kolonizacji.
UsuńPodbój US, możliwy prawdopodobnie tylko o tyle, o ile Ziemia nadal będzie zasiedlona, jest tylko odroczeniem wyroku. Nadal pozostaje kardynalna sprzeczność nieograniczoności rozwoju z ograniczonością zasobów, choć niektórym przez chwilę będzie się wydawać, jak naszym przodkom po kolejnych odkryciach geograficznych w poprzednich wiekach, że ograniczoność zasobów została zniesiona. Inna sprawa, że nie wiadomo, czy ludzkość kiedykolwiek będzie w stanie skolonizować cokolwiek w kosmosie na stałe, przynajmniej jeśli wczesniej nie wymyśli sztucznego odpowiednika jonosfery i pola magnetycznego, tej swoistej tarczy Ziemi. Lot poza US wymagałby nie tylko prędkości czy innego sposobu na czas lotu, ale tarczy imitującej płaszcz US.
UsuńTaki trochę Matrix... Brzmi niepokojąco... Wydaje się, że jak najbardziej zasługiwał na to, by trafić do serii: Uczta wyobraźni:)
OdpowiedzUsuńSkojarzenia z Matrixem jak najbardziej słuszne, chociaż głównym bohaterom daleko do herosów - nie ratują oni świata, nie zbawiają ludzkości :) A obecność w serii "Uczta Wyobraźni" faktycznie jak najbardziej zasłużona :)
UsuńBrzmi to naprawdę ciekawie i oryginalnie, takie lekko ćpuńskie sf. Trochę kojarzy się z "Nagim lunchem", ale to chyba trochę inna bajka. Ekipa skitrowców zapowiada się intrygująco.
OdpowiedzUsuń"Ćpuńskie science fiction" - dobrze to ująłeś :) "Nagiego lunchu" niestety nie miałem okazji czytać, chociaż ta pozycja cały czas widnieje na mojej liście książek, które warto poznać :)
UsuńPo przeczytaniu tej recenzji myślę, że to jednak utwór nie dla mnie. Nie dlatego, że z gatunku science fiction, ale ze względu na te liczne neologizmy, wulgaryzmy i rynsztokową gwarę. Oj, nie lubię ja czegoś takiego, nie lubię :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, utwór jest b. specyficzny, przeznaczony raczej dla wybranego grona odbiorców. Wśród fanów science fiction dzieło uchodzi za bardzo popularne, ale osobników, nie przepadających za zupełnie nową rzeczywistością, która w dodatku nie jest zbyt kolorowa, a wręcz przygnębiająca i wulgarna, ten utwór może odrzucać :)
Usuń