Biorąc pod uwagę, jak wielkim problemem, w dodatku narastającym w niespotykanym wcześniej tempie, są dla Europy nielegalni imigranci, ostatnio głównie Syryjczycy, aż dziw, jak mało miejsca poświęcają tej sprawie media. To znaczy, byłoby to dziwne, gdyby założyć, że mainstreamowe media czy politycy są w stanie wymyślić coś oryginalnego, a nie tylko mielić i powielać gdzieś już zasłyszane koncepcje, że kierują się czymś więcej niż słupki popularności, oglądalności i poparcia.
Europa do niedawna była w sytuacji dziewczyny, która i chce, i boi się jednocześnie. Z jednej strony brak rąk do pracy, swoją drogą kolejny paradoks wobec utrzymującego się bezrobocia. Ten niedobór chętnych do podjęcia się zajęć, od których stroni miejscowa klasa robotnicza, sprawia, iż imigranci są chętnie witani. Z drugiej, już wiele państw, jak choćby Francja, w których ilość imigrantów stała się znacząca na tle reszty społeczeństwa, zauważyła, że korzyść z tych tanich robotników stała się dyskusyjna. Od zawsze duża ich część w ogóle nigdy nie miała najmniejszego zamiaru uczciwie pracować, natomiast bez krępacji sięgała do zasobów opieki społecznej, przeznaczonej w założeniu dla własnych obywateli, oraz zajmowała się działalnością przestępczą. Co gorsza, muzułmańscy imigranci, w przeciwieństwie do poprzedniej fali imigracji rodem z dawnych europejskich demoludów, w znaczącej części w ogóle nie zamierzała się asymilować ani nawet udawać, iż się dostosowuje, jawnie pogardzając cywilizacją, z której dobrodziejstw bez żadnych wyrzutów sumienia bezczelnie korzystała i w pogardzie mając miejscowe prawo, system wartości, o obyczajach nie wspominając. Europa nie potrafi sobie poradzić nawet z tak haniebnym i łatwym do wykrycia procederem, jak przywleczone z Afryki masowe rytualne okaleczanie kobiet.
Krach w Syrii i presja Państwa Islamskiego zmieniły sytuację diametralnie. Imigracja osiągnęła dynamikę niespotykaną w dziejach, nawet w czasie II Wojny Światowej, a państwa zachodnie zachowują się jak dziewica, która wchodząc do pokoju, w którym miała stracić cnotę z ukochanym, zauważa dziesięciu napalonych i rozebranych facetów, ale nie może się zdecydować na trzaśnięcie drzwiami, ucieczkę i podniesienie krzyku, bo co ludzie pomyślą.
W przeszłości zdarzały się już różne wędrówki ludów i na ogół nie kończyły się dobrze. Nie wiem skąd to błogie zadowolenie rządów Europy. Trochę mi to przypomina optymizm Żydów po dojściu Hitlera do władzy.
Oczywiście, że są ludzie, którzy pewne niebezpieczeństwa widzą, jak na przykład to, iż fala imigrantów na pewno niesie do Europy również masę agentów, nie tylko islamskich, terrorystów i agitatorów, podobnie jak w 1945, gdy wraz z uciekającymi z Europy hitlerowcami napływała na Zachód masa sowieckich szpiegów, prowokatorów i agentów wpływu, którzy przez następne dziesięciolecia mieli być przekleństwem Zachodu, szczególnie zaś USA i Wielkiej Brytanii. Na razie jednak nie spotkałem nikogo, kto by zauważał groźbę najgorszego.
Jeśli już wspomnieliśmy o faszystach - ludzie po dziś dzień zastanawiają się, skąd się brali SS-mani. Nie świadczy to zbyt dobrze o ich inteligencji ani nawet o ich zdolności do szukania odpowiedzi na swe pytania. Socjologowie już dawno udowodnili, że w każdym społeczeństwie bez trudu można znaleźć ten sam odsetek chętnych do podobnych ról, co w hitlerowskich Niemczech. Historycy, ci, którzy szukają odpowiedzi, a nie zajmują się robieniem karier i dopieszczaniem władzy, już dawno pokazali, że SS-mani urodzili się z zaburzonego, chorego społeczeństwa, tak samo jak aktywiści komuny w ZSRR, sprawcy czystek na Bałkanach, rzezi w Rwandzie, czy innych zbrodni przeciwko ludzkości. Tylko zdrowe społeczeństwo może mieć jaką taką pewność, że nic podobnego się w nim nie zdarzy. Czy ma na to jakiekolwiek szanse społeczeństwo, które przyjęło do siebie znaczący liczebnie element całkowicie obcy – językowo, kulturowo i politycznie? Imigracja muzułmańska w Europie zawsze w znaczącej części pozostawała całkowicie obca, bez szans na asymilację, niczym prawdziwe państwo w państwie. Rządy krajów, które przyjęły wielkie ilości takich imigrantów nigdy nie miały na nich żadnego wpływu. Nawet wtedy, gdy dynamika importu obcego elementu była niewielka i był czas na przyjęcie w ramy społeczeństwa tych nielicznych, którzy chcieli do niego naprawdę przynależeć. Teraz tempo napływania islamskiego w większości żywiołu jest wielkie jak jeszcze nigdy i nie trzeba geniusza, by zauważyć analogię do mikroflory. Niewielka ilość bakterii i grzybów w różnych miejscach organizmu jest wskazana a nawet niezbędna, ale ich gwałtownie rosnąca ilość zabija organizm, jeśli nie zostanie w porę powstrzymana. Jak długo Europa to jeszcze wytrzyma?
Polska jest tutaj w dość uprzywilejowanej sytuacji. Raz, że jednorodność narodowościowa i wyznaniowa okazuje się w tym aspekcie wielkim atutem. Dwa, że imigranci najchętniej by z Polski uciekli, a nie do niej przybywali. Problem jednak w tym, czy Polska jest w stanie trwać bez wsparcia Europy?
Cała sprawa z imigrantami stoi, zwłaszcza w Polsce, na głowie. Jak można z publicznych pieniędzy, z pieniędzy obywateli, więcej wydawać na pomoc obcym, którzy w dodatku przybyli nielegalnie, niż na własnych obywateli potrzebujących wsparcia? Jest jednak pytanie, które bije na głowę inne, a którego nikt nawet nie śmiał postawić.
Dlaczego oni uciekają do nas? Wszak bardzo blisko mają państwa równie bogate jak najbogatsze państwa Europejskie, w dodatku bliskie im kulturowo: Katar, Emiraty Arabskie, Arabia Saudyjska. Czy ktoś słyszał, by próbowali tam uciekać, albo by te państwa strzelały do uchodźców usiłujących przedostać się przez ich granice? Więc czemu nie próbują? Czemu nikt nie zapyta, dlaczego wszyscy nagle chcą akurat do Europy? Czy nie wydaje się uzasadnione podejrzenie, że ktoś ich inspiruje? Tym bardziej, że jak pokazuje historia Żydów w czasie II Wojny, nawet w obliczu zagłady, ludzie nigdy nie podejmują aż tak masowej ucieczki tak nagle, zbiorowo i w jednym momencie. Zawsze większość się łudzi, że jakoś to będzie, a na ucieczkę większość decyduje się dopiero wtedy, gdy jest już za późno i zamiast działania pozostają do dyspozycji tylko modlitwy. Chyba, że znajdą się prowokatorzy, którzy zachęcą do ucieczki i wskażą, że nie gdzie indziej, jak do Europy. Tylko czemu nikt nawet nie pyta, nie docieka?
Wasz Andrew
Bardzo cenię sobie takie przenikliwe wywody w Twoim wykonaniu. W tym konkretnym przypadku mogę również stwierdzić, że bardzo dobrze zaprezentowałeś także mój punkt widzenia. Szczególnie interesujący jest ostatni akapit i przyświecające mu pytanie - w sieci można odnaleźć kilka teorii wyjaśniających tę kwestię (dlaczego uchodźcy obierają kierunek proeuropejski zamiast bliższych kulturowo krajów arabskich), ale próżno szukać prób odpowiedzi na to zagadnienie w oficjalnych źródłach informacji.
OdpowiedzUsuńW oficjalnych źródłach trudno nawet spotkać pytania :)
UsuńCo do wnikliwości, to nie przesadzajmy. To tylko zbiór luźnych refleksji na tematy, które wpadły mi w ucho i które tak naprawdę średnio mnie interesują, a na pewno nie fascynują. To wszystko już było; kiedyś i w niezliczonej ilości wariacji.
Na razie na szybko, szkoda, bo temat na dłuższą rozmowę: niezależnie od powodów tej olbrzymiej migracji, głównym problemem jest jak ja zatrzymać, uchronić spójność kulturową Europy w sposób, który nie ucieka się do faszystowskich metod. I to rozwiązanie musi byc na cito. A im bardziej niektórzy próbują zamyka oczy na problem tym bardziej radykalni (bo zdesperowani bezsilnością) robią się protestujący.
OdpowiedzUsuńPolecam lekturę prześwietnej Wyspy Klucz. Widać, że nie wykazujemy nawet takiej ostrożności, jak Amerykanie wiele pokoleń wstecz. Oni mieli dużo większe zapotrzebowanie na nowych obywateli niż Europa, ale selekcja była nieporównanie ostrzejsza, a sprawdzanie bardziej wieloaspektowe. Decyzja odmowna była realizowana natychmiast i bez żadnych ulg. Oczywiście wszystko wyglądało inaczej niż dzisiaj, ale widać, że starano się to robić z głową.
Usuń