Nie myśl, że książki znikną
Umberto Eco, Jean Claude Carriere
Tytuł oryginału: N'esperez pas vous debarrasser des livres
Tłumaczenie: Jan Kortas
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 277
Wyobraźmy sobie, że umożliwiono nam przysłuchiwanie się konwersacji dwójki ludzi, przy
czym nie jest to błaha pogawędka dotycząca gotówki oraz sposobów jej
pomnażania, nie jest to również przepełniona patosem dyskusja poświęcona
onkologicznym zagadnieniom. Dialog dotyczy rzeczy z jednej strony przyziemnych,
bowiem wykonanych z materialnego tworzywa, z drugiej zaś niezwykle
wartościowych, bowiem odznaczających się niewątpliwymi własnościami do
pobudzania ludzkiej wyobraźni i rozumu. Zdradźmy jeszcze, że potencjalnymi
interlokutorami byliby zapaleni bibliofile, o sporej charyzmie oraz stosunkowo
szerokich horyzontach myślowych. Przedmiotem rozmowy byłyby oczywiście książki.
Jeśli roztaczana wizja brzmi dla was atrakcyjnie, to serdecznie zapraszam do
lektury dzieła Nie myśl, że książki
znikną, które jest zapiskiem rozhoworu między Umberto Eco a
Jeanem-Claude’em Carrière.
Umberto Eco, urodzony w 1932 roku we włoskiej Alessandrii, to artysta, którego przedstawiać nie trzeba. Wybitny filozof i semiolog, mediewista, profesor uniwersytecki oraz pisarz na stałe zapisał się w powszechnej świadomości jako autor powieści Imię róży, która doczekała się ekranizacji z Seanem Connerym w roli głównej. Warto mieć jednak świadomość, że Eco ma na swoim koncie inne, nie mniej interesujące dzieła jak choćby Wahadło Foucaulta, Cmentarz w Pradze, Wyspa dnia poprzedniego czy Temat na pierwszą stronę. Eco to także uznany felietonista i eseista – Historia brzydoty, Historia piękna czy Zapiski na pudełku od zapałek to tylko część twórczości, z którą może zapoznać się polski czytelnik. Równie prominentną postacią jest rozmówca włoskiego mistrza słowa. Jean Claude Carrière (ur. 1931 r.) to francuski pisarz, scenarzysta filmowy oraz dramaturg. Artysta zasłynął współpracą z wieloma nieprzeciętnymi reżyserami, wśród których należy wymienić Luisa Buñuela, Miloša Formana, Constantina Costę-Gavrasa czy Andrzeja Wajdę. Carrière był trzykrotnie nominowany do Oscara za najlepszy scenariusz, m.in. za Nieznośną lekkość bytu, adaptację filmową najgłośniejszego dzieła czeskiego literata, Milana Kundery. Już sam dorobek artystyczny obu panów zdaje się być zapowiedzią arcyciekawej lektury, chociaż z pewnością znajdą się czytelnicy, którzy mogą obawiać się przerostu formy nad treścią. Ale bez obaw! Zarówno Umberto Eco jak i Jean Claude Carrière to urodzeni erudyci, którzy ze swadą i animuszem poruszają następne interesujące tematy, pozostające w okołoksiążkowej orbicie. Niepoślednią rolę odgrywa także francuski żurnalista Jean-Philippe de Tonnac, który przeprowadził cały wywiad, moderując całą dyskusję, dyskretnie podsuwając kwestie godne omówienia.
Utwór
rozpoczyna się od tezy autorstwa Jeana-Philippe’a de Tonnaca, że rozmyślania
poświęcone zagadnieniu czy narodziny e-booków są jednoznaczne ze śmiercią
książek papierowych są bezproduktywne i zwyczajnie szkoda na nie czasu. Format
elektroniczny to jedynie kolejny nośnik informacji, który jednak nie będzie w
stanie w pełni wyprzeć swojego poprzednika w najbliższej perspektywie czasowej.
De Tonnac sugeruje koncentrację na mniej odległym horyzoncie zdarzeń, pragnąc
przewidzieć potencjalne zmiany, jakie przyniesie rozpowszechnienie nowego
nośnika treści oraz co w związku z tym można zyskać, a co stracić. Już przy
okazji tej pierwszej myśli pojawiają się ciekawe spostrzeżenia, którymi dzielą
się Umberto Eco jak i Jean Claude Carrière. Najbardziej interesującym zdaje się
być fakt, że książka sama w sobie postrzegana jest przez obu artystów jako
wynalazek doskonały, nieco metaforycznie określany mianem koła ludzkiej wyobraźni i wiedzy. Sama idea zapisywania rozważań,
spostrzeżeń, refleksji jest wymysłem niezwykle ważnym dla ludzkiej cywilizacji,
wręcz fundamentalnym dla jej rozwoju. Jednocześnie jest to rzecz niemal
immanentna dla człowieczej natury, ponieważ książka to ciąg znaków, natomiast
owe znaki, czyli pismo to jakby przedłużenie ręki. Stąd właśnie stwierdzenie,
że książka zawiera w sobie pewnego rodzaju pierwiastki biologiczne. We
wstępnych przemyśleniach nie zabrakło także pytań pokroju, czym właściwie jest
książka, w jakim stopniu dzieła międzynarodowej literatury na przestrzeni
wieków oddają i przybliżają rozwój ludzkiego umysłu oraz jaki wizerunek świata
one przedstawiają.
Wśród
poruszanych kwestii wymieniona jest także kultura, która również doczekała się
ciekawych definicji. Intrygująca jest choćby teza, zgodnie z którą jest to to, co zostaje (w znaczeniu: przedmioty,
zapiski i dzieła ludzkiej aktywności), podczas
gdy wszystko inne uległo zapomnieniu. Wspominając podział rzeczy na te,
którym uda się oprzeć niszczącemu działaniu czasu oraz te, które odchodzą w
niebyt, interlokutorzy sygnalizują, że pamięć kulturowa, a więc zbiornik
służący magazynowaniu danych, z racji ograniczonej pojemności jest jednocześnie
selektorem, starającym się odrzucać informacje uznane za zbędne, nieprzydatne
bądź fałszywe. Ponadto rozmówcy zwracają uwagę na fakt, że rolę filtra
nierzadko spełniały takie czynniki jak cenzura, głupota, inkwizycja,
ignorancja, nieuwaga czy niedbalstwo prowadzące do wybuchów pożarów – zatem
oprócz selekcji pozytywnej, starającej się zachować to co najwartościowsze,
występowała również selekcja negatywna, której celem było niszczenie, zagłada,
ograniczanie nakładu, itd. W świetle tych rozważań rodzi się pytanie czy utwory
zaliczane do klasyki gatunku zawsze są najbardziej reprezentatywnymi płodami
oraz w jakim stopniu to przypadek sprawił, że udało im się przetrwać to czasów
obecnych. Czy przypadkiem ofiarami bibliocaustu
nie padały prace lepsze, cenniejsze, po których dzisiaj pozostałe jedynie echa,
nikłe ślady dawnej wielkości? Przy okazji dyskusji na temat roli ślepego trafu
w formowaniu się literackiej spuścizny, pojawia się jeszcze jedna pociągająca
kwestia – w jakim kierunku winny być prowadzone rozważania poświęcone książkom,
na jakich sprawach należy się skoncentrować? Czy powinno prezentować się
ubóstwo myśli dumne eksponowane na łamach masowych produkcji literackich czy
raczej brać pod uwagę pozycje wyłącznie najwybitniejsze, niczym soczewka
skupiające kulturowe wzorce? W końcu zasadniczą funkcją książki jest próba
zachowania tego, co może zostać w przyszłości pominięte przez zawodną ludzką
pamięć, ale czy od mroków niebytu zawsze staramy się uchronić to, co
najcenniejsze?
Zahaczając o
literackie twory, będące świadectwem ciemnoty i miałkości, należy nadmienić, że
zarówno Umberto Eco jak jak i Jean Claude Carrière to fascynaci głupoty, która
traktowana jest przez nich jako odkrywcza, inspirująca, bogata w treść i w
pewnym sensie szczera oraz prawdziwa. Obaj panowie są przeciwnikami agresywnej
durnoty, która dąży do ostatecznych rozstrzygnięć, kategorycznych oświadczeń
oraz bezrozumnej wiary w ogólnie znane
prawdy, itd., ale obaj pozostają pod jej urokiem, bowiem jako rzecz całkiem
powszechna, jest ona w stanie powiedzieć bardzo wiele zarówno o społeczeństwie
jak i mentalności danych czasów. Wisienką na torcie jest subiektywny wybór
najbardziej absurdalnych książek i autorów dokonany przez obu myślicieli.
Lista, jak na pasjonatów głupoty i erudytów przystało, jest dość pokaźna i
pozwala czytelnikowi dowiedzieć się, że papier marnowano m.in. na pozycje
poświęcone wadom wykałaczek, technikom wbijania na pal czy anormalnej defekacji
u przedstawicieli narodu niemieckiego.
Nie myśl, że książki znikną to
fascynujący utwór, który czyta się z ogromną przyjemnością. Mnogość poruszanych
tematów powoduje, że dzieło jest ciekawe i wieloaspektowe. Obaj artyści
zwracają uwagę na szereg aktualnych zagadnień, prezentując swoje punkty
widzenia oraz przemyślenia. Interesujące jest choćby spojrzenie na Internet,
który traktowany jest jako bank informacji i skarbiec relacji. Jednocześnie
jest to narzędzie pełne wad, z których najpoważniejsze to brak selekcji
napływających danych ich hierarchizacji oraz weryfikacji. Ciekawie rozpatrywane
jest również porozumienie, do jakiego dochodzi na co dzień pomiędzy
poszczególnymi ludźmi – wg Umberto Eco jak i Jeana Claude’a Carrière wymiana
doświadczeń, kontakt z bliźnim możliwy jest dzięki wspólnemu kulturowemu
dziedzictwu, które przez wieki działa na zasadzie filtra zatrzymując pewne
treści, innym zaś pozwalając zniknąć w odmętach czasu. Wspólna wiedza,
spuścizna przodków pozwala osobnikom ludzkim wzajemnie się komunikować. Przy
okazji tych rozważań Eco sygnalizuje następne zagrożenie, jakie niesie za sobą
Internet – z uwagi na fakt, że zmusza on nas do samodzielnego selekcjonowania
informacji, istnieje ryzyko wystąpienia sytuacji, w której przestanie istnieć
płaszczyzna wspólnego dialogu.
Krótko
reasumując, Nie myśl, że książki znikną
to bardzo frapująca lektura. Mimo, iż jest to zapis konwersacji prowadzonej
przez dwóch erudytów oraz teoretyków literatury, treść jest w pełni zrozumiała,
a cała rozmowa utrzymana jest w lekkim, momentami zabawnym stylu. Czyta się ją
z niekłamaną przyjemnością, szczególnie, kiedy człowiek zalicza się do gatunku
mola książkowego. Poruszane tematy, dotyczące m.in. wielkości własnych
biblioteczek i technik gospodarowania przestrzenią mieszkania, by pomieścić
wszystkie woluminy; rozmów o tytułach, jakich nie miało się okazji przeczytać,
z którymi nie zetknęliśmy się osobiście czy opisujące metodę leżakowania zakupionych dzieł,
pozwalając na to, by dojrzały, napęczniały treścią, stojącą w wyraźnej opozycji
do współczesnej manii nowości,
zgodnie z którą literackie dzieła posiadają termin użyteczności, to z pewnością
kwestie interesujące niejednego bibliofila. Zatem jeśli lubicie książki
traktujące o książkach i dodatkowo pragniecie spędzić swój czytelniczy czas w
doborowym towarzystwie osobników oczytanych i inteligentnych, to serdecznie
zapraszam do lektury Nie myśl, że książki
znikną.
Wasz Ambrose
Wasz Ambrose
Czytając pierwszy akapit pomyślałam: o nie, to nie dla mnie!!! Ale już dalsza część pozostawiła mnie bez tak radykalnej opinii. Myślę, że jest to ciekawa pozycja, dla m.in. takich osób jak ja, czyli nie mających z kim rozmawiać o roli książki, ogólnie o lekturach, którzy takie miejsce znajdują tylko w Internecie a i tam rzadko się wypowiadają. Więc ostatecznie czuję wdzięczność za tę propozycję, gdy samotność będzie mi już bardzo doskwierać to sobie sięgnę.
OdpowiedzUsuńNie próbowałeś wstąpić do DKK?
UsuńNie. Miałabym problem z czytaniem czegoś na zawołanie:/ taki oto trudny charakter
UsuńAndrew - "-aś"! Bookie to kobieta :)
UsuńBookie - jeśli zdarza Ci się dywagować na temat książek, ich roli w dzisiejszym społeczeństwie, itd., to warto sięgnąć po tę pozycję. Sporo tam interesujących rozważań, które mogą stać się przyczynkiem do kolejnych ciekawych rozmyślań :)
Literówka ;)
UsuńO - to wygląda na naprawdę interesującą pozycję. Już kiedyś próbowałem tej konwencji w lekturze innych książek (zapis rozmowy lub wywiadu) i jeśli jest umiejętnie poprowadzona, daje świetne rezultaty.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Jean-Philippe de Tonnac bardzo dobrze wywiązał się ze swojej roli moderatora dyskusji. Jego obecność jest niemal niezauważalna i tylko od czasu do czasu podsuwa następne tematy, które płynną niezwykle gładko i spójnie :)
UsuńHmmm, nie wiem, czy chcę sięgnąć po tę książkę, jestem bardzo zawiedziona esejem Eco "O bibliotece" to co mam gdzieś z tyłu czaszki, to pisanie do (osób) już przekonanych, takie taplanie się w swoim sosie. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuń"O bibliotece" nie miałem okazji czytać. Jak dotąd znałem Eco wyłącznie jako powieściopisarza ("Imię róży", "Wahadło Foucaulta", "Temat na pierwszą stronę"). Ale niedawno miałem jeszcze okazję obcować z "Dziełem otwartym" i to dzieło wydaje mi się szczególnie interesujące :)
UsuńMądrych ludzi zawsze warto posłuchać. Albo ich rozmowę przeczytać. W formie takiej jak wyżej lub chociażby w formie korespondencji. Cenne źródło przemyśleń i inspiracji.
OdpowiedzUsuńOd Eco czytałem tylko "Imię róży", zaś o drugim pisarzu chyba wcześniej nie słyszałem. Nie wiedziałem też, że Eco jest z tego samego rocznika co mój dziadek :)
Przy okazji chciałbym przypomnieć swój tekst o rozmowach składający się z trzech rekomendacji http://pandziejaszek.blogspot.com/2014/03/rozkminka-o-rozmowach.html
W kontekście Twojego filozoficznego zacięcia, jeśli chodzi o twórczość Eco, polecam Ci jego eseje i felietony. Niedawno czytałem "Dzieło otwarte" i stwierdzam, że to ogromnie interesująca lektura - ciekawe spojrzenie na proces komunikacji, na akt kreacji dzieła, na jego odbiór, itd.
UsuńEco zawsze warto poczytać, muszę i ja poszukać.
OdpowiedzUsuńPolecam sieć "Dedalus" - w cenie ok. 15 - 17 zł można znaleźć książki Eco z zakresu eseistyki wydane przez W.A.B. w ramach serii "Z wagą" :)
UsuńZnam, na szczęście we Wrocławiu mam aż dwie księgarnie tej sieci. W sumie to od paru lat chyba tylko tam kupuję ;)
UsuńTo zdecydowanie jeden z najlepszych punktów zaopatrzeniowych dla osób, które lubią książki, a niekoniecznie mają ochotę wydawać na nie po 40 - 50 zł za sztukę :) Ja najczęściej odwiedzam krakowskiego Dedalusa.
UsuńNie wierzę by któryś z nich na serio pomyślał, że książki naprawdę mogą zniknąć :-)
OdpowiedzUsuńStąd zapewne tytuł - "Nie myśli, że książki znikną" :)
UsuńTytuł prowokujący - jednak myślę, że po takie książki sięga się przede wszystkim ze względu na autorów. :)
OdpowiedzUsuńTak, ja skusiłem się głównie z uwagi na nazwisko Umberto Eco. Krótki tekst z okładki również utwierdził mnie w przekonaniu, że lektura będzie co najmniej interesująca - rzeczywiście okazała się ona b. wartościowa ;)
UsuńKsiążki w formie wywiadu czy też rozmów czytam dosyć rzadko (ostatnią przeczytaną przeze mnie tego typu książką był wywiad z Marią Janion), ale ten wydaje mi się dosyć ciekawy i będę chciała go przeczytać. Książka o książkach - to coś dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co autorzy mają do powiedzenia na temat technik wygospodarowania w mieszkaniu przestrzeni na książki. Podejrzewam, że oni posiadają mieszkania o bardzo dużym metrażu. Czy ich porady dadzą się zastosować do zwykłych mieszkań w bloku?
Obaj panowie odznaczają się sporą erudycją, mówią w sposób dość ciekawy, lektura płynie więc lekko i przyjemnie. Mam nadzieję, że jeśli sięgniesz po tę pozycję, to faktycznie przypadnie Ci ona do gustu :)
UsuńHa, obaj literaci posiadają w swoich zbiorach po kilkanaście tysięcy tomów, więc trochę więcej niż standardowy czytelnik. Zatem i oni muszą mierzyć się z problemem ograniczonego metrażu. Bardzo zabawne było stwierdzenie Eco, że zasiadanie w jury zmagań poetycznych było prawdziwą udręką, ponieważ niemal każdy z uczestników miał w zwyczaju darować komisji swój poetycki tomik - po pewnym czasie Włoch miał całe kartony książek, dla których zdecydowanie zaczęło brakować miejsca w domu :)
Widzę, że Eco Cię zatrzymał przy sobie na dłużej... "Nie myśl, że książki znikną" przypomina mi książkę, którą kiedyś czytałam. To zbiór wywiadów przeprowadzonych przez Grzegorza Jankowicza i opublikowanych książce "CMONO. Rozmowy z pisarzamy". Jego rozmówcami byli m.in. Orhan Pamuk, Amos Oz, Rabih Alameddine, Etgar Keret i wielu innych.
OdpowiedzUsuńWywiadom nie przyświecał wspólny cel, ale razem tworzyły całość. Rozmówcy zastanawiali się nad pokrewnymi pytaniami: czy zniknie opowieść (powieść)? Czy zniknie książka? Czy zniknie słowo?
Oczywiście chętnie porównam czy moje skojarzenia są prawidłowe...
Zgadza się, odświeżyłem znajomość z tym autorem, ale teraz poznaję go od nieco innej pory - "Nie myśl, że książki znikną" oraz "Dzieło otwarte" (o którym napiszę szerzej w najbliższym czasie) pokazują, że Eco nie jest wyłącznie zdolnym powieściopisarzem, ale i świetnym eseistą oraz literaturoznawcą :)
UsuńA wspomniana przez Ciebie pozycja sprawia wrażenie b. interesującej - dziękuję za podsunięcie ciekawego tytułu :)
Już kiedyś się natknęłam na tę książkę, ale jakoś nie miałam czasu jej przeczytać. Po takiej recenzji wiem, że muszę do niej wrócić :)
OdpowiedzUsuńNie będziesz żałować - lektura bardzo lekka, a przy tym niezmiernie interesująca :) Serdecznie polecam!
Usuń