Florian Klenk
Kiedyś był tu koniec świata
tytuł oryginału: Früher war hier das Ende der Welttłumaczenie: Elżbieta Kalinowska
Wydawnictwo Czarne Wołowiec 2013
stron: 154
Jak informuje Wydawnictwo Czarne „Florian Klenk jest jednym z najznamienitszych dziennikarzy austriackich – i z całą pewnością najodważniejszym”. Dla mnie było to nazwisko całkiem obce aż do momentu, gdy dzięki uprzejmości Instytutu Książki trafiła w me ręce książka Kiedyś był tu koniec świata.
Ten niewielki tomik jest zbiorem reportaży wcześniej opublikowanych w prasie austriackiej. Tematyka, choć dotycząca Austrii, jest dość zróżnicowana, od handlu kobietami i prostytucji, przez problemy nie- i legalnych imigrantów, handel dziećmi, nierozliczoną przeszłość drugowojenną, po zabójców w policyjnych mundurach, resocjalizację nieletnich przestępców, hazard i politykę. Wspólnym mianownikiem, który spaja wszystkie wątki w całość, i to spaja niezwykle mocno, jest niesprawiedliwość i zło oraz wołanie o prawość i dobro.
Jest oczywistym, nie muszę tego chyba nikomu tłumaczyć, że trzeba wielkiej odwagi i konsekwencji by w takim pisarstwie wytrwać. Każdy podobny artykuł to nowy wróg, i to wróg nie byle jaki. Potężni ludzie ze świata polityki, finansów, biznesu i zorganizowanej przestępczości, między którymi zresztą ostatnio coraz trudniej dokonać rozróżnienia. Nie chodzi tylko i wyłącznie o zagrożenie życia i zdrowia, ale również o wszelkiego rodzaju naciski i pokusy, którym uległo wielu, aż z obrońców uciśnionych i pokrzywdzonych stali się zaangażowanymi pomocnikami uciskających i krzywdzących.
Klenk pokazuje wstydliwe obrazki z austriackiej rzeczywistości, które mogą zaszokować, i jak się zdaje wielu polskich odbiorców takich właśnie odczuć doznaje. To unaocznia, że niestety nie do końca autor stanął na wysokości zadania w przypadku naszego czytelnika. Oczywiście nie można mu tego zarzucać, gdyż nie pisał swych tekstów dla odbiorcy zagranicznego, zwłaszcza takiego, który co dzień musi sobie udowadniać, że należy do Europy, żeby przypadkiem w to nie przestać wierzyć.
Teksty Klenka większości Polaków będą przysparzały wielkich problemów interpretacyjnych, co widać choćby po głównym nurcie internetowych recenzji, a przecież recenzenci, nawet amatorzy, stanowią jednak wyższy poziom niż przeciętny czytelnik.
Większość stwierdza, że w tej Austrii nie jest wcale tak dobrze, skoro dzieją się takie rzeczy, jak opisywane przez Floriana Klenka. Niektórzy nawet są skłonni wołać, że jest dużo gorzej niż w Polsce, co trudno nazwać zachowaniem infantylnym, gdyż na usta cisną się słowa o wiele gorsze. Przeciętny czytelnik zapomina o wielu rzeczach. O tym, jaka jest skala opisywanych patologii, choćby w porównaniu do Polski. O tym, że w Austrii przynajmniej są ludzie, którzy konsekwentnie drążą takie przypadki, a u nas po chwilowej eksplozji sensacji w mediach, wszystko idzie w zapomnienie. O tym, że Austria ma dużo więcej, niż choćby Polska, pozytywów, którymi może zrównoważyć swe ciemne strony. I o niezliczonych innych aspektach, których nie będę tu omawiał, gdyż musiałbym napisać książkę.
Reportaż to być może najtrudniejszy gatunek literacki, jak to słusznie ujęła jedna z moich koleżanek po piórze, ale jak się okazuje, nie tylko wymagający wiele od autora, lecz również od odbiorcy. Żeby prawidłowo odnieść się do tego, co opisuje Klenk, trzeba mieć dużą wiedzę choćby o kraju, w którym się samemu żyje i o realiach innych państw. Trzeba bystro obserwować rzeczywistość oraz umiejętnie kojarzyć fakty, a nie postrzegać świat przez slogany reklamowe czy ideologiczne.
Austriaccy policjanci urządzają nocną zasadzkę na imigrantów trudniących się rabunkami na przydrożnych parkingach. Sytuacja przerasta funkcjonariuszy oderwanych od pracy biurowej i w konsekwencji jeden z przestępców, nieuzbrojony, zostaje zastrzelony. W innej sytuacji, podczas zatrzymywania na gorącym uczynku kradzieży z włamaniem, wewnątrz obiektu, policjant strzela w plecy uciekającemu przestępcy. I już jedna z recenzentek pisze „Austria jest jednym z najgorszych krajów pod względem traktowania uchodźców. To naród niezwykle nieprzyjazny, okrutny i pełny nienawiści, jak wyraża się o swym kraju sam autor.” Nie będę się znęcał nad autorką recenzji, gdyż Klenk nigdzie niczego takiego nie stwierdza i jest to zwyczajne przekłamanie, rzecz, nie tylko w recenzji, absolutnie niedopuszczalna. Moim zdaniem jest właśnie miłującym kraj patriotą, który nie zajmuje się tym, co dobre, bo piewców jest zawsze pod dostatkiem, a przypomina o patologiach, by swój kraj uczynić lepszym nie jedynie dla większości, ale i dla tych najbiedniejszych, nie tylko w sensie ekonomicznym. Odniosę się więc do wydźwięku wypowiedzi recenzentki, która choć wyjątkowo dosadnie, to jednak oddaje odczucia wielu, a może i większości czytelników. Austria jest zła!
Jakiś czas temu w Polsce policja strzelała do samochodu, który nie zatrzymał się do kontroli. W momencie otwarcia ognia policjanci wcale nie wiedzieli, z jakiego powodu auto nie zatrzymało się na wezwanie ani nie mieli żadnych podejrzeń co do tożsamości kierowcy czy pasażera. Jednego młodego Polaka policja zabiła, drugiego uczyniła kaleką, za co niedawno sąd przyznał kolosalne odszkodowanie, które zapłaci Skarb Państwa, czyli my wszyscy. I żaden z policjantów nie został skazany i nie strzelcy płacą za wyrządzone szkody. Choć polskie prawo wyraźnie mówi, kiedy policjant może użyć broni i niezatrzymanie się do kontroli nigdy nie było, nie jest i miejmy nadzieję, że nie będzie taką przesłanką. Warto jeszcze dodać, że w tym samym kraju grasują policjanci przebierańcy, przed którymi policja przestrzega i nawet mówi się, że w razie wątpliwości lepiej się nie zatrzymywać i pojechać na najbliższy posterunek po drodze wzywając, jeśli to możliwe, pomocy. Niedawno w Łodzi, również nie mając podstaw do ryzykowania życia ludzkiego, nawet ściganego przestępcy, patrol dzielnych policjantów staranował jadący prawidłowo przypadkowy pojazd osobowy zabijając na miejscu młodego Polaka.
Porównajmy więc. Austriacy wiedzą, że polują na przestępców, Polacy w pierwszym przypadku nie widzą nic, a w drugim wręcz wiedzą, że nie o ten samochód im chodzi, tylko że jaką jak piraci drogowi i nie są w stanie zatrzymać się przy wyjeździe z drogi podporządkowanej na główną. Austriacy wiedzą, że mają do czynienia z obcymi, więc strzelają. Polacy nic nie widzą, więc strzelają do swoich rodaków. Austriacy uznają, że przepisy nie zostały naruszone, więc funkcjonariuszy nie można pociągnąć do odpowiedzialności i nie wypłaca się odszkodowań. Może niemoralne, ale logiczne. Polacy wypłacają ofiarom kolosalne odszkodowania, oczywiście po długiej sądowej batalii, gdzie policja idzie w zaparte, ale funkcjonariusze i tak unikają odpowiedzialności. Austria jest zła! Polska jest dobra!
Oczywiście nie jest to pełna analiza tych dość podobnych sytuacji, ani ocena wszelkich ich wątków. Pokazuje jednak, że infantylne myślenie kategoriami, zgodnie z którymi jeden kraj jest zły, a drugi dobry, nie prowadzi do niczego dobrego. Ani w krytyce literackiej, ani w krytycznej obserwacji zastanej rzeczywistości.
Wszystkich, którzy próbują w ten sposób rozumować, zapraszam w lecie na promenadę Świnoujście – Ahlbeck i namawiam do obserwowania, jak Niemcy już kilkanaście metrów po wejściu w Polskę zaczynają rzucać na ziemię papierki, puszki i butelki, czyli ogólnie zachowywać się jak Polacy, a Polacy już po kilku minutach w Niemczech zaczynają się zachowywać jak Niemcy, choć w pobliżu nie ma nikogo w mundurze. Oczywiście najbardziej uważni zauważą, że są wyjątki, co jest obserwacją różnie ważką. Co to ma do książki Floriana Klenka? Otóż właśnie jest to klucz do jej interpretacji. Klucz, którego raczej nie potrzebują Austriacy, gdyż wobec nich Kiedyś był tu koniec świata ma inne zadanie, ale który jest niezbędny czytelnikowi zagranicznemu, nie tylko z Polski czy dawnych demoludów. Klucz o którym niestety Klenk nie pomyślał, i którego brak wielu zwiedzie na manowce.
Jakby mało było problemów z interpretacją, styl wydania, z którym się zapoznałem, oględnie rzecz, mówiąc nie powala na kolana. Nie wiem, czy to wina autora, czy „zasługa” tłumaczki, ale jest jak jest, czyli o walorach literackich lepiej nie dyskutować, co jednak nie zmienia faktu, że była to dla mnie lektura niezwykle interesująca w wielu aspektach. Daje do myślenia nie tylko o Austrii i o Polsce, ale w ogóle o wiecznie żywym temacie państwa sprawiedliwego, zła i dobra, roli pieniądza w przemianach społecznych, bogactwa i biedy w przemianach moralnych oraz wielu innych. Jedną z ciekawszych refleksji, jakie miałem z tej lektury jest wniosek, iż bogactwo pozwala być złym, ale bieda do tego zmusza. Zapraszam więc do lektury i polecam te reportaże wyjątkowo gorąco, ale tylko uważnym czytelnikom, którzy mają czas i chęć, by się w nie wgryźć. Ślizgnięcie się po tej lekturze będzie nie tylko stratą czasu, ale wręcz szkód może narobić
Wasz Andrew
Ciekawe, ciekawe - kojarzy mi się odrobinę z "Asystentem śmierci" Świderskiego. Tam autor także sporo rozważa nad podejściem do imigrantów, tyle, że na obserwacyjny warsztat, jako, że od lat 80-tych mieszka w Danii, wziął Duńczyków.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o używanie broni przez policję, to sprawa jest bardzo problematyczna i to w obie strony. Nie raz głośno było o przypadkach, gdy funkcjonariusze w obawie przed możliwymi oskarżeniami i procesami, w ogóle nie decydowali się na sięgnięcie po pistolet, nawet kiedy sytuacja wręcz tego wymagała (zagrożenie życia).
W moim odczuciu i jeden rodzaj zdarzeń, i drugi, to wyniki niedouczenia i/lub niekompetencji policjantów. Oczywiście w naszych realiach najdziwniejsze jest zderzenie kłopotów tych funkcjonariuszy, którzy strzelali zgodnie z przepisami, z bezkarnością tych Rambo, którzy przepisy naruszyli, pomylili mieszkania albo osoby, itd. Świadomość tego też nie pomaga podjęciu prawidłowej decyzji w krytycznej chwili.
UsuńHm, pora wrócić do czytania reportaży z Czarnego, bo one zawsze trzymają poziom. Kwestie poruszane zaś w książkach znam z opowieści znajomych Polaków pracujących w Austrii, więc tym chętniej skonfrontuję różne punkty widzenia.
OdpowiedzUsuńNo tak, tym bardziej, że nawet Polacy pracujący w Austrii mają różne perspektywy. Inaczej patrzą ci, co na stałe, a inaczej ci, co tylko na saksach, inaczej ci, którzy chcą się zasymilować, inaczej ci, którzy chcą pozostać Polakami, itd. Gdybyś przeczytał, daj znać o Twoich wrażeniach :)
Usuń