Strony

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Na obraz i podobieństwo




Większość Polaków deklaruje, iż wierzy w Boga, a więc i w to, że zostaliśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. Nie chcę się tutaj zajmować oczywistymi pytaniami, które same się nasuwają – na czym polega to podobieństwo, jakie są różnice między nami a Bogiem, itd. Pragnę poruszyć inny temat, który mi się niedawno nasunął.


Na obraz i podobieństwo, a więc nie do końca tak samo jak pierwowzór. Nie wnikając w to, jak wielki jest rozdźwięk między oryginałem a kopiami, rodzi się kardynalne pytanie:

Czy my – niedoskonałe kopie Boga – jesteśmy wszyscy w równym stopniu na obraz i podobieństwo, czy też niektórzy są bardziej, a inni mniej?



Możliwe są tylko dwie odpowiedzi. Obie przerażające i stawiające pod znakiem zapytania sensowność konstrukcji Bóg – człowiek – Sąd Ostateczny.

Załóżmy, że wszyscy jesteśmy zaszczyceni jednakowym stopniem podobieństwa do niebiańskiego oryginału. Jak to jest więc, że niektórzy z nas rodzą się pedofilami, sadystami czy chorymi psychicznie? Jak to jest, że z dwóch braci wychowywanych w tych samych warunkach, jeden wyrasta na anioła, a drugi na szatana? Jak to jest, że ten sam człowiek, jak w eksperymencie z Dobrym Samarytaninem*, może w tej samej sytuacji równie dobrze zachować się jak wcielenie dobra lub zła, a dokonany wybór wcale nie będzie zależał od nas, tylko od niezauważalnej z powodu swej pozornej błahości zmiennej sytuacyjnej? Czy z tego by wynikało, że Bóg też, w zależności od okoliczności, może być dobry albo zły, ku czemu zresztą w Starym Testamencie znajdziemy liczne przesłanki?

Załóżmy odwrotnie – każdy z nas nieco inne aspekty boskie dostał w zestawie. Jak to się ma do wolnej woli i walki o Zbawienie? Wyobraźmy sobie test. Dwóch kandydatów ma za zadanie przez dwie doby wytrzymać bez jedzenia. Kto wytrwa dostanie nagrodę – nazwijmy ją Zbawienie. Żeby było trudniej, przez czas testu będą przebywać w komnacie pełnej pokus – smakowitych potraw wszelkiego rodzaju. Tylko, że jeden z kandydatów byłby syty w momencie rozpoczęcia eksperymentu, a drugi głodny jak wilk. Czy byłby to uczciwy test?

Jeśli założymy, że w różnym stopniu obdarzono nas boskimi cechami, że jedni dostali lepszy zestaw startowy, a drudzy gorszy, to sytuacja z jednolitymi dla wszystkich przykazaniami i wspólnym Sądem Ostatecznym staje się moralnie nie do przyjęcia, podobnie jak wyżej opisany eksperyment.

Obie wersje złe, obie rodzą przerażające moralnie implikacje. Może więc, nie angażując się w rozważania o istnieniu, lub nie, Boga, należałoby się bliżej przyjrzeć prawdom, które jedni ludzie przekazują innym jako pochodzące od Niego?


Wasz Andrew


* Eksperyment Zimbardo, w którym uczestniczyli nieświadomi manipulacji studenci spieszący wygłosić odczyt o Dobrym Samarytaninie przed wielce szanownymi słuchaczami, m.in. dostojnikami kościelnymi. Po drodze spotykali ciężko pobitego człowieka proszącego o pomoc. Manipulując tak nieważną z pozoru zmienną, jak ilość czasu pozostała do rozpoczęcia wykładu, Zimbardo zmieniał postawy badanych od pełnej empatii i chęci ratowania rannego aż do kompletnej znieczulicy i odmowy jakiejkolwiek pomocy.

3 komentarze:

  1. Moim zdaniem nic nie wyjaśnia tego "podobieństwa" albo "niepodobieństwa" lepiej niż cytat z "Nocy i dni":
    "Nic nie - To idea społeczeństwa wydaje ci się dostateczna, żeby przyjąć takie nieszczęście, a idea myśli Bożej, nad wszystkim czuwającej, widzi ci się niedostateczna? Spójrz no, moja kochana pani, na te wierzby nade drogą. Twój własny ojciec ponacinał im czuby i patrz, jak nienaturalnie odrosły, jakie to cienkie mają rózgi. Czy to nie kaleki nieszczęsne wobec zwyczajnej, zdrowej wierzby? A psująże ci krajobraz? Wydają się pokraką upośledzoną? Może i byłyby pokraką dla takiej nie uszkodzonej wierzby, żeby ona miała tę niesforną świadomość, co ty… A twój ojciec nie ze złości to im uczynił, jeno dla wyższego celu, żeby nie zacieniały zboża, co tu aż do nich dochodzi. A wy patrzycie na te wierzby i nie kaleki w nich widzicie, a osobliwe piękno i pożyteczność, malujecie je i opiewacie w wierszach. Wieszże, czym jest i jak wygląda ów podkościelny kaleka w oczach tworzącej myśli Boga? I czym jesteśmy w Jego zamiarach, gdy nas tak ponacina i pokaleczy? O czym tu gadać?"
    A zresztą... Na niektóre pytania nie ma odpowiedzi, ale na pewno GDZIEŚ się znajdują. Jak znajdę się w tym miejscu pierwsza, dam Ci znać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Udało mi się ostatnio kupić obraz malowany na płótnie, który przedstawia właśnie tę scenę. Jest przepiękny i zawisł w salonie na honorowym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie oryginał ;) Ale faktycznie, w klasycznym malarstwie jest to coś...

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)