Ptak
Oh Jeonghui
Tytuł oryginału: Sae
Tłumaczenie: Marzena Stefańska
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu
Liczba stron: 136
Dzieci
nierzadko określane są mianem stworzeń z innej planety. Ich zachowania, proces
dedukcyjny, oczekiwania wobec otoczenia oraz predykcje z punktu widzenia osób
dorosłych, starających się myśleć na wskroś racjonalnie, często uchodzą za
niezrozumiałe, nielogiczne oraz naiwne. Wydaje się, że ta wyraźna odmienność i
niezwykłość młodego człowieka wynika z nieznajomości zasad funkcjonowania
świata, do którego się trafiło. Dziecko dopiero uczy się schematów, wzorców
oraz rytuałów, według których powinno postępować, tak by jego działania
spotkały się z pełną aprobatą. Ale dojrzewając, dzieci najczęściej tracą
bezpowrotnie świeże i nieskrępowane ciasnymi więzami konwenansów spojrzenie na
świat, ogromną ciekawość, która rozbudza wyobraźnię i sprawia, że egzystencja
to pasmo nie kończących się przygód. Oczy dziecka potrafią także wychwytywać
niuanse i sprzeczności, stanowiące fundament ludzkiego bytu, ale jednocześnie
umykające zdecydowanej większości społeczeństwa. Z tego względu dziecięca
perspektywa bardzo chętnie wykorzystywana jest w literaturze – na podobny
zabieg udało mi się natrafić w jakże odległej i wciąż obcej mi prozie
południowokoreańskiej. Wszystko za sprawą powieści Ptak autorstwa Oh Jeonghui.
Oh Jeonghui
(Oh Jung-Hee) to urodzona w 1947
roku artystka, która zaliczana jest do grona najwybitniejszych współczesnych
powieściopisarek południowokoreańskich. Oh Jeonghui uczęszczała do Sorabol Art
College, gdzie w 1968 roku uzyskała stopień licencjata z Kreatywnego Pisania. Pierwsze
wyróżnienie za swoją literacką twórczość Oh otrzymała jeszcze w college’u – na
ostatnim roku została uhonorowana nagrodą Chungang
Ilbo przyznawaną obiecującym pisarzom. Utwory Oh Jeonghui wydawane są także
poza Koreą Południową – jej powieści przetłumaczono na angielski, francuski,
rosyjski, japoński oraz polski. Rodzimy czytelnik ma okazję poznać pióro
artystki dzięki wydawnictwu Kwiaty
Orientu, na łamach którego ukazały się Miłość
zeszłej jesieni i inne opowiadania oraz Ptak.
Drugie z dzieł udało mi się nabyć w trakcie krakowskich Targów Książki w bardzo
okazyjnej cenie 5 złotych i to właśnie jemu chciałbym poświęcić dzisiejszy
tekst.
Główną
bohaterką utworu, a zarazem pierwszoosobową narratorką jest dwunastoletnia dziewczynka
U-mi Park. Czytelnik śledzi losy jej oraz jej 2 lata młodszego braciszka U-ila.
Akcja utworu rozpoczyna się wkrótce po odejściu matki. Ojciec, nie przejawiając
zbytniej ochoty do poświęcania swojego czasu na opiekę nad swoimi pociechami,
zrzuca jarzmo obowiązków na pozostałych członków rodziny. Najpierw wysyła
rodzeństwo do babci, ale starsza kobieta na skutek nieszczęśliwego wypadku
wkrótce umiera, a dzieci zmuszone są do kontynuacji tułaczki. Trafiają one do
rodziny brata matki, gdzie ich wychowaniem zajmuje się niezrównoważona
psychicznie ciotka, traktujące powierzone jej zadanie jako niesprawiedliwe
jarzmo i ciężar. Ale pobyt tutaj również nie trwa długo – z uwagi na szaleństwo
ciotki, U-mi oraz U-il zostają wysłani do starszego brata ojca. Cały korowód
przerywa ojciec, który pewnego zjawia się i odbiera dzieci, przenosząc się
razem z nimi do Seulu, gdzie zamieszkuje cała rodzina razem z nową matką. Niestety obraz szczęśliwej
familii szybko okazuje się złudny, pokrywając się plamami grzeszków ojca.
Wybranka taty nie mogąc znieść roli maskotki służącej do zaspokajania
seksualnych potrzeb, w którą starał się ją wtłoczyć mężczyzna, decyduje się na
ucieczkę. Zdesperowany ojciec wyrusza na poszukiwanie pożądanej istoty,
pozostawiając dwójkę swoich dzieci samopas. Odtąd U-mi oraz U-il muszą samotnie
mierzyć się z wszelkimi przeciwnościami losu oraz niespodziankami, jakie niesie
za sobą życie.
Autorka w
bardzo plastyczny oraz przejmujący sposób rysuje dramat dwójki bohaterów
powieści. Szczególnie udanym zabiegiem wydaje mi się zastosowanie dziecięcej
perspektywy do opisu zachodzących wydarzeń. Dziewczynka U-mi przedstawia
rzeczywistość obserwowaną z własnego punktu widzenia, której jednak nie potrafi
zestawić z doświadczeniami innych. Odmalowywany świat, który czytelnik
odczytuje jako brutalny, zimny, oschły, nieczuły na krzywdę dziecka, jest jej
normą, codziennością. Bardzo ograniczona troska sąsiadów, sprowadzająca się do
okazjonalnej pomocy, typowo urzędnicza postawa społecznej opiekunki, która nie
zamierza wyjść poza ciasne ramy przepisów i aktów prawnych, uzupełniają smutny
obraz dziecka, które okradane jest ze swojego dzieciństwa. Okres, który
zazwyczaj jawi się jako czas beztroski, swobody, nieskrępowanej wolności,
zostaje przytłoczony koniecznością przyspieszonego dojrzewania, które jednak od
początku jest skalane, napiętnowane brakiem miłości oraz uczucia należytej
troski i uwagi.
U-mi,
poprzez zaistniałe okoliczności, jest zmuszona dorosnąć, wziąć odpowiedzialność
za własną egzystencję oraz byt swojego młodszego brata. Z tego względu stara
się być nie tylko starszą siostrą, ale i matką oraz nauczycielką, odgrywając
przypisane jej role najlepiej jak potrafi. Przytłaczający przymus, ogromne
oczekiwania wobec własnej osoby są jednak zatruwane przez podświadomie
stosowane wzorce. U-mi, doświadczając w życiu głównie niechęci, zgorzknienia,
surowości, z wolna wciela się w postać bezwzględnej opiekunki, która bardzo
dużo wymaga, a za wszelkie potknięcia, niedociągnięcia oraz pomyłki,
bezlitośnie każe, uciekając się głównie do fizycznej przemocy. Symbolem rodzicielskiej klęski dwójki maluchów
staje się wizyta pluszowej pandy – wielki miś jest ulubieńcem klasy, do której
uczęszcza U-mi. Każdego weekendu jest on zapraszany przez jednego z uczniów do
swojego domu, gdzie dziecko stara się go ugościć najlepiej jak potrafi. Kiedy
przypada kolej U-mi, w niewielkim pokoju zamieszkanym przez dziewczynkę oraz
jej braciszka, zapanowuje ogromna ekscytacja oraz oczekiwanie. Zapał jednak
szybko gaśnie, kiedy U-mi zaczyna sobie stopniowo uświadamiać jak skromnie i
ubogo przebiega pobyt pandy w jej domostwie. Pluszak staje się niemym świadkiem
nędzy, w jakiej egzystuje rodzeństwo, a wkrótce pada także ofiarą bezzasadnej
agresji, zrodzonej z poczucia zażenowania, krzywdy oraz frustracji. Egzamin
opiekuńczości zostaje oblany, ale jak można kochać i szanować innych, skoro
nikt nigdy nie prezentował takich postaw?
Dorastająca
U-mi przekonuje się także, że otaczająca ją rzeczywistość rzadko jest
przyjazna, zasady jej funkcjonowania wymykają się jej pojmowaniu. Pokój jest
kwadratowy, trójnogi stół okrągły, promienie słońca ciepłe, a lód zimny. Ale
czyż między bielą i czernią nie ma odcieni szarości? – odkrywając je
sukcesywnie, można przekonać się, jak przerażająco skomplikowany i
niejednoznaczny jest świat, odkąd tylko człowiek objął go swoim władaniem, o
czym najdobitniej świadczy zachowanie dorosłych. Ich egzystencja pełna jest
kłamstw i niedomówień, nieszczerości i dwuznaczności, hipokryzji oraz
ambiwalencji. Żyjący tuż obok siebie sąsiedzi, egzystujący na niewielkiej
przestrzeni, pozostają dla siebie obcymi osobnikami, którzy usilnie chronią
swoich drobnych sekretów i tajemnic. Społeczna opiekunka, przydzielona U-mi
usilnie dba o zachowanie odpowiedniego dystansu pomiędzy nią a dziewczynką. Nie
interesuje jej młodszy brat U-mi, wydaje się również, że nie zamierza poznać podłoża
problemów, z jakimi boryka się dziewczynka. Możliwość nawiązania bliższej
relacji napawa ją konsternacją i usilnie stara się do tego nie dopuścić.
Ojciec, najbliższa osoba z rodziny, w życiu swoich dzieci pojawia się tylko
sporadycznie, pragnąć wynagrodzić im długą nieobecność za pomocą pieniędzy oraz
prezentów. Od własnych pociech znacznie istotniejsza okazuje się pogoń za
cielesną przyjemnością.
Utwór
posiada także interesującą konstrukcję, która znakomicie komponuje się z
treścią powieści. U-mi, na prośbę opiekunki społecznej, zaczyna prowadzić
dziennik, w którym powinna opisywać swoje przeżycia, doznane przygody,
refleksje oraz przemyślenia. Ale notatnik, który regularnie przegląda
opiekunka, zawiera wyłącznie relacje z przebiegu kolejnych, bliźniaczo
podobnych dni, których charakterystyka sprowadza się wyłącznie do szkolnej
egzystencji.
„Obudziłam się rano, umyłam zęby i twarz.
Następnie zjadłam śniadanie i poszłam do szkoły. Najpierw uczyliśmy się
gramatyki koreańskiej, potem była lekcja przyrody. Na trzeciej lekcji mieliśmy
test z matematyki. Miała pięć złych odpowiedzi, więc dostało mi się po rękach.
Następnym razem przygotuję się lepiej i zrobię powtórkę materiału. Będę więcej
się uczyć i postaram się osiągnąć w życiu sukces”.
Można
odnieść wrażenie, że U-mi podświadomie dąży do zadowolenia opiekunki, zapisując
dokładnie to, czego oczekuje od niej kobieta. Pozorne zainteresowanie jej
losami, kilka minut poświęcone na rozmowę w cztery oczy wystarczają do zdobycia
zaufania dziecka, które jednak obawia się utraty przyjaciółki. Zaniechanie działania przez kobietę wydaje się
szczególnie okrutne, kiedy czytelnik uświadamia sobie, że utwór to w gruncie
rzeczy faktyczny dziennik U-mi – gdyby urzędniczka wykazała chociaż odrobinę
dobrej woli, przy niewielkim wysiłku, tak jak i my, mogłaby poznać tragiczną
historię dwunastolatki oraz jej braciszka i rzeczywiście im pomóc.
Uzupełnieniem
lektury są liczne symbole, którymi została okraszona historia U-mi i U-ila. Na
pierwszy plan wysuwa się oczywiście tytułowy Ptak oraz piękna okładka, ze zdobiącą ją otwartą, pustą klatką. Wolnymi
ptakami, przynajmniej pozornie, są bohaterowie powieści – uwolnieni spod
rodzicielskiej władzy, zdani na kaprys niosących ich podmuchów wiatru, błąkają
się po nieprzyjaznym świecie, próbując odnaleźć w nim swoje miejsce. Ale w
miarę upływu czasu, U-mi przeżywa bolesne wybudzenie – coraz bardziej dojmująca
staje się świadomość, że jako ludzkość nie potrafimy oderwać się od ziemi,
choćby metaforycznie i wznieść się ponad okrutną rzeczywistość, która
przytłacza i ściąga w dół. Zatem człowiek powinien porzucić marzenia o lataniu
(które są przecież udziałem U-ila, wierzącego w autentyczność bohaterów
komiksów, takich jak Toto-Robot czy Superman), założyć kajdany codzienności i
skoncentrować się na niełatwym i trudnym bycie, naznaczonym porażkami i
klęskami. Z kolei klatka jako oznaka zniewolenia, staje się także wyznacznikiem
egzystencji ludzi dorosłych, z których niemal każdy jest więźniem – swojej
słabości, ułomności bądź lęków. Istotną rolę w utworze odgrywają także motywy
snu (ucieczka, rojenia, pragnienie realizacji własnych marzeń), wiatru
(zagrożenie, ale i nieuchwytność, swoboda, niezależność) czy lustra (egoizm,
próżność, ale i samoakceptacja).
Utwór jako całość,
mimo, że bardzo przygnębiający i smutny, prezentuje się bardzo dobrze. Oh Jeonghui
przedstawiła czytelnikowi brutalną prawdę o współczesności, w której żyjemy,
gdzie prym wiodą znieczulenie, obojętność, egoizm oraz okrucieństwo. Pozornie,
akceptacja krzywdy, jakiej doznają dzieci wydaje się niemożliwa, ale autorka
zdaje się przekonywać, że sami do niej doprowadzamy poprzez naszą bierność i
brak zdecydowanego działania. Jeonghui uświadamia także jak chętnie unikamy
odpowiedzialności, szczególnie za losy innych ludzi, uciszając swoje sumienie
drobnymi, nic nie znaczącymi gestami. Lektura gorzka, ale z pewnością godna
czytelniczej uwagi.
Wasz Ambrose
Książka wydaje mi się ciekawa. Prawdy w niej zawarte są zawsze aktualne. Będę miała tę powieść na uwadze.
OdpowiedzUsuńMnie powieść od razu podbiła swoją okładką. Stoisko "Kwiatów Orientu" w trakcie Targów Książki odwiedziłem z pełną premedytacją, bowiem byłem niemal pewien, że trafię na coś ciekawego i nie pomyliłem się. Serdecznie polecam :)
UsuńKsiążka jest tak niepozorna pod względem objętości, a jednocześnie opowiada o tak trudnych losach dzieci.
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam czy ta skromna objętość nie jest zabiegiem celowym - dzięki temu powieść jeszcze bardziej przypomina relację dziewczynki bądź wpisy z pamiętnika. A obraz warunków, w jakich przyszło egzystować dwójce małych bohaterów jest naprawdę przerażająca.
UsuńChyba byłaby to dobra lektura na porozmawianie o niej w DKK. Szkoda, że mało dostępna. Można ją interpretować na wiele sposobów. Nie czytałem, ale poznawszy Twój tekst mam takie właśnie wrażenie.
OdpowiedzUsuńZ jedną rzeczą się jednak nie mogę zgodzić. Nie sądzę by nasze czasy były gorsze od innych. Są chyba najlepszymi, jakie kiedykolwiek były. Owszem, inne epoki bywają gloryfikowane w literaturze, która była tworzona głównie przez tych nielicznych, którym było dobrze. Teraz literaturę tworzą ludzie stanowiący przekrój społeczeństwa, stąd pozornie obraz może wyglądać nieciekawie. Ja jednak nie zamieniłbym się na żadne inne czasy. Co nie znaczy, że nawet dziś bardzo wiele rzeczy nie jest złych, ale to już całkiem inna bajka.
Faktycznie, książka zdaje się być idealnym materiałem jako temat do szerszej dyskusji. Z pewnością można by znaleźć kilka ciekawych powiązań z naszą polską rzeczywistością.
UsuńPisząc o brutalnej prawdzie o współczesności miałem na myśli coś zupełnie odwrotnego niż stwierdzenie faktu, że żyjemy w najgorszych z możliwych epok, czy cokolwiek w tym rodzaju :) Chodziło mi o to, że dzisiaj wielu ludzi jest skłonnych sądzić, że wraz z postępem technologicznym, jaki dokonała ludzkość na przestrzeni wieków takie problemy jak bezdomność, głód, sieroctwo powinny zniknąć. Wielu ludzi jest zaskoczonych, że są kraje w których społeczności wegetują, utrzymując się za kilka dolarów miesięcznie.
Święta racja. Chyba we wszystkich krajach ten problem wciąż istnieje.
UsuńBardzo chętnie sięgam po książki pokazujące świat z perspektywy dziecka. Na pewno trudno jest napisać taką książkę.
OdpowiedzUsuńBiedna ta U-mi i biedny jej braciszek... Wiem, że będzie to ogromnie smutna lektura, a jednak mam chęć przeczytać.
O tak, bardzo łatwo się jest wyłożyć przyjmując taką perspektywę, ale moim zdaniem południowokoreańska pisarka poradziła sobie naprawdę nieźle. Sądzę, że utwór mógłby Ci przypaść do gustu - nie ma tu wartkiej akcji, ale są chociażby bardzo trafne i interesujące spostrzeżenia dotyczące świata dorosłych :)
UsuńO! Tą pozycję chętnie bym poznała.
OdpowiedzUsuńZachęcam!
UsuńKompletnie nie znam prozy południowokoreańskiej, jest mi całkowicie obca i nie wiem dlaczego, ale nawet nigdy nie przyszło mi na myśl, żeby to zmienić. Dzięki za tę recenzję, "Ptak" wędruje na listę książek do przeczytania!
OdpowiedzUsuńJa jeszcze do niedawna jedynie o niej słyszałem, chociaż nie znałem żadnych nazwisk :) Za sprawą tej krótkiej powieści przekonałem się, że warto poświęcić jej chociaż odrobinę czytelniczej uwagi :)
UsuńBardzo, bardzo ciekawa książka. Nie dopiszę jej do listy (którą wszyscy mają) tylko dlatego, że od dawna ją tam mam :) Literaturę koreańską już troszeczkę poznałam, ale zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele mam do odkrycia. I tu należą się ukłony wydawnictwu, o którym wspomniałeś, bo to za jego sprawą najłatwiej dotrzeć do tak egzotycznych książek. Te książki, które czytałam, nie były efektownie wydane, zdarzały się jakieś błędy nawet, ale i tak cieszę się, że ktoś zajął się tą niszą :)
OdpowiedzUsuńHeh, można więc powiedzieć, że uprzedziłem Cię z lekturą tej książki :) Ja także żywię spory szacunek do oficyn, które decydują się na wydawanie literatury niszowej, mniej popularnej, albo mniej znanej w naszym kraju. Nie jest to łatwe, szczególnie z finansowego punktu widzenia i pewnie stąd maksymalne oszczędności, czynione także na korekcie, czy redakcji. Smutne to, ale taką mamy czytelniczą rzeczywistość.
UsuńAkurat oszczędzanie na korekcie i redakcji to nie jest dobry pomysł :) Pamiętam też, że w "Zaopiekuj się..." znalazłam jakieś niezręczności w tłumaczeniu. Podejrzewam, że i tak za to płacą, może ktoś po prostu nie przyłożył się do pracy? Chyba, że wszystkim zajmuje się jedna osoba i po prostu nie jest specjalistą od wszystkiego? Nie wiem, nie znam szczegółów. W każdym razie robią dobrą robotę, mogliby być jeszcze lepsi :) Ja im kibicuję :)
UsuńJa również nie mam zielonego pojęcia, jak to wszystko wygląda wewnątrz tego wydawnictwa, jak prezentuje się ono z organizacyjnego punktu widzenia. Pozostaje tylko gdybanie - przypuszczam, że gdyby środki były odpowiednio wysokie, to i korekta byłaby znacznie lepsza :)
UsuńJa także mocno im dopinguję - rozpowszechniają mniej znaną literaturę na naszym podwórku i już za same chęci trzeba im przyklasnąć, a jak się da to i pomóc :)
Nie dziwię się, że okładka przyciągnęła Twój wzrok... Historia ze zdobyciem książki jest dowodem, że odpowiednie pozycje tak czy inaczej znajdują do nas drogę. Ta idealnie do Ciebie pasuje...
OdpowiedzUsuńHa, bardzo dobrze powiedziane. Ja także jestem zwolennikiem teorii, że bardzo często to książki nas odnajdują, a my jedynie im w tym pomagamy. Cieszę się, że tej pozycji udało się szczęśliwie do mnie dotrzeć :)
UsuńPodobnie jak artlifi nigdy nie zastanawiałam się nad sięgnięciem po literaturę południowokoreańską, co w sumie mnie dziwi, bo bardzo sobie cenię klimat filmów Kim Ki-Duka. A często zdarza się, że filmy z danego kraju swym nastrojem zachęcają do poznania również literatury. Tą recenzją również zachęciłeś mnie do zapoznania się z tą pozycją. Pewnie szybko to nie nastąpi, ale będę ją nosiła gdzieś z tyłu głowy.
OdpowiedzUsuńHa, ja do tej literatury, że tak to ujmę, zawędrowałem. Najpierw Japonia, potem Wietnam, następnie Chiny. Siłą rzeczy musiałem trafić także do Kraju Spokojnego Poranka.
UsuńKsiążka "Ptak" jest dość interesująca, trochę uniwersalna, ale z pewnością nie jest to dzieło wybitne, przed którym należy padać na kolana i bić mu pokłony, dlatego nie namawiam usilnie do lektury. Tym bardziej, że wszyscy posiadamy jakieś listy utworów, z którymi zamierzamy się zmierzyć w najbliższym czasie. A takie regularne wtrącanie nowych pozycji może odrobinę dezorganizować :)
Ja po prostu mam straszny problem z konsumpcjonizmem książkowym, więc dzięki za przyhamowanie. Czasem wpadam w takie stany, że chciałabym przeczytać wszystko:) To jest po prostu nałóg:)
OdpowiedzUsuńTo nałóg i czasami dość kosztowny, szczególnie jeśli ktoś nie mieszka blisko dobrze wyposażonej biblioteki :)
Usuń