„Tak naprawdę mamy nadwyżkę tak wielu rzeczy, że musimy dbać o to, by stawały się „modne”, żeby zwiększyć ich pożądanie, utrzymując tym samym popyt na sztucznym poziomie.”
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
To jest zdanie napisane z tzw. perspektywy białego człowieka i wyraża oczywistą myśl dla w miarę refleksyjnych mieszkańców krajów rozwiniętych. Problemem jest moim zdaniem, że sztucznie wykreowane potrzeby odwracają uwagę od niezaspokojenia tych leżących niżej w piramidzie - przestajesz myśleć i dbać o bezpieczeństwo, rodzinę i poczucie przynależności, bo skupiasz się na gadżetach i symbolach wątpliwego zresztą statusu.
OdpowiedzUsuńMam na pieńku ostatnio z Zimbardo, więc możliwe, że się czepiam na wyrost.
Mam wrażenie, że to dotyczy nie tylko „białego człowieka”, ale wszystkich ras. Nie zauważyłem, by czarni czy żółci byli lepsi w te klocki. Za wyjątkiem tych, którzy mieszkają w buszu w strukturach plemiennych. Nawet najbiedniejsze kraje uczestniczą w tym szaleństwie pogoni za nowymi gadżetami, na ile im finanse pozwalają oczywiście.
UsuńA czym Ci Zimbardo podpadł?
Ps. Wbrew pozorom tych „w miarę refleksyjnych mieszkańców krajów rozwiniętych” praktycznie nie ma. Jest ich tyle, że są tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę. Najprostszy test - ile osób czeka ze zmianą komórki na moment, gdy się nienaprawialnie zepsuje?
UsuńCzytam "The Demise of Guys" i ta pozycja tak bardzo odbiega in minus od pozostałych jego książek, że się irytuję. Oczekiwałam książki popularno-naukowej a dostałam tanią publicystykę pod hasłem: drzewiej to, panie, lepiej bywało, cywilizacja schodzi na psy a mężczyźni to wymierający skarlały gatunek. Mało badań dużo uogólnień, pisane ewidentnie pod tezę.
OdpowiedzUsuńNie potrafię się merytorycznie wypowiedzieć, gdyż akurat tej książki nie czytałem, ale jego mini wykładzik pod tym samym tytułem, który kiedyś czytałem, wydawał się przekonujący. Same tezy też.Jeśli jest tak, jak piszesz, to szkoda. Masz to w wersji elektronicznej czy papierowej? PL czy EN?
UsuńMiało być mini wykładzik, który oglądałem :)
UsuńMoje studiowanie to jest ciągłe przypominanie sobie o tej piramidzie...
OdpowiedzUsuńTrochę się już przedawniła, nieprawdaż? ;)
UsuńNa przykład, podaje że 70% (mniej więcej) respondentów na pytania internetowej ankiety na stronie TED.com (widzisz zafałszowanie próby badawczej?) w grupie wiekowej 12-24 lata twierdziło, ze porno przeszkadza osiągnąć satysfakcje w czasie seksu z realną partnerką albo zwiększa ich stres związany z koniecznością bycia sprawnym. Wydaje mi się, że opcje odpowiedzi są bardzo naprowadzające, do tego wrzucanie do jednego wora dzieci 12-letnich i 24-letnich mężczyzn zapewne aktywnych seksualnie kilka lat jest bardzo zaciemniające obraz. I Zimbardo daje takie proste porady typu: jedzcie wspólne posiłki, ojcze, bądź wzorem dla swoich synów, uprawiajcie więcej sportu, gier zespołowych, producencie porno, umieszczaj informacje o bezpiecznym seksie, dziewczyno, rozmawiaj ze swoim chłopakiem o życiu, zapytaj go o ważne przeżycia i marzenia (sic!).
OdpowiedzUsuńCzytało się niemalże jak kazanie amerykańskiego kaznodziei z wielkiego drive-in kościoła.
Mam w pliku po angielsku, jeśli chcesz prześlę tobie.
No tak, nie wygląda to zbyt ciekawie. Szkoda, bo teza tytułowa patrzy na dość mocno opartą w rzeczywistości. Co do tych spraw, o których piszesz, to nasz Starowicz wypada jako poważniejszy autorytet niż Zimbardo.
UsuńByć może większość książki napisana jest przez współautora, nieznanego mi skądinąd, a Zimbardo 'tylko' firmował ja swoim nazwiskiem. Albo, postarzał nam się profesor, taka jest też możliwość.
OdpowiedzUsuńStarowicz jest całkiem sensowny, wbrew pozorom, chociaż badaczem nie jest, a jedynie obserwatorem.
No, z tym ostatnim, to nie do końca bym się zgodził. Lew-Starowicz ma zdaje się wielkie doświadczenie praktyczne, umie korzystać z obserwacji swoich oraz cudzych i wyciągać celne wnioski. Dużo opublikował i we wszystkich wypowiedziach mniej lub bardziej na żywo, których byłem świadkiem, okazywał się bardzo bystrym rozmówcą, o wielkiej wiedzy i kulturze, co ostatnio rzadko chodzi w parze. Nawet zbyt bystrym dla wielu dziennikarzy, których kusiło, by go zawstydzić lub sprowokować. A o jakich pozorach mówisz?
Usuń