Przysłuchując się dyskusjom na temat wyższości czytników e-booków nad książką tradycyjną, wydawaną na papierze, lub odwrotnie, i czytając ich odpowiedniki na forach internetowych, zauważyłem, iż aktywność zwolenników wersji elektronicznej wyraźnie większa jest w internecie niż w realu, a ponieważ dodatkowo spostrzegłem, iż niektóre osoby udzielają się w tym temacie na różnych forach jednocześnie, powtarzając te same argumenty, więc mam dość silne przeczucie, iż część tych głosów jest sponsorowana. Dotąd jednak nie wypowiadałem się zdecydowanie na ten temat, zwracając co najwyżej uwagę na różne aspekty obu rozwiązań, gdyż sam czytnika nie posiadałem i nabywać nie zamierzałem. I tak nie starczyłoby mi życia na przeczytanie wszystkich wartościowych książek dostępnych choćby w okolicznych bibliotekach. Jakiś czas temu tak się jednak zdarzyło, iż taki czytnik znalazł się w moim posiadaniu. Poużywałem go przez czas jakiś i postanowiłem opisać moje wrażenia, by tym, którzy się wahają, czy warto zainwestować w ten w końcu nie taki tani gadżet, ułatwić decyzję.
Od razu trzeba stwierdzić, że najgłośniejsi krzykacze z grona reklamującego e-booki nie czytują chyba innych książek niż literatura piękna. Nie wyobrażam sobie czytania podręcznika z jakiejkolwiek dziedziny wymagającej rysunku, wykresu czy tabeli na czytniku o przekątnej 6 cali. Nawet typowy format książki beletrystycznej zbliżony do formatu A-5 nie bardzo się sprawdza i nie bez powodu wiele podręczników akademickich, i nie tylko, wydawanych jest w formacie zbliżonym do A-4 lub nawet czasami większym (atlasy). Ktoś marzy o czytniku takiej wielkości? A kolor? Nie wszystkie informacje można przekazać w wersji black & white. Wyobrażacie sobie atlas ptaków w takiej wersji? Wolę kolor.
Oczy. Czytniki, przynajmniej te lepsze, oparte o technologię papieru elektronicznego, są reklamowane jako przyjazne dla oka. Nie ulega wątpliwości, iż bez porównania mniej męczą wzrok niż choćby monitory komputerowe, które muszą świecić, by działać. Podobno dobre czytniki kontrast mają porównywalny z tradycyjną książką. Jednak niestety nie jest aż tak różowo. Spodobało mi się powiedzenie często formułowane, niezależnie od siebie, przez wiele osób, które pierwszy raz widziały czytnik w akcji. „Jakby książka, tylko za szybką”. No właśnie. Na dłuższą metę ta szybka jednak trochę przeszkadza. Może nie zawsze, ale jednak. No i rozmiar tej szybki. Pracuję osiem godzin dziennie przy komputerze, a potem jeszcze następnych kilka zdarza mi się przy nim spędzić na rozrywce i innych zajęciach. Wzrok siada i gdy czytam, preferuję duże czcionki. Podzielcie książkę formatu pomiędzy A5 i A4 mającą kilkaset stron na kawałki wielkości prostokąta o przekątnej 6 cali i zachowajcie ten sam fizyczny rozmiar czcionki oraz wymiary odstępów między znakami i wierszami. Ile takich kartek będzie miała wersja 6-cio calowa i jaka będzie płynność czytania? Czytnik niestety przegrywa.
Ergonomia, czyli co lepiej leży w ręce. Nie widzę tutaj wielkiej różnicy. Książka odpowiednia rozmiarem do dłoni będzie w niej leżeć równie dobrze, jak czytnik i też można ją „obsługiwać” jedną ręką. Z jednej strony książkę łatwiej zabrudzić i nie można jej wyczyścić, ale z drugiej strony chyba tylko samobójca weźmie czytnik do wanny albo choćby poleje go kawą. Znów czytnik jest do tyłu, choć tym razem niewiele.
Ekonomia. Książki są darmowe. Biblioteki są ich pełne. Czytnik kosztuje, i to dość sporo, a w dodatku jego żywotność jest ograniczona. Nikt mnie nie przekona, że czytnik jest tańszą formą dostępu do książki.
Ekologia. To jeden z argumentów za e-bookami. Nie jestem przekonany. Jeśli będę korzystał tylko z bibliotek i antykwariatów nie obciążam środowiska w żaden wymierny sposób. Zresztą książka papierowa i tak sama w sobie jest dość ekologiczna – powstaje z materiału odnawialnego i nie trzeba jej nawet jakoś specjalnie utylizować – jest świetnym surowcem wtórnym. W przeciwieństwie do czytników. Wiele materiałów do nich użytych jest wybitnie trudnych w utylizacji. W dodatku każdy z takich wytworów nowoczesnej techniki potrzebuje specyficznych surowców, jak choćby metali ziem rzadkich, których wyczerpanie może spowodować kres naszej cywilizacji, gdyż są do jej istnienia niezbędne, a problem jest tak ważki, iż wiele krajów utajnia dane o wydobyciu i obrocie wybranymi materiałami.
Ile książek rocznie czyta przeciętny Polak tak naprawdę nikt nie wie. Kupuje podobno półtora, ale czy je czyta? Przyjmijmy jednak, że dwie książki rocznie. Nie wiem, czy dwie książki rocznie to większe obciążenie dla środowiska, niż czytnik. Książki posłużą pokoleniom lub pójdą na przemiał, a więc też będzie to rozwiązanie ekologiczne. Na pewno lepsze niż czytnik mający zastąpić owe dwie książki, który posłuży… No właśnie – jak długo? Kindle daje na swój czytnik aż rok gwarancji, choć nasze przepisy takiej opcji nie przewidują. Boi się, że statystycznie dwóch lat nie wytrzyma? Jak by nie było, czy to będzie rok, dwa, czy pięć, stwierdzenie, iż czytnik jest bardziej ekologiczny niż książka, jest dla mnie tylko reklamą czyli legendą nieprawdziwą.
Jedyną tak naprawdę wielką zaletą czytnika jest to, iż jeśli ktoś ma potrzebę, by mieć częsty i szybki dostęp do wielu książek, które już przeczytał, a nie ma w pobliżu biblioteki, to właśnie dla takich osób jest to rozwiązanie idealne. Pod warunkiem, że to nie książki z zakresu nauk ścisłych. Ile jednak jest takich przypadków? Znam trochę ludzi posiadających znaczące ilościowo księgozbiory, ale nie tylko, że raczej nie wracają do swych skarbów, to często nie przeczytali ich nawet raz. Hasła reklamowe typu „w czytniku wielkości notesu zmieścisz tysiące książek” celują nie w potrzebę wiedzy, dostępu do informacji, a w najniższe instynkty odziedziczone po niepiśmiennych przodkach – mieć więcej, więcej niż inni, mieć! Nie wiedzieć, nie rozumieć, nie przeżyć, a mieć!
Wolny dostęp do wiedzy. Dotąd myślałem o tym tylko w jednym aspekcie. Kontroli. Wyobraźmy sobie, że nie ma już książek papierowych. Marzenie władzy, kapitalistów i służb specjalnych. Można wprowadzić cenzurę o skuteczności stuprocentowej. Można śledzić kto jakie lektury czyta, kiedy i gdzie. Wreszcie koniec z darmowymi bibliotekami dla biedaków – kto chce czytać, niech kupi czytnik. Pisząc jednak tekst o końcu świata skojarzyło mi się coś, co zauważyli już mistrzowie fotografii. W fotografii analogowej jesteś niezależny od postępu lub upadku cywilizacji. Póki masz swój negatyw i wiesz, jak wyprodukować odczynniki, zawsze możesz wykonać nowe odbitki. W fotografii cyfrowej jesteś zależny od dostępnego oprogramowania. Na pewno z czasem stare formaty zapisu przestaną być wspierane przez nowe rozwiązania. W razie upadku cywilizacji nie będzie z nich najmniejszego pożytku. Podobna jest sytuacja w realiach książka papierowa vs. elektroniczna. Dopóki będziesz umiał czytać, wiedza z klasycznej biblioteki zawsze będzie dla ciebie dostępna. Wersja elektroniczna jest zależna od sprzętu, oprogramowania i dostaw energii.
Jakie z tego wyciągnąć wnioski, każdy musi ocenić sam. Jednak na pewno, jeśli nie będziesz musiał często mieć natychmiastowego dostępu do swego księgozbioru, kupo czytnika jest tak samo ekologiczne jak kupno nowszej komórki czy samochodu tylko dlatego, że cię na to stać. Jeśli masz zaledwie kilka lub kilkanaście ulubionych lektur, do których ciągle wracasz, lepiej mieć je na półce w wersji papierowej. Jeśli zaś w ogóle nie wracasz do raz przeczytanych książek, lub robisz to sporadycznie, to przyznaj sam przed sobą, że kupujesz czytnik dla własnego kaprysu i masz gdzieś ekologię, przyszłość ludzkości i wszystko poza własnymi zachciankami.
Wasz Andrew
Czytnik mam prawie od roku, a użyłam go jedynie kilka razy. Przyznam, że ma zalety, ale jednak nigdy nie będzie lepszy od papierowej książki. Argument o niemęczeniu oczu jest dla mnie trafny w porównaniu do ekranów komputera lub tabletu. Nigdy czytnik nie będzie męczył oczu mniej niż papierowa książka. Poza tym mnie męczy to nieustanne przeklikiwanie stron w czytniku, zwłaszcza jak się powiększy czcionkę to nagle okazuje się, że stronę można zmieniać co parę sekund.
OdpowiedzUsuńOtóż to :)
UsuńCzęść uwag jak najbardziej słusznych, a część argumentów szybko zdezaktualizuje się. Wielkość, szybkość działania, kolor, dostępność, cena - kwestia czasu.
OdpowiedzUsuńOczywiście, czytanie na czytniku jest zupełnie inne. Ja dalej mam wrażenie czytania z ekranu, mniej męczącego, ale jednak. Choć muszę przyznać też, że pod pewnymi względami jest to rzecz ekologiczna, bo przecież mnóstwo treści produkuje się o charakterze krótkotrwałym, szybko tracącym aktualność. Prasa doskonale odnajdzie się w świecie czytników (o tym nie wspomniałeś). Już teraz dłuższe teksty z internetu (tak, czasami takie się pojawiają) wolę szybko wrzucić na czytnik i tam je czytać niż drukować lub ślęczeć przed święcącym ekranem.
Sam technologia ekranu eInk daję duże możliwości wykorzystania i to nie tylko w sferze czytników (konsumenckim), więc nie skreślałbym jej :)
Co do tych proroctw niestety nie możemy być pewni. Przynajmniej jeśli chodzi o cenę. Nowe samochody zasadniczo nie są tańsze od tych starych. Za wyjątkiem oczywiście samych początków motoryzacji, ale wtedy samochód był w fazie wprowadzania na rynek. Cena czytników będzie spadać tylko wtedy, gdy nie pojawią się żadne ulepszenia i nie dojdzie do zmowy cenowej. Inna sprawa, że jak w przypadku komórek, ktoś kiedyś może je w coś wliczyć.
UsuńO gazetach na czytnik nie wspomniałem, gdyż gazet praktycznie nie czytam. Pewnie newsy i ploty można na czytniku odtwarzać, ale nie wyobrażam sobie jednak czytania „Nowej Techniki Wojskowej” albo „Wiedzy i Życia” na czytniku takim, jakim jest dzisiaj.
Technologia eInka jest spoko. Chciałem tylko dać wskazówki wahającym się w kwestii, czy warto kupować. Ja nie narzekam, że dostałem. Używam dość często i jestem zadowolony, ale gdy padnie, drugiego na pewno nie kupię.
Ale już teraz cena, dla chcącego czytać elektronicznie, nie jest żadną przeszkodą. Nie mówię o naszych zachodnich sąsiadach, gdzie 60 euro to rachunek w porządnej restauracji i dniówka pracy na "kiepskim" etacie. U nas też dużo sprowadza się leżaków magazynowych w cenach 3-4 porządnych książek. Jak ktoś chce, to kupi i cena nie będzie stanowić problemu.
UsuńJa też dużo prasy ie czytam, ale akurat na potrzeby prasy czytnik idealnie wpasowuje się w zwyczaje, bo i tak gazeta najczęściej idzie do kosza. Są też tygodniki opinii, gazety codzienne, magazyny literackie.
Czytnik traktuje bardziej jako uzupełnienie i to raczej do czytania prasy, skryptów, internetu. W tych sferach spełnia doskonale swoją rolę. Czytanie książek nie jest tak wygodnie jak w wersji papierowej, ale czasami wolę elektroniczną wersją zważywszy na fakt niektórych kiepsko przygotowanych wydawnictw papierowych.
Radio, telewizja, telefon istnieje do tej pory, więc książka spokojnie sobie przetrwa, tak jak przetrwała płyta winylowa. Nawet się cieszę z tej cyfryzacji, bo zostaną się na tradycyjnym rynku wydawniczym tylko książki starannie przygotowane pod każdym względem, będą trochę droższe, ale kontakt z taką książką będzie o wiele przyjemniejszy niż z czytnikiem. Poza tym będą wydawane tylko rzeczy "godne" papieru, reszta będzie tylko w obiegu cyfrowym. Wszelkie marudzenie tradycjonalistów są tylko kwestią odreagowania. W ostateczności i oni skorzystają :) Oczywiście, jest pieśń przyszłości, która będzie się pewnie realizować dopiero pod koniec naszego życia :)
Aaa! Poza tym już chyba w dwóch biblioteka można wypożyczać czytniki i ebooki :)
Nie ma co narzekać, trzeba się cieszyć, bo gros osób, które zaczną czytać na czytniku z pobudek czysto technologicznych, by sprawdzić jak się czytać, równie dobrze mogą sięgnąć później po książkę tradycyjną.
Chyba jesteś niepoprawnym optymistą :) Ja na razie nie dostrzegam poprawy jakości wydań papierowych, ale tu akurat wolałbym, żebyś miał rację :)
UsuńCo do kosztów nabycia czytnika, to wydaje mi się, że postrzegasz większość społeczeństwa przez pryzmat swojej sytuacji i środowiska albo też propagandę. Średnia krajowa to nie dominanta, tylko że takich danych się nie publikuje. Podejrzewam, że dla bardzo wielu ludzi mających pracę nawet najniższa dozwolona płaca, nie mówiąc o średniej, jest marzeniem. A jeśli jeszcze mają na utrzymaniu rodzinę...
U mnie coraz częściej czytnik jest na pierwszym miejscu z prostego powodu: żyję na dwa domy i często nie mam możliwości wozić z sobą książek w tę i z powrotem, natomiast na czytniku mam ich już kilkadziesiąt, a ważą śmiesznie mało... Nie mnie oceniać, czy papier jest lepszy czy czytnik. Korzystam z obu form i obie lubię tak samo.
OdpowiedzUsuńhttp://kulturka-maialis.blogspot.com/
No tak - jeśli jest konkretna potrzeba, to warto. Jednak większość ludzi ma nieco mniej ruchliwy tryb życia :)
UsuńCiekawy temat, chociaż nie czuję się władny, by podjąć pałeczkę dyskusji. Jak do tej pory dane mi było korzystać wyłącznie z tradycyjnych nośników literatury - czytnika nigdy nie używałem, chociaż ostatnimi czasy można zauważyć bardzo nachalne, namolne wręcz, kampanie reklamowe tego urządzenia. Być może również na przekór tym agresywnym reklamom pozostaję tradycjonalistą :)
OdpowiedzUsuńKrytycyzm wobec reklam to kluczowy warunek zdrowia psychicznego :)
UsuńPorównanie fotografii analogowej i cyfrowej dla książki brzmi jak memento, bo co my nie mówić fotografia cyfrowa jest w natarciu i jej odwrotu nie widać. Na pewno czytniki mają przewagę nad tradycyjnymi książkami w przypadku "zwykłego" czytania ale nie mają szans gdy ktoś interesuje się książką na poważnie i jego zainteresowania wychodzą poza "zwykłe" przeczytanie. Kwestia pierwszego wydania, autografu autora, opracowania graficznego nie mówiąc już o sztuce książki znajdują się całkowicie poza zasięgiem czytników i raczej się nie zapowiada na to, by w tych obszarach mogły z tradycyjną książką konkurować w dającej się wyobrazić przyszłości.
OdpowiedzUsuńTrudno prorokować z całą pewnością, ale mam wrażenie, że tak jak płyta audio nie została zabita ani przez DVD, ani przez mp3, gdyż celuje w inną grupę odbiorców, tak i książka nie zostanie zabita przez czytnik. Ale kto wie co jeszcze się pojawi w najbliższych latach. Może czytnik też zostanie czymś zastąpiony?
UsuńZabić wiadomo, że nie zabije tym bardziej, że ciągle daleko czytnikom do osiągnięcia takiej przewagi ilościowej nad tradycyjna książką, jaką ma fotografia cyfrowa nad analogową czy DVD nad płytą winylową.
UsuńSpróbuję się wypowiedzieć i jednocześnie nie zgubić myśli. Po kolei zatem:
OdpowiedzUsuń- Myślę, że przewaga orędowników czytników i e-booków w internecie jest dość naturalnym zjawiskiem. Osoby wypowiadające się on-line najczęściej nie boją się nowych technologii i choć nie są reprezentatywną próbką całego społeczeństwa, mogą stanowić większy niż wydawałoby się to normalne odsetek internautów. Przypominam sobie też takie dyskusje na Lubimyczytać a tam jest jeszcze większy odsetek maniaków czytania. Raczej kont nie zakładają sobie osoby czytające statystyczne 2 (?) książki rocznie. Dla takich dwóch, niech będzie nawet 10 książek rocznie czytnika za kilkaset złotych chyba nikt nie kupuje.
Z pewnością czytanie podręczników akademickich z dziedzin technicznych zwłaszcza na czytnikach wygodne nie jest. Nie wiem, nigdy nie widziałam na własne oczy. W sumie mogę to sprawdzić, dam znać. Natomiast co do beletrystyki lub literatury bez grafiki, mały format jest pewnie wystarczająco dobry. Podobno prawnicy wysoce cenią sobie kodeksy w postaci elektronicznej.
Komfort czytania – z ekranu nie czytam książek, brrrrr... Natomiast zdarza mi się narzekać na książki drukowane małą czcionką i możliwość jej zwiększenia jest naprawdę przyjemna. Coś za coś i trzeba szybko zmieniać strony, ale takie jest życie.
Ergonomia – 10:0 dla czytnika, naprawdę bez ściemy. Jest mały, lekki i wielkie kobyły przerażające skądinąd rozmiarem i ciężarem znikają. Pojawia się za to bardzo wolny pasek postępu i procent ciągle ten sam.
Ekonomia – tu jest słabo, szczególnie dla osób namiętnie korzystających z bibliotek. Nie dość, że czytnik drogi to e-booki niewiele tańsze niż wydania drukowane, a biblioteki publiczne nie oferują wypożyczania plików (za Wielką Wodą już tak).
Ekologia – tu nie mam pojęcia. Trzeba zrobić wiarygodną ocenę kosztu i wpływu na środowisko wyprodukowania czytnika i e-booków (ilu?) oraz takiej samej liczby książek drukowanych. Trzeba wziąć pod uwagę koszty transportu i utrzymywania serwerów i łączy i pewnie jeszcze wiele innych czynników, o których nie mam pojęcia.
Mania posiadania – ten kij ma dwa końce. Jedni liczą biblioteczki na regałach w metrach inni w gigabajtach, co to za różnica? Ważne co się z tymi zasobami robi.
Mind control i koniec cywilizacji – nie lubię chmur plikowych i czuję się lekko niepewnie wiedząc, że mogą mnie odciąć od informacji. Dotyczy to wielu tzw. ułatwiających życie usług internetowych. Jak łupnie jakaś bomba elektromagnetyczna, będziemy mieli gorsze zmartwienia niż brak książek na czytnikach. Znikną przecież zapisy pieniężne w bankach!
Dostałam czytnik w prezencie po latach wzbraniania się – a bo to drogi, a bo nie pachnie, a bo taki snobistyczny gadżet. Mam od pół roku i cieszę się jak dziecko :) codziennie.
„prawnicy wysoce cenią sobie kodeksy w postaci elektronicznej.” - od razu mi się przypomniało, że Sąd Najwyższy próbuje z tym walczyć, gdyż plagą są wadliwe orzeczenia wydawane przez sędziów czepiących wiedzę z internetu. To niestety też jeden z aspektów informacji w formie elektronicznej. Łatwo dostępna „wiedza” powoduje lenistwo, które wyłącza krytycyzm i zniechęca do weryfikacji danych.
UsuńDzięki za długi wpis - chodzi mi właśnie o to, by pokazać, że trzeba samemu wybrać, byle świadomie :)
Mam nadzieję, że prawnicy korzystają z elektronicznych wersji kodeksów prawa a nie ze stron typu 'kalkulator wyroku dla leniwych'.
UsuńZnalazłam genialny wytwór marketingowy dla fanów czytników, których chwyta czasem nostalgia za papierem, czary mary i za jedyne 30 dolców można kupić: http://smellofbooks.com/
:))
UsuńJa zdecydowanie wolę tradycyjne, papierowe książki. Bez porównania! Tradycyjna książka to przyjemność z czytania. W tym wypadku nie pójdę z duchem czasu, zostaję wierna drukowanym stronom. :) Dla osób, które często są w drodze jest to duże ułatwienia.. jednak ja, nawet kiedy gdzieś jadę zabieram ze sobą tradycyjną książkę. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Kto czyta tysiąc książek jednocześnie? :)
UsuńZapraszam na rozdanie książkowe. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam czytnik od dwóch lat (jeśli dobrze liczę), na początku brałam udział w takich dyskusjach, teraz już wiem, że to nie ma sensu. Mogłabym podpisać się pod częścią bardzo merytorycznej wypowiedzi Izy, ale już mi się misja objaśniania świata skończyła;) Ja czytam książki papierowe i elektroniczne, a na dodatek słucham audiobooków. Dobrze mi z tym. Nikogo nie zmuszam, żeby się nawrócił na moją metodę, bo naprawdę nic mi do tego jak kto czyta. Nie każę nikomu wybierać jedynego słusznego sposobu czytania. Można przecież korzystać ze wszystkich możliwości.
OdpowiedzUsuńKochani Czytający, czytajcie jak chcecie i dajcie czytać innym. Reszta jest nieważna:)
Audiobooki to całkiem osobna bajka. Dla wielu to jedyna droga ze względu na problem ze wzrokiem.
UsuńPopieram. Nich każdy sam wybiera. Ten post był dla tych, którzy sami nie wiedzą, czy mają potrzebę kupić czytnik. Ja używam (na zmianę z tradycyjnymi ksiązami), doceniam, ale kupić bym nie kupił.
Od zawsze powtarzam i powtarzać będę - nie liczy się forma, nieistotne, czy to ebook, audiobook, czy tradycyjny papier - najważniejsza jest opowieść :) Najważniejsze to po prostu czytać :)
OdpowiedzUsuńSie wie :)
Usuń