Zimowa kwatera
Tomoji Abe
Tytuł oryginału: Fuyu no yado
Tłumaczenie: Ewelina Tchórzewska-Adamowska
Wydawnictwo: Książka i Wiedza
Liczba stron: 248
Wyrażenie bezstronna relacja to na dobrą sprawę oksymoron, bowiem coś takiego nie istnieje. Widz, świadek, obserwator może jedynie starać się zachować maksymalną obiektywność, ale nigdy nie uda mu się jej w pełni osiągnąć. Już sam dobór przedstawianych faktów wiąże się z ich selekcją, a więc procesem, w którym część wydarzeń zostaje w ogóle odrzucona, pominięta, na rzecz ważniejszych, które z kolei są mocniej i wyraziściej eksponowane. Sam sposób prezentacji danej kwestii narzuca w pewnym stopniu ramy, w obrębie których możliwe będzie do rozpatrzenia wybrane zagadnienie. Nie można jednak zaprzeczyć, że są relacje (rzecz jasna cały czas pozostające subiektywne), które czytamy chętniej oraz takie, od których stronimy, nie potrafiąc znaleźć w nich niczego wartościowego. Dobry pisarz, zdolny literat to osobnik, który oprócz trudnej i dość rzadkiej umiejętności opowiadania o rzeczach w sposób interesujący, posiada zdolność wyławiania z otaczającej go rzeczywistości motywów, przedmiotów czy postaci, które mogą stanowić kanwę literackiego materiału. Sztuka obserwacji musi być ponadto połączona z talentem do transkrypcji swoich spostrzeżeń oraz refleksji za pomocą literatury tak, by wrażenia autora mogły stać się również udziałem czytelnika.
W mojej opinii żadnej wymienionych cech nie można odmówić prozie Tomojiego Abe, kolejnego artysty z Kraju Kwitnącej Wyspy, którego miałem przyjemność poznać w trakcie moich coraz częstszych wypraw nad Morze Japońskie. Żyjący w latach 1903 – 1973 roku Tomoji Abe to japoński nowelista, powieściopisarz, krytyk oraz tłumacz literatury angielskiej, którą studiował na Uniwersytecie Tokijskim. Pierwsze literackie dzieła Abe powstawały pod szyldem modernizmu, jednak stosunkowo szybko artysta przerzucił się na nurt intelektualny, który w literaturze japońskiej nie cieszył się zbytnim uznaniem. Jego twórczość stała w wyraźnej opozycji do ówczesnej sytuacji społecznej oraz politycznej, panującej w Japonii późnych lat trzydziestych. Rosnący w siłę faszyzm oraz militaryzm, łączący fascynację tradycją feudalną spychały na margines dzieła, które koncentrowały się na umysłowości człowieka, jego stanach emocjonalnych czy reprezentowanych wartościach moralnych. Co interesujące, szczególnie po wojnie, niezależny oraz bezkompromisowy Tomoji Abe przekonany był o ogromnej odpowiedzialności, jaka wiąże się z działalnością literacką. W mniemaniu artysty, zarówno pisarze jak i literatura powinni być użyteczni dla społeczeństwa, stanowiąc dla niego bodziec, stymulujący do ciągłego rozwoju i doskonalenia się.
Powieścią, dzięki której Tomoji Abe wypłynął na literackie wody była wydana w 1936 roku Zimowa kwatera.
Akcja utworu rozpoczyna się w momencie, gdy młody człowiek, student
Uniwersytetu Tokijskiego, intelektualista znudzony otoczeniem bogatej
rodziny, kolegów zaangażowanych w społeczne ruchy, pogrążony w duchowej
depresji postanawia odpocząć od dobrze znanego mu wykwintnego świata.
Narrator wyrusza w krótką podróż po Tokio, którą wieńczy wynajęcie
pokoju u państwa Kirishima, japońskich chrześcijan, zamieszkujących
skromną dzielnicę mieszkaniową. Oś dzieła obraca się wokół perypetii tej
niezwykłej familii.
Główny bohater, pierwszoosobowy narrator
niemal z miejsca porzuca bierną rolę świadka, kreując się we własnym
mniemaniu na badacza, któremu jednak bardzo blisko do podglądacza.
Przeprowadza on wiwisekcję na żywym ciele rodziny, z którą spędza bardzo
wiele czasu. Znużony dotychczasową egzystencją, dokonuje wnikliwej
analizy wszelkich szczegółów, które udaje mu się uszczknąć z życia
ludzi, z którym początkowo łączą go wyłącznie stosunki płatnicze. W
pewnym sensie, obserwacja dokonywana jest z większą precyzją oraz
drobiazgowością, niż miałoby to miejsce w przypadku badania relacji,
panujących we własnej rodzinie. Narrator jest w końcu obcym elementem,
wydestylowanym składnikiem, który dzięki temu, że pozostaje na uboczu,
ogląda wszystko na chłodno, z większym dystansem, a więc i z lepszej
perspektywy.
Zbieranie informacji, interesujących
faktów ułatwia bohaterowi dość skryta natura, która przejawia się m.in.
uprzejmym milczeniem. Taka osobowość szczególnie przypada do gustu
głowie rodziny, wielkiemu, zwalistemu Kamonowi, który z chęcią dzieli
się nawet najbardziej intymnymi szczegółami ze swojego życia osobistego.
Ze strzępków wspomnień narrator buduje obraz utracjusza, hulaki –
byłego milionera, który na skutek nieodpowiedzialnego zarządzania
własnym majątkiem pogrąża się w biedzie, pociągając za sobą żonę oraz
dzieci. Mimo wad Kamona, które widoczne są gołym okiem, pośród których
prym wiodą nieodpowiedzialność, krótkowzroczność, skłonności do
mitologizacji oraz wyolbrzymień, główny bohater odczuwa sympatię do tego
dziwacznego osobnika, nawiązując z nim swoistą nic porozumienia.
Zupełnym przeciwieństwem swojego
małżonka jest Matsuko. Ta wciąż młoda kobieta, którą mało łaskawy los
powoli odziera z resztek piękna, prowadzi trudną egzystencję, pełną
wyrzeczeń i bólu. W udręce zgotowanej jej przez męża, czerpie siłę oraz
poczucie sensu dalszego bytu z niezachwianej wiary. Jako przykładna
chrześcijanka regularnie uczęszcza na niedzielne msze święte, ciągnąc na
nie również swojego małżonka, którego w obliczu złożonej przed Bogiem
przysięgi nie jest w stanie się wyrzec. Od początku widoczny jest jej
zdecydowany stosunek wobec Kamona – tłumiąc jego seksualny popęd,
ograniczając ilość spożywanego alkoholu oraz wypalonych papierosów,
przejawia troskę o jego grzeszną duszę (albo mści się za doznane
krzywdy).
Narrator szybko przekonuje się, że
fanatyzm religijny Matsuko w połączeniu z degeneracją moralną Kamona
stanowi mieszankę iście wybuchową. Ale nieustanne konflikty,
wstrząsające domową mikrospołecznością, nie są w stanie zmusić go do
zmiany swojego lokum. Główny bohater, przejawia zagadkową nawet dla
niego samego niechęć do opuszczenia domu rodziny Kirishima. Trudno
orzec, czy kieruje się on sympatią do Kamona, podświadomym pożądaniem,
odczuwanym względem Matsuko, czy troską o zdrowie najmłodszej
domowniczki, niewinnej Sakiko. Oceniając narratora przez pryzmat
współczesności, można by go posądzić o poorism, czyli rodzaj
turystyki, która polega na poznawaniu świata poprzez zwiedzanie dzielnic
nędzy, podglądaniu życia najbiedniejszych. Teza nieco koślawa,
szczególnie jeśli uwzględnić, że bohater również dość często cierpiał na
brak gotówki.
Ponadto fascynująca jest sylwetka
Kamona, który przypomina nieco postać Bachusa, boga wina, kojarzonego z
upojną, ekstatyczną zabawą. Pan Kirishima to typ człowieka, którego
pieniądze się po prostu nie trzymają. Z trudem udaje mu się zebrać
kwotę, która pozwoliłaby zapewnić podstawowe potrzeby jego rodzinie.
Ostatnie pieniądze potrafi oddać nieznajomemu, pod wpływem nagłego
impulsu, czy wzruszenia. Jest on niczym ogromny, zwalisty niedźwiedź,
wybuchowa i porywcza góra mięsa, kierująca się pierwotnymi instynktami,
zupełnie pozbawiona elokwencji, w umyśle której można czytać jak w
otwartej księdze. Ale najbardziej intrygującą postacią pozostaje
Matsuko. Zadziwiające są jej niespożyte siły duchowe, które pozwalają
przezwyciężyć nawet skrajne wycieńczenie organizmu. Zastanawiająca jest
również tendencja do dźwigania, czy może wręcz poszukiwania krzyża.
Matsuko za żadną cenę nie chce opuścić Kamona, który jest przecież
niczym kamień młyński, przywiązany do jej szyi. Śledząc jej zachowanie
nietrudno posądzić ją o egzaltację religijną, płynącą z dręczenia samej
siebie połączoną z satysfakcją, wynikającą z goryczy cierpienia. Można
zatem zadać sobie pytanie o to, czy to aby na pewno religia omotała
Matsuko. Być może to kobieta, której natura podświadomie podszeptuje
dążenie do autodestrukcji z chęcią przyobleka się w cierpiętnicze szaty,
tłumacząc swoją postawę właśnie nakazami religijnymi.
Trudno jest także o jednoznaczną ocenę
głównego bohatera. Czy jest on zwykłym egoistą i konformistą, który z
powodu apatii oraz bierności pogrąża się w swoistym letargu,
ograniczając swoje życie do roli podglądacza, czyniąc przy tym
interesujące go spostrzeżenia? Odpowiedź, przynajmniej w pewnym stopniu
przyniesie lektura powieści, ale faktem jest, że rodzina Kirishima okaże
się również swoistą soczewką, która pozwoli mu skupić strumienie
świadomości na własnej psychice, odkrywając w niej niezbadane dotąd
pokłady.
Reasumując krótko, Tomoji Abe zaserwował
mi bardzo przyjemną, choć krótką lekturę, w której możemy również
odszukać ciekawe wątki związane ze słabo znaną w naszym kraju historią
narodu koreańskiego. Ponadto proza, która powstała na początku XX wieku
okazuje się zaskakująco aktualna – w moim odczuci pozwala ona w
oryginalny sposób spojrzeć na dramat, który przecież rozgrywa się za
drzwiami wielu polskich domostw. Słaby psychicznie mężczyzna, nie
potrafiący udźwignąć ciążącej na nim presji otoczeniu, w końcu pogrąża
się w nałogu, a obowiązek utrzymania domu, wychowania dzieci,
zapewnienia im godziwych warunków bytu spada na kobietę, która odnajduje
nieskończone wręcz pokłady sił w modlitwie i dźwiga swoje brzemię aż do
kresu sił. Proza Abe może ułatwić nam poszukiwaniu odpowiedzi na
dręczące pytanie, czym kieruje się taka kobieta. Czy jest to jeszcze
miłość?
Bardzo ciekawe portrety członków tej dziwnej rodziny. Odniosłam wrażenie, że Matsuko nierówno traktuje swoje dzieci, wyróżnia syna i chce wychować córkę na swoje podobieństwo, bo pozwala synowi, by znęcał się nad siostrą i nigdy nie staje w jej obronie. Cicha, nieśmiała dziewczynka od dzieciństwa ma cierpieć z powodu kaprysów brata. Na jaką kobietę wyrośnie?... Według mnie Kamon miał tylko jedną zaletę - był dobry dla córeczki.
OdpowiedzUsuńA książka świetna. Czytałam ją kiedyś, a niedawno ponownie odczytałam kilka ulubionych fragmentów. Szkoda, że wydano u nas tylko tę jedną książkę Abe, z wielką chęcią sięgnęłabym i po inne jego utwory :)
To traktowanie córki przez matkę jest faktycznie bardzo interesujące - tak jakby od najmłodszych lat chciała ją wtłoczyć albo przyzwyczaić do roli kobiety bezwzględnie podporządkowanej woli mężczyzny, która cicho i pokornie powinna znosić grzechy i występki swojego oblubieńca.
UsuńJa także rozglądałem się za innymi książkami Abe jak tylko zapoznałem się z "Zimową kwaterą" i również poczułem się rozczarowany, stwierdziwszy, że jak dotąd nie przetłumaczono żadnego innego utworu.