Dwie opowieści o miłości okrutnej
Jun’ichirō Tanizaki
Tytuł oryginału: Ashikari. Shunkinsho
Tłumaczenie: Mikołaj Melanowicz
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Liczba stron: 194
Ludzka natura skrywa w sobie niejedną
sprzeczność i właśnie przez to, że wcale nierzadko jest ona nosicielką
rzeczy stojących w stosunku do siebie w wyraźnej opozycji jest tak
fascynująca. Weźmy na przykład nasze podejście do tego co obce, w jakiś
sposób inne, odbiegające od naszej codzienności. Z jednej strony
naturalnym odruchem wobec nieznajomych jest nieufność, która niekiedy
przybiera wręcz postać otwartej wrogości. Nie wiemy czego spodziewać się
po osobie, o której nie posiadamy żadnych informacji, więc podświadomie
przypisujemy jej najgorsze intencje. Z drugiej zaś strony, narzekając
na niedolę i trudy prowadzonej egzystencji, często dochodzimy do
wniosku, że gdzieś w odległych krajach, których nazwy kojarzymy zaledwie
ze słyszenia, ludziom musi żyć się lepiej i lżej. Odczuwamy zatem
trudną do wysłowienia i nazwania tęsknotę za nieznanym, gardząc przy tym
własną jakże nudną i wtórną codziennością. Nasza własna tradycja,
kultura, czy folklor zdają się mało atrakcyjne, szczególnie w porównaniu
z zachodnimi, czy orientalnymi wzorcami. I dopiero gdy zasmakujemy
obcego życia, zanurzymy się w społeczeństwie kojarzonym dotychczas
wyłącznie za sprawą mieszaniny stereotypów i mglistych faktów,
dowiadując się co nie co o jego zwyczajach, historii, etc., potrafimy z
należytym szacunkiem spojrzeć na rodzinne strony, w których przyszło nam
dorastać oraz żyć.
Oczywiście proces odnajdywania w sobie
zaintrygowania własnym narodem i jego spuścizną nie u każdego ma
miejsce, nie zawsze przebiega też w sposób taki, jak wyżej opisany. Ale
takie wypadki na pewno zachodzą, a najlepszym tego potwierdzeniem jest
żywot Jun'ichirō Tanizakiego, japońskiego artysty, uważanego za jednego z
trzech (obok Kawabaty i Natsume) największych pisarzy współczesnych
Kraju Kwitnącej Wiśni. Tak jak starałem się to ukazać przy okazji
lektury zbioru zawierającego powieści Dziennik szalonego starca oraz Niektórzy wolą pokrzywy,
Jun'ichirō Tanizaki przebył odległą drogę od autentycznej i
nieskrywanej pogardy do szczerej i głębokiej fascynacji własną kulturą.
To co początkowo wydawało się przaśne, miałkie, skazane na zagładę w
pomrokach dziejów wybuchło oszałamiającym pięknem, które raziło i
oślepiało, nie pozwalając wątpić w swoją siłę i moc.
Piękno, czyli subiektywne poczucie
doskonałości, wynikające czy to z harmonicznego połączenia tonów,
idealnego zachowania proporcji, czy też matematycznej prostoty jest
również tematem, o który zahacza krótki zbiór dwóch dzieł Jun'ichirō
Tanizakiego, zatytułowany Dwie opowieści o miłości okrutnej
wydany na polskim rynku przez niezastąpiony Państwowy Instytut
Wydawniczy w 1971 roku. Ale przyznać trzeba, że japoński mistrz pióra,
podobnie zresztą jak miało to miejsce w przypadku utworów Dziennik szalonego starca oraz Niektórzy wolą pokrzywy,
przedstawia tematy wyświechtane i doskonale znane w sposób nie dość że
oryginalny to często jeśli nie kontrowersyjny to przynajmniej
niecodzienny i przewrotny. Nie inaczej jest w tym przypadku, kiedy na
warsztat zostaje wzięte piękno, a więc wartość, która już w domyśle
posiada pozytywne konotacje. Bohaterowie naszych bajek, które tak silnie
pragnęlibyśmy uczynić rzeczywistością, oprócz mądrości, inteligencji,
czy altruizmu często odznaczają się urodą. Pięknu wewnętrznemu,
szlachetnej duszy, towarzyszy zatem piękno zewnętrzne – perfekcyjna
oprawa dla bogatej zawartości. Ale co dzieje się w przypadkach, gdy
istota niepośledniej urody skrywa w sobie mrok, który może być dla
innych źródłem cierpienia? A cóż dopiero, kiedy we wszystko wmieszać
jeszcze miłość, uczucie nierzadko ślepe i nieprzewidywalne?
Pierwsza z zaprezentowanych historii, Ashikari, czyli Źle mi bez Ciebie,
to krótki utwór o kompozycji powieści szkatułkowej. Narrator, wrażliwy
osobnik o romantycznym usposobieniu, wybiera się na wieczorną
kontemplację księżyca w okolicę świątyni Minase, na miejscu której
znajdowała się niegdyś cesarska rezydencja. Pośród sitowa, na
piaszczystej ławicy rozcinającej nurt rzeki Yodo na dwie części,
narrator oddaje się podziwianiu urody księżyca w pełni. W umyśle
poczynają wyłaniać się obrazy przeszłości, sączą się również strofy
wierszy. Ekstatyczny stan przerywa pojawienie się niespodziewanego
gościa – nieznajomy, który materializuje się nagle, niczym zjawa także
okazuje się wieczornym amantem księżyca. Przy kilku czarkach sake, w
bladym świetle serwuje niezwykłą historię miłosną, która stała się
udziałem jego ojca.
Utwór drugi, zatytułowany Shunkinshō, czyli Rozmyślania nad życiem Wiosennej Harfy,
również zostaje opowiedziany przez pierwszoosobowego narratora, który
na podstawie biografii, źródeł historycznych oraz relacji bezpośrednich
świadków stara się odtworzyć więź łączącą niewidomą mistrzynię oraz
nauczycielkę gry na samisenie i koto, Shunkin oraz jej ucznia, służącego
i kochanka, Sasuke. A wspomnieć należy, że uczucie, które wykiełkowało
pomiędzy tą dwójką z pewnością nie jest łatwe to zaprezentowania. Oto
bowiem piękna, ale i kapryśna Shunkin, niewidoma od dziewiątego roku
życia, odznacza się wyjątkową złośliwością, traktując otoczenie z
bezbrzeżną pogardą, przejawiając wszystkie te cechy już jako dziecko.
Sasuke, starszy o cztery lata od Shunkin pomocnik, terminujący u jej
ojca, od pierwszego wejrzenia zakochuje się w młodej dziewczynce, którą
darzy bezbrzeżnym uwielbieniem. Z czasem para staje się nierozłączna,
chociaż Sasuke cały czas egzystować będzie na prawach uniżonego sługi,
czy mało pojętnego ucznia, wiecznie łajanego i bitego przez swoją panią
profesor. Skomplikowane uczucie, które połączyło Shunkin i Sasuke
zostaje odmalowane przez narratora z nabożnym pietyzmem, w sposób
szczegółowy i pieczołowity, odsłaniając przed czytelnikiem całą
niezwykłość tej relacji, której punktem zwrotnym jest utracenie wzroku
przez Sasuke.
Obie krótkie opowieści koncentrują się
na portrecie kobiety rozpieszczonej przez wychowanie, która staje się
osobą wyniosłą i pyszną, ani przez moment niewątpiącą o własnej
wielkości i wyjątkowości. Zaprezentowane przedstawicielki płci pięknej
traktują innych, zarówno najbliższych jak i nieznajomych, z wysokości
swego majestatu niczym służących, których jedynym celem zdaje się
ułatwianie i umilanie egzystencji swojej pani. Przedstawiane kobiety,
które z równą gracją, swobodą i wprawą potrafią okazywać zarówno czar i
wdzięk jak i okrucieństwo i małostkowość, posiadają zdumiewającą łatwość
do manipulowania otoczeniem, czy roztaczania niemal absolutnej władzy
nad wielbiącym je mężczyzną. Fizycznemu pięknu towarzyszy rodzaj
duchowej skazy, którą może być próżność, kapryśność, a nawet sadyzm.
Piękno może okazać się zatem wartością niszczycielską, destrukcyjną,
która w pewien sposób zakłóca ład i harmonię świata, wprowadzając do
niego zazdrość, czy nienawiść.
Ponadto Ashikari, czyli Źle mi bez Ciebie
to dzieło znakomicie uzmysławiające kruchość i nietrwałość ludzkich
poczynań, które w dłuższej perspektywie czasu, przemijają bez śladu. Co
interesujące, pesymistycznym rozmyślaniom o marności ludzkiego żywota
zdają się jawnie zaprzeczać przywoływane wiersze, teksty, obrazy,
ogólnie dzieła z epok dawno minionych. W końcu nawet takie efemeryczne
reminiscencje świadczą o nieśmiertelności ludzkiego, twórczego ducha. Z
kolei Shunkinshō, czyli Rozmyślania nad życiem Wiosennej Harfy można
postrzegać jako wartościową historię XIX-wiecznej japońskiej
feministki, która przez swoje podejście do życia, samowystarczalność,
nieugiętość wobec opinii publicznej o dobrych kilkadziesiąt lat
wyprzedziła własną epokę, w której kobieta postrzegana była głównie jako
dodatek mężczyzny.
Reasumując, Jun'ichirō Tanizaki ponownie dał się poznać jako twórca ogromnego kalibru, udowadniając, podobnie jak Yukio Mishima,
że miłość, czy piękno, a więc zagadnienia na pozór doszczętnie
wyeksploatowane, posiadają jeszcze spore pokłady literackiego ładunku.
Całość zaserwowana jest pięknym, poetyckim wręcz językiem, który lubi
piętrzyć się w długie i misterne słowne konstrukcje. Obcowanie z prozą
Tanizakiego, która łączy ze sobą pozorne sprzeczności i wyjaśnia je,
można przyrównać do estetycznego przeżycia. Zachwyt jest zresztą
podwójny, bowiem wprawnemu posługiwaniu się słowem towarzyszy ogromna
wartość merytoryczna poruszanych kwestii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)