Cienie i ślady
Bogdan Białek
Wydawnictwo: Charaktery
Liczba stron: 260
Są w naszym kraju kwestie, w przypadku
których zabieraniu głosu na ich temat wymaga od zainteresowanego
ogromnego wyczucia, porównywalnego wręcz do wyostrzonego zmysłu
równowagi, umożliwiającego balansowanie na cieniutkiej linie,
zawieszonej nad bezdenną przepaścią. Aby nie być gołosłownym, jako
przykład można przytoczyć próby otwartej dyskusji na temat polskiego
antysemityzmu, które mogą zakończyć się masową histerią. Wystarczy
spojrzeć na podejście współczesnych Polaków do zbrodni popełnionej w
Jedwabnem, żeby dobitnie przekonać się jak czarną breją, lepką od
kłamstw i pokrętnych tłumaczeń jest nasz stosunek do Żydów. W
przepastnych trzewiach Internetu można nawet doszukać się publikacji,
które wyjaśniają, że Polacy nie mogli spalić żywcem w stodole ponad 300
Żydów, ponieważ w okresie wojennym nie posiadali niezbędnych zapasów
benzyny. Mimo, że wina i udział polskich obywateli została udowodniona,
cały czas próbuje się zaprzeczać rzeczywistości, traktując fakty jako
kalumnie, prowokacje, oszczerstwa siane i propagowane przez wrogie siły,
mające na celu rozbicie dumnego i szlachetnego narodu polskiego. Obraz
Polaka w czasie II wojny światowej to wciąż schemat Polak-ofiara.
Jako naród nie jesteśmy jeszcze dostatecznie dojrzali, żeby z pokorą
przyjąć do wiadomości, że oprócz bohaterów, którzy dzielnie walczyli z
niemieckim okupantem, czy z narażeniem życia starali się ocalić Żydów,
istnieli także Polacy-oprawcy, którzy m.in. dopuszczali się zbrodni na Narodzie wybranym
oraz rodakach, podejrzanych o pomoc Żydom. W powszechnej świadomości,
od zawsze oprawcami byli Niemcy, naziści, hitlerowcy, czyli ludzie z
drugiej strony barykady. Jakież zdziwienie moglibyśmy zatem przeżyć,
goszcząc w waszyngtońskim Muzeum Holocaustu, w którym
ekspozycja dotycząca męczeństwa Żydów zakończona jest wspomnieniem Kielc
i datą 4 lipca 1946 roku. To właśnie tego dnia w Rzeczypospolitej
Polskiej, przemianowanej później na Polską Rzeczpospolitą Ludową, a więc
kraju niepodległym, chociaż na pewno nie wolnym doszło do ostatniego
zbrodniczego aktu na społeczności żydowskiej. Niedługo po wojnie do
Kielc powróciło około 200 Żydów (przed wojną stanowili oni ok. 30 %
mieszkańców, Niemcy wymordowali niemal wszystkich) z zamiarem
wyemigrowania do Palestyny. Feralnego dnia 4 lipca 1946 roku zaginął
chrześcijański chłopiec. W mieście natychmiast rozsiano plotkę, że
został on porwany przez Żydów, którzy zamierzali użyć jego krwi do
zrobienia macy. Na tę wieść wzburzony, rozszalały motłoch, żądny krwi i
ofiar wybiegł na ulicę w poszukiwaniu Żydów. Bilans ofiar to 42
żydowskich istnień. Chłopiec odnalazł się kilka dni później w jednej z
pobliskich wsi.
Właśnie temu straszliwemu wydarzeniu jest poświęcona pierwsza część książki Cienie i ślady,
zawierająca wybrane przez Piotra Żaka teksty, publikacje oraz
wystąpienia Bogdana Białka, polskiego dziennikarza, psychologa,
redaktora czasopisma Charaktery oraz aktywisty społecznego. Pan
Białek od wielu lat działa na rzecz pojednania polsko-żydowskiego oraz
chrześcijańsko-żydowskiego. Można pokusić się o stwierdzenie, że jego
misja rozpoczęła się właśnie od Kielc, od przypomnienia, co wydarzyło
się w tym mieście tuż po wojnie, jak okrutnie zostali potraktowani
Żydzi, ofiary Holocaustu przez Polaków, również ofiary niemieckich
oprawców. Białek notorycznie przypomina nam Polakom bardzo trudną prawdę
– że niektórzy z nas mordowali, a myśmy zwyczajnie milczeli. Na
powierzchnię zostają wyłowione bardzo niewygodne fakty, dotyczące przede
wszystkim solidarnego milczenia na temat kieleckiego pogromu. Nie
wspominała o nim ani komunistyczna władza, ani kościół katolicki, ani
szarzy obywatele. Do roku 1981, kiedy to w trakcie festiwalu Solidarności Białek
zorganizował upamiętnienie krwawej masakry, sprawa mordu dokonanego na
42 Żydach praktycznie nie istniała w świadomości społecznej ani
kielczan, ani Polaków. Teksty, które rozciągają się na przestrzeni
kilkunastu lat pozwalają śledzić zmianę stosunku kielczan oraz Polaków
do tego tragicznego wydarzenia. W latach ’80 żywe było przekonanie, że
za mord na Żydach odpowiedzialna była komunistyczna władza, która
podjudziła tłum do popełnienia tak niegodziwych czynów. Hołd złożony
żydowskim ofiarom był bardziej antykomunistyczną manifestacją niż
wynikiem zadumy i refleksji nad dokonaną przez Polaków zbrodnią. Tak
naprawdę dopiero na przełomie XX i XXI wieku w wyniku długotrwałych,
sukcesywnych oraz mozolnych wysiłków Bogdana Białka pogrom kielecki
zaczął mienić się pełną paletą barw, wywołując całą gamę uczuć.
Zdarzenie to stało się przedmiotem żywych dyskusji, a jego coroczne
wspomnienie okazją do przemyśleń, choćby na temat skomplikowanej i
nieodgadnionej natury ludzkiej.
W swoich tekstach Bogdan Białek
uświadamia nam, że głośne, zdecydowane i otwarte mówienie o sprawach
trudnych jest kluczem do budowy rzetelnego i wiarygodnego obrazu
przeszłości, w którym nie będzie polskich obozów koncentracyjnych.
Ale obok niemieckich obozów zagłady współistnieć muszą także polscy
kolaboranci, czy polscy antysemici, pomagający w unicestwieniu Żydów.
Białek przekonuje, że nie da się malować czarno-białego obrazu historii,
w którym dokonuje się prostego podziału na ofiarę oraz oprawcę.
Nie można ukrywać ciemnych plam, tj. przewinień oraz grzechów, których
dopuszczali się także polscy obywatele. Oczywiście odgrzebywanie o tego
typu spraw jest trudne i niewygodne, ale rany muszą być rozdrapywane, by
w ich miejsce nie pojawiły się blizny niepamięci. Równie istotne jest
uzmysłowienie sobie faktu, że my, tj. współcześni obywatele nie jesteśmy
odpowiedzialni za zbrodnie dokonane przez naszych przodków, ale
winniśmy za to strzec pamięci o tych tragicznych wydarzeniach, tak by
nigdy się one nie powtórzyły.
Książka Bogdana Białka to także piękna
lekcja na temat szeroko rozumianej różnorodności, m.in. kulturowej.
Autor wspomina o konieczności uzmysłowienia sobie faktu, że każda
kultura jest po prostu inna, ani lepsza, ani gorsza od naszej.
Akceptacja tego faktu pozwala uniknąć wartościowania, od którego
niedaleko jest do rywalizacji, od której już tylko o krok znajduje się
walka. Pozwalając innym ludziom wyrażać siebie, nie próbując wtłoczyć
ich w gotowe wzorce, wciskać w ciasne ramy norm, możemy stać się o wiele
bogatsi w doświadczenie, czy życiową mądrość, oferowane przez różne
kultury.
Białek serwuje także ciekawe uwagi na
temat dość popularnych ostatnimi czasy festiwali kultury żydowskiej.
Autor podkreśla, że często mamy do czynienia z pamięcią odrębności.
Część inicjatyw tego typu zamiast zbliżać, pogłębia jedynie dystans
pomiędzy oboma narodami, ukazując Żydów jako zupełnie obcą nację, z
własną, odrębną tradycją, pomijając wzajemne przenikanie się historii
Polaków oraz Żydów. Nie wspomina się, że Żydzi byli częścią społecznego
krajobrazu przedwojennej Polski, panuje także zaskakujące milczenie na
temat Holocaustu. Budowany jest więc niepełny, a przez to fałszywy
obraz, na którym Żydzi mienią się bardziej jako ciekawostka
folklorystyczna niż żywy naród, ludzie z krwi i kości, którzy przez tyle
lat zamieszkiwali nasze ziemie.
Książka Cienie i ślady zawiera
także interesujące rozmowy, przeprowadzone przez Bogdana Białka z
różnymi, niezwykłymi osobistościami polskiej kultury oraz nauki. Dzięki
nim możemy bliżej poznać sylwetkę Marka Edelmana i przekonać się, co
miał na myśli legendarny przywódca powstania z getcie warszawskim,
mówiąc, że ludzie pozbawieni chęci czynienia zła, to jednostki
zmutowane. Pani Barbara Engelking-Boni przybliży czytelnikowi wciąż
niewyjaśniony i nie do końca poznany obraz wsi polskiej w okresie II
wojny światowej. Buddysta Andrzej B. Krajewski obedrze zło z boskich
szat, zdradzi także receptę na odnalezienie wyciszenia na oświęcimskiej
ziemi. Duchowny Michael Lapsley, działający w RPA poruszy kwestie apartheidu,
który tak tragicznie podzielił południowoafrykańskie społeczeństwo,
którego skutki odczuwalne są do dziś. Czytelnicy będą mogli także
spotkać się z legendą polskiego oraz światowego reportażu, tłumaczem
kultur, Ryszardem Kapuścińskim. Moją uwagę zwrócił również wywiad
przeprowadzony z profesorem Aleksym Awdiejewem, z którego dowiedziałem
się, dlaczego rodziny nic nie jest w stanie zastąpić. Michał Płoski w
pięknych słowach przypomniał, że ludzie wiary powinni wskazywać i
wyszukiwać grzechu przede wszystkim w sobie samym, a nasz katolicyzm nie
powinien być ostentacyjnym szyldem, zadaniem którego byłaby reklama nas
samym, jako jednostek zdecydowanie lepszych od innych.
Reasumując, książka Cienie i ślady
to bardzo różnorodna lektura, którą cechuje przede wszystkim ogromna
dojrzałość autora. Bogdan Białek jawi się na jej podstawie jako
pełnoprawny człowiek, świadomy faktu, że jego egzystencja
podporządkowana jest przede wszystkim służbie drugiemu człowiekowi,
walce o jego godność, o okazywanie mu należytego szacunku. Jako działacz
na rzecz pojednania polsko-żydowskiego Białek jest osobnikiem, który w
kontakcie z innym, a więc kimś obcym i nieznanym, nie stara się
wyszukiwać dzielących ich różnic. Zamiast tego w każdym stara się
dostrzec pobratymca, który oczekuje zrozumienia, pokojowego współżycia.
Autor zdaje się być żywym symbolem i uosobieniem dialogu. Natomiast
poprzez swoją pracę reporterską, Bogdan Białek prezentuje się jako
dziennikarz rzetelny i dociekliwy, który swoim rozmówcom lubi stawiać
pytania o rzeczy fundamentalne – czym jest mądrość, na czym polega miłość, co to jest zło i na podstawie jakich mechanizmów funkcjonuje, jak żyć.
Wydaje mi się, że Białek ma czelność poruszać tego typu kwestie, bo
doskonale wie, że jego interlokutorzy to osoby inteligentne, które będą
wzbraniać się przed podaniem ścisłych, gotowych i hermetycznych
definicji. W ten sposób wybitni intelektualiści, znawcy kultury, czy
psychiki ludzkiej, mimo sukcesów osiąganych na wielu polach prowadzonej
przez siebie działalności, pozostają ludźmi skromnymi, świadomymi
własnych ograniczeń i niewiedzy, z pokorą podchodzącymi do zjawisk,
które starają się zbadać, poznać, czy opisać. Odnoszę wrażenie, że w ten
sposób Bogdan Białek uczy swoich czytelników, na czym polega istota
człowieczeństwa. Ludzie prawdziwie wielcy, wybitni nigdy nie pozwolą
traktować siebie jako mistrzów, czy nauczycieli. To jednostki, które
chętnie dzielą się zdobytą wiedzą, doświadczeniem, ale które równie
skore są do dalszej nauki, czy czerpania mądrości od innych. To także
ludzie, którzy nie lubią pouczać, wskazywać na gotowe rozwiązania,
którzy źle się czują w roli przewodników, prowadzących innych utartymi i
dobrze znanymi szlakami. Jestem przekonany, że jednym z takich
osobników jest także Bogdan Białek.
Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości portalu:
oraz wydawnictwa:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)