Doktor Bluthgeld
Philip K. Dick
Tytuł oryginału: Dr. Bloodmoney
Tłumaczenie: Tomasz Jabłoński
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Liczba stron: 350
Tzw. overkill capacity to teoretyczna możliwość wielokrotnego uśmiercenia każdego mieszkańca kuli ziemskiej za pomocą arsenału jądrowego, którym dysponują światowe mocarstwa. Groźba spełnienia tego zagrożenia kilkukrotnie wisiała nad ludzkością, nigdy chyba jednak nie była tak bliska przybrania szat realności jak w czasie kryzysu kubańskiego. Trwająca niecałe dwa, ale jakże długie tygodnie, pomiędzy 15 a 28 dniem października 1962 roku, przepychanka pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Socjalistycznym Republik Radzieckich mogła mieć tragiczny finał, gdyby tylko jednej ze stron chociaż na moment puściły nerwy. Patowa sytuacja, w której znalazły się oba kraje nie była dziełem jednorazowego działania, poprzedzała ją cała mas pomniejszych wydarzeń oraz decyzji, które w całości składały się na zimnowojenny wyścig zbrojeń. Ów szaleńczy pęd do zwiększenia swojego arsenału, będący odpowiedzią na działania przeciwnika, mający zapewnić ciągłą przewagę militarną nad rywalem pobudzał również wyobraźnię autorów science fiction. Stanisław Lem swoją dosyć ciekawą oraz zabawną wizję zaprezentował w Pokoju na Ziemi. W powieści polskiego pisarza cały sprzęt wojskowy został wysłany na Księżyc, gdzie podlegał samodoskonaleniu, ale bez udziału czynnika ludzkiego. W efekcie ludzkość wyhodowała tykającą bombę, na temat której posiadała minimalne zasoby informacji. Oczywiście w literaturze nie brakowało również bardziej pesymistycznych scenariuszy. W książce Doktor Bluthgeld, tytan amerykańskiej science fiction, Philip K. Dick próbował znaleźć odpowiedź, jak wyglądałoby nasze społeczeństwo, gdyby doszło do atomowego konfliktu. I przyznać trzeba, że wizja ta jest zarówno oryginalna jak i interesująca.
Akcja Doktora Bluthgelda rozgrywa się w świecie, w którym wybuchła III wojna światowa. Czytelnik śledzi fabułę, która poprowadzona jest dwutorowo. Poznajemy losy grupy bohaterów tuż przed wybuchem nuklearnego konfliktu oraz kilka lat po apokalipsie. Widać zatem od razu, że dzieło Dicka nie jest typową antyutopią, która koncentruje się na trudnej egzystencji, tuż po atomowej zagładzie. Świat wykreowany przez autora nie jest wyłącznie kupą gruzów ze zdegenerowaną ludzkością, która balansuje na krawędzi wyginięcia. Powieść to bardziej próba wyobrażenia sobie, jak wyglądałyby próby odbudowy naszej cywilizacji, w sporej części obróconej w pył za sprawą atomowych wybuchów. Co ciekawe Dick nie uznaje nawet za stosowne podać dokładnych przyczyn rozpętania najpoważniejszego konfliktu w dziejach ludzkości. Rutyna dnia codziennego zostaje nagle i bez uprzedzenia zburzona. Zaskoczeni ludzie mają dosłownie kilka minut, by przygotować się na najgorsze i znaleźć bezpieczne schronienie. Wszędzie spadają bomby, a fale uderzeniowe zmiatają niemal wszystko, co znajduje się na powierzchni. Nieznana pozostaje jednak geneza wojny. Nie wiadomo, kto ją rozpętał, dlaczego w ogóle do niej doszło, kto wykonał decydujący ruch. O rozmiarze strat można wnioskować tylko na podstawie niewielkich wycinków – cała historia rozgrywa się w Kalifornii, w San Francisco oraz okolicznych wsiach.
Poznając losy mieszkańców hrabstwa San
Marin, oglądamy świat po apokalipsie, który powoli acz sukcesywnie liże
rany. Nuklearna interwencja zabrała wiele istnień ludzkich, a równie
wiele popchnęła w odmęty szaleństwa. Dokonała także wielu przetasowań.
Dick ciekawie zaprezentował zmiany, do jakich może dochodzić w
społecznych strukturach, na skutek niespodziewanych oraz tragicznych
wydarzeń. Okazuje się, że dla niektórych ogromna tragedia może stać się
bodźcem do działania, pozwalającym zapomnieć o własnych
niedoskonałościach oraz niedostatkach. Zdecydowanie, determinacja oraz
wykazanie inicjatywy w najbardziej newralgicznym momencie może
diametralnie odmienić losy jednostki, pozwalając jej wywindować się ze
społecznych nizin aż do samego koła sterowego władzy i na odwrót.
Naturalny a przez to jakże trudny do przezwyciężenia instynkt do bycia
prowadzonym przez życie przez innych, do słuchania rad oraz pouczeń
sprawia, że w momencie kiedy znikają opiekuńcze ramy państwowości,
media, prasa czy telewizja, istota ludzka staje się całkowicie
bezbronna, pozbawiona pomysłu na przetrwanie. Kluczową rzeczą w
postapokaliptycznej rzeczywistości okazują się zatem nowe władze.
Człowiek poszukuje liderów oraz dowódców, pod rządami którymi próbuje na
powrót odbudować wszystko, co utracił. Ale Dick zdaje się ostrzegać, że
w sytuacjach krytycznych, skrajnych, najusilniej dojść do głosu starają
się szaleńcy, niespełnieni frustraci, czy osobnicy chowający głęboką
urazę do społeczeństwa poza nawias którego zostali wyrzuceni, czyli
ludzie, którzy w normalnych warunkach mają niewiele do powiedzenia.
Dick na kartach swojej powieści
przedstawia również zaskakująco silną wolę trwania ludzkiego gatunku.
Człowiek jawi się jako bardzo krucha, biologiczna istota, która podatna i
wrażliwa jest na wszelkie środowiskowe zmiany – nawet niewielki wzrost
średniorocznej temperatury, czy drobna zmiana w składzie ziemskiej
atmosfery mogą okazać się śmiertelnie niebezpieczne. Mimo to ludzka
cywilizacja kurczowo chwyta się każdej, nawet najmniejszej szansy
przetrwania – cieniutka błona ludzkości, która porasta ziemską skorupę
jest niespodziewanie trwała. W wizji Dicka zabawny jest fakt, że
ludzkość próbując podnieść się po straszliwym upadku, który stał się jej
udziałem, stara się odbudować świat na obraz i podobieństwo świata
sprzed katastrofy. System monetarny, klasyczny system nauczania,
demokratyczne sprawowanie władzy, papierosy, alkohol, poczta, etc. W
dłuższej perspektywie nieuniknione wydaje się powielenie dokładnie tych
samych błędów, które stały się przyczyną tragedii. Społeczeństwo
ludzkie, a przynajmniej ta jego część, której udało się przetrwać jawi
się zatem jako przerażająco bezrefleksyjne. Niemal wcale nie zastanawia
się ono nad przyczynami apokalipsy, do jakiej doszło, zadowalając się
zrzuceniem całej winy i odpowiedzialności za zaistniałą sytuację na
barki jednego człowieka.
Owym kozłem ofiarnym jest tytułowy
doktor Bluthgeld. To wybitny naukowiec, fizyk atomowy z wykształcenia, a
przy tym wariat i egocentryczny szaleniec. Na każdym kroku dostrzega
wrogów, którzy czyhają na jego życie, pragnąc w ten sposób zemścić się
za wszelkie nieszczęścia, jakie spadły na ziemski glob. Wydaje się, że w
jego osobie Dick zawarł wszelkie negatywne cechy, które nie powinny
pozostawać w udziale żadnego człowieka oddanego nauce. Doktor Bluthgeld,
którego obciąża już samo nazwisko (blut z niem. krew + geld z
niem. pieniądze), przedstawiony jest jako człowiek zaślepiony żądzą
sukcesu poznawczego. Pragnąc za wszelką cenę dokonać przełomu oraz
postępu w ogóle nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich odkryć. To
typ uczonego, który w zamian za dobrze wyposażone laboratorium oraz
strumień gotówki, niezbędny do prowadzenia kolejnych badań, bezmyślnie
dzieli się swoimi dokonaniami z politykami, zbyt głupimi, by pojąć jak
potężna, a co najważniejsza obosieczna broń trafia w ich ręce.
Co interesujące, szaloną naturę doktora
Bluthgelda niemal od razu rozpoznaje Stuart McConchie. Czarnoskóry
sprzedawca telewizorów, na co dzień zamiatający ulicę tuż przed
otwarciem swojego sklepu reprezentuje tę zwykłą i normalną część
społeczeństwa, która okaże się filarem, podźwigającego się z upadku
społeczeństwa. Stuart to także uosobienie zdrowego rozsądku oraz tych
wszystkich drobnych i na pozór nieistotnych gestów oraz rytuałów, które
są każdemu człowiekowi tak bliskie, bo tak na wskroś ludzkie.
Oczywiście w Doktorze Bluthgeldzie,
nie mogło zabraknąć kilku, kluczowych motywów w prozie Dicka.
Najbardziej wstrząsający zawiera w sobie Edie Keller, kilkuletnia
dziewczynka, poczęta w dniu Wybuchu. W swoim ciele nosi ona brata
bliźniaka Billa, który nigdy się nie narodził, pozostając uwięziony w
ciele swojej siostry, która stanowi dla niego jedyną nić ze światem
zewnętrznym. Nietrudno dostrzec tu nawiązanie do siostry bliźniaczki
Philipa Dicka, która na skutek złej opieki matki zmarła wkrótce po
porodzie. Pisarz wielokrotnie podkreślał, że z powodu tej śmierci niemal
przez całe życie borykał się z poczuciem winy. Znaczący jest również
sam początek powieści. Otóż Doktor Bluthgeld rozpoczyna się od
sceny, w której sprzedawca zamiata chodnik tuż przed swoim sklepem.
Niemal identycznie prezentują się pierwsze karty powieści Głosy z ulicy oraz Humpty Dumpty w Oakland.
Wspomnieć należy, że Philip Dick pracował w sklepie z płytami i jego
poranki wyglądały bardzo podobnie. Niespieszne ruchy miotłą,
przysłuchiwanie się stukotowi obcasów oraz wdychanie kojących woni
młodych sekretarek. Sielankowa sceneria amerykańskich przedmieść, na
których każdy może odnieść sukces.
Książka Doktor Bluthgeld jak
sam przyznaje w krótkim posłowiu Philip Dick, była próbą odgadnięcia
przyszłości. Jeśliby oceniać ją pod kątem futurologicznych przewidywań,
to powieść nie zdałaby próby czasu. Oczekiwana wojna nie nadeszła, świat
nie przeszedł atomowego katharsis, a ludzkość nie musiała
rozpoczyna budowy swojej cywilizacji niemal od początku. Ale powieść
bardzo dobrze sprawdza się na innym polu. To ciekawa oraz dosyć
optymistyczna wizja świata, który podźwiga się po upadku nie dzięki
pojedynczym, heroicznym wysiłkom, ale za sprawą długotrwałej, mrówczej
pracy wielu zwykłych ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z
superbohaterami oraz ich supermocami.
Wasz Ambrose
Wasz Ambrose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)