czyli wariatkowo na całego
W związku z sugestią natanny zawartą w komentarzu pod moim wczorajszym postem, które poczuła się już zmęczona ciężkim momentami tematem Efektu Lucyfera Zimbardo, miałem dziś zamiar puścić jakiś dowcip dla dorosłych. Co z tego, skoro do rana zaatakowało mnie Radio Zet kolejnym newsem z kręgu naszych ustawodawców, przy którym wysiadają nie tylko wszystkie dowcipy, ale i Zimbardo, Orwell oraz Huxley razem wzięci.
Nad czym w pocie czół i wytężając mózgi pracują nasi posłowie? Poznać pracę po jej wynikach:
"Czystka etniczna o znamionach ludobójstwa" to owoc pracy naszych geniuszy w ramach prac nad uchwałą dotycząca Zbrodni Wołyńskiej.
Biorąc pod uwagę (za SJP PWN), że:
"ludobójstwo to «masowe mordowanie ludzi, mające na celu zniszczenie określonej grupy narodowej, etnicznej, religijnej lub rasowej»
czekam tylko, aż w ślad ustawodawców pójdą adwokaci:
morderstwo o znamionach zabójstwa
seksuolodzy:
«zboczenie seksualne polegające na odczuwaniu popędu płciowego do dzieci» mające znamiona pedofilii
czy fizycy:
«woda w stanie stałym, przypominająca kryształ» o znamionach lodu
Może i śmieszne, ale dla mnie tragiczne. Naprawdę uważacie, że demokracja w Polskim wydaniu ma coś wspólnego z normalnością i że warto iść na wybory? Otóż warto. Na jednomandatowe, gdzie głosuję na konkretnego człowieka, w wiadomym celu, a na "normalne" tym bardziej - by oddać głos nieważny. To chyba jedyna alternatywa
Andrew zgadzam się, że w tych warunkach trudno być dowcipnym.
OdpowiedzUsuńTo jest przykład na to jak coś nazwać, żeby jednak nie nazwać.
Jedynym słusznym podejściem wydaje się jednak jak moja upolityczniona połowa uważa odcięcie ich od poparcia, czyli nie chodzenie do wyborów.
Wtedy przynajmniej nie występowali by w naszym imieniu.)
Niechodzenie im nie szkodzi. Nie bije w oczy. I nie ma wymaganej większości kwalifikowanej. Wybory i tak się odbędą. NGłos nieważny natomiast oddaje nie leń, ale niezadowolony, i gdyby takich było więcej, to już byłby problem.
UsuńNiechodzenie do wyborów jest tym gorsze, że zaburza proporcje. Jestem bardzo bliska wrzuceniu białej kartki(jak w książce Saramago) w jakichkolwiek nadchodzących wyborach.
OdpowiedzUsuńCo więcej, całkiem serio uważam branie udziału w wyborach za mój obywatelski obowiązek. Jeśli nie pójdę, nie wysyłam żadnej wiadomości zwrotnej - bo nie wiadomo, czy byłam chora, nie chciało mi się, czy jestem rozczarowana i nie wierzę żadnemu ugrupowaniu.
No cóż - biorąc pod uwagę fakt, jak ostatnio państwo wypełnia swoje obowiązki wobec obywateli, mam ten mój obowiązek obywatelski w dużym poważaniu. Jednakże patrząc na swój własny interes każdy powinien postąpić tak jak piszesz. Z tym że trzeba będzie sprawdzić w aktualnej ordynacji, czy biała kartka to głos nieważny, czy też trzeba zrobić oś innego, np. przekreślić. Widziałem też ostatnio karty z soczystymi epitetami pod adresem klasy politycznej :)
UsuńWłaśnie nad tym samym ostatnio rozmyślam...
UsuńTak, to trzeba sprawdzić. Na pewno skreślenie więcej niż jednego nazwiska jest oddaniem głosu nieważnego. Swoją drogą byłoby ciekawie, gdyby przy bardzo niskiej frekwencji wybory były nieważne - wtedy bojkot miałby moc (tylko szkoda pieniędzy na powtórki).
OdpowiedzUsuńWracając do clou twojej notki - wygibasy słowne zaiste karkołomne i w sumie czemu służące? Żeby udowodnić, że jesteśmy najbardziej uciemiężonym narodem, ofiarą po raz tysięczny i nigdy przenigdy agresorami?
No dobra, chwila zwierzeń nadeszła. Chodzę na spotkania tzw. klubu mola książkowego, gdzie czytamy bardzo różne pozycje i grono choć w 100% babskie różni się bardzo pod innymi względami. Co jakiś czas wraca temat wojny i udziału Polaków w niej. Jest wśród nas jedna kobieta, która nie dopuszcza do siebie myśli, że Polacy mogliby być tymi 'złymi' - antysemityzm? nie, to nie było na poważnie, nigdy byśmy obozów nie zbudowali; współpraca z okupantem - sporadyczna, tylko margines się na to decydował itd. Instynktownie czułam, że to zbyt naiwne założenie bo dlaczego mielibyśmy być inni niż reszta ludzkości? W tym mniej więcej momencie trafiłam na twój blog (bo Zimbardo jeszcze nie przeczytałam) - nie tylko osobista dyspozycja decydowała, ale głównie system i sytuacja - te 'ochroniły' nas przed naszymi zbrodniami (a i tak dochodziło do samosądów, pogromów itp.).
Ostatnio polubiłem wypowiedź Wołoszańskiego - historia może mieć różne barwy, ale na pewno dwóch w niej nie ma - białej i czarnej. :) A osobną sprawą jest, że dużą część populacji myślenie boli. Muszą w coś wierzyć, tak do końca, by nie myśleć.
UsuńA ten klub to może DKK? ;)
Masło maślane :)
OdpowiedzUsuńNawet gorzej - to hasło i słownikowa definicja :)
UsuńNie, tak naprawdę to są dwa kluby - jeden nieformalny (mówimy nie niego 'nielegalny' i trochę się zastanawiam, czy nie podpiąć się pod bibliotekę i przekształcić w DKK), a drugi przy bibliotece gminnej (która nie chce do DKK). Obydwa dają do myślenia :-)
OdpowiedzUsuńFajny cytat - choć teza niepopularna.
DKK daje spore możliwości, zwłaszcza jeśli w bibliotece znajdzie się osoba potrafiąca skutecznie korzystać z dostępnych funduszy i obie rzeczy nawzajem się wspierają.
UsuńTaka ekwilibrystyka jest już dobrze przećwiczona - w 1994 r. w czasie maskr Tutsi w Rwandzie ONZ mówiła o "aktach ludobójstwa" a nie o ludobójstwie bo wówczas musiałaby coś zrobić a nie miała ochoty.
OdpowiedzUsuńNiestety. A podstawą walki ze złem jest odwaga nazwania go jak się należy.
Usuń