czyli ile straciliśmy?
Wielokrotnie przy okazji rozmów o "sprawie polskiej" wynikających a to z przeczytanych lektur, a to z filmów, zarówno na moim blogu, jak i na innych, powracają pytania o przyczyny tego, iż obecna Polska tak negatywnie odbija od krajów leżących na zachód od Odry, czy też od sąsiadów z południa i przez Bałtyk. Przyczyn pierwotnych takiego stanu rzeczy jest wiele. Nawet w lekturze, którą obecnie mam na tapecie, czyli Pamiętnikach Paska, odnajduję znaczące wątki do tego tematu. Pewnie nie da się tych wszystkich okoliczności ogarnąć ani jednoznacznie określić ich wagi, usystematyzować według wpływu, jaki wywarły na taki rozwój narodu, który doprowadził do Zielonej Wyspy Tuska pełnej totalnego zakłamania, pomazanych elewacji, zaśmieconych lasów i ludzi, którzy się nie uśmiechają na widok innych. Tej pracy, przynajmniej na razie, nie planuję się podjąć, ale pilnie odnotowuję wszelkie nowe myśli związane ze sprawą.
Jakiś czas temu napotkałem felietonik Krzysztofa Rogalskiego zamieszczony na jego blogu. Jest tak dobrze napisany, iż nie widzę sensu, by temat od nowa opracowywać i zamieszczać na moim blogu podobny tekst. Zamiast tego przytaczam pod oryginalnym tytułem i w całości., jako jeden z ważkich głosów o przyczynach obecnego stanu rzeczy. Warto przeczytać:
Pisząc tę notkę korzystałem z danych statystycznych zamieszczonych w broszurze Józefa Konczyńskiego „Żydzi w Polsce w ostatniem dziesięcioleciu w oświetleniu cyfr statystycznych”, wydanej w Warszawie w 1936 r. Autor obficie cytuje źródła, nie ma więc żadnego powodu wątpić w prawdziwość przytoczonych danych statystycznych. Interpretacja tych danych jest, rzecz jasna, nieco inna wg p. Konczyńskiego i wg mojej skromnej osoby.
Józef Konczyński jest dla mnie postacią nieznaną. Wiem, że jest autorem m.in.: „Stan moralny społeczeństwa polskiego”, Warszawa, 1911, „Ludność Warszawy”, Warszawa 1913. Nie mam pojęcia, czy jest spokrewniony z dość znanym literatem Tadeuszem Konczyńskim (1875 – 1944).
Ale mniejsza o pana Józefa. Chodzi o przytaczane przez niego wielkości statystyczne.
Otóż, wg spisu powszechnego z września 1921 r. (zapewne dalekiego od doskonałości a nawet i kompletności), ludność pochodzenia żydowskiego stanowiła 10,8% mieszkańców II Rzeczypospolitej, z tym że w miastach odsetek ten wynosił 32,4%.
Konczyński podaje również, iż w 1934/35 r. 86,8% drobnych sklepów w Warszawie było w rękach żydowskich, że stanowili oni (dane dot. ciągle Warszawy) 94% wytwórców przemysłu galanteryjnego i odzieżowego, 70% drobnych rzemieślników. Dalej pisze, że stanowią oni 54% aplikantów adwokackich w Warszawie i niemal 18% studentów ogółem w Polsce (tutaj Konczyński, słusznie zresztą zauważa, iż powodem takiego stanu była 20% podwyżka opłat za studia w uczelniach państwowych dokonana w 1933 r.). Że już tylko mimochodem wspomnę o tym, że w „rękach chrześcijańskich” była tylko 1/3 kin i prawie cały przemysł filmowy (jak i na całym świecie, zauważa Konczyński).
Brakuje u Konczyńskiego wielu danych, ponieważ skoncentrował się na stolicy, chociaż sytuacja w Łodzi, Lwowie czy Wilnie była pewnikiem podobna (wystarczy zajrzeć do Rocznika Statystycznego m. Łodzi z roku 1921).
No i teraz wyobraźmy sobie państwo X w którym w wyniku dziwnego kataklizmu demograficznego znika ponad 80% drobnych sklepów, 90% rzemiosła, 50% prawników, 20% studentów, no i w ogóle ponad 10% ludności. Do tego dodajmy, iż wśród zmobilizowanych w 1939 r. zołnierzy, pochodzeniem żydowskim legitymowało się ok. 18%, tj. 150 tys. żołnierzy. Żydzi stanowili również 7% oficerów policji (to już nie za Konczyńskim tylko za A. Hemplem).
Dla mnie wniosek jest jeden. Już tylko "dzięki" eliminacji fizycznej polskich Żydów, Polska jako państwo została wykastrowana kulturalnie, intelektualnie i ekonomicznie. Skutki tego odczuwamy do dzisiaj. Polska zupa jest mdła, bo bez pieprzu. Gorzej, że z duża ilością g***a, co wcale nie poprawia jej smaku…
Jeszcze smutniejsze od podanych statystyk jest chyba użycie słowa "Żyd" w dzisiejszym słownictwie. Wyraz ten ma wydźwięk zdecydowanie pejoratywny, często stosowany jest jako określenie negatywne. No i te piękne teorie, tłumaczące, że za wszelkie nieszczęścia, które spadają na godnych, prawych, porządnych, prawdziwych Polaków, są sprawką Żydów właśnie.
OdpowiedzUsuńChyba żartujesz. Spałeś w szkole, gdy nauczali o odwiecznej polskiej tolerancji? ;)
UsuńA na poważnie - od polskiej ksenofobii, której antysemityzm jest szczególną formą, gorsze jest nasze zakłamanie. Polacy antysemitami - to przecież oszczerstwo. Najpewniej niemieckie. Albo żydowskie :)
Dobrze, że ja swoją pieprze;) Najśmieszniejsze i zarazem najsmutniejsze jest to, że często wciąż za wielce pojęte "wszystko" obwinia się Żydów, choć niech ktoś wskaże jakiegoś na ulicy...chyba nie było by zbyt prosto. W mojej małej mieścince kiedyś ponoś były dwie synagogi, dzisiaj ledwie Kirkut na którym jest znane melinarnium, z którego bez skutecznie usuwani są panowie menelsy... ale obwinianie trwa, bo niby łatwiej.
OdpowiedzUsuńDobrze, że na dzisiejszy świat Ci przeszli nie musza patrzeć;)
:)
UsuńMoim zdaniem,gorsze od wszelakiego niezrozumienia jest brak pamięci historycznej. Większość młodych ludzi nie ma kompletnie świadomości, ilu Żydów żyło w naszym kraju i było częścią naszego społeczeństwa. Sama pewnie bym o tym nie wiedziała, gdyby nie to, że ślady tej obecności widać w mojej miejscowości. Jest tutaj zapuszczony cmentarz żydowski. Trochę mi przykro, że nikt o to nie dba, bo to fragment naszej historii. Z nieznajomości rodzi się wrogość i antysemityzm.A przecież przeciętny Polak nawet nie wie, iż w naszej kulturze zachowały się ślady obecności Żydów w kulturze, sztuce i tradycjach.
OdpowiedzUsuń