Niespodziewane stronice
Julio Cortázar
Tytuł oryginału: Papeles inesperados
Tłumaczenie: Marta Jordan, Iwona Krupecka
Wydawnictwo: MUZA S. A.
Liczba stron: 286
Śmierć. Jakaż to fatalna przypadłość,
która ciągle trapi wszystkie żywe organizmy, również te, mające się za
najdoskonalsze, tj. istoty ludzkie. Każdy biologiczny byt ma swój
początek oraz kres, do którego nieuchronnie się zbliża. Śmierć, w
przeciwieństwie do człowieka i jego ideałów głoszących równość
wszystkich ludzi, jest konsekwentna do bólu i nikogo nie wyróżnia.
Prędzej, czy później wszyscy trafią w jej czułe objęcia, niezależnie od
tego, co sobą reprezentują. O wiele bardziej trwałe niż ludzie są za to
twory ich umysłu. Dla przykładu, istnieją książki, które liczą sobie
dobre kilka pokoleń ludzkich i przynajmniej na razie, w dalszym ciągu
mają się całkiem dobrze. W przypadku śmierci pisarza, często w różnych
konfiguracjach powtarza się zdanie, że artysta nie umarł zupełnie,
dopóki jego twórczość została zachowana przez rodzaj ludzki. Jednak
marna jest to pociecha, szczególnie w odniesieniu do naszych ulubionych
pisarzy. Ich odejścia bolą najbardziej. Na własne oczy przekonujemy się o
kruchości ludzkiej egzystencji, a co gorsza, towarzyszy nam świadomość,
że ten oto konkretny osobnik, którego dzieła darzymy taką estymą, na
którego kolejne teksty nerwowo oczekiwaliśmy, nigdy już niczego więcej
nie stworzy. Pisarz zatem żyje w naszej świadomości oraz pamięci, ale
pozostaje bezpłodny. Na szczęście, żywot ludzki to suma przypadków.
Dzięki różnym zbiegom okoliczności, od czasu do czasu świat obiega
sensacyjna wiadomość o cudownym odnalezieniu manuskryptów wielkich
twórców, po których nie mieliśmy oczekiwać prawa niczego nowego. W 2009
roku pojawia się Oryginał Laury, przez lata trzymany w banku w
Montreux, który miał zostać spalony. W tym samym roku, w czasie
przeglądania archiwów Lema na światło dzienne wychodzi Sknocony kryminał. Natomiast w 2006 roku w paryskim mieszkaniu Aurory Bernárdez, wdowy po Julio Cortázarze, z szuflad komody wyłaniają się Niespodziewane stronice,
czyli teksty Julio Cortázara, które do tej pory nigdy nie były
publikowane w formie książki, a część z nich w ogóle po raz pierwszy
została zaprezentowana szerokiej publiczności. Czy dla miłośnika Gry w klasy, Wielkich wygranych oraz Książki dla Manuela może być lepsza wiadomość niż komunikat, że oto Niespodziewane stronice trafiają na polski rynek?
Julio Cortázar, rocznik 1914, zmarły w
1984 roku, uchodzi za jednego z czołowych przedstawicieli realizmu
magicznego. Urodzony w Brukseli Argentyńczyk, który większość swojego
życia spędził w Paryżu, pozostawił po sobie bogatą spuściznę, która
dzięki Aurorze Bernárdez została powiększona o kilkaset stron. Niespodziewane stronice
to gatunkowy miszmasz, w którym znajdziemy opowiadania, eseje, szkice,
alternatywne czy też dodatkowe rozdziały ważniejszych powieści, teksty
publicystyczne, krótkie analizy najważniejszych dzieł oraz autowywiady.
Od razu muszę wyjaśnić pewną nieścisłość – otóż całkiem sporo ze
zgromadzonym w tym zbiorze tekstów pojawiało się już na łamach
hiszpańskojęzycznej prasy, tyle, że nigdy nie znalazły się one w żadnym z
dotychczasowych wydań książkowych. Nie jest zatem tak, że cały zbiór to
absolutne novum, rojące się wyłącznie od pereł przez lata
skrywanych przed ludzkim spojrzeniem. Nie zmienia to oczywiście faktu,
szczególnie z punktu widzenia polskiego czytelnika, że o wiele wygodniej
jest mieć utwory zebrane w jednym tomie, niż poszukiwać ich,
rozsypanych po wszelakiej maści czasopismach, by finalnie głowić się
jeszcze nad ich tłumaczeniem.
Teksty, jak już wspominałem,
charakteryzują się dość sporą różnorodnością. Zarówno, jeśli chodzi o
gatunkową rozpiętość jak i chronologię. Najstarsze płody pochodzą z roku
1938, natomiast ostatnie z 1984 roku, a więc z okresu tuż przed
śmiercią artysty. Różnice znajdziemy także w kwestii prezentowanego
poziomu. Jeśli chodzi o dzieła pisane prozą, to sporo z nich przeszło
przez mój mózg bez większego echa. Dominują raczej słowne igraszki,
przywodzące na myśl ćwiczenie słowa pisanego, próby okiełznania,
przygięcia liter, wyrazów i zdań, tak, by posłuszne były myśli wielkiego
kreatora. Jeśli chodzi o treść jest już zdecydowanie gorzej. Króluje
forma i tylko z rzadka trafia się obiecujący zalążek, którego rozwój z
chęcią chciałoby się śledzić. Największe wrażenie zrobiły na mnie Koty, które ze swoimi nielogicznie postępującymi bohaterami przypominały mi nieco Wielkie wygrane, czy Grę w klasy. W podobnym tonie fatalistycznej miłości, uczuciowego zaplątania, błąkania utrzymana jest Ciao, Werona, która także zawładnęła moją uwagą na dłużej.
Jeśli chodzi o utwory wczesne, z
początków twórczości, to wypadałoby zapewne napisać, że dzięki nim
możemy śledzić rozwój artystyczny Julio Cortázara, że w tych
pierwocinach znać zalążki geniuszu, że utwory mimo pewnej toporności,
nie oszlifowania, czy czego tam jeszcze, jasno sygnalizują z jak wielkim
kalibrem będziemy mieć w przyszłości do czynienia. Będąc jednak
szczerym, głównie wobec samego siebie, przyznaję, że początkowo zbyt
wiele realizmu magicznego, z którego słynął Cortázar w tych pierwszych
płodach nie dostrzegłem. Przypominają one bardziej warsztatowe treningi,
próby, odkrywanie możliwości, jakie daje słowo, czyli są to dzieła
typowe dla wczesnej twórczości niemal każdego pisarza. Zrozumiałe jest
dla mnie również, że gdyby Julio nie był uważanego za jednego z
czołowych przedstawicieli prozy iberoamerykańskiej, twórcę legendarnego i
kultowego, to nikt pewnie nie robiłby tak wielkiego szumu wokół
odnalezionych tekstów, a wiele z nich zapewne w dalszym ciągu
spoczywałoby sobie spokojnie w przytulnym mroku szuflady.
Kończąc jednak z tą nadmierną i być może nieco przesadną krytyką, chciałbym wspomnieć o tym, co stanowi prawdziwy skarb Niespodziewanych stronic.
Są to eseje, autowywiady oraz proza publicystyczna. Z form tych odzywa
się dojrzały Cortázar, który jako pisarz, wychodzi bardzo daleko poza
ramy prowadzonej przez siebie działalności artystycznej. Przede
wszystkim Cortázar całkowicie (bezwstydnie, aż ciśnie się na
usta) obnaża swoją socjalistyczną naturę. Odcina się on co prawda od
komunizmu, przyznaje, że bliżej mu do Marksa. Jest przy tym głęboko i
pewnie nieco naiwnie przekonany, że socjalizm to jedyny system, który może kiedyś skierować człowieka ku jego autentycznemu przeznaczeniu, natomiast celem marksizmu jest dostarczenie ludzkiemu rodzajowi narzędzi do osiągnięcia wolności i godności, które nie są mu trwale przynależne. Wreszcie socjalizm
– a nie zapowiadana przez poetę i Kościoły nieokreślona wieczność –
zdolny jest przekształcić człowieka w człowieka właśnie. Idee
piękne, które niestety człowiek jak zawsze, przy próbie wprowadzenia ich
w życie, przekształcił w piekło. W tym miejscu wypadałoby również
zaakcentować, że socjalizm Cortázara, przynajmniej w mojej opinii, to w
ogromnej mierze wybór podyktowany szczerą i nieskrywaną niechęcią do
północnoamerykańskiego imperializmu, który przez niemal cały XX wiek
bezduszne drenował Amerykę Łacińską. Socjalizm, który przecież krzewił
się bujnie w całej Ameryce Południowej to odpowiedź na junty wojskowe,
bezpardonowo traktujące politycznych przeciwników, których obfite
budżety w ogromnej mierzy wspierane były przez Stany Zjednoczone. A o
tym, ile istnień ludzkich pochłonęły rządy krwawych generałów, jak
wymyślne tortury stosowały, można dowiedzieć się choćby z Książki dla Manuela Cortázara, czy Święta Kozła noblisty Vargasa Llosy.
Należy także zaznaczyć, że Julio
Cortázar, niestrudzony wojownik idei, wzorem wielu pisarzy
latynoamerykańskich traktował swoją twórczość bardzo poważnie oraz
przede wszystkim świadomie. Pisarstwo nie jest zawodem, pracą, za
odbębnienie której oczekuje się stosownego wynagrodzenia. Chwycenie
pióra za dłoń wiąże się z odpowiedzialnością, świadomością społeczną,
koniecznością upominania się, a nawet walki o prawa słabszych,
ukazywanie wszelkich niesprawiedliwości. I pewnie właśnie z tego
przeświadczenia bierze się ogromne zaangażowanie w życie polityczne,
które jest naturalną konsekwencją w zaangażowania w sprawy ludzkie. Rolą
pisarza jest walka z błahym zapomnieniem, z kartkowaniem historii przez
jej czytelników, z obojętnością i nieczułością, zainteresowaniem,
trwającym dokładnie tyle czasu, przez ile o danej sprawie wspomina się w
mediach. Fascynujące jest również to, że sprawę ludzką Cortázar stawiał
o wiele wyżej niż świat literatury. Wg niego funkcja książek
sprowadzała się bardziej do roli służebnicy człowieka, która powinna
chronić go przed popełnianiem głupstw.
Pokłosiem wyznawanych prawd jest surowa i
ostra krytyka kapitalizmu, jego zakłamania, obłudy skrywanego za
demokratyczną maską, która w świetle ostatnich wydarzeń związanych z
system PRISM jest niezwykle aktualna. Kolejnym tematem, który poruszał
Julio Cortázar, a który trawi m.in. polskie media, jest fatalna jakość
oraz szkodliwość podawanej informacji. Argentyński twórca protestuje
przeciwko biernej i bezrefleksyjnej konsumpcji, nawołując nas, tj.
konsumentów informacji do żądania od środków masowego przekazu
zaprzestania dyktatury agencji oraz dziennikarzy, manipulujących
tworzonymi oraz otrzymywanymi materiałami. Minęło prawie 30 lat od
śmierci pisarza, a można by podejrzewać, że pisze on o wydarzeniach
wczorajszych, tegorocznych.
Oczywiście Niespodziewane stronice
to nie tylko polityka oraz początki twórczości. Znajdziemy także
utwory, których bohaterem jest Łukasz oraz kronopie. Dowiemy się
również, jak to jest być owym sławetnym, ciekawskim świata kronopiem (to
być pod włos, pod światło, kontrpowieścią, kontredansem,
kontrawszystkim, kontrabasem, kontrafagotem, straszliwie wbrew każdego
dnia przeciw każdej rzeczy, którą inni uznają i która ma moc prawa).
Ale przede wszystkim, uzmysłowimy sobie, że Cortázar to zaprawdę oko,
które potrafi widzieć. Pisarz jest niestrudzonym obserwatorem
rzeczywistości, bezwstydnym podglądaczem codzienności, który niemal
każdemu, nawet najbłahszemu wydarzeniu, potrafi wykraść jego
metafizyczne akcenty i przetransponować je na literacką materię – strukturalną magię, która w jakiś sposób przenika z książek do życia. Objawia się to zarówno w esejach jak i niektórych opowiadaniach.
Z kolei Julio Cortázar jako człowiek na co dzień jawi się jako typowy kronopio – niezmordowany buntownik, pokroju bohaterów Książki dla Manuela.
Jest to zatem typ burzyciela prawd, niszczyciela przesądów, skłonnego i
skorego do przekraczania uspokajających granic normalności. Podpieranie
chybocącego się stołu skórką od chleba, czy wspólna lektura książki w
pociągu, polegająca na wyrywaniu przeczytanej strony i podawania jej
towarzyszce podróży, która to z kolei przeczytaną kartkę ekspediowała
przez okno, bezwiednie przywodzi na myśl działania członków Draki, takie jak krzyczenie w kinie w trakcie seansu, czy też jedzenie na stojąco w bardziej szanujących się restauracjach.
Krótko reasumując, Niespodziewane stronice
to zbiór tyleż różnorodny, co nierówny. Dominują jednak pozycje dobre
oraz bardzo dobre, które sprawiają, że całość czyta się z ogromnym
zainteresowaniem, a momentami sporym zdumieniem. Mnie szczególnie
zaskoczyła poezja Cortázara, która prezentuje naprawdę niezły poziom. Na
tle wszystkich tekstów, rozpiętych na przestrzeni blisko 50 lat,
artysta jawi się jako osoba ogromnie ciekawa świata, pragnąca poznawać
kolejnych ludzi, dla której pisarstwo jest najważniejszym, a przy tym
ogromnie odpowiedzialnym zajęciem. Do tego buntownicze zacięcie,
zdecydowany sprzeciw wobec kłamstwa oraz wszelkich nierówności
sprawiają, że Julio Cortázar to Wielki Kronopio, potrafiący łowić chwilę
i cieszyć się nią,
Bo wczoraj jest nigdy,
a jutro to jutro.
P.S. Mała ciekawostka. Tuż po ukazaniu się informacji, że oto na łamach wydawnictwa MUZA S.A. pojawią się Niespodziewane stronice,
a jeszcze przed oficjalną premierą książki, cena powieści na stronach
księgarni Matras wynosiła 29,99 zł. Osobom, które zdecydowały się nabyć
lekturę w przedsprzedaży, przysługiwał ponadto 20 % rabat. W ten oto
cudowny sposób książkę, której obecna cena okładkowa to 39,99 zł, udało
mi się nabyć za 23,99 zł.
P.S.2 Tak się szczęśliwie złożyło, że
powyższy tekst został doceniony w konkursie na recenzję tygodnia za
okres 2 - 7 lipca na portalu Lubimy Czytać. Serdecznie dziękuję za to
spore wyróżnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)