Barbarzyńca w ogrodzie
Zbigniew Herbert
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron:266
Zbigniew Herbert kojarzony jest w naszym kraju głównie jako poeta. Powszechnym uznaniem, chociaż z bezpośrednią znajomością jest już pewnie znacznie gorzej, cieszą się zbiory Hermes, pies i gwiazda, czy cykl o Panu Cogito. Niestety styczność z Herbertem najczęściej ogranicza się do murów placówki oświatowej i zapoznania się raptem z kilkoma jego utworami. Tymczasem Zbigniew Herbert to nie tylko wybitny wyznawca i sługa muzy Erato. Nasz polski wieszcz spłodził genialne dramaty (jak choćby Jaskinię filozofów, którą przeniesioną na teatralne deski możemy podziwiać w Teatrze Nowym w Krakowie z Edwardem Linde-Lubaszenką w roli głównej) oraz równie znakomite eseje. Teksty pisane prozą są pokłosiem podróży, które to Herbert uprawiał namiętnie i zaskakująco często, biorąc pod uwagę, że przyszło mu żyć w komunistycznej Polsce oraz że nie był gorącym zwolennikiem wcielenia idei Marksa oraz Engelsa w życie.
Twórczość Zbigniewa Herberta w ogromnej
mierze odwołuje się do przeszłości, historii. Wątki mitologiczne są
często wplatane w jego dzieła, przy czym zaznaczyć trzeba, że nie są to
puste peany na cześć czasów minionych oraz złorzeczenie nad
teraźniejszością. Herbert z ogromnym znawstwem prezentuje nam antycznych
herosów, często odwołując się do ich ludzkich słabości oraz ułomności.
Są to zatem ludzie z krwi i kości, którzy popełniają błędy, błądzą,
ulegają codziennym pokusom. Godne podziwu są natomiast ich starania w
dążeniu do doskonałości, nieustanna praca nad sobą, która winna stać się
udziałem człowieka współczesnego.
Język, którym posługuje się Herbert,
zarówno jako poeta jak i eseista, to język prosty i zrozumiały, który
niezwykle umiejętnie miesza ze sobą rzeczy małe i duże: patos osiąga
niemal idealną symbiozę z gorzką ironią, a obok pytań fundamentalnych
miejsce znajdują rzeczy na pozór ważkie i błahe. Wszystko bez żadnych
zgrzytów czy tarć. Nic zatem dziwnego, że szczególnie wiersze Zbigniewa
Herberta cieszyły się ogromną popularnością, a ich walory zarówno
artystyczne jak i edukacyjne, potrafili docenić także zagraniczni
fachowcy. Owocem tego uznania był cały szereg nagród, które stały się
głównym źródłem finansowym umożliwiającym realizację jednej z
największych pasji Herberta, czyli podróży. Pierwszą zagraniczną wyprawę
poeta odbył w 1958 roku. Doszła ona do skutku dzięki stypendium Związku
Literatów Polskich wysokości 100 dolarów. Za tę kwotę Herbert zwiedził
m.in. Francję oraz Włochy. Do kraju powrócił on w 1960 roku, a dwa lata
później nakładem wydawnictwa Czytelnik ukazał się Barbarzyńca w ogrodzie, zbiór 10 esejów, napisanych pod wpływem bezpośredniego zetknięcia z kulturą basenu Morza Śródziemnego.
W opinii samego autora, Barbarzyńca w ogrodzie to
zbiór szkiców oraz sprawozdanie z dwóch podróży. Pierwszej, realnej,
która obejmowała zwiedzanie muzeów, miast oraz ruin. Drugiej, odbytej
poprzez książki na temat widzianych miejsc. Herbertowi należy oddać, że
owoc obu tych wypraw jest po prostu znakomity. Książkę, która
przesączona jest ogromną i rozległą historyczną wiedzą, dzięki temu, że
brak w niej bibliografii, przypisów, indeksów, etc., czyta się niezwykle
przyjemnie i płynnie. Jest to jedna wielka opowieść, traktująca zarówno
o miejscach i znajdujących się w nich budowlach jak i historiach i
wydarzeniach z nimi związanymi. Zebrane eseje charakteryzują się dość
dużym rozrzutem czasowym, jeśli brać pod uwagę epoki, które się w nich
pojawią oraz sporą różnorodnością. Wspólną podróż z Herbertem zaczniemy
od wyprawy do jaskini Lascaux, w której znajdują się jedne z pierwszych
dowodów artystycznej działalności człowieka. Na ścianach krasowej
pieczary widnieją malowidła wykonane w okresie paleolitu. Następnie
artysta chociaż na chwilę postara się wskrzesić ruiny dawnej kolonii
greckiej, Paestum. Będzie do dla Herberta świetny pretekst, aby
opowiedzieć czytelnikowi o technikach architektonicznych starożytnych
budowniczych. W Arles, dawnym mieście papieży, wyruszymy na wspólnie
poszukiwania śladów wielkiego mistrza Van Gogha, przy okazji poznając
bogatą historię Prowansji oraz jej najznamienitszego barda, Frédérica
Mistrala. Dalej odwiedziny Orvieto, które pyszni się swoją monumentalną
katedrą, będącą przykładem włoskiego renesansu. Goszcząc w Sienie
poznamy burzliwe dzieje tego miasta, a Herbert przybliży nam sylwetkę
malarza Duccia nie omieszkawszy przy tym wspomnieć o jego dziełach. W
następnym szkicu miłość polskiego artysty do francuskiego gotyku objawi
się w całej krasie. Odwiedzając kolejne katedry, Herbert wyjaśni nam
sporo na temat technikami stawiania Bożych przybytków. Dowiemy się
niemal wszystkiego, począwszy od źródeł finansowych tych przedsięwzięć, a
na miejscu wydobycia kamienia oraz ewolucji stanowiska architekta
skończywszy. Oprócz relacji z odwiedzanych miejsc, Herbert uraczy nas
również interesującymi faktami. Z mroków zapomnienia wyłoniona zostanie
sekta albigenesów, z którą bezlitośnie rozprawiła się Święta Inkwizycja.
Następnie Herbert przeprowadzi znakomitą obronę Templariuszy, podając
solidne argumenty, z powodu których Filip Piękny postanowił zgładzić ten
potężny zakon. Dwa ostatnie eseje to oddanie hołdu ulubionemu
malarzowi, Pierro della Francesce oraz melancholijna podróż po
zabytkach, czy raczej ruinach Valois.
Jak widać ogród, do których zawitał
tytułowy barbarzyńca jest rozległy oraz niezwykle obfity, a Zbigniew
Herbert w pełni potrafi docenić wszystkie jego uroki. Patrząc na
erudycję polskiego poety, jego rozległą wiedzę historyczną, znajomość
całej masy faktów, stylów malarskich oraz architektonicznych, nietrudno
uzmysłowić sobie jak przekorny jest tytuł tej książki. Oto bowiem
okazuje się, że barbarzyńca, czyli człowieka zza Żelaznej Kurtyny, który
dostąpił łaski goszczenia w ogrodzie sztuki zachodniej kultury,
znakomicie potrafi się w tym przybytku odnaleźć, a ze swoją niepospolitą
wiedzą mógłby spokojnie wcielić się w rolę przewodnika.
Ale Barbarzyńca w ogrodzie to
nie tylko relacja z odwiedzanych zabytków oraz zgrabnie wplecione uwagi
obejmujące historię sztuki. Herbert w swoich szkicach jawi się jako
znakomity obserwator, który w sposób mistrzowski potrafi oddać prozę
dnia codziennego miasteczek, w których gości. Polski podróżnik
umiejętnie odmalowuje klimat i nastrój zwiedzanych miejsc, tak, że
widzimy wręcz ludzi, z którymi zetknął się poeta, czujemy potrawy i
wina, których zakosztował. Co ciekawe autor nie skupia się na
pojedynczych osobnikach, niemal zawsze prezentując człowieka jako
integralną część architektonicznego krajobrazu. Wyjątek stanowią
turyści, na których Herbert nie pozostawia suchej nitki, krytykując ich
zajadle za bezduszne zwiedzanie. Wychodzę prawym wejściem z katedry
na rozgrzany i oślepiający plac. Przewodnicy krzykliwie poganiają stada
turystów. Spoceni farmerzy z dalekiego kraju filmują każdy kawałek muru,
który wskazuje objaśniacz, i posłusznie wpadają w ekstazę dotykając
kamieni sprzed wieków. Nie mają zupełnie czasu na oglądanie, tak bardzo
pochłonięci są fabrykowaniem namiastek. Włochy zobaczą wtedy, gdy będą u
siebie, kolorowe, ruchome obrazy, które nie będą w niczym odpowiadały
rzeczywistości. Nikt nie ma ochoty studiować rzeczy bezpośrednio.
Mechaniczne oko niezmordowanie płodzi cienkie jak błona wzruszenia.
Niestety, ale przez pół wieku, które upłynęło od publikacji książki
niewiele zmieniło się w tej kwestii. W dalszym ciągu zdecydowana
większość społeczeństwa woli postawić na wygodne wycieczki objazdowe, by
zgodnie z regułą tanio, dużo i szybko, zwiedzić możliwie jak najwięcej
(oczywiście w grę wchodzą jedynie lokalizacje polecane, znane i
lubiane), po możliwie najniższych kosztach i w przeciągu kilku dni,
bowiem praca, praca, praca. To smutne, ale mało kto może sobie dzisiaj
pozwolić na komfort niespiesznego delektowania się sztuką, historią, czy
kulturą miejsc, w których gościmy. Pewnie tym właśnie objawia się
postęp ludzkości.
Barbarzyńca w ogrodzie to
książka nietuzinkowa. Herbert w swoich pozornie luźno powiązanych 10
esejach udowadnia, że historia ludzkości to następujące po sobie, ale
pozostające w ścisłym związku przemiany – kolejne, nowe gałęzie na
wielkim i grubym pniu ludzkiego bytu. Widać tu zatem wyraźną opozycję do
szkolnego systemu nauczania, który oparty jest na chirurgicznym wręcz
dzieleniu historii na poszczególne epoki i style, trwające od roku A do
roku B. Herbert uzmysławia czytelnikowi, że historia to jeden wielki
ciąg zdarzeń, które wzajemnie na siebie wpływają i zazębiają się,
tworząc jedną wielką niepodzielną całość. W swoich esejach, Herbert,
podziwiający sztukę antyczną, średniowieczną, czy renesansową, staje się
również surowym krytykiem współczesnych artystów. Poprzez prezentację
geniuszu minionych epok, obnaża on równocześnie warsztatowe braki
współczesnych twórców.
Reasumując krótko, Barbarzyńca w ogrodzie jest
świetną lekturą. Herbert daje się poznać jako rewelacyjny eseista oraz
erudyta. Jego wiedza historyczna, którą umiejętnie dzieli się z
czytelnikiem jest wręcz przytłaczająca. Słusznie zauważył Miłosz, że
jego przyjaciel zawsze miał w sobie coś z historyka sztuki.
Wydaje się, że gdyby w tym podobnym tonie utrzymane były wszystkie
książki historyczne, to absolutnie nikogo nie trzeba byłoby zmuszać do
ich czytania. Ponadto muszę przyznać, że nieco zaskoczyła mnie dość
często pojawiająca się ironia, którą Herbert niezwykle sprawnie się
posługuje. Jest ona dobrze dozowana, tak, że nie można oskarżyć autora o
żadne złośliwości. W książce nie zabrakło również czytelniczych
smaczków, aluzji do włoskich oraz francuskich artystów. Najbardziej
przypadło mi do gustu określenie mianem mistrza inwentarza Alaina Robbe-Grilleta, autora Żaluzji.
Herbert często cytuje antycznych poetów, płynnie komponując ich słowa w
opisywaną, współczesną rzeczywistość, wykazując w ten sposób, że owi
twórcy stanowią integralną część naszej kultury. Całość napisana jest
przyjemnym i lekkim językiem, wobec czego Barbarzyńca w ogrodzie staje się cudowną gawędą mistrza Herberta, z którą naprawdę warto zapoznać się osobiście.
Wasz Ambrose
Wasz Ambrose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)