Strony

wtorek, 16 kwietnia 2013

Filozofia Kalego

czyli o polskiej bankowości


Od wczoraj wszyscy się podniecają, iż gdański

bankomat zwariował i wypłacał podwójnie




Jak dziś czytamy i słyszymy, gdyż temat okazał się dobry i dla radia, i dla netu, ostatniej nocy jeden z gdańskich bankomatów PKO BP oszalał i zaczął wypłacać dwa razy tyle, ile się zadysponowało, a z konta ściągał właścicielowi karty tylko zadeklarowaną kwotę, czyli połowę wypłaconej. W środku nocy momentalnie przed maszyną utworzyła się kolejka; ludzie dzwonili po znajomych, ci po następnych.

Bank oczywiście już straszy, że będzie dochodził zwrotu gotówki od tych, którzy nie oddadzą jej dobrowolnie*.

A ja mam propozycję. Niech sobie bankowcy wejdą do swego banku i zobaczą wywieszkę:

"Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się."

Może należy dopisać - ta zasada działa zawsze tylko w jedną stronę? No bo jak tłumaczyć zachowanie banku? Nie tylko tego zresztą, gdyż podobne sytuacje już się zdarzały i scenariusz był zawsze taki sam.

"Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy (...) to jest zły uczynek (...). Dobry, to jak Kali zabrać komu krowy"**

 Pewnie część z Was pomyśli, że to objaw mentalności kapitalistycznej. Ja jednak, jak dziś, pamiętam zdarzenie, które miało miejsce ze dwadzieścia lat temu, też w PKO BP, choć skrót ten wtedy odpowiadał nieco innemu pełnemu brzmieniu. Od tego zresztą momentu PKO BP omijam z daleka. Otóż miałem wówczas książeczkę oszczędnościową PKO na którą wpłat dokonywałem zawsze w tym samym oddziale. Pewnego dnia znów, jak zwykle, dokonałem wpłaty. Dla tych, którzy nie pamiętają już owych czasów, wyjaśnię, iż z książeczki wyrywało się wyznaczony perforacją fragment kartki, na którym wypisywało się ile wynosi wpłata oraz stan po wpłacie, a kasjer po przyjęciu gotówki wpisywał w książeczkę ile wpłacono, stan oszczędności po wpłacie, składał podpis i przystawiał pieczęć, a karteczkę zabierał do księgowości, skąd potem trafiała do archiwum. Jak zwykle po dokonaniu wpłaty sprawdziłem w książeczce ostatni wpis (stan konta po wpłacie) i poszedłem do domu. Po jakimś czasie dostałem wezwanie do banku, gdyż podobno kasjerka się pomyliła i wpisała mi za duży stan konta po operacji. Otwieram książeczkę i patrzę, a ona wpisała, czego nie sprawdziłem wcześniej, za małą kwotę wpłaty - jedno zero mniej, a stan po operacji zgodny z prawdą. Idę do banku pewny swego i mówię jak było, a oni na to, że nie wpłata jest błędna, tylko stan po wpłacie. No to ja na to, że przecież mogą wyciągnąć z archiwum mój odcinek wpłaty i zobaczyć, co jest na nim napisane. I tu niespodzianka. Bankowcy powiedzieli, że niczego nie będą szukać, tylko mam dopłacić. No to ja, że nie zapłacę. No to oni, że spotkamy się w sądzie. Ja na to, że bardzo chętnie, a tymczasem chcę dokonać wypłaty z książeczki. Oni na to, że nic z tego, gdyż do czasu prawomocnego zakończenia postępowania sądowego, które będą przeciągać jak tylko będą mogli, nie wypłacą mi ani grosza. No to ja, że chcę zlikwidować normalne nowoczesne konto, które też u nich mam. Na to oni, że też mi już je zablokowali, jako dłużnikowi banku, do czasu zakończenia postępowania. Oczywiście dla świętego spokoju dopłaciłem co chcieli i zaraz potem zlikwidowałem i książeczkę, i konto. Na odejście powiedziałem im, że prawdziwa komuna nie umarła, ale żyje w ich głowach. Od tego czasu unikam PKO BP jak ognia. Jak widzę nie miałem racji, to nie komuna była winna ich postawie. To mentalność bankowca, siostra mentalności Kalego, która, jak widać po zachowaniu w sprawie sfiksowanego bankomatu, jest zawsze taka sama. Mijają pokolenia, przemijają ustroje, a banki zawsze muszą wyjść na swoje. Szkoda tylko, że coraz częściej na bezczelnego.

I ostatnia refleksja - w czasach papierków można było jeszcze dochodzić swych praw, choć nieraz nie było sensu się szarpać. Nawet nie chcę myśleć, jak by wyglądał mój przypadek sprzed lat w realiach bankowości elektronicznej i sądów, dla których komputer to magiczne pudełko a system operacyjny to wyrażenie rodem z s-f.

Wasz Andrew

* Opis przypadku za Radio Zet, Radio Gdańsk, Sfora.pl
 ** W pustyni i w puszczy Henryk Sienkiewicz

4 komentarze:

  1. Brzmi jak s-f , a jednak patrząc na nazwę banku nie mam wątpliwości , że to prawdziwa historia. Ja nie zapomnę jak mi wycenili wkład na tzw książeczce mieszkaniowej na którą rodzice wpłacili równowartość dwupokojowego mieszkania- po latach okazało się, że jestem szczęśliwą posiadaczką wkładu w wysokości 29,07 zl

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, nie cierpię pieniędzy za to co robią z ludźmi, za to, że są tak niezbędne do życia, że tyle chamstwa jesteśmy w stanie popełnić, byle mieć ich więcej, więcej i więcej. Co do bankowców, to chyba nie ma co komentować. Zabrzmi to okrutnie banalnie, ale to zwykła banda złodziei i lichwiarzy. Wystarczy popatrzeć jak wysoko są oprocentowane wszelakiej maści lokaty (6 - 7%! do tego jeszcze podatki, opłaty do zapłacenia, czyli na czysto jakieś 3 - 4 %) a jak kredyty (jedyne 7 - 10%, ale po zsumowaniu wszystkich należności, wychodzi koło 30 - 40% pożyczonej kwoty). Pieniądz zawsze wspierał niewolnictwo i nadal to robi. Ilu ludzi przykutych jest do miernej egzystencji, zmuszonych do spłacania zaciągniętych kredytów do końca swojego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pieniądze same w sobie nie są takie złe. Złe stają się w momencie, gdy ludzie robią sobie z nich cel i zarazem sens życia. Nie są jedyne; obok nich jest władza.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)