Strony

piątek, 1 marca 2013

I to by było na tyle

Okładka książki Hollywood 

Hollywood

Charles Bukowski

Tytuł oryginału: Hollywood
Tłumaczenie: Teresa Tyszowiecka-Tarkowska
Wydawnictwo: Oficyna Literacka Noir sur Blanc
Liczba stron: 289





– Co masz zamiar robić? – spytała Sara.
– Z czym?
– No wiesz, film już naprawdę się skończył.
– Wiem.
– Co będziesz robił?
– Zawsze jeszcze są konie.
– Ale oprócz koni?
– No cóż, napiszę powieść o pisaniu scenariusza i kręceniu filmu.
– Dobry pomysł. Myślę, że potrafiłbyś to opisać.
– Chybabym potrafił.
– Jak chcesz zatytułować powieść?
Hollywood.
Hollywood?
– No...
I to by było na tyle.
 
Może raczej: I tak to się generalnie przedstawia. Hollywood Charlesa Bukowskiego, czy może Henry’ego Chinaskiego, bo w końcu obaj pisali tę powieść, to książka przewrotna do szpiku kości, w której pomieszanie fikcji z rzeczywistości nastąpiło w takim stopniu, że mamy praktycznie do czynienia z literackim roztworem doskonałym. Dopiero bardzo mocne narzędzie pomiarowe, którym w tym przypadku będzie niemal perfekcyjna znajomość biografii Charlesa Bukowskiego, pozwoli na dokładne odseparowanie tego, co spreparowane od tego, co prawdziwe. Chociaż przyznam szczerze, że nie mam pojęcia, po cóż miałby ktoś podejmować tego typu działania. Po co rozpatrywać prozę Bukowskiego w kategoriach fikcji literackiej, czy też rodzaju zawoalowanego dziennika? Przecież niezależnie od tego czy czytamy biografię tego znakomitego pisarza, czy też jego dzieła – brzmi to tak samo dobrze i wiarygodnie. Nawet, jeśli tak naprawdę część faktów nigdy nie miała miejsca w życiu Bukowskiego, to przecież mogły mieć one miejsce w życiu kogoś innego.
 
Henry Chinaski, alter ego Bukowskiego, bohater większości jego utworów, jest już uznanym pisarzem. 67 lat na karku, atrakcyjna partnerka Sara, specjalistka od zdrowej żywności u boku, piątka kotów oraz rzesza fanów na głowie. Czegóż chcieć więcej od życia? Otóż okazuje się, że na stare lata nadal można się rozwijać i nigdy nie jest na to za późno. Jon Pinchot, uznany reżyser, skutecznie nakłania Chinaskiego do napisania scenariusza filmowego, poświęconego dowolnej historii, jaka tylko przyjdzie Henry’emu do głowy. Widać wyraźnie, że Chinaski cieszy się ogromnym zaufaniem Pinchota, który jest święcie przekonany, że cokolwiek stworzy ten stary pijaczyna, będzie to bezprecedensowe i genialne. Początkowo nieufnie, nieco sceptycznie, z oporami, ciut niechętnie, Henry zabiera się za płodzenie swojego kolejnego dzieła. Nie jest chyba zaskoczeniem, gdy okazuje się, że spod rąk pisarza, wytrwale stukającego w maszynę do pisania, którego członki ku lepszej sprawności obficie oliwione są alkoholem, wychodzi w końcu historia życia Chinaskiego, scenariusz w ogromnej mierze bazujący na jego doświadczeniach z młodości.
 
O ile pisanie scenariusza przebiegało w miarę sprawnie i szybko, z drobnymi przerwami oraz nieznacznymi niepokojami, co możliwości jego ukończenia, o tyle cały proces transformacji w pełnometrażową produkcję filmową był horrorem, którego autorstwa nie powstydziłby się sam Alfred Alfred Hitchcock. Zaskakujące zwroty akcji, niespodziewane rozstrzygnięcia, narastające napięcia oraz groza oczekiwania – oto kompania Tańca Jima Beama. Chciałoby się rzec, że zabrakło jedynie Jeźdźców Apokalipsy.
W telegraficznym skrócie, o tym właśnie traktuje książka, o czym zresztą mówi nam dialog, od którego rozpocząłem tekst. Bukowski wydał powieść w 1989 roku na bazie przeżyć, które wiązały się z kręceniem filmu Ćma barowa z 1987 roku. Nie muszę chyba wspominać, kto był autorem scenariusza do tego filmu. Dość powiedzieć, że bohaterem jest młodzieniec Henry Chinaski, spędzający całe dnie na wyprawach do baru, pijatykach, walkach na pięści. W międzyczasie para się pisarstwem, trapią go jednak spore problemy z wciskaniem swoich dzieł redaktorom, czy wydawcom.
 
Nie grzeszy zatem czytelnik, który Hollywood traktuje głównie jako zapis, zakulisowy i bardzo oryginalny, powstawania Ćmy barowej. Jest to zapis o tyle cenny, że dzięki niemu poznajemy mechanizmy funkcjonowania wielkiego i legendarnego Hollywood od środka, a więc sekrety Mekki filmu oraz oazy wszelakich gwiazd i osobowości (czy aby nie osobliwości?) świata kina stają przed nami otworem. Bukowski bardzo ironicznie, momentami wręcz złośliwie, a na pewno niezwykle zabawnie, przedstawia kolejnych bohaterów, którzy w mniejszym lub większym stopniu związani są z Ćmą barową. Za sprawą Chinaskiego spotykamy całą galerię niezwykłych postaci, na czele z reżyserami, aktorami, producentami oraz całą sitwą, która niezbędna jest do powstania kasowego filmidła. Hank, mimo wrodzonej mizantropii nie wykręca się od suto podlewanych alkoholem imprez, które często zaczynają jawić się jako spotkania nieudaczników, kółka wzajemnej adoracji, próby dostania się do towarzystwa. Ujmująca jest brutalna szczerość oraz trafność sądów pisarza na temat wielu bywalców tego typu przyjęć: Oczywiście, specyficznego posmaku dodawał temu wszystkiemu fakt, że wśród sławnych i bogatych roiło się od durnych cip i palantów, którzy załapali się gdzieś po prostu na korzystną listę płac albo wzbogacili dzięki głupocie szerokiej publiczności. Zwykle nie mieli za grosz talentu, wizji ani ducha, choć w oczach publiczności uchodzili za pięknych, godnych szacunku i podobnych bogom. Zły gust zrodził dużo więcej milionerów niż dobry gust. Jak żyję i odkąd czytam, nigdy nie spotkałem się jeszcze z tak pełną definicją celebrytów, którzy ostatnimi czasy wydają się zalewać całą kulę ziemską, skazując nas na beznadziejną egzystencję, okraszoną ich płaczu i zgrzytania zębami godnymi popisami.

Interesująca jest również sama metamorfoza Chinaskiego. W Listonoszu mamy do czynienia z całkiem młodym człowiekiem, który sprawia jednak wrażenie bardzo zagubionego. Nie znosi towarzystwa ludzi, a swoje żale, smutki oraz niechęć do świata topi w morzu alkoholu. Cierpi przy tym okrutnie, bowiem, aby znaleźć fundusze na kolejne hektolitry piwa, wina, czy wódki, Chinaski musi podejmować męczące, nużące oraz często poniżające prace zarobkowe. W Hollywood Henry jest już uznanym pisarzem. Wpływy z książek pozwalają mu żyć na całkiem przyzwoitym poziomie. Oczywiście nie rezygnuje z rzeczy, które lubił najbardziej. U jego boku znajduje się piękna kobieta Sara. Nie zdarza mu się opuścić żadnej gonitwy koni, nawet jeśli wiąże się to z nieobecnością na planie, na którym jest gościem honorowym. Do tego butelka dobrego wina, która zdaje się być paliwem Chinaskiego. Pomimo tych wszystkich nałogów, szczególnie uwzględniając przeszłe dokonania, Henry spokojnie może uchodzić za statecznego starszego pana. Coraz rzadziej zdarzają mu się dzikie wybuchy gniewu, czy pijackie ekscesy. Sara, konie, dom z pięcioma kotami, a wieczorem winko, muzyka klasyczna sącząca się z radia i maszyna do pisania – Chinaski naprawdę wyhamował u zmierzchu swojej ludzkiej egzystencji.
 
Na szczęście staruszek Henry nie jest jeszcze zupełnie pozbawiony ikry oraz werwy do działania. Hollywood aż kipi od humoru, zabawnych sytuacji oraz mocnych tekstów, które co rusz przytrafiają się szalonemu scenarzyście. Kpiarskie podejście do rzeczywistości w połączeniu z megalomanią, umysłowymi aberracjami oraz głupotą ludzi filmu daje piorunujące połączenie. Co najzabawniejsze, lub też najtragiczniejsze, to właśnie stary pijaczyna Chinaski, sprawia wrażenie najnormalniejszego z całego towarzystwa. W końcu Henry nie musi posuwać się do stosowania piły elektrycznej przy negocjacjach swoich kontraktów, a na plan nie podjeżdża Rolls-Roycem, na którego masce odprawiane są później dziwne tańce.
Hollywood to z pewnością ciekawa pozycja z literackiego punktu widzenia. To niesamowite spojrzenie na legendarną dzielnicę Los Angeles, które zupełnie zrywa kurtyny, próbujące ukryć dziwactwa oraz często krystalicznie czystą głupotę ludzi związanych ze środowiskiem filmowym. W mojej prywatnej opinii, bezkompromisowość Bukowskiego powinna stać się wyznacznikiem podejścia, jakie należy stosować w przypadku oceny nachalnych,  pozbawionych talentu aktorzyn oraz mdłych filmideł wciskanych szerokiej publiczności jako wielkie hity – zero litości.
 
Ambrose
 

 Hollywood [Charles Bukowski]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)