Synonim zła
Ivo Vuco
Bellona 2012
Synonim zła to powieściowy debiut Ivo Vuco, Serba z urodzenia, a Polaka z wyboru i częściowo z krwi. Do lektury przystąpiłem bez żadnych informacji wstępnych, bez zapoznawania się nie tylko z recenzjami, ale nawet z notką zamieszczoną na okładce. Książka okazała się wielkim zaskoczeniem, w pozytywnym tego zwrotu znaczeniu, i momentalnie wciągnęła mnie tak bardzo, iż pochłonąłem ją w jednym, nieprzerwanym zaczytaniu.
Pisarz zaserwował nam fikcyjną opowieść, zawierającą jednak elementy autobiograficzne, napisaną, zabieg już w literaturze nienowy, w formie wspomnień lokatora celi śmierci. Głównym bohaterem powieści jest Bartłomiej Shmidt – Polak, którego marzeniem życia był New York; magiczne miasto za Wielką Wodą. Nie to, co będzie w nim robił, nie osoby, które w nim pozna, ale po prostu sam fakt, by tam dotrzeć, żyć i być może umrzeć. Od razu i bez żadnego owijania w bawełnę stwierdzę, iż od dawna już nie czytałem niczego z pogranicza gangsterki, sensacji i kryminału, co tak by mnie przekonało. Fabuła, choć nieco schematyczna, zawiera jednak ewidentny powiew świeżości, nowe pomysły i wyraźny odcisk indywidualności, który, mam nadzieję, stanie się znakiem firmowym pisarza. Świetnie oddane są klimaty miejsc, środowisk i wydarzeń. Akcja jest niezwykle dynamiczna, postacie wyraziste i, co dość rzadkie ostatnio, przekonujące charakterologicznie. Bartek od razu kojarzy mi się z głównym bohaterem Potopu – niezbyt głęboko zarysowaną, ale silną osobowością, budząca wielką sympatię czytelnika pomimo ewidentnych wad; niedostatków intelektu, moralności i zdrowego rozsądku. To jednak właśnie te wady poniekąd stanowią o oddziaływaniu na czytelnika obu postaci – sienkiewiczowskiej i tej nowej. Książka ma więc wszystko to, co niezbędne by mieć szanse na znalezienie się w absolutnej czołówce gatunku, nie tylko w Polsce. Choć styl nie jest może tak cyzelowany, jak na przykład u Marka Krajewskiego, to jednak biorąc pod uwagę bohatera i tematykę opowieści, jest odpowiedni; ani zbyt prymitywny, ani zbyt „literacki”. Film nakręcony w Hollywood na podstawie tej książki na pewno byłby hitem.
W postaci Bartłomieja Shmidta Ivo Vuco perfekcyjnie oddał to, co odróżnia Polaków od wielu innych narodów, choćby od Skandynawów, i co jest jedną z naszych największych słabości. Moralność, która uważa, że nie wolno okradać i mordować ludzi, ale okradanie instytucji nie jest naganne. A państwo jest największą instytucją i najłatwiej ją okraść. Brak nam poczucia, że tylko mocne i bogate państwo może zagwarantować bezpieczeństwo i spokojne życie zwykłym obywatelom, a biedne i słabe państwo, jak pisał Guillou, to szeroko otwarte wrota dla mafii i innych patologii. To dziwne, że wiedzą o tym Szwedzi, na nie czują tego Polacy, którzy tylokrotnie z własnej po części winy tracili niepodległość i ponosili konsekwencje prywaty i warcholstwa swych rodaków. Niestety, Kmicice wciąż budzą naszą sympatię. Nic się tu nie zmieniło i oby dalsze losy Polski nie powtórzyły się kiedyś w konsekwencji wciąż powtarzanych w kółko grzechów.
Gdy czytałem Synonim zła, ze wzmożoną siłą powróciły do mnie pytania, które niejednokrotnie nękały mnie w przypadku lektur wielu innych książek wydanych w obecnych czasach, w czasach komputerów. - Jak to jest, że gość pisze naprawdę rewelacyjną powieść i psuje ją ewidentnymi wpadkami? Przykłady? „Granat gazowy i trutka na szczury przeszkodzi psom w złapaniu śladu mechanoskopijnego.” Psy „łapią” ślady odorologiczne (osmologiczne). Śladem mechanoskopijnym jest na przykład ślad po łomie na krawędzi drzwi czy na ościeżnicy. Co miałby z tym robić pies? Polizać? Żenada! Nie wspomnę o tym, że bohaterowi, który ma tylko jedną nogę, można założyć łańcuchy na kostki obu nóg. Ivo Vuco potrafi!
Wydanie książki nie jest dziełem jednej osoby. Przynajmniej kilka powinno ją przeczytać i na pewno przynajmniej kilka bierze pieniądze za to, by wyłapać i usunąć błędy wszelkich rodzajów. Mają pomoce, których kiedyś, choćby w czasach Conan Doyla czy Sienkiewicza, nie było; komputery, programy, kursy szybkiego czytania, kursy koncentracji, całą wiedzę internetu. I walą gafy, po których w dawnych czasach pisarz i wydawnictwo popełniliby zbiorowe samobójstwo w najbardziej ustronnym kącie piwnicy w budynku wydawnictwa. Jak to jest, że NIKT spośród ekipy zaangażowanej w wydanie powieści ani nikt z recenzentów nie zauważył błędów karygodnych z punktu widzenia elementarnej wiedzy i logiki powieściowych faktów? Pomyłkę pisarza jestem w stanie zrozumieć i nawet nie ma czego wybaczać. Nie ma ludzi nieomylnych, a nie mylą się tylko ci, którzy nic nie robią, ale cała reszta? Nie ma już niczego takiego jak czytanie ze zrozumieniem? Czy wszystko musi być niedorobione? Cywilizacja badziewia? Ja tego nie trawię.
Pomijając jednak ewidentne wpadki, na których wspomnienie krew się we mnie burzy, gdyż wystarczyłby jeden uczciwy i rzetelny recenzent, aby je poprawić, muszę ocenić powieść bardzo wysoko. Nie są wspomniane wady, poza momentami, w których się objawiają, na tyle ważkie, by zepsuć prześwietną ucztę czytelniczą, jaką jest Synonim zła. Mam przeczucie, iż Ivo Vuco jest wschodzącą gwiazdą gatunku na firmamencie nie tylko polskiej literatury i z pełnym przekonaniem zachęcam do przeczytania jego pierwszej powieści; pomimo wspomnianych niedoróbek jest wspaniała
Wasz Andrew
Za egzemplarz tej książki dziękuję serwisowi nakanapie.pl
Jestem zaintrygowana, ale... Mimo pełnej, dotychczasowo, wiary w Twoje, Andrew, słowa, ostatnia linijka z podziękowaniami dla serwisu odwróciła moje podejście do tekstu o 180 stopni.
OdpowiedzUsuńDo tej linijki byłam skłonna "Synonim zła" przeczytać od ręki. Teraz będzie na szarym końcu ostatniej z kolejek.
Taka "ewidentna wpadka".
:)
Pozdrawiam
To nie był nawet egzemplarz recenzencki, tylko nagroda w konkursie. Nie musiałem więc specjalnie dziękować za książkę. Świadomie umieściłem tę ostatnią linijkę, by zwrócić uwagę na serwis nakanapie.pl. Ja trafiłem tam całkiem niedawno i wydał mi się ciekawą alternatywą dla lubimyczytac.pl, które do niedawna mi wystarczało, lecz ostatnio, w moim odczuciu, zdecydowanie oklapło.
UsuńI zapewniam, że "Synonim zła" nie jest ani lepszy, ani gorszy niż napisałem, przynajmniej w moim odczuciu. Nigdy bym się nie podłożył, tym bardziej, że po sąsiedzku mam bardzo prężną bibliotekę, i o brak lektur nie muszę się obawiać. Książek zaś nie kolekcjonuję - na półce mam tylko kilka naprawdę ulubionych, do których systematycznie powracam. Dzięki jednak za uważną lekturę mojej notki i pozdrawiam serdecznie :)
Nie wątpię w Twoje słowa. To odruch uwarunkowany ostatnimi dyskusjami, które chyba na lubimyczytac.pl właśnie się rozwinęły. Na temat sterowanej "prezentami" recenzji. Najśmieszniejsze jest to, że u osoby tak idiotycznie przekornej jak ja, mimo świadomości, że to przecież Andrew!, tytuł odsuwam na bok. ;/
UsuńNo ale to już kwestia osobistego podejścia i skojarzeń. Oby mi szybko wywiało te dyskusje z pamięci. Nie bez powodu zaglądam do Ciebie dłuższy czas :D.
Właśnie jestem po lekturze "Synonimu zła" i jestem pod sporym wrażeniem. Książka bardzo mi się podobała i muszę teraz na spokojnie ją "przetrawić". Chciałam się tylko odnieść do wytkniętych przez Ciebie ewidentnych błędów i niedopatrzeń. Odnośnie śladów to nie zwróciłam na to uwagi, bo aż tak nie znam się na temacie, więc różnicy mi to nie zrobiło. Chociaż osobom znającym się na tych rzeczach na pewno nie umknie. Ale z tymi łańcuchami to wcale mi się w oczy nie rzuciło, zwłaszcza, że bohater miał protezę, w związku z tym założenie łańcuchów wydało mi się całkiem możliwe. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tego ostatniego wcale bym się nie czepiał, gdyby nie sformułowanie, że zapięto mu je na kostki obu nóg. Najbardziej mnie wkurzyło, że te niepotrzebne błędy nieco psują naprawdę dobrą w swej klasie powieść, a wystarczyłaby rzetelna korekta, by tego uniknąć. Pozdrawiam serdecznie
Usuń